Osoba będąca powiernikiem w takiej sprawie, jest niezwykle obciążona. Z jednej strony nie wiele może zrobić, aby przeszkodzić w takim zamiarze, z drugiej, wiedząc o zamiarze, staje się w jakimś stopniu odpowiedzialna za to co się może stać.

Bardzo trudno w takiej sytuacji zachować swoje granice i nie wziąć na siebie odpowiedzialności, za czyny, drugiej osoby. Niektórzy w obliczu takich ostatecznych rozwiązań, gotowi są zgodzić się na rzeczy, na które wcale nie mają ochoty.

witam serdecznie, mam problem z moim najbliższym kolegą. W chce popełnić samobójstwo. Jest to mój bardzo dobry przyjaciel, chłopak ma 18lat, jest po przejściach miłosnych i rodzinnych. Rozstał się z dziewczyną ok. 3lat temu i teraz na siłę próbuje sobie kogoś znaleźć. Nie ma wsparcie w rodzinie, nie dogaduje się z rodzicami, uważa że oni go nie kochają. Rozmawiał już kilkakrotnie z pedagogiem szkolnych, był na terapii psychologicznej, ale nic mu to nie pomaga. On w siebie nie wierzy, że mu się w życiu cokolwiek uda. Ma bardzo niskie poczucie wartości. Rozmawiałam z nim o życiu, o wartości i jak głupie jest popełnianie samobójstwa. W jest bardzo uparty! Powiedział, że on to wszystko wie i tak zrobi po swojemu. Nie są to jego pierwsze plany. Naprawdę nie wiem co mam zrobić. Jak z nim rozmawiać? Namawiać go na kolejnego specjalistę? Borykamy się z tym od 3 lat i on ustalił już datę i miejsce. Bardzo się o niego martwię, bo uważam, że jest cudownym człowiekiem. Proszę o kilka słów porady. Dziękuję

Borykamy się z tym od 3 lat i on ustalił już datę i miejsce.

Co to jest to “TO” z czym borykacie się od 3 lat – pomysł na samobójstwo? Czy coś innego?
Ustalił datę i miejsce – a Ty wiesz kiedy i gdzie to ma się stać?

TO – zabicie się, pomysł o samobójstwie. Tak, kupił już motor, chce się rozpędzić i wjechać na drzewo w pobliskim lesie koło cmentarza. Tak, znam datę. 29go lipca. Z tym w sensie z jego problemami rodzinnymi i przekonywaniem go, że nie jest sam. Tak jak mówiłam, był na terapii, ale to mu nie pomogło. Rozmawiał również z księżmi, ponieważ jest osobą katolicką. Podobno nawet tacy ludzie mogą mieć normalny pogrzeb. Nienawidzi swojej rodziny, ale nie chce sobie pomóc. Proszę o jakaś radę

@slanka
To trudna sytuacja i myślę, że dość obciążająca Ciebie. Przychodzi mi do głowy, że to co do tej pory robiłaś Ty i inni, to kierowaliście Jego uwagę na to, że warto żyć. Mam wrażenie, że to co On robi to taka gra w “Tak ale…”
Jest taka książka Berne “W co grają ludzie” i tam opisane są różne sytuacje, w których osobom nie tyle zależy na rozwiązaniu jakiejś trudności, co na udowadnianiu swoich własnych przekonań. Berne nazywa to “grami”.
Gra “Tak ale…” udowadnia osobie w nią grającą w przekonaniu, że nic się nie da zrobić. Ludzie angażują się w wymyślanie różnych pomysłów i rozwiązań, które ta osoba, odrzuca jako niemożliwe lub nie przystające do jej sytuacji.
W pomoc temu chłopakowi angażujesz się Ty, był psycholog, ksiądz – on wysłuchuje tych osób (mówi tym rozmowom TAK) ALE nie angażuje się w tą pomoc. On ją odrzuca.
Taka postawa generuje u innych duże poczucie bezsilności i myślę, że jesteś mocną osobą, skoro jesteś w stanie tak długo to wytrzymywać.
Rozwiązaniem gry “tak ale” jest zaprzestanie grania w nią. Tzn. jeśli widzisz, że osoba odrzuca rozwiązania, to warto przestać te rozwiązania wymyślać.

Jeśli przez tak długi czas, skupianie na nim uwagi nie odniosło skutków to trzeba przestać to robić i spróbować czegoś innego.
Myślę, że w tej sytuacji możesz zacząć skupiać jego uwagę na sobie. Zacząć mówić mu w jakiej sytuacji Cię postawił.

A nie jest to wcale dobre miejsce. Mówiąc Ci o swoich planach tak dokładnie, czyni Cię w jakiś sposób odpowiedzialną za jego samobójstwo. Jeśli zrealizuje swój zamiar, to Ty będziesz musiała żyć z przeświadczeniem, że wiedziałaś, ale nie zapobiegłaś. On się być może uwolni od tego cierpienia, ale Ty zostaniesz z pytaniem “czy było coś co mogłam zrobić? Czy zrobiłam wszystko aby temu zapobiec?” Na takie pytania nie ma odpowiedzi i Ty będziesz się borykać z pozamykaniem w sobie tego doświadczenia.

Czyli z jednej strony informuje Cię o miejscu i czasie, a z drugiej wiąże ręce, bo nie chce pomocy. Trochę jakby stawiał Cię w sytuacji “a teraz patrz jak umieram ale nic nie możesz zrobić”. Pytanie, po co On Ci to robi? To jest coś o co można go zapytać – skoro tak się uparł i nie oczekuje od nikogo pomocy, skoro nie daje Tobie żadnej szansy na pomoc, to po co Ci to mówi. Nie lubi Cię, chce żebyś cierpiała

To jest inna perspektywa patrzenia na to co się dzieje, więc być może warto spróbować pokazać mu, jak trudne dla Ciebie jest to, co on robi. Ile bezsilności jest w Tobie w związku z tym że wprowadza Cię w swoje sprawy, nie dając szansy na pomoc, jaka będzie Twoja sytuacja jeśli zrealizuje swój plan.

Można też jeszcze porozmawiać o jego wierzeniach odnośnie tego, co jest po śmierci. Zazwyczaj osoby pragnące śmierci, widzą ją jako uwolnienie od cierpienia. Ale…. jest to tylko kwestia wiary tej osoby, że cierpienie ustaje.

Jeśli on jest katolikiem, to powinien wierzyć nie tylko w szczęście po śmierci ale też w cierpienie po śmierci. W tej wierze jest i niebo, i piekło, i czyściec. Niebo, szczęście wynikające z zanurzenia w Bogu nie jest jedyną możliwość, co więcej wg. tej wiary jest bardziej prawdopodobne, że do tego szczęścia trzeba się przygotować, że to wiąże się również z cierpieniem (jest modlitwa “z dusze w czyśćcu CIERPIĄCE) jest też piekło. To jest oczywiście kwestia wiary, można powiedzieć, “nie wierzę w cierpienie po śmierci” ale dalej jest to kwestia wiary. Nie wie tego na pewno, co go czeka po drugiej stronie, a tam wcale nie musi być uwolnienia od tego czego doświadcza teraz. Z tego punktu widzenia, kwestia czy będzie miał normalny pogrzeb jest mniej istotna.

Trudno jest powiedzieć tak nie znając człowieka, jaki rodzaj rozmowy, jakie słowa będą dla niego właściwe i dobre. Dlatego potraktuj to co napisałam jako rodzaj wskazówek a nie gotowe treści do powiedzenia. Ale jedno jest pewne, że namawianie go na życie nie ma większego sensu. Trzy lata takich rozmów to duży trening na odrzucanie typowych argumentów. Być może warto porozmawiać z nim o tym co się stanie, kiedy on zrealizuje swój zamiar, pokazanie mu jak jego decyzje wpłyną na życie innych ludzi i na jego własne życie po śmierci. (wyobrażenie, że się znika po śmierci dalej jest niesprawdzoną ewentualnością, a jak on wierzy, że się znika, a naprawdę jest się wiecznie w takim stanie w jakim się umarło? Chce to sprawdzić, chce zaryzykować cierpienie od którego nie ma odwrotu?)

Nie wiem też, czy w ostateczności nie powinnaś kogoś powiadomić o jego zamiarze – nie wiem o co chodzi z jego rodzicami, ale wiem, że czasem wydaje się że oni nie kochają i że nie ma możliwości żadnej zmiany, ale to często nie jest prawda. Być może, jeśli się nie uda rozmawianie z nim, to przed 29.07 trzeba by powiedzieć jego rodzicom.

Trzymam kciuki za Ciebie, bo w trudnej sytuacji się znalazłaś, mam nadzieję, że on nie zrobi tego co zamierza.

Dziękuję serdecznie za tak wyczerpującą odpowiedz, będę z nim w najbliższym czasie rozmawiać. Jest ciężko, ale jak to mówią…życie nie jest łatwe. Mam też czasem wrażenie, że temu chłopakowi na mnie bardzo zależy, że chciałby może ze mną być, ale wie, że to nie ma sensu. Ja mam plany na życie, poważne, on nic nie planuje. Wszystko mu jedno. Po prostu może byśmy chcieli spróbować być razem, ale każdy z nas wie, że to nie ma najmniejszego sensu. Inna pani psycholog powiedziała mi kiedyś, że każdy z nam ma w sobie syndrom ranienia najbliższych. Podobno to bardzo pomaga, takie zwalenie winy i wyżycie się na osobie, na której nam zależy. Myślę, że jest w tym trochę prawdy. Może ten chłopak tak właśnie ma…mi też na nim bardzo zależy, ale tylko jako przyjaciel. Jeszcze raz dziękuję za radę i będę się starać z nim rozmawiać. A jeśli on powie, że nie zrobi tego jak z nim będę? Co w takiej sytuacji mam powiedzieć? Dziękuję

@slanka

“A jeśli on powie, że nie zrobi tego jak z nim będę? Co w takiej sytuacji mam powiedzieć?”

Slanka to co się cały czas dzieje, to uwaga jest skupiona na nim i jak do tej pory to raczej nie działało. Co prawda przez trzy lata się nie zabił ale cały czas o tym mówi i cały czas Ty żyjesz zmartwieniem, że on to zrobi.
Takie postawienie sprawy jak w powyższym pytaniu, jest dalej tym samym. To on się w tej sytuacji liczy a nie Ty.
To co mi przychodzi do głowy jako “zrobienie czegoś innego”, to dla odmiany skupianie uwagi w tej relacji na Tobie.
Pokaż mu jakie konsekwencje dla CIEBIE ma taka propozycja i sprawdźcie razem, czy rzeczywiście chodzi mu o to, aby wrabiać Ciebie w odpowiedzialność za jego decyzje.
Bo zobacz jaki “kanał” Ci proponuje.
Jak się zgodzisz, zgodzisz się na związek, który dla Ciebie nie ma sensu i w którym nie widzisz swojej przyszłości. W tym związku argumentem nie do podważenia by stało się jego samobójstwo – “nie możesz odejść bo się zabiję”, “nie możesz krytykować bo wpadnę w rozpacz i się zabiję”, “nie możesz tego, czy tamtego, bo nie wytrzymam i się zabiję”. Skoro raz jakiś argument zadziałał dlaczego by miał nie działać w innych sytuacjach. Z drugiej strony dla niego też by to nie było dobre, ponieważ byłby w związku, o którym by zawsze można pomyśleć “ona jest ze mną tylko z litości, jest bo boi się odejść” Nawet jakbyś się w nim zakochała i chciała z nim być, to fakt, że miałaś na początku takie “ultimatum” nie pozwoliłby zaufać, że naprawdę go kochasz.
Z drugiej strony, jak odmówisz i on to rzeczywiście zrobi, wówczas będziesz żyła z poczuciem, że to przez Ciebie, że mogłaś się poświęcić, że może by jakoś to było, a odmówiłaś.
Więc podsumowując jeśli on zapyta o coś takiego, odpowiedzią byłoby pokazanie mu w jakiej sytuacji Cię stawia i wyrażenie niezgody na takie postawienie sprawy, odmowa wzięcia odpowiedzialności za jego decyzje.

Kliknij, jeśli potrzebujesz kontaktu z psychologiem