Osoby doświadczające trudnych emocji, często spontanicznie podejmują próby wyrażenia ich w różnych rodzajach twórczości. Niedawno na www.onet.pl pojawiało się następujące doniesienie:
Naukowcy amerykańscy uważają, że pisanie pomaga mózgowi w porządkowaniu emocji i obniża uczucie lęku, niepokoju oraz smutku, zaś opisywanie osobistych doświadczeń ma dodatkowo działanie oczyszczające, ponieważ hamuje obszary mózgu odpowiedzialne za zamęt emocjonalny i zwiększa aktywność w ośrodku samokontroli.
Badacze zapewniają, że poziom powstającej w tym procesie poezji lub prozy nie ma żadnego związku z jakością korzyści psychologicznych. Zdaniem ekspertów, metody terapeutyczne oparte na pisaniu mogą być wykorzystywane w walce z fobiami i lękami społecznymi.
Powyższą wiadomość komentuje specjalista Iza Dębicka – muzykoterapeuta:
„Już dawno to odkryli psychoanalitycy,zwłaszcza ci, co interesowali się twórczością i “badali” szeroko pojętą sztukę.
Przede wszystkim należałoby zaznaczyć, że zdolności kreatywne są tym większe, im wyższy poziom zdrowia psychicznego. Czym większe zaburzenia w sferze emocjonalnej, tym bardziej zanika potencjał twórczy. Jeśli jednak deficyty w sferze psychicznej nie są nazbyt duże, to poprzez stymulację zdolności kreatywnych, można pośrednio stymulować własnymi emocjami, stwarzać odpowiednie warunki do bezpiecznego ich ujścia.
Skoro szeroko rozumiana twórczość zależna jest w istotnym stopniu od swobodnego i świadomego przeżywania emocji, to ich werbalizacja (czy to w mowie, czy to pisaniu, czy komponowaniu) umożliwia podtrzymanie, czy wyuczenie asertywnej ekspresji własnego “ja” i własnych emocji, a co za tym idzie podtrzymania zdrowia somatycznego. To tylko część prawdy. Niestety, używanie wulgaryzmów w różnego typu wierszydłach, czy muzyczno – słownych wytworach rockowych nie ma nic wspólnego z autentyczną twórczością i najczęściej utrwala istniejące już zaburzenia osobowościowe; autor takiego wytworu tylko nakręca i tak już od dawna istniejącą w nim negatywną agresję oraz tendencje destrukcyjne i autodestrukcyjne. Podobnie “zamazywanie granic” w sztuce, nie przynosi zdrowia,lecz tylko pogłębia zatarcie granic psychologicznych, a więc nie sprzyja podtrzymaniu dobrostanu fizycznego.
Wracając jednak do informacji o dobroczynnym wpływie twórczości, wspominali o tym już dawno psychoanalitycy. Sam proces twórczy np. w tworzeniu kompozycji muzycznych, jest niczym innym jak intuicyjną próbą rozwiązywania wewnętrznych konfliktów, a więc swoistą potrzebą rozładowywania, przeżywanych wewnętrznych napięć, a co za tym idzie lęków.Jak widać, psychoanalitycy już dawno to odkryli; widać jak trafne są ich tezy; co prawda weryfikowane pozytywnie (w większości przypadków) na podstawie wieloletnich obserwacji, ale prędzej czy później pozytywnie weryfikowane także przy użyciu innych narzędzi pomiaru; co widać na przykładzie przytoczonych tutaj, doniesień. „
A jak to wygląda w praktyce? Zapraszam do dyskusji nt. „czy własna twórczość pomaga mi w radzeniu sobie z emocjami?”
witam
Mam 21 lat mimo to nigdy nie miałem dziewczyny i to nie dlatego, że
jestem nieatrakcyjny, a raczej dlatego,że boje się odrzucenia.
Póki moje relacje z dziewczynami sa na stopie koleżeńskiej wszystko
jest ol, ale gdy zauważam, że może z tego wyniknąc coś wiecej wycofuje się.
Wycofuje się choć sam coś czuje do tej dziewczyny jednak lęk przed tym,
że jak już bedziemy razem i że nie spełnie jej oczekiwań i mnie zostawi
jest bardzo silny… Ale za niedługi czas żałuje, że nie zaryzykowałem
i nie spróbowałem.
Jeśli chodzi o moje poczucie wartości to nie jest
ono stabilne: raz czuje się wspaniały i mógłbym właściwie wszystko, ale
innym razem, że jestem beznadziejny nie wart czyjegokolwiek zainteresowania
Wśród znajomych uchodze za wesołego chłopaka “luzaka”. Dodam jeszcze, że
wychowywałem się bez ojca (jestem jedynakiem), jednak zwłaszcza w okresie dorastania
nie zawsze czułem się kochaną osobą w rodziniem, a nawet wrecz przeciwnie,
wmawiałem sobie, że rodzice nie są razem przeze mnie, ze jak by mnie nie
było to byli by szczęsliwi, czułem się niepotrzebny. Myśle, że może to mieć
związek z moimi aktualnymi obawami w realcjach z dziewczyną.
Zastanawiam się tylko czy jest szansa, aby zmienić jakoś moje myślenie
i zebym przestał sie obawiać tego, że nie sprostam oczekiwaniem
dziewczyny…
@aro
właściwie to zrobiłeś pierwszy krok w kierunku poradzenia sobie z tą trudnością – wiesz już, że problem z dziewczynami nie zależy od tego jak wyglądasz, tylko od tego co myślisz na swój temat i jak reagujesz, gdy pojawia się możliwość nawiązania bliższej relacji. To jest ważna rzecz, zauważyć że “to ode mnie zależy”, bo to otwiera naprawdę duże możliwości zmiany.
Chciałbyś przestać obawiać się, że nie sprostasz oczekiwaniom dziewczyny – to jest możliwe. Zacząć trzeba od uświadomienia sobie, że Twoja wartość nie zależy od tego na ile sprawnie spełniasz oczekiwania osób na których Ci zależy. Związek nie polega na tym, że jedna strona ma “uchylać nieba drugiej”. Jeśli wejdziesz w związek z takim nastawieniem, prędzej czy później poczujesz się wykorzystany.
Zmiana myślenia na swój temat i zbudowanie silniejszego poczucia wartości będzie rzeczywiście pomocna – możesz to zrobić na wiele różnych sposobów, ale na pewno korzystając z pomocy kogoś z zewnątrz będzie to łatwiejsze – jest wiele różnych treningów budowania poczucia własnej wartości, na pewno bardzo dobrym rozwiązaniem są wszelkie metody grupowe. Jeśli jednak wolisz zacząć od samodzielnej pracy nad sobą polecam Ci poradniki i gotowe materiały dostępne w sklepie