Co jakiś czas słyszy się o niebezpieczeństwach, jakie wiążą się z używaniem internetu przez dzieci. Przy takich okazjach pada straszliwe słowo „pedofilia” i uruchamia niepokój rodziców o bezpieczeństwo ich pociech.

Ten niepokój jest uzasadniony i warto od bardzo wczesnych etapów życia dziecka obrać pewną strategię wprowadzania go w świat komputerów i internetu. Jak to zrobić?

Dokładnie tak, jak chronimy je przed niebezpieczeństwem na drodze.
Jak tylko dziecko zacznie chodzić, rodzic uczy je zachowania na ulicy. Przytrzymuje za rękę w pobliżu ulicy, mówi o zasadach bezpieczeństwa, przechodzi z dzieckiem przez ulicę, pokazuje jak się trzeba rozglądać, przy każdej okazji kontroluje, czy pamięta zasady i czy je stosuje.

Daje najpierw, w swojej obecności, wiele okazji do ćwiczenia umiejętności bezpiecznego zachowania na drodze.
Trwa to kilka lat, aż dziecko zacznie samo przechodzić przez ulicę. W tym czasie rodzic stopniowo wycofuje się z aktywnego towarzyszenia mu, w tej czynności.

Tak samo powinno być z internetem, niestety w tej kwestii rodzice często zachowują się tak, jakby wypuszczali swoją pociechę, bez żadnej wiedzy i umiejętności, na ruchliwą ulicę i wierzyli, że ono samo będzie wiedziało, co robić.

Od czego warto zacząć?
Zacznij od wspólnego z dzieckiem, buszowania po stronach, które mogą je zainteresować (pewnie na początek będą to strony związane z grami). Pokaż mu jak znajdować różne wiadomości, pozwól mu w Twojej obecności, robić to samemu.

Dziecko dorastając, przechodzi drogę od całkowitego uznania autorytetu rodziców i podporządkowania się im, do odrzucenia ich władzy i samodzielnego radzenia sobie. To pokazuje, że jeśli chcesz mieć wpływ na to, czego i jak uczy się Twoje dziecko, to nie masz zbyt dużo czasu. Gdy pójdzie ono do szkoły, zaczniesz spadać z piedestału nieomylności i będziesz mieć coraz mniej możliwości wpływania na to, co ono robi.

Internet można zacząć dziecku pokazywać ok.7 roku życia – oczywiście całkowicie w Twojej obecności.
Z czasem ta kontrola powinna być coraz słabsza. Jak dziecko nauczy się poruszać po internecie i znajdzie sobie (z Twoją pomocą) interesujące dla siebie miejsca, można zacząć pozwalać mu samodzielnie poruszać się w ramach uznanych przez Ciebie obszarów.
Tzn. możesz pozwolić mu wchodzić na określone strony i na żadne inne. Możesz umówić się z dzieckiem, że jeśli będzie chciało zobaczyć coś innego to porozmawia o tym, z Tobą.
Oczywiście możesz mu mówić, dlaczego nie może samo decydować.

Ważne jest, aby tłumacząc pamiętać, że tłumaczysz, a nie pytasz o zgodę. Czasem rodzice wysyłają dziecku komunikaty typu „nie będziesz tego robił, dobrze?” – Co niesie ukrytą sugestię dla dziecka, że ono może się NIE zgodzić.

Oczywiście mówienie nie jest najważniejszą metodą wychowawczą. Często dzieci umawiają się z rodzicami na coś, a potem tego nie dotrzymują. Ważna jest wtedy reakcja rodzica. Jeśli nic nie zrobi w tej sprawie, wówczas przekazuje dziecku informację, że jego słowa nie są istotne.
Dlatego, jeśli zakreślisz dziecku obszar, w jakim może się poruszać, a ono wyjdzie poza niego, to musisz na to zareagować. To pokazuje, że zostawiając dziecko samo w internecie trzeba jednak, co jakiś czas zajrzeć, co ono tam robi i sprawdzać historię w przeglądarce.

Z czasem, kiedy jest coraz bardziej samodzielne i aktywne, w internecie warto wiedzieć nie tylko gdzie bywa, ale też, co robi.

Rodzic może czytać to, co dziecko publikuje w internecie, tak samo jak wszyscy inni użytkownicy. Może o tym rozmawiać otwarcie ze swoim dzieckiem.
Może się zdarzyć, że dziecko (a właściwie już nastolatek) będzie miało w tej sytuacji poczucie, że rodzic przekracza granice jego prywatności i będzie się złościć. Jest to okazja do uświadamiania mu, że publikowane treści mogą czytać wszyscy, a nie wyłącznie ci, do których ono to adresuje.

Tu pojawia się kwestia, w jakiej formie powinna odbywać się kontrola zachowań dziecka.

Często rodzice wolą czynić to „dyskretnie”, ponieważ wiedzą, że próby otwartej kontroli spotkają się z buntem i złością.
Nie dobrze się dzieje, gdy rodzic rezygnuje z czegoś z lęku przed reakcją dziecka.

W ten sposób dziecko broni swojej niezależności i samodzielności, więc emocje będą tym silniejsze im ono jest starsze. To naturalne i zdrowe dążenie, nie byłoby dobrze go tłumić. Z drugiej strony jednak poziom samodzielności powinien być dostosowany do odpowiedzialności i umiejętności dziecka, a to wymaga, przynajmniej, co jakiś czas, sprawdzenia jak ono sobie radzi.
Tak, więc możesz sprawdzać historię w przeglądarce, możesz czytać to, co dziecko publikuje, możesz rozmawiać o tym, co ono robiło w internecie. Oczywiście będzie to tym lepsze, im bardziej tego typu rozmowy będą wynikać z Twojego szczerego zainteresowania aktywnością dziecka, a nie będą rodzajem przesłuchania.

Masz prawo wiedzieć, z kim dziecko koresponduje i jakie strony odwiedza, co oczywiście nie uzasadnia potajemnego przeglądania skrzynek pocztowych. Rodzic nie powinien tego robić.
Przeglądając coś potajemnie nie tylko naruszasz prywatność dziecka, ale też robisz coś, co w późniejszym czasie może okazać się zupełnie nie przydatne. Bo, jak rozpocząć rozmowę o czymś, co Cię zaniepokoiło, kiedy musisz zacząć od przyznania się, że sam robisz coś nagannego? Przecież musiałabyś powiedzieć – „przeglądałam potajemnie Twoją korespondencję”
Jeśli Twoja interwencja ma zacząć się od przyznania, że jesteś wobec dziecka nie w porządku, to nie będzie ona skuteczna.