Jednym z najczęstszych powodów zgłoszenia się po pomoc psychologa jest nie tyle jakiś własny problem, co chęć aby pomóc komuś bliskiemu . Bardzo często to, właśnie cudzy problem motywuje ludzie do działania.
Dlaczego tak wielu ludzi angażuje się pomaganie innym?
Być może dlatego, że towarzyszenie komuś w jego trudności jest dość obciążającym zadaniem – dotyka obszaru w którym jesteśmy bezsilni i nie mamy wpływu.Ktoś cierpi z powodu różnych problemów, których waga wydaje się nam wątpliwa, ktoś nie wierzy w siebie, choć wyraźnie widzimy jej potencjał. To są sytuacje, w których chciałoby się powiedzieć, „weź się w garść”, „zacznij inaczej myśleć”, i wielu próbuje tak właśnie robić, racjonalnymi argumentami próbuje przekonać kogoś do zmiany myślenia.
To się nie udaje, bo zmiana przekonań na temat siebie i świata nie jest taką prostą rzeczą.
Przekonania są filtrem przez który przepuszczamy nasze doświadczenie i sprawiają, że zauważamy głównie to, co je potwierdza.
Jeśli ktoś jest przekonany, że inni go nie lubią, łatwiej zauważy przejawy odrzucenia niż przyjazne gesty. Do tego, przyjazne gesty będą wydawać mu się czymś podejrzanym, czymś co ma drugie dno. Więc też będą wpadać w kategorię „odrzucenie”.
Zazwyczaj takie a nie inne przekonanie jest do czegoś potrzebne, pełni jakąś funkcję w całości życia emocjonalnego danej osoby, więc zmiana myślenia pociąga za sobą konieczność głębszej i bardziej całościowej zmiany. Dlatego nie da się kogoś przekonać do zmiany za pomocą racjonalnej argumentacji.
Dodatkowo nacisk bliskich na zmianę jest często odbierany jako przejaw braku akceptacji i wywołuje reakcje obronne w postaci zaprzeczania problemom.
Często „osoby z problemem” czują się tak osaczone przez bliskich i ich nacisk na zmiany, że nie znajdują przestrzeni, do tego, zdecydować co i jak by chciały zmieniać. Więc nie zmieniają się.
Tak więc często silne pragnienie pomagania komuś w zmianie sprawia, że ta osoba się nie zmienia.
To co zazwyczaj znika z pola widzenia komuś kto chce pomagać drugiemu to własna osoba i powody, dla których pragnie się zmiany w drugiej osobie. Często szczera odpowiedź na pytanie „po co mi jej/jego zmiana?”, „co zmieni się w MOIM życiu, gdy On/Ona się zmieni?”
Jeśli chcesz pomóc komuś bliskiemu zacznij właśnie od odpowiedzi na to pytanie jakiej zmiany spodziewasz się w swoim życiu, gdy ta osoba się zmieni. Zbadaj na ile dajesz prawo bliskiej osobie do pozostania taką jaką jest. Jeśli, w dużym stopniu zmiana w Twoim życiu zależy, od zmiany tej osoby, poszukaj najpierw sposobów, jak możesz zadbać o siebie w inny sposób, bez zmieniania kogoś bliskiego.
-
Mąż mówi:
29 Lipiec 2009 o 8:55 (Edytuj)Witam. Mam pytanie odnośnie tego jak pomóc mojej żonie. Jesteśmy młodym małżeństwem. Żona ma 27 lat. Od ponad trzech lat ma ciągły problem z akceptacja swojego ciała. Zawsze uważa sie za zbyt grubą, nie atrakcyjną. Za każdymn razem kiedy spojrzy w lustro mówi, że jest za gruba i nie może na siebie patrzeć. Dodam, że moja zona jest osobą bardzo atrakcyjna i szczupłą. Wszyscy to widzą tylko nie ona. Jest wzrostu 176 cm i waży 53 kg. Chce ważyć ciagle mniej. Nie liczy kalori, odżywia sie może nie obficie ale jednak nie odmawia sobie posiłków choc są bardzo małe. Wydaje mi się, że przez to poczucie nie jest szczęśliwa i często ją to męczy. Jak mogę jej pomóc? Kiedy ktokolwiek mówi jej, że jest bardzo szupła i piekna ona nie bierze tego na poważnie bo “wie swoje”. Serdecznie proszę o poradę.
-
kalinowska mówi:
29 Lipiec 2009 o 9:05 (Edytuj)@Mąż
Kiedy ktokolwiek mówi jej, że jest bardzo szupła i piekna ona nie bierze tego na poważnie bo “wie swoje”.
To nie jest dziwne, ze tego typu informacje nie trafiają do niej, bo tu nie chodzi, o to, czy ona rzeczywiście jest szczupła czy nie, tylko tak jak Pan napisał, o brak akceptacji swojego ciała. A jeszcze głębiej o brak akceptacji samej siebie.
Dopóki ona nie zacznie sama o sobie myśleć dobrze, dotąd nie będzie zadowolona z siebie, choćby wygrała konkurs na najpiękniejszą kobietę świata.
Zmiana musi się dokonać w jej wnętrzu, do którego ona tylko ma dostęp bezpośredni.
Zmiana powinna dotyczyć nie tyle ciała, co zgody na samą siebie, ze swoimi słabościami i niedoskonałościami. Kiedy to się stanie, pojawi się spokój w kwestii ciała.
Skupianie się na ciele, jest sposobem na poczucie się dobrze z samą sobą. Ale niestety ten sposób nie prowadzi do tego celu. Kiedy ona chudnie, kiedy panuje nad jedzeniem ma poczucie kontroli i to daje ulgę, ale jednocześnie w dłuższej perspektywie pojawia się lęk przed utratą kontroli i nad jedzeniem, nad swoim kształtem, a głębiej nad swoim życiem.
Skupianie się na jedzeniu i kształcie ciała, dając ulgę nie pozwala na dojście do akceptacji siebie.
Na pewno pomocne będzie dla niej doświadczanie Pańskiej akceptacji i myślę, że warto, aby przynajmniej Pan nie dał się wciągnąć w temat jedzenia i kształtu. Aby to nie stawało się jedyną czy najważniejszą treścią Waszej relacji.
To, że taka postawa jest pomocna, może być trudne do zauważenia, bo to nie jest sposób na rozwiązanie jej problemu, to jest sposób na wsparcie, na towarzyszenie jej w tej trudności.Co Pan może zrobić – to, co już Pan robi – być z nią, kochać ją i okazywać tę miłość. Myślę, też, że dobrze by było gdyby Pan nie skupiał się wyłącznie na jej problemie
-
Tyna mówi:
21 Lipiec 2009 o 12:07 (Edytuj)Moim problemem jest to, ze nie potrafie pomoc bliskiej mi osobie.. Jestem przerazona, bo codziennie odkrywam, ze ma nowe problemy.. Znalazl na czas wakacyjny prace, ktorej nie chcial, wszystko poszlo nie po jego mysli, doluje sie nie moze spac.. Nie moze tej pracy juz zmienic. Moze zrezygnowac ale wtedy juz nie dostanie innej. To jest chyba glowny problem. Przez to chodzi poddenerwowany. Slysze jak glos mu sie zalamuje jak mowi o pracy. Probuje go wspierac naprawde ale czasem mimo wszystko wydaje mi sie, ze nie jestem dostatecznym oparciem. Postanowilam budzic go do pracy, zeby lepiej mu sie wstawalo. Nie mowi jak jest w pracy powtarza wciaz tylko, ze nie bedzie narzekal, bo nie powinien a jak pytam to nie odpowiada-nie chce o tym mowic. Probuje mu wytlumaczyc, zeby postaral sie zmienic nastawienie, ale latwo powiedziec. Pracuje dosc dlugo jest wiecznie zmeczony na dodatek malo spi, bo nie moze zasnac. Czasem nawet ja go czyms dobije, mam gorszy dzien powiem cos niemilego.. Naprawde nie wiem co zrobic.. Jak pomoc. To naprawde wspanialy i wyrozumialy czlowiek, nie chce zeby cierpial.
Tyna, usilnie chcesz zmienić stan emocjonalny tego człowieka. Trudno Ci towarzyszyć mu w tym obciążeniu pracą. Mam wrażenie, że Ty gorzej znosisz jego trudności niż on sam. Zobacz on podjął decyzję – wie co robi. Nie jest pod przymusem – jeśli byłoby to naprawdę ponad siły zrezygnowałby. Nie robi tego, więc ma ku temu ważne powody. W każdym razie on wybrał, jest mu ciężko ale nie chce się nad sobą rozczulać i mówić o tym.
Sprawdź co stoi za Twoją potrzebą mówienia o jego problemach. Czy nie jest tak, że jest to sposób na poradzenie sobie z napięciem, jakie TY czujesz kiedy widzisz, że jest mu ciężko?
Możesz mu pomóc nie wpadając w panikę na widok jego zmęczenia. Możesz mu pomóc słysząc go, w jego prośbie aby nie rozmawiać o tym. Możesz mu pomóc tym, że nie będziesz koncentrować się wyłącznie na jego pracy, pamiętając, że jego życie to coś więcej niż problem z pracą.
Co zrobić gdy koleżanka ma samobójcze myśli rodzice się kłócą i później wyżywają się na niej ?
Witam. Mam pewien problem. Martwię się o mojego chłopaka. Jest dla siebie bardzo krytyczny, widzi w sobie samo zło, nie akceptuje siebie i swojego ciała. Mówi, że nienawidzi siebie. Staram się mu pomóc jak mogę – jestem przy nim zawsze, często go komplementuję, staram się pokazać mu jego mocne strony. To jednak nic nie daje, jest przekonany o swojej „beznadziejności”. Nie wiem już, co robić i jak mu pomóc. Proszę o pomoc
Witam, mam pytanie jak pomóc komuś, kto zamknął się w internecie. Nie chce budować relacji poza stroną internetową. Mówi że tak dla mnie lepiej, bo wszyscy wokół Niego cierpią przez Niego.
witam
wiem ze wieksza czesc osob ktore tu pisza to kobiety ,ale jednak sprobuje znalesc moze tutaj odpowiedz na swoje pytania
jestem w zwizaku od 8 lat , od pol roku dzieje sie cos dziwnego w moim zwiazku , moja partnerka tak jakby sie odsuwala ode mnie , coraz mniej czasu chce spedzac ze mna , nie mowi mi juz kocham nie daje tego odczuc , ostatnio powiedziala mi ze nie wie czy chce byc ze mna ze musi sie zastanowic , mowi ze ja sprawdzam , przestalem pisac czesto do niej dzwonic , ale jak juz zadzwonie do niej albo ona pusci mi strzalke zebym zadzwonil rozmawiamy godzine albo i wiecej , nie rozumiem z jednej strony nie chce ze mna spedzac czasu a z drugiej strony rozmawiamy ze soba dlugo , dzisiaj powiedziala mi rowniez ze nasz zwizaek jest smetny ,a jak jej powiedzialem ze trzeba to zmienic to odpowiedziala ze sie nie da tego zmienic , ja juz nie mam sily powiedzcie mi co mam zrobic zeby bylo lepiej , dodam ze jest jeden problem i to chyba dosc duzy , dzieli nas od siebie 1500 km ona jest w polsce ja we francji
Witam.
Mam problem ze sobą. Kilka lat temu wpadłam w spiralę zadłużenia w chwilówkach. Żeby wyjść z nich wzięłam kredyty. Ale już nie daje rady z tym wszystkim. Ukrywałam to przed bliskimi, bo mi było wstyd, ale w tamtym tygodniu wszystko się wydało. Rodzice chcą wyjaśnień itd. Już raz ich zawiodłam. Mówią, ze tylko ich okłamuję itd. A ja nie wiem co mam im powiedzieć. Nie potrafię z nikim o tym porozmawiać ani z rodzicami ani z partnerem. Wszystko duszę w sobie. Proszę o radę.
Pozdrawiam
@Kasia
Skoro właśnie sprawa się wydała, to jest to, świetna okazja aby zacząć naprawiać swoje finanse. Nie musisz nic ukrywać skoro już wiedzą. Rodzice proszą o wyjaśniania, to zbierz całą swoją odwagę i im wyjaśnij, co się stało. To jest właśnie pierwszy krok do naprawienia tego wszystkiego. Mówiąc im jak doszło do takiej sytuacji, będąc szczerą wobec nich, sama zyskujesz świadomość w jaki sposób pchasz się w kłopoty. Oni nie będą zadowoleni, może się wzburzą, albo coś powiedzą – trudno, przejdź przez tę przykrość. Jak już będziesz wiedzieć jak to się dzieje, że wpadasz w kłopoty finansowe, będzie można zacząć myśleć, jak to naprawić.
np. jeśli wpadasz w kłopoty bo nie umiesz sobie odmówić kupowania jakiś rzeczy to trzeba zacząć pracować nad większą samodyscypliną. Jeśli wpadasz w kłopoty finansowe, bo wpadłaś w jakieś inne kłopoty np. ktoś Cię oszukał, okradł, zmusił do płacenia czegoś, czego nie powinnaś płacić, to wtedy trzeba znaleźć sposób na poradzenie sobie z tą relacją i wyjście z zależności od osób, które zmuszają Cię do płacenia za coś.
Nie można poradzić sobie z problemem bez zrozumienia tego jak on powstaje.
Mam tak samo.Nie wiem co zrobić.
Mam sporo długow nie jestem w stanie tego spłacać. Wielu ludzi zawiodłam i modlę się aby wszystko kiedyś dobrze się ułożyło.Oklamalam wszystkich najbliższych A z rodzicami od 3 lat nie mam kontaktu.nie chcą.mnie.znac.Czasami widzę tylko.jedno rozwiązanie. Skąd brać siły.Nie śpię nie jem prawie wcale .Nie mam.pomyslu jak żyć dalej.Firme która.mam.niedlugo będę musiała zamknąć:(
Witam mam poważny problem z synem ma 38 lat niezbyt chcialo mu się uczyć twierdził ze chce iść do pracy miec pieniądze samochod no i na tym się skończyło po szkole juz 20 lat a on nadal szuka pracy jakos słabo mu to idzie w międzyczasie czasie pojawiły się kradzieże wyroki komornicy masa dlugow z których troche my z mężem spłaciliśmy. Brakuje juz nam sil żeby wiecznie tłumaczyć bo niby slucha ale nic to nie daje nic nie działa cobysmy nie powiedzieli jak to się mówi ani prosba ani groźba,mam wrażenie że za te wszystkie wyskoki i cala reszte obwinia nas .Prosiłam tłumaczyłam ze skoro nas nie słucha to niech idzie do specjalisty on pomorze morze jakas terapia czy coś to powiedzial ze chcemy zrobić z niego wariata .Maz dal mu ulimatum jak nie znajdzie pracy to nie będzie jadl ,ale stwierdził ze prace niby ma ale jak narazie to był przed weekendem 1 dzien i niby w poniedziałek idzie .Co robić ciężko nam uwierzyć bo mase razy nas zawiódł i okłamał a naszych tłumaczeń nie słucha a my juz nie możemy zamykać na to oczu i tak to za długo trwalo za dużo szans daliśmy i nic w zamian nie otrzymaliśmy czy my tak dużo zeby zaczął pracowac cos sie do życia dołożył bardzo proszę o jakąś rade bo bardzo bym chciała zeby się w końcu zmienil tylko brak mi pomysłów jak go przekonać proszę o odpowiedź na imeila
Witam
Moja przyjaciółka ma problem z mamą
Zwolniła się z pracy zamknęła się w domu.
Dzwoni do niej jak chce jakieś zakupy
Przyjaciółka próbowała z nią porozmawiać co jest tego powodem
Ale została wyrzucona za drzwi i usłyszała że ma się nie wtrącać i że już nie ma córki
Jak mogę pomóc przyjaciółce
Dzień dobry. Mamy problem z naszym 24 letnim synem. Skończył szkole średnia i podjął pracę. Po kilku miesiącach zmienił pracę w poszukiwaniu swojego miejsca i tak co pół roku była nowa praca. Dobrze zarabiał. Kupował sobie ubrania, sprzęt do domu, nam dokładam do życia. Mamy troje dzieci. Każde z nich ma swój pokoj. Jesteśmy szczęśliwa rodzina która razem przygotowuje posiłki, razem spędza wolny czas, razem wyjeżdżamy na wakacje. Co się zmieniło w zeszłym roku. Syn zaciągnął kilkutysieczny kredyt w bankach Ale również w parabankach. Za otrzymane pieniądze imprezowa z kolegami 2 miesiące. Wyjechał na wakacje. Chodził do luksusowych restauracji itd. Zawsze na noc wracał do domu i cały czas pracował. Gdy pieniądze się skończyły i zaczęły przychodzić wezwania do zapłaty zaczął zmieniać pracę. I tak od tego czasu co kilka tygodni jest inna praca. Kredyty nie spłacone. Kłamie, że wszystko jest pod kontrolą. Sprzedaje z domu co tylko się da. Wyprowadził się z domu i mieszka na ulicy. Wielokrotnie chcieliśmy mu pomóc. Ale nasza prośba o rozmowę kończyła się naszym monologiem . On jakby był w innym świecie. Niby mówi, że ok zarobi i wszystko wpłacić na konto. Po czym dowiadujemy się, że jest już inna praca A z poprzedniej pieniędzy nie dostanie itd. Już nie wiem co mamy robić.
@Weronika
To, jest bardzo trudna sytuacja ponieważ z jednej strony widać, że syn nie radzi sobie z sytuacją (jego sytuacja pogarsza się) a z drugiej on nie jest w stanie przyjąć pomocy, którą mu oferujecie jako rodzice. Z tego wynika, że potrzebna jest głębsza analiza sytuacji, aby móc stworzyć nową strategię pomagania. To co robicie do tej pory nie działa a więc potrzebujecie zrobić coś innego. Zdecydowanie nie jest to do omówienia na publicznym forum. Zapraszam do zamówienia bezpłatnej rozmowy wstępnej z psychologiem on-line.
Witam,
Moja mama niedługo kończy 50 lat, przez całe moje życie miała marzenia, których nie zrealizowała, moim zdaniem zawsze brakowało jej samozaparcia.
Swoje przeszłe załamania i niezrealizowane plany tłumaczy tym, że: 1.kiedy pracowała uczciwie (co zawsze było dla niej bardzo ważne) i jej kariera się rozwijała postanowiła zajść w ciążę, urodziła mnie a ponieważ byłam bardzo wymagającym rzuciła pracę i została mamą na pełny etat, kiedy podroslam nie wyobrazala sobie że może pracować i wracać do domu w ktorym jest tyle do zrobienia a ja niczego nie umiem (i nigdy nie chciala zebym cos w domu robila)
2. kiedy moja mlodsza siostra dorastala odpuscila sobie rehabilitacje i jej choroba z plecami makabrycznie sie pogorszyla co wymagalo operacji ktora nie przyniosla oczekiwanych efektow
3. kryzysem, który miał miejsce około 10 lat temu i tym, ze w czasie kryzysu bylam buntownicza nastolatka, a przez niezaradnosc moich rodzicow chcialam sie od nich odseparowac i wyciagalam od rodzicow ostatnie pieniadze zeby pojsc na impreze
Przez te wszystkie zawirowania, które wstrząsnęły moją mamą i moje poczucie winy i odpowiedzialnosci za jej stan wiele razy próbowałam jej pomóc zacząć się realizować, spełniać marzenia (albo spełnić jej marzenia w miare moich mozliwosci), odzyskać jej poczucie chęci do życia i atrakcyjności.
Jednak moja mama od pewnego czasu, kiedy zdała sobie sprawę z tego ze niedlugo konczy 50 lat doszła do wniosku ze niewiele zycia jej juz pozostało i ze nic z tym zyciem wiecej nie zrobi.
Chcę jej pomóc bo samej odechciewa mi się żyć z poczuciem winy ze po części przeze mnie zmarnowala sobie zycie, caly czas probuje ja namawiac malymi krokami zeby cos ze sobą (a nie z dbaniem o dom) zrobila, ale ona na każdym kroku okazuje brak chęci do zycia, jakichkolwiek inicjatyw i chyba „skazanie na starosc”, nie mam pojęcia jak sprawić żeby uwierzyla w to, ze przed nią jeszcze dlugie zycie w ciągu którego moze nadrobić spelniania swoich marzen i żyć pełnia życia, bardzo nie chce zeby, kiedy przyjdzie ta prawdziwa starosc, nie miala czego wspominac. Nie mam pojęcia już co robić, jestem w stanie wiele rzeczy jej sfinansować, jeśli odloze ale kiedy wychodzę do niej z jakakolwiek inicjatywa jest swiecie przekonana o tym ze jest bez sensu, a na rzeczy niematerialne nigdy nie ma ochoty. Moim zdaniem popadla w skrajna biernosc, w dodatku nigdy się z mamą tak naprawde nie przyjaznilam, wszelkie proby szczerych rozmow kończą sie awantura albo histerią.
Sama tez nie chce popasc z tak duzym problemem w bezsilność bo chociaz mam do tego po niej skolnnosci to na codzien z tym walczę a tu chodzi o los mojej ukochanek mamy.
Od czego powinnam zacząć żeby jej pomóc?
Hej. Chcę pomóc mojej znajomej która sobie już nie radzi.
A więc tak dziewczyna ma problemy rodzinne jej tata jest alkoholikiem właśnie jest na odwyku w jakims ośrodku,jego żona i córki pomagają mu zwyciężyć z tym. Nie zawsze to daje efekty ale nie poddają się i cały czas działają
Aczkolwiek ojciec daje do zrozumienia córce że nie jest nic warta że jest nikim, mówi że to przez nią rodzice się rozwadzą i też przez nią jest na odwyku tak deleko od rodziny. Dziewczyna jest bardzo pozytywna po mimo wszystkiego, ale nie zawsze chce dać radę sama choć potrzebuje pomocy a nie zabardzo wiem jak bym mogła to zrobić. Ma ona równiez problemy z siostrą, często się kłócą i niedogaduja, widzę że ona sobie nie daję już rady. Myśli że cały czas robi cos źle, jeśli pokłóci się z kimś boi się że to jej wina i obwinia się za wszystko. Boi się że kogoś zawiedzie lub że osoby na którym jej zależy odejdą. Chcę ją przekonać że zawsze będę z nią pomimo wielu trudności i że będę ją wspierać. Jestem jedyną osobą chyba która o tym wie. Chcę z nią porozmawiać o jej tacie (znam go osobiście i dla mnie jest miły ) chce aby poczuła się lepiej. Jak mam zacząć rozmowę ?o co pytać ? Co odpowiadać ? Jak ją pocieszyć? Co robić aby choć trochę było jej lepiej? Proszę o pomoc jest ona dla mnie bardzo ważna i nie chce aby przechodziła przez to sama
@Magdalena
już sam fakt, że z nią rozmawiasz, troszczysz się i chcesz ją wesprzeć, jest pomocą. Pytasz jak ją przekonać, że zawsze będziesz z nią – no po prostu z nią bądź. Nie oczekuj, że ona jakoś radykalnie się zmieni. Twoja obecność może jej pomóc w tym, że ona nie będzie z trudnościami sama i dlatego będzie jej łatwiej. Ale Twoja obecność nie sprawi, że jej obciążenia znikną. Ona będzie się obwiniać, bo jej własny tata ją obwinia. Ty tego nie zmienisz. Ale łatwiej jest kiedy człowiek czuje się winny i ma poczucie że jest ktoś, kto chce z nim o tym rozmawiać, niż jak jest sam. Pytasz co mówić – mów to co uważasz, że będzie dla niej dobre. Nie ma tu jakiś sztucznych zasad. Przyjaźń polega na otwieraniu się do kogoś, z tym co się ma w środku. Otwórz się do niej, pozwól jej się otwierać do siebie – to wszystko co możesz jej dać. Na tym właśnie polega twoja pomoc w tej sytuacji
Witam.Moja córka związała się z chłopakiem,który w dzieciństwie nie zaznał prawdziwej miłości,gdyż w wieku 13 lat zmarła mu mama a ojciec jest pijakiem.Chłopak właściwie wychowywał się sam z bratem.Teraz ma 24 lata i nadal coś jest z nim nie tak .Chłopak sam to zauważa,że czuje się źle,mówi że nie potrafi kochać ,nie potrafi zapewnić mojej córce bezpieczeństwo,do tego stopnia,że myśli iż będąc sam jest bardziej szczęśliwy.Raz myśli o ślubie z moja córką a na drugi dzień się z tego wycofuje.Boję się o niego ale boje się o córkę,gdyż bardzo Go kocha i nie chcę aby oboje cierpieli.W jaki sposób pomóc im obojga ale głownie jak pomóc chłopakowi,który z każdym kolejnym dniem nie widzi w sobie nic dobrego,twierdzi,ze córka przy nim będzie nieszczęśliwa?
Witam, mam dziewczynę, 21 lat, która w okresie dzieciństwa przeżywała ciężki okres, śmiali się z niej w szkole, bardzo jej dokuczali i krzywdzili, a z tego co mi odpowiadała to w gimnazjum nawet nauczyciele się z niej śmiali. Nigdy nie była otwarta na ludzi, a teraz nikomu nie ufa, nie chce mieć z nikim kontaktu, a nawet jeśli z kimś ma, to zaraz słyszę opowiadania, że jej nikt nie lubi, często właśnie opowiada, że nikt nie zwraca na nią uwagi, nawet w domu ma problem z rodzicami, z tatą ma zerowy kontakt, a z mamą już od dłuższego czasu ma tylko kontakt, gdy mama jej na coś zwraca uwagę i coś jej wytyka. Jesteśmy razem i przez to, jaka jest odbija się też na naszym związku, często ma do mnie o coś pretensje, nawet o to, że rozmawiam z kimś innym, że w ogóle z tyloma ludźmi rozmawiam. Chcę jej jakoś w tym pomóc, spojrzeć na świat inaczej, żeby nie zwracała uwagi na ludzi, którzy w jakiś sposób robią przykrość, a żeby szukała pozytywów w relacjach z innymi. Nawet zdecydowałem, że będziemy sobie co jakiś czas robić taką terapię, będę z nią o tym rozmawiał i pomagał, tłumaczył w jakiś sposób, żeby zmieniła swoje podejście do tego wszystkiego, chcę żeby też w ten sposób widziała, że ją wspieram i chcę pomóc. Co mogę zrobić, aby zmieniła nastawienie do świata, przekonać ją, że życie jest lepsze?
Jak można pomóc kobiecie która jest na skraju wyczerpania psychicznego ,bo nie ma pracy a mąz nie daje jej ani grosza ,jeszcze się nad nią znęca, a ona musi sobie zarobic gdzies dorywczo i zyje w okropnych warunkach. Jest bardzo pracowitą osobą ,tylko tam gdzie mieszka jest trudno o pracę , bo mieszka w małej miejscowosci. Barbara.
Jak można pomóc kobiecie, która ma 2 dzieci i męża, którego od kilku lat ciągle krytykuje oraz sprawdza na każdym kroku?
Pytam bo mam już dość słuchania o tym, a jestem jedną z koleżanek, które ciągle wsłuchują tej samej storry od lat. Jestem obecnie w momencie, by całkowicie zakończyc moje kolezenstwo z nią.
Dziewczyna nie pracuje, zajmuje się dziećmi, domem. Jest typową matką Polką. Rodzina jest dla niej najważniejsza. Ma dom, samochód od rodziców. Rodzice praktycznie cały czas ją oraz jej rodzinę wspierają finansowo. Tak jakby sponsoruja ich. Kobiety mąż pracuje, odnosi sukcesy zawodowe lubi pracę oraz kolegów z pracy. Uprawia sport, lubi spotkania z przyjaciółmi, wyjazdy integracyjne. Bardzo fajny otwarty chłopak. Kobieta jednak nie uczestniczy w tym. Ona zajmuje się dziećmi, domem, psami i ma wieczne pretensje, że męża nie ma w domu, że mąż nie uczestniczy więcej w życiu rodzinnym.
Osobiście nie widzę tu problemu. Tak podzielili swoje obowiązki. On uważa, że ona cały czas go się czepia i krytykuje o wszystko. Rzeczywiście tak jest. Patrząc na to z boku, On już dawno powinien od niej odejść. Nie da się żyć w taki sposób. On nie jest dzieckiem, które ma się z każdego kroku tłumaczyć lub wysłuchiwać co źle robi. Kobieta jest sfrustrowana, jedyną przyjemnością dla niej jest rozmowa co kupiła nowego, co ugotowala, co u dzieci w szkole.. oraz biadolenie o mężu, który jej nie słucha i ignoruje jej czepianie się. Tez mam już dość słuchania o tym. Czy to możliwe, że ta kobieta nie spełnia się, ma nudne życie i dlatego tak wkracza w życie swojego męża? Oboje są z zawodu lekarzami. On pracuje, ona wybrała inaczej. Czy Ona zazdrości mężowi i dlatego sabotażuje ich związek? Z pewnością Ona czuje się niedowartościowana co przekłada na gromadzenie rzeczy materialnych…
Jeśli osoba, która ma problem prosi mnie o pomoc każdego dnia w drobnych rzeczach i widzę, że jest w bardzo złym stanie; a ja nie mam czasu każdego dnia. Praca dodatkowa, dwie szkoły, dojazdy. Nie zawsze jestem dostępna. Drobna pomoc nie daje wiele. Liczy się tylko ta kompleksowa. Jeśli osoba z problemem każdego dnia chce zwrócić moją uwagę, chce by ktoś ją zauważył- widzę, że ta osoba cierpi ale to nie zabawa. Pomoc powinna być gruntowna. Trzeba dać komuś klucze do działania, a nie codziennie działać za niego.
witam ,postanowilem zwrocic się o pomoc, juz nie daje rady, popadlem w depresje, mam tez mysli samobojcze, mam na imie Pawel, mam 30 lat od okolo 5 mieszkam w Belgii, tu tez pracuje, bylem zwiazany z Belgijka, okolo1,5 roku, zostawila mnie, ze wzgledu na alkohol, pije duzo piwa, na chwile poprawia mi sie nastroj, a pozniej przychodzi depresja, moze to przez moje problemy, uciekam w alkohol, przez to trace bardzo duzo i popadam w problemy finansowe, cala moja rodzina sie ode mnie odwrocila, koledzy tez, wracam z pracy do pustego mieszkania i nie wiem co ze soba zrobic, mam dosc, chce z tym skonczyc, chociaz nie mam odwagi, myslalem ze kiedys bedzie lepiej, ale sam nie bylem wporzadku, nie moge przestac o tym wszystkim myslec, na nic nie mam ochoty apetytu tez, jestem zdolowany, jestem rozgoryczony, mam problemy finansowe przez alkohol, nie wiem co to bedzie, potrzebuje zwyklej rozmowy, nie chce sie uzalac, ale moj stan psychiczny jest fatalny, bardzo prosze o jakakolwiek pomoc, Pawel
Dzień dobry. Mam 12 lat. Moja siostra (14 lat) ciągle mi sprawia przykrości. Czasem po prostu serce mi się łamie gdy przypominam sobie, jaka była kiedyś. Bawiliśmy się razem, robiliśmy pikniki. Jak coś mi się stało, to przychodziła jako pierwsza, a teraz mówi: NIE RYCZ!!! I odchodzi. Nie ogląda ze mną i z rodzicami filmów rodzinnych. Nie je z nami posiłków. Całe dnie spędza zamknięta w pokoju gadając z przyjaciółmi. Jak sie pytam, czy idzie ze mną na dwór, to mówi: nie zadaję się ze szmatami. Mówiłam to wszystko rodzicom, a ona im pyskuje. Nie wiem co robić. Mam pójść do szkolnego pedagoga? Nje wiem, kiedy się tak zmieniła. Czy uda mi się ją jeszcze odzyskać? Czy zmieni się jeszcze?
Witam mam dopiero 12 lat i mam problem. Pod koniec stycznia tego roku skończyłam się samookaleczać. Nie lubię swojego wyglądu:(
Moi rodzice dowiedzieli się o tym, że się samookaleczam. Nie robię tego od 24.01.2017r.
Staram się nie myśleć o tym aby to znowu zrobić jednak to nie jest łatwe. Najbardziej mam ochotę to zrobić gdy jestem smutna. Czasami mam nawet myśli samobójcze. Co poniedziałek chodzę na spotkania ze szkolnym psychologiem. Ludzie mówią mi że jestem pesymistą z resztą ja też tak twierdzę. Nie ma dnia w którym nie była bym smutna. Codziennie zmagam się z myślami na temat cięcia mój mózg myśli o tym wszędzie: w szkole, w domu a najbardziej na lekcjach. Chciałabym być taką jak wcześniej. Nastolatką nastawioną pozytywnie do życia. Chcę cieszyć się życiem ale nie potrafię bo na każdym kroku mam jakieś problemy które sprowadzają mnie do myśli o samooklaeczeniu :( Piszę, ponieważ wiem że sama nie dam rady przezwyciężyć chęci pocięcia. Dziękuję i czekam na odpowiedź. Pozdrawiam. :)
Pani Elżbieto, świetny artykuł. Jestem zdesperowany. Moja żona jest DDA. Jest bardzo toksyczna, potem przejawy normalności, potrafi być super … parę dni, potem znowu źle. Cierpię ja, i dzieci (10 i 14 lat mają). Ale dzieci nie mają odniesienia, „no takie życie”.
Próbowałem wszystkiego, totalnej uległości (ile mnie to kosztowało :( ), równości, bycia „wzorowym” (nie da sie tak w 100%), stanowczości, latami całymi. Nic nie pomaga. I żadna postawa nie czyni jej szczęśliwszej, a bycie w bagnie razem z nią nikomu nic nie pomaga, ugh!
Nie chce wyjść z bagna, postawa roszczeniowa, winni wszyscy oprócz niej, „wkurzam się bo mnie wkur…łeś” n-razy na tydzień. Królowa dramatu, nagle pstryk, i jakby nic się nie stało. Nie przyjmowanie krytyki, kontratak, punktowanie, zbaczanie z tematu, 1=10, manipulacje, jak coś źle zrobię wkurza się ona, jak coś ona źle zrobi, wkurza się ona (to ja już nie mam kiedy :) ), wiem lepiej coś, wymądrzam się, wiem coś mniej niż ona, jestem gorszy.
Z oprawcy przeskakuje na rolę ofiary. Nie potrafi motywować, do wszystkiego zmusza, wcześniej obrzydzając.
Żal mi jej, bo była dorastając lokomotywą swojej rodziny, ona nie mogła mieć potrzeb, była od podejmowania decyzji, załatwiania spraw. Ojciec alkoholik, matka współuzależniona. Przemoc psychiczna (fizycznej nie było). Ogarnięta myślami, zatopiona w nich, nic nie dociera, ONA? Ona nie może mieć żadnych problemów! Nigdy nie miała! Zawsze to inni mieli!
Wszędzie gdzie czytam, to radzą jak najdalej od toksycznej osoby! Ale to tchórzostwo i łatwizna. Ona wytrwała przy ojcu, nie zasługuje na to żeby ją zostawić.
Ja w takim świecie kiedyś byłem, wiem jak to jest, tylko ja byłem introwertykiem, a ona jest ekstrawertykiem. Ale wiem jak to było. Człowiek w myślach projektuje sobie świat, a potem z nim i ludźmi walczy, że jest/są inni. „Użyłeś złego słowa!”, „Nie powiedziałeś tego a tego w tym a tym momencie”, „Nie domyśliłeś się” itd.
Ja też tak miałem, pamiętam :( Kiedyś bolała każda opinia o mnie, nie lubiłem siebie.
Odwróciłem sytuację, teraz nie topię się w swoich myślach, nie projektuję co i kto ma powiedzieć kiedy, co zrobić, i nie rozliczam świata z tego że nie dopasował się do moich myśli, poznaję jak działa świat i ludzie.
To jak przejście na jasną stronę mocy, naprawdę, jest to niesamowite, nagle życie jest przygodą / pomaganiem / radością a nie walką ciągłą z otoczeniem. Teraz jak ktoś ma problem to nawet jak mnie przyatakuje, to nie boli, żal mi takiej osoby, umiem wyciągnąć rękę, cieszę się że komuś umiem pomóc. Ale żonie nie umiem. :(
Nie piję alkoholu w ogóle, chociaż lubiłem z umiarem wielkim, nigdy nie miałem z tego powodu problemów ani zaburzeń relacji z żoną. Przestałem, żeby pokazać teściowi, że można żyć nie pijąc (bo on widzi, że „wszyscy” piją). Przyjęcie żony, bez entuzjazmu, nawet nieprzychylne, takie delikatne „co ci odbiło?”. Przy żonie nauczyłem się łamać kolejne blokady w głowie (to są wyzwania dla mnie, dają satysfakcję, że udało mi się, niekończący się rozwój osobisty, umiem pić i umiem nie pić, to jak się czuję nie zależy od tego, mam wiele fascynacji, pasji, to wypełnia moje życie).
Znam teorię (dużo czytałem, to mi też pomagało, dlatego tak łatwo to wyżej opisuję), znam problem od poszewki z doświadczenia, przeszedłem drogę do uzdrowienia, praca nad sobą, uświadamianie sobie jak to jest, i najważniejsze na początku drogi … uznanie że mam problem, żona nie weszła nawet w ten pierwszy etap.
CHOLERA (ROZPACZ, PRZEPRASZAM), TAKI ARSENAŁ MAM I NIE UMIEM POMÓC ŻONIE. :(
Ile ja bym mógł pomocnego jej (o)powiedzieć, gdyby chciała zauważyć kogo ma obok siebie. („Nie baw się w psychologa!”, „Zejdź ze mnie!”, „Nie przeczytam tej książki o DDA”, „Filmu też nie wciskaj mi!”).
Ona się stara, kupuje czasem moje rady, ale metodą czołgową, na siłę, a wewnątrz rany, silny mechanizm wypierania, jak już tak na siłę stara być ok, to wpada znowu w kanał, to jest nierówna walka. Żal mi jej. Ale wiem, że bez uznania „mam problem” a potem przerobienia zduszonych uczuć negatywnych z przeszłości metoda czołgowa nie zadziała. I taką huśtawkę mamy od lat.
To mnie ujmuje jeszcze, że tak się stara, ma podrywy, i tak latami łudzi się a ja z nią, że tym razem się uda. Nie uda się :(
Brak skrzydeł (rzadko są), a i nogi podcięte nierzadko. Chciałbym, żeby dzieci miały skrzydła (są przywiązane do mamy, świetnie mówią jej – i mi – „kocham Cię”, są cudowne).
Co ja mam robić? Błagam o pomoc. O radę.
Witam mam takie zapytanie odnośnie mojego brata ktory pala do mnie nienawiścią nic mu nie zrobiłem a on mnie traktuje jak przepraszam za wyrażenie (szmate ) dlaczego tak się dzieje
Witam, piszę tu, ponieważ bardzo potrzebuje pomocy. Próbując wszystko napisać dość jasno i krótko opiszę początek mojej internetowej przyjaźni. Wszystko zaczęło i się od pierwszej wiadomości od X (pozwólcie, że tak będę pisała jej imię). Przez jakieś kilka miesięcy głównie pisałyśmy o śmiesznych rzeczach nie przejmując się co się dzieje dookoła. Nasza znajomość zaczęła być coraz bardziej poważna, a rozmowy dotyczyły tego co dzieje się u nas w domu. Bardzo wiele rzeczy łączyło nas jeśli chodzi o nasz stosunek między naszymi rodzicami na przykład na nie mieszka ze sowim ojcem i ja również. Mogłam poczuć to co ona czuję i z wzajemnością, ale wszystko się powoli rozwijało. Często mówiłyśmy co nas męczy i jak bardzo chcemy odejść z tego świata. Oczywiście próbowałyśmy się wspierać i obiecałyśmy sobie nawzajem, że do tego nie dojedzie. Od kilku miesięcy jest coraz gorzej, mianowicie wysyłanie zdjęć swoich pociętych nóg i mówienie, że do końca roku się zabije. Tak samo jak bardzo mnie to martwi , tak nie umiem jej pomóc. Moje otoczenie daje mi mocno po mordzie i sama nie umiem sobie z tym wszystkim poradzić. Dzieli nas dużo kilometrów, więc wykluczam pojechanie do niej z dnia na dzień. Najgorszym problemem jest to, że się w niej zakochałam, ale mimo wszystko najbardziej martwi mniej jej bark kontaktu ze mną. Od kilku dni po prostu do mnie z wielka niechęcią, którą czuję odpowiada mi. Dzisiaj cały dzień nie miałam z nią kontaktu, bo wiem, że mnie nie chce. Mimo wszystko będę się starła zrobić wszytko. Właśnie, wszystko. Czyli co? Czy jest jakiś sposób, który może jakoś odciągnąć ją od tego? Wiem, że rozmowa, ale ona nie chce rozmawiać. Zapewne będę się wahała co do wysłania tego, ale jak już wyślę to bardzo proszę o jakieś porady. Po prostu nie daję sobie rady z tym wszystkim co się dzieje dookoła mnie. Sama mam myśli samobójcze nawet w tym momencie, ale cały czas pamiętam jak jej obiecałam, że tego nie zrobię. Szkoda, że ona już o tym zapomniała (udanie się do psychologa itp. Odpada, bo nie dam rady ją na to namówić). Nie poddam się.
Witam. Jak mam pomóc chłopakowi , który uważa, że nie może dać szczęścia drugiej osobie na dłużej niż tylko kilka miesięcy i który nie radzi sobie ze swoimi emocjami ? Który ucieka od związku tylko dlatego ,że nie może sobie z tym sam poradzić. Chciałabym mu pomóc, ale nie wiem co mam zrobić żeby zmienił swoje myślenie.
Witam.
Mój przyjaciel Rafał sobie nie radzi. Odkąd zmarł jego tata (a było to kilka lat temu) to jest w rozsypce. A gdy dowiedział się że jego mama rowniez jest chora i powoli umiera kompletnie sie zalamał. Ciągle płacze. Mówi, że jest beznadziejny. Ciagle kloci sie z mama i tlumaczenie mu ze jego mamie jest strasznie ciezko nic nie daje. Boje sie o niego. On dalej nie moze sie pogodzic z smiercia taty. Bardzo prosze o pomoc
Witam
Moją narzeczoną od pewnego czasu męczą lęki związane z naszym przyszłym potomstwem. Chodzi o to, że ja mam bielactwo – taka choroba skóry (a może nawet bardziej defekt), która objawia się pojawianiem się białych plam w na ciele. One się powiększają bądź nie, nie opalają się itd. Generalnie przebieg choroby jest bardzo różny, ale nie jest ona zaraźliwa ani się na nią nie umiera, Może ona być za to dziedziczona. Nie ma na nią jednego, konkretnego leku. Ja chodzę na naświetlanie i widać poprawę, jednak nikt nie daje gwarancji, że po jakimś czasie te plamy nie wrócą. Moja narzeczona Magdalena, boi się tego, że nasze dzieci też mogą to mieć. Boi się, że będą wyśmiewane w szkole i będą przychodzi z płaczem. Pyta mnie co ja wtedy zrobię, bo ona mówi, że nie wytrzyma tego, że może odejdzie. Mówię jej, że wpływ na przyszłe życie dziecka ma głównie to jak je postrzegają rodzice, a nie głupi rówieśnicy, Mówię, że jeżeli się to pojawi (a to nie jest pewne, bo to jest trochę jak z totolotkiem), to zaczniemy od razu leczenie. Kiedy przytaczam przykłady z różnych forum, gdzie ludzie piszą, że od kilkudziesięciu lat nie mają już nawrotów, to Ona mnie pyta czemu wierzę w to co na forach ludzie wypisują. Tymczasem sama czasem potrafi się naczytać przed spaniem w internecie samych negatywnych komentarzy i tylko je przyjąć do siebie. Później mówi, że nie może spać, że wymiotuje w nocy ze stresu, że ma biegunkę, Tak się tego boi.
Wie, że chcę mieć dziecko. Ona też mi mówi, że bardzo chce, ale czasem mnie pyta, co zrobię jeżeli mnie kiedyś nie dopuści do siebie? Co zrobię jeśli zawsze tak będzie z nią i np nigdy się do mnie nie uśmiechnie? Jak sobie wyobrażam życie tylko we dwójkę bez dziecka? Co zrobię, jeżeli jej instynkt macierzyński weźmie górę i zdradzi mnie z kimś, bo ze mną będzie się bała mieć dziecko? Ciężko mi na takie pytania odpowiedzieć, bo ja w ogóle ich do siebie nie dopuszczam. Staram się otoczyć Ją miłością. Czasem jednak i mi jest ciężko i płaczę. Płaczę także przy niej, chociaż nie powinienem okazywać słabości. Boję się, że to wszystko się skończy. Nie chcę tego, bo jest to naprawdę wartościowa kobieta. Dzięki niej mam lepszy kontakt z rodziną, dzięki niej zacząłem leczenie. To dla Niej chcę się zmieniać, to Ona uczy mnie cierpliwości, której brak jest chyba największą moją wadą. To Ona nie odrzuca mnie z moimi wadami, rozumie mój humor. Nie krytykuje mnie gdy zrobię coś źle, tylko pozwala mi się poprawić. Kocham Ją i bardzo mnie boli, kiedy Ona ma takie myśli. Wiem, że Ona też mnie kocha i mnie nie odrzuca. Czasem jednak mówi, że nie chce nam odbierać szansy na potomstwo i może będzie lepiej jak się rozejdziemy i ja znajdę osobę, która nie będzie się bać tak jak Ona. Trudno jest mi Ją przekonać argumentami, trudno mi jest Jej pomóc, bo jest to bardzo uparta osoba. Lubię to w Niej, ale w tym przypadku rozwala mnie ta upartość. Zacięła się, że „coś jej się w głowie poprzestawiało i na da jej się pomóc”. Chciałem do psychologa z Nią pójść – mówi, że nigdzie nie pójdzie, że nie dam rady Jej pomóc, że będę się z Nią męczyć, bo jest histeryczką i hipochondryczką.
Czuję, że nie mogę się poddać, ale nie wiem jak postępować. Nie pomaga Jej sytaucaj w pracy, gdzie cały czas ktoś na Nią donosi, ani sytuacja w domu, gdzie Jej rodzice nie potrafią się ze sobą dogadać i nie rozmawiają ze sobą już 2 miesiące. Proszę o pomoc
Witam, mam brata który ma problemy z prawem ma 17lat i ciągle się w coś pakuje, jest w ośrodku wychowawczym za rok z niego wychodzi a ja nie wiem jak mu pomóc. Zacznę od tego że gdy miał 8lat zdiagnozowano u niego ADHD mija matka chcąc mu pomóc wysłała go do ośrodka socjoteraupetycznego, ale wydaje mi się że zamiast mu pomóc tylko go skrzywdzić bo on zamiast być lepszym pracować nad sobą poznawać co rusz nowe towarzystwo w tych ośrodkach i nauczył się różnych złych rzeczy. Później zmarł tata w sposób tragiczny i on w wieku 10lat był przy tym to wpłynęło na niego bardzo źle dodam że nie mieliśmy normalnego dzieciństwa wychowalismy się w rodzinie patologiczndj ja sobie umiałam z tym poradzić a on nie. Po śmierci ojca matka poznała faceta przeprowadziliśmy się do innego miasta jak się później okazało był to zły wybór zaczęła pić mój brat poznał uliczne towarzystwo matka nas często wyganiala z domu po nocach ja miałam chłopaka więc uciekając do niego on zazwyczaj zostawił w domu albo chodził do nowych kolegów tam nauczył się kraść brać używki różne, to dobry dzieciak chce się zmienić tylko że jest mu ciężko. Kiedyś powiedział mi że ja nie wiem jak to jest wychować się na ulicy poznać ciemne strony żeby tylko się utrzymać kradł bo chciał wkręcić się w towarzystwo teraz wpakował się w jeszcze gorsze bagno ja siedzę za granicą bardzo chciała bym go tu ściągnąć bo wiem że jak tam zostanie to się zmarnuje nie wiem czy on jest w stanie się zmienić. Proszę o pomoc jak mam do niego trafić?
Żeby do kogoś trafić, trzeba użyć argumentów istotnych dla niego w tym momencie. A do tego potrzeba najpierw szczerego zainteresowania jego wyborami oraz możliwościami.
Jeśli brat mówi „Ty nie wiesz jak to jest na ulicy” to zacznij z nim rozmowę o tym, jak to jest na ulicy, z czym mu jest trudno, jak sobie z tym radzi, co myśli o tym, do czego go to prowadzi.
Najpierw słuchaj, pokaż mu, że to Cię interesuje, że on jest ważny. Żeby mógł zaufać, że Ty jesteś po jego stronie.
Chcesz żeby zaczął Cię słuchać – zacznij słuchać jego.
A potem mów, jak już będziesz wiedzieć co do niego trafia, co jest dla niego ważne i czego by chciał
Witam,
Moja przyjaciółka ma problemy ze wstawaniem z łóżka. Mówi, że jest zmęczona tym, że musi codziennie wstawać. Ostatnio wzięła dawkę maksymalną leków przeciwbólowych, zauważyłam to, że zachowuje się dziwnie, zbyt ospale nawet jak na siebie. Chciałam dzwonić na pogotowie ale błagała mnie, żebym tego nie robiła, było jej głupio że to zrobiła, a poza tym twierdziła, że robię jej krzywdę tym, że chce powiedzieć komuś dorosłemu o tym co się z nią dzieje. Nasze wspólne plany życiowe traktuje ostatnio jakby miała nie być już ich częścią, ciągle płacze i przeprasza mnie za wszystko co tylko możliwe. Nic co robi nie sprawia jej przyjemności, a do tego wszystkiego dobija ją praca sezonowa, wzięta z potrzeby pilnego zaoszczędzenia sporej kwoty pieniędzy. Proponuję wizytę u lekarza, nie umiem sobie sama poradzić z tym wszystkim, jednak ona błaga, płacze, że nie chce tam iść, nie chce z nikim rozmawiać, bo przecież wszystko jest okej. Nie wiem co robić
Witam,
Mam problem w zwiazku. Spotykamy sie od prawie roku I zaczyna byc to cos powaznego. Nie mowie tu o jakims chodzeniu ze soba I takie tam bo Oboje jestem po 30-stce I Oboje po przejaciach. Ja po nieudanym malzenstwie, on byl wychowany przez matke ktora pila I znecala sie nad nim.. malo o niej mowi I nie sadze zebym ja kiedy kolwiek poznala. Ostatnio widzial sie z nia ponad 10 lat temu na pogrzebie babci I powiedzial ze od razu zauwazyl ze chce sie z nim poklocic, co oczywiscie sie stalo..
Opowiedzial mi jak to bylo w dziecinstwie, ze musial o siebie dbac sam I nauczyl sie wylaczac emocje. Bardzo czesto musial sie bronil przed nia I uciekal do pokoju w ktorych sie zamykal. Czesto nie przesypial nocy I taki zmeczona chodzil do szkoly.
To on pierwszy powiedzial mi ze kocha- ja sie balam po moim ostatnim zwiazku, ale czulam ze moje uczucia do niego rosna. Wszystko zaczelo sie ukladac niemal jak w bajce, ale czasem on 'ucieka’ ode mnie. Nie dzwoni, nie pisze lub znajdzie wymowki. Z poczatku pomyslalam ze nie jest przyzwyczajony ze ktos jest obok Wiec poprosilam, zeby mnie ostrzegal jesli potrzebuje przestrzeni, bo ja wtedy cierpie I obwiniam siebie sama.
Niby planuje ze mna przyszlosc bo uwzglednia mnie w swoich planach ale widze ze sie boi. Na nic sie zdaje ze powtarzam mu, ze go nie skrzywdze..
Kiedy poznal cala moja rodzine bardzo ich polubil I oni zaakceptowali jego niemal od razu. Potem kiedy bylismy sami rozmawiajac o naszych rodzinach mowil o swojej ze jego mama byla rozpuszczona i obwiniala babcie ze dziadek zmarl I ze w rodzinie wlasnie od pokolenia jego mamy pojawily sie problemy psychicznie jak schizofrenia czy bipolarnosc. Co w sumie raczej nie ma nic do rzeczy ale wolalam wspomniec o tym na wszelki wypadek.
Kiedy mowilismy o mojej rodzinie nagle w polowie zdania zamilkl I nie odzywal sie az wrocilismy do domu z restauracji po czym chcial ze mna zerwac.. Chcial ale po mojej nieprzespanej I wyplakanej nocy powiedzial ze chce ze mna byc I nie rozumie co sie z nim dzieje. Potem bylo kilka tygodni spokoju az do teraz..
W ten weekend w piatek mielismy razem zjesc kolacje.. napisal mi, ze musi sie spotkac z przyjaciolka ( nic miedzy nimi nie jest choc znam ja tylko z Opowiesci) I cos tam w sprawie pracy I ze przeprasza, ze nie wroci na noc. Dodam ze nie mieszkamy razem choc wiekszosc wieczorow I nocy spedza u mnie. Zdenerwowalam sie bo postawil przyjaciolke przede mna… nastepnego dnia nie napisal nic az do 18 kiedy to mnie przeprosil ze mnie nie priorytetuje I ze jest swinia I ze bardzo zle postapil ze mna I ze nie wie co ma zrobic. Odpisalam zeby przyjechal mi to wyjasnic. Po godzinie odpisal tylko ok ale I tak sie nie zjawil… nie wytrzymalam I zadzwonilam do niego rano z zapytaniem czy wogole zyje I czy potrzebuje wiecej czasu. Moze caly tydzien? Powiedzial ze to za dlugo. Zapytalam czy spakowac jego rzeczy. Poprosil zebym tego nie robila I ze dzis przyjedzie.
Chyba wiem co go gryzie… boi sie tego zwiazku. Boi sie ze go zranie. Mysle ze to przez jego trudna relacje z matka w dziecinstwie jest taki…
Wiem ze chce ze mna byc.. w srodku tygodnia w srodku nocy kiedy musial byc w pracy napisal ze mnie kocha a w cale nie musial..
Czy jest cos co moge zrobic zeby mu, a raczej nam pomoc? Wiem ze on cierpi tylko nic nie mowi.. jak jest dobrze – on jest cudownym mezczyzna. Daje mi ogromne wsparcie. Dzieki niemu wyszlam z antydepresantow. Ale kiedy ucieka….. czuje jak umieram od srodka… I nie wiem jak dlugo takie cos udzwigne…
Prosze o pomoc I wskazowki..
@ Ilona
to nie musi być tak prosto, że on się boi, że go zranisz w związku i wystarczy go przekonać że jest z Tobą bezpieczny. Często się spotykam z taką sytuacją, kiedy ktoś ma bardzo niskie poczucie własnej wartości i uważa że nie zasługuje na dobre, szczęśliwe życie. Im Ty jesteś lepsza, im fajniejsza mu się wyda Twoja rodzina, tym silniej może czuć swoją słabość i tym bardziej może się bać tego związku. Może się bać nie tylko zranienia ale też bycia źródłem przykrości. To bywają bardzo skomplikowane sprawy.
Bardzo dziekuje za odpowiedz.
Ja sama przez to wszystko boje sie ze to on mnie zostawi. Staram sie byc z nim szczera I powiedzialam mu o tym. On utwierdzil mnie ze jestem dla niego najwazniejsza I ze nie odejdzie.
Wiec czemu ucieka.. jak to zrozumiec skoro on sam tego nie jest w stanie wyjasnic..
Ucieka bo się boi. Ty nic z jego lękiem nie zrobisz ponad to, że go upewnisz, że jest bezpieczny. Jednak to nie oznacza, że on będzie umiał zaufać.
Nasze pomaganie innym zawsze jest ograniczone.
Witam mam takie małe pytanie.Mój narzeczony został zgwałcony przez swojego ojczyma jak miał 12 lat wstydził się o tym powiedzieć mamie czy najbliższej osobie której zdaje mi się,że ufał ale,nie jestem pewna jesteśmy ze sobą dosyć długo.Nie rozmawiał o swojej rodzinie to,nie naciskałam ponieważ pomyślałam sobie,że może,nie chce mówić.Któregoś dnia zapytał się mnie czy chce poznać jego mamę ja stwierdziłam,że tak więc pojechaliśmy do jego rodziców było miło i przyjemnie to była normalna rodzina,nie patologia gdzie piją alkohol biją się czy znęcają się fizycznie czy psychicznie.Po powrocie do domu zauważyłam,że mój partner się zmienił poszedł do łazienki się wykąpać wydawało mi się to trochę dziwne ponieważ nigdy o 17;00,nie kąpał się.Później poszedł do drugiego pokoju zamknął drzwi na zamek i słyszałam szlochanie.Jak wyszedł miał czerwone oczy jak się go za pytałam dlaczego ma czerwone oczy to stwierdził,że od kąpieli,nie naciskałam na niego więcej,nie było tematu na ten temat ale zauważyłam jak przyszli do nas znajomi i podali mu rękę na przywitanie a szczególnie chłopcy to zaczął się trząś i za mknął się w sobie.Po wyjściu znajomych zaczął płakać więc go przytuliłam dałam mu wsparcie to był impuls.Nie pytałam się narzeczonego co się stało byłam dla niego oparciem wtedy miałam ochotę się sama rozpłakać bo ciężko patrzeć jak ukochana osoba płacze i cierpi w milczeniu ale tego,nie zrobiłam myślałam sobie,że ma inne problemy.Ja pojechałam na wakacje z rodzicami a mój narzeczony aktualnie,nie miał urlopu bo wykorzystał go wcześniej byłam na wakacjach tydzień.Jak wróciłam do domu to chciałam się w tulić do mojego narzeczonego ale on się odsunął ode mnie i zaczął płakać i przepraszać mnie za to,że nie chce żebym go przytuliła powiedział mi,że mnie mocno kocha ja wiem,że on mnie kocha bo to czuje.Po 2 godzinach odważył mi powiedzieć czemu tak się dziś zachował na samym początku powiedział mi,że mnie kocha,że tęsknił za mną a później opowiedział mi o wszystkim co go spotkało,że od 12 roku życia ojczym go na początku molestował a później zaczął go krzywdzić inaczej gwałcić,że wstydził się o tym powiedzieć komu kolwiek ponieważ mogą mu,nie uwierzyć.Podziękował mi,że byłam przy nim i,że nie naciskałam żeby powiedział mi co się stało,że go przytuliłam jak płakał i,że wiedział,że mi się zrobiło smutno.I powiedział mi,że dziękuję mi,że jestem z nim po tym co usłyszałam.I mówił dalej,że jak byłam na wakacjach to zadzwonił jego młodszy brat który ma 9 lat i powiedział mu,że ojczym go krzywdzi a mamie jak powiedział to po prostu powiedziała mu,że na pewno to,nie prawda i chce żeby się rozstała z partnerem więc pojechał pod nie obecność mamy do domu swojego rodzinnego miał klucze więc po cichu wszedł do domu i poszedł na górę i usłyszał krzyki chciał pomóc swojemu bratu jak ojczym go zobaczył to zostawił jego brata w spokoju i znowu skrzywdził mojego narzeczonego w pewnym momencie weszła jego mama i na własne oczy przekonała się co ojczym robił jego bratu i mojemu narzeczonemu.Od razu mama chłopców zadzwoniła na policje przyjechali szybko owszem wzięli ojczyma narzeczonego na komisariat a przesłuchała go i wypuściła ponieważ,nie mają dowodów.A mieli całą dokumentacje.Mój narzeczony boi się ojczyma,że może go spotkać na ulicy i w ogóle,nie chce wychodzić z domu.A jak idziemy na spacer lub na zakupy to się rozgląda czy,nie ma jego ojczyma w pobliżu choć jego ojczym już,nie mieszka z jego mamą ale,nie chce utrzymywać kontaktu z mamą ponieważ,nie chciała wierzyć jego bratu.Więc narzeczonego brat przychodzi do nas do domu.Rozumiem z jednej strony mojego narzeczonego przez jakie piekło musiał przejść.Proszę pomóżcie mi co mam zrobić jak mój narzeczony krzyczy,nie raz przez sen,nie rób mi tego proszę,nie krzywdź mnie to boli będę miał siniaki a ja,nie chce tego mówi też przez sen,że go podbrzusze boli.Ja zauważyłam,że od przed wczoraj trzyma się za podbrzusze znowu zamknął się w sobie co chce go przytulić odsuwa się ode mnie,nie wiem już sama co zrobić zaproponowałam mu wizytę u psychoterapełty nic się,nie odzywał tylko płakał i trzymał się za podbrzusze,nie chce go stracić bo go bardzo kocham,nie chce żeby po padł w depresje.I mam pytanie czy oprócz psychoterapełty jest jakiś lekarz co by mu pomógł wyjść z tego i co ma zrobić jak go to boli dziękuje za odpowiedz na moje pytanie.Pozdrawiam
@misia
to co robisz dla swojego chłopaka – jesteś przy nim. Rozmawiasz ale też nie naciskasz na rozmowę, jak to jest dla niego za trudne. Okazujesz zrozumienie, wspierasz go – to wszystko już robisz i to jest właściwa pomoc i wsparcie. Kiedy on krzyczy przez sen, możesz go delikatnie wybudzić i pomóc się uspokoić.
Właściwym specjalistą w tej sytuacji jest psychoterapeuta doświadczony w pracy z tego typu problemami.
Witam, chciałabym się dowiedzieć jak moge pomóc bliskiej mi osobie, mojemu kumplowi, a zależy mi na tym bo go kocham jednakże jest to uczucie „obecnie jednostronne” i on wie co do niego czuje i to były jego słowa. Od prawie 3 tygodni ma zły nastró i domyślam się , że to może być coś w związku z rodzicami bo on ma krucha psychikę, ale wiem że stara sie być silny, prawie nie śpi i też nie rozmawiamy długo, praktycznie pare wiadomosci co 2-3 lub nawet 4 dni. Raz nie odzywał sie tydzień. Wchodzi raz na jakis czas na czat ale nie napisze a ja też nie chce mu sie narzucac. Wie, ze ma we mnie oparcie i wie, że bede się starała go zrozumieć, jednak on nie chce nikogo obarczać problemem kiedy go ma i woli posiedzieć sam i pomyśleć by znaleźć rozwiązanie ale ono nie przychodzi szybko i łatwo, ale tłumaczyłam mu, że mi się moze wygadać i to nie jest obarczanie tylko wygadanie się drugoej osobie by było lzej.Zrobiłam mu wczoraj filmik podziękował za niego, ale nie pomógł mu.Tłumi w sobie wszystko widze, ze się męczy. Bardzo dobrze sie dogadujemy a mimo to wychodzi cos takiego że często zamaist odpisać to wyświetla, ale rozumiem, że chce być teraz sam choć cięzko mi go samego z tym zostawić.Bez widoku jego twarzy czułam ze ma podpuchnięte powieki i oczy pełne smutku i trafiłam w 10. Po zdjęciu było to widać, które potem dostałam. Zgadłam też uczucia, które od niego biły sam zdeklarował że zapewne nic albo chłod za co przeprosił. Biło od niego to że sie strasznie gryzie, że ma żal do kogoś o coś w tym wypadku domyślam sie własnie ze chodzi o rodziców. Znam go z internetu, ale dużo pisaliśmy dzień w dzien i rozmawialismy po pare godzin przez telefon jak i rozmawialiśmy na Skype.Spotkaliśmy sie też ale tylko raz pare dni temu. Miał do mnie przyjechac w zasadzie byłam dosć blisko bo na wakacjach byłam nad morzem a on mieszka w takich rejonach pomorskich, ale rodzice mówili by odpuścił wiec wziełam sprawy w swoje ręce i pojechałam ja i moim zdaniem było super uśmeichał sie śmiał ale widziałam, ze jest też zdołowany i zapytałam czy mu przeszło powiedzial ze troche i że stara się nie wybuchnąc. Bardzo mi na nim zależy i chciałabym mu pomóc. Jest typem samotnika choć wydaje mi się że cżłowiek niezależnie od typu bycia nie może od razu się zniechęcać do nowych lub takich rzeczy które wcześniej przerobił ale mu nie wyszły lecz ktoś próbował go uświadomić, ze źle by sie to nie musiało skonczyć, i że próby są zazwyczaj warte. Prosze o pomoc, naprawde go kocham choć wiem że on do mnie tego nie czuje obecnie ale chce dac mu odczuć że jest dla kogoś w tym wypadku dla mnie ważny i że komuś na nim zależy. Nie chce by się męczył.
@walcząca
to naturalne że pragniesz, aby on się nie męczył ale nie wiele możesz zrobić z tym co i jak on przeżywa. Wygadanie się nieraz ludziom pomaga ale nie zawsze i nie wszystkim. Są ludzie, którzy jak zaczną mówić o swoich problemach to jeszcze bardziej się dołują, więc unikają takich sytuacji. Skoro, tak jak piszesz „on wie, że ma w Tobie oparcie i będziesz chciała jego zrozumieć” to znaczy, że to co robisz jest skuteczne. Chcesz mu pokazać, że jest dla Ciebie ważny i masz poczucie, że on to widzi. Nie potrzebujesz nic więcej poza tym, co już robisz. Może jedynie zaakceptowana, że bycie z drugim człowiekiem to też znoszenie własnej bezsilności wobec jego stanów emocjonalnych i tego, że Twoja dobra wola i zaangażowanie nie rozwiążą wszystkich jego problemów
Witam. Jestem Marlena mam 20 lat. Nie wiem co zrobić. Bo mam chłopaka (już byłego) i on często pije. Za każdym razem następnego dnia pisze że żałuje i obiecuje że nie będzie ale potem i tak pije. Ostatnio się napił to chciał się powiesić ale kolega go uratował. Później jego kolega pisał do mnie że mnie zdradził a ja mu uwierzyłam bo kiedyś mój (były) chłopak pisał że mógłby zdradzić dlategi uwierzyłam. Przez co z nim zerwałam bo jeszcze nie toleruje alkoholu. Po tym jak z nim zerwałam chciał podciąć sobie żyły ale naszczęście rodzice go znaleźli. Ale do tej pory pisze że nie ma po co żyć. Ja bardzo go kocham nartwie się i nie chce go stracić ale nie wiem co w tej sytuacji robić. Proszę bardzo o radę
Mam problem moja kolezanka sie kaleczy ma 23lata i trojke dzieci wychowuje je sama niechce od nikogo pomocy prosze o jakies rady.
Pierwsze pytanie jakie trzeba sobie zadać to „jaki jest mój cel w tej sytuacji” – co chcę osiągnąć i dlaczego mi na tym zależy. Dlaczego chcesz wprowadzić zmianę w życie osoby, która mówi, że tego nie chce. Jaki masz powód aby nie słuchać jej zdania. Od tego trzeba zacząć, bo od odpowiedzi na te pytania wyniknie co należy zrobić
Witam. Mam problem i nie wiem jak sobie radzić. Ostatnio w ciągu trzech tygodni cały czas myślę o tym co złe się wydarzyło w moim życiu. Te myśli sprawiają że nie mam momentami ochoty zyc. Mówienie mi spróbuj o tym nie myśleć nie pomaga bo próbowałam. Coraz częściej odsuwam od siebie ludzi z którymi mogłam spędzać cały czas. Jak jestem w towarzystwie to jestem zadowolona ale bywają takie dni kiedy unikam ludzi bo wydaje mi się ze ja psuje im tylko humor. Proszę o radę. Co ja mam robić?
Ma pani rację. Byłam dziś z tym u sorki i powiedziała ze spróbuje jej pomóc tak by nie wkopac mnie ponieważ wie ze moja psychika nie wytrzymała by tych awantur. Sorka się cieszy ze w końcu powiedziałam jej co mnie dręczy. Niby powinnam się nie przejmować ta koleżanką ale ja nie potrafię olać ludzi a zwłaszcza ze miałyśmy się przyjaźnic z ta koleżanka. Mam nadzieje że teraz sorka będzie potrafiła jej pomóc ale powiedziała ze będę musiała tez pomoc bo ona nie zna za bardzo koleżanki. Ze mną miała do czynienia ale moje osobiste problemy są teraz nie ważne. Dziękuję bardzo za ta rade :)
Nie wiem jak zacząć…mam koleżankę z którą jestem w pokoju ( mieszkamy w bursie). Od jakiegoś czasu zaczęli w szkole wyzywać nas od dziwek. Problem tkwi w tym ze ona bardzo lubi chłopaków, umawia się z nimi na stosunek płciowy ale nie wiem czy dochodzi to do skutku. Ona mnie cały czas oklamiuje i wiedząc że mam dowody cały czas mówi ze nic takiego nie robiła czy mówiła. Nie wiem jak sobie poradzić bo chce pogadać z Sorka w bursie ale wiem ze skończy się to awantura między mną a koleżanka
@Gosik
Wynika z tego, że koleżanka pracuje na swoją opinię i nie zamierza przestać. Ty dostajesz taką opinię przez bliskość z nią. Koleżanka raczej nie ma ochoty na zmianę więc pozostaje Ci wycofać się z tego koleżeństwa. Być może prosząc o przeniesienie do innego pokoju, być może w inny sposób. Nie wiem jaka jest Twoja sytuacja.
Pozostawanie lojalną wobec niej nie ma specjalnie sensu, skoro ona się nie waha okłamywać Ciebie i szkodzić Ci. Ona robi to co uważa za dobre dla siebie, nie oglądając się na to czy się to Tobie podoba. Pytanie dlaczego Ty byś miała się oglądać na nią. A że będzie awantura… to będzie, to nie jest sytuacja, w której jest możliwy spokój. To trochę jest tak, że musisz zawalczyć o siebie. Być może jest ktoś, kto by mógł pomóc Ci w tej sytuacji… Możesz też powiedzieć tej Sorce, że się boisz awantury i dlaczego się boisz.
Witam
Nie wiem jak pomóc mojemu Chłopakowi. Ma on dziecko ze swoją byłą płaci na dziecko. Ale jego mama nie daje mu szansy do naprawienia miedzy nimi relacji(mama-syn). Chłopak jest zamknięty w sobie czasem ze mną pogada. chciał się ostatnio zabić aby wszystko minęło. Ostatnio także stracił prace i jest przybity, smutny. No i ma kolegów którzy twierdzą że alkohol jest dobrym rozwiązaniem. Próbuje z nim rozmawiać że to nic nie da jak napije się bo to tylko na chwile pomoże. nie wiem co robić boje się aby nie doszło do depresji ;/
@Zuza
pytanie co to znaczy że on „chciał się zabić” – czy mówił, że chce czy też coś zrobił w tym kierunku. Zawsze gdy ktoś próbuje coś sobie zrobić, trzeba wzywać pogotowie, jeśli tylko mówi, można pozostać przy rozmowie.
Jest też ważne, czy mówi to na trzeźwo – wtedy jest sens podjąć taką rozmowę, czy też mówi to po pijanemu – wtedy warto się wstrzymać z rozmowami do czasu jak wytrzeźwieje i wrócić do tematu kiedy jest trzeźwy.
Myślę że w tej sytuacji sensowne byłoby naciskanie na to aby skorzystał z pomocy psychologa i zaczął coś robić z problemami które napotkał w swoim życiu a nie tylko od nich uciekał. Upijanie się nie rozwiązuje jego problemów z pracą i dzieckiem raczej je pogłębia.
Ty masz prawo naciskać na to aby zacząć rozwiązywać swoje problemy, ponieważ jego uciekanie od nich obciąża Ciebie. To Ty musisz radzić sobie z jego piciem i chęciami samobójczymi a więc jest to też Twoja sprawa i możesz mieć coś w tej kwestii do powiedzenia.
Rozmawiałam z Nim powiedziałam mu że jeśli nie radzi sobie to albo psycholog albo dziadkowie ktoś kto jest po między ludźmi. Wiem że to może się wydawać głupie bo jestem młodsza mam 23 a on 27lat. W listopadzie przez alkohol by się utopił zagroziłam mu że albo alkohol albo ja. nie pije od tego czasu chyba że sam chce. A co do sambójstwo chciał dwa razy skakać z mostu, bo twierdzi że matka go nie rozumie. A wracają c o tym co Pani napisała do psycholga to chodził i powiedział mi dopiero dziś że Pani psycholog powiedziała mu że jets dorosły i musi wziąść życie w swoje ręce…. Nie wiem co zrobić aby przestał choć trochę myśleć o problemach. Wiem że to trudne, bo także z tym się zmagam
Mam promblem
Witam, mam pewien problem z bratem. Mój brat ma padaczke, zawsze był normalnym człowiekiem mimo swej choroby. Jednak po tym jak zostawiła go dziewczyna prawie15 lat temu zamknął się w sobie. Przylgnął do komputera, kazda próba oderwania go od niego kończy się hałasem zwyzywaniem nas od najgorszych i trzaskaniem drzwiami.. Ma napady wecz maniakalnych obsesji na chwilę obecna od rana do wieczora ogląda. .. Japońskie seriale i animy…słucha ich muzyki.. Wstaje włącza komputer i siedzi tak do 2 nad ranem.. Mało je przy wzroście 174 waży już 51 kg.. Nie wiem co mamy robić.. Wszelkie rozmowy odbijają się od niego jak od ściany.. Nie mam już sily
Dzień dobry, trafiłem tu z nadzieją, że znajdę tu pomoc. Mianowicie chodzi o mojego tatę, który nie chce iść do lekarza, choć jego stan zdrowia jest fatalny. Każdy, rodzina, sąsiedzi mówi mu, żeby nie bagatelizował tak poważnej sprawy. Widzę, że najbardziej cierpi mama, która chce bardzo mu pomóc, ale nic z tego, bo za każdym razem mówi „Daj mi spokój”.Jak do niego mówić, żeby wysłuchał? Co możemy zrobić, aby mu pomóc?
Adam
Nie wiem, nie wiem. Może Pani Kalinowska powinna dostać nagrodę Nobla za całokształt?
Zwykle z książek wyciąga się jakieś konkrety, zakreśla coś, zaznacza. A tu, u Pani Kalinowskiej nie ma co kreślić, bo w książce jest tylko to co trzeba.
Nie ma optymistycznej, pozytywnej wysokiej myśli gdzieś z chmur wysokich. Fakt, że taka myśl unosi głowę człowieka do góry, ale za chwilę sprawia jednak przykrość. Bo do chmur daleko, a nogami może stoi się na zimnym betonie, albo jeszcze czymś gorszym. Ten co z chmur dobrze radzi, wprawdzie zapewnia, że wie bardzo dobrze co to zimny beton, ale jakoś mało wiarygodny jest z tych chmur wysokich.
A Pani Kalinowska, to tak jakby z tych chmur zeszła i obok sobie siadła na betonie. Tak mi przynajmniej wyszło z czytania. Musiała już nie raz siedzieć z kimś na betonie. Inaczej nie mogła by wiedzieć tego co ja wiem, a jakoś wie. Za takie zejście na beton to prawie odruchowo, chciałoby się takiego kogoś przytulić, bo nie każdy chce się przecież tak zgłębiać i zniżać, żeby rozumieć co to jest beton.
Dostałem, też w mailu takie stwierdzenie „mapy myśli to nie jest mój ulubiony sposób zapisywania myśli,..”, no i zaraz zacząłem się zastanawiać jak taki mądry psycholog może zapisywać swoje myśli na swój własny ulubiony sposób. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić, że może być jeszcze jakiś inny sposób niż tylko jeden. To znaczy mój, bo tylko on się sprawdza.
Myśli w głowie zapisują się same i same się wypisują. Zwalniają się same i nigdy nie pytają mnie o pozwolenie. Mój jedyny sposób na to jest taki, że najszybciej jak potrafię łapię papier i coś do pisania i zapisuję. Żaden inny sposób mi się tak dobrze nie sprawdza. Potem kartkę mogę wkleić do specjalnego zeszytu, który radzili mi założyć w szkole dla grafików. Wtedy mam dowód, że taka myśl była i z tego zeszytu ona już nie może mi uciec.
Wydaje mi się to dosyć ważne, bo przecież myśli wywołują emocje, czyli wielkie energie. A wielkie energie bez żadnej kontroli to oczywista katastrofa. Czasami są to też bardzo ważne znaki. Tyle, że głupio ustawione, akurat w przepaść.
Trochę inna sprawa jest, że jak tych myśli się już trochę pozapisuje i jak przyjdzie co do czego to bardzo ciężko może być odnaleźć jakąś konkretną myśl. Od lat zbieram różne teksty, ilustracje i jeszcze te myśli , więc wiem o czym mówię. Trudno jest nie mieć problemów, kiedy jest bałagan w myślach. Nawet tych zapisanych.
Dlatego dam pewną wskazówkę. Ale nie za darmo. Trzeba się trochę spocić. Trzeba trochę przeorać, coś zasiać, ale żniwa są raczej pewne. Już jakiś czas temu kupiłem kurs OneNote
W obejściu jak dla mnie program jest toporny, dlatego podchodzę do niego już któryś raz z rzędu. Intuicyjny nie jest, dlatego właśnie trzeba trochę poorać. Rewelacyjne rzeczy ma za to pochowane w środku. Na przykład nie edytowalny tekst ze zdjęcia lub wydruku wyciąga do edycji ledwie dwoma kliknięciami. Stopniowo coraz bardziej do mnie przemawia. Wcześniej raczej sądziłem, że jest to program dla pewnego typu ludzi. Właśnie takich jak pan, który ten kurs zrobił. Mówi, on że uczy jak robić tak, żeby zrobić, żeby się wyrobić, ale żeby się nie narobić.
Myślę, że należy do takiego specjalnego gatunku ludzi do spraw produktywności.
marcinkwiecinski.pl
Znalazłem też jego kolegę, który był najpierw całkiem zwykłym człowiekiem jak wszyscy, którzy dostają zadyszki już na drugim piętrze, ale widocznie tylko pozornie. Może przeszedł pewną modyfikację, bo teraz też jest on już człowiekiem z tego gatunku od spraw produktywności.
nearperfectperformance. com/pl/category/rozwoj-osobisty/
Ja raczej z takiego gatunku nie będę, ale myślę, że warto się z nimi trochę pozadawać.
Mój brat ma 6 lat strasznie mało je a tak to trzeba go karmić bo gra na talefonie grał by całymi dniami. Kladzie sie spac z telefonem budzi sie z telefonem jak mu zabiore to płacze. Co mam zrobić ?
Hmm, nie wiem czy to jest rola starszej siostry, ale kiedy dziecko robi coś dla siebie szkodliwego, to osoby, świadome zagrożeń powinny mu przeszkodzić.
Jeśli mały człowiek pcha palec do kontaktu, to dorośli mu w tym przeszkadzają pomimo, że to się może mu nie podobać
Witam, jestesmy z mężem 30 lat po slubie, od pewnego czasu poniewaz mąż duzo pracuje, jest ciągle poddenerwowany zarzuca mi ze nie poswięcam mu dostatecznej uwagi, krytykuje mnie na kazdym kroku, ja nie pracuję, nawet chętnie poszłabym do pracy, ale on smieje się ze mnie ze za grosze nie warto, uwaza że wystarcza to ze on sam pracuje, często wyjezdza/taka ma pracę, i wtedy zaczyna dzwonic cały czas mnie kontroluje, zarzuca mi ze go zdradzam oszukuję ja naprawde jestem w porządku kocham go ale on nie przyjmuje tego do wiadomości, często mi mowi że nie ma ochoty na zycie, ze dla nikogo sie nie liczy, nie jest ważny, moje argumenty go nie przekonuja, mowi że nie moze ze mna dalej byc bo mi nie wierzy za chwile mowi ze mnie kocha, ostatnio miał problemy z errekcją, seks był dla niego zawsze bardzo wazny, teraz kiedy ma z tym problem, twierdzi ze nawet do tego sie nie nadaje, ze jestem niezadowolona, nigdy nie okaxzywałam złości wręcz przeciwnie zawsze starałam sie mu pomoc, ale on dalej brnie w ten swoj swiat i nie dopuszcza mnie do siebie, jestem zrospaczona nie wiem co sie dzieje, już nie daje rady z tymi zarzutami, kontrolą, niechecia jego do wszystkiego, nie wiem czy jest jeszcze coś co mozna zrobić
witam moj przyjaciel zmaga sie z problemem jego byla zona wyjechala do Angli zabierajac ze soba ich wspolne dziecko a on teraz nie moze sobie tego wybaczyc ze wyrazil zgode nie wytrzymuje emocjonalnie z ta sytuacja bardzo mi go zal nie wiem w jaki sposob mu pomoc pomoooocy :-( :-(
Dodo, on jest dorosły i chyba wie co robi? Jakby chciał, to by coś zrobił w tej sprawie, a nie siedział z założonymi rękami,
Powinien ustalić z żoną grafik wizyt, tzn. np. że dziecko do niego przyleci na wakacje, Święta itd. Plus kontakt skype. Niekiedy ludzie mieszkają w PL daleko od siebie i jakoś dają radę. Kwestia komunikacji między nim a byłą żoną. Ty nie powinnaś za bardzo się wtrącać w jego relacje, bo to może się odbić na Tobie. Chyba, że go zachęcisz do działania i prób nawiązania częstszego kontaktu z dzieckiem.
Witam.Mam problem.Mam przyjaciółke ktora jest bardzo atrakcyja,mila i wgl… Opowiadala mi dzisiaj o swoich problemach i chcialbym jej pomoc.Jej problemem jest to ze nie akceptuje samej siebie,mowi ze jest gruba, brzydka,mysli ze zycie nie ma sensu dlatego od pewnego czasu zaczela sie ciac,probowac sie zabic i wogole.Dlatego zwracam sie z prosba do was byscie chociaz podali mi kilka wskazowek na to jak zrobic by nie czula sie osamotniona,przygnebiona,noi najwarzniejsze by nie ciela sie a o probach samobojczych juz nie wspomne.
witam, mam 16 lat pisze tutaj z nadzieja ze ktoś pomoże mi. Mój ojciec jest alkoholikiem, pije non stop i uważa to za dobre. ja już nie mam siły na ciągle awantury. ojciec zwala winę raz na mamę na mnie i na moich braci, na dom. dzisiaj już o 8 rano był pijany. mama zadzowniła do jego brata on przysłał jego ojca i się zaczęło… „po co to zrobiła? po co go tu sprowadziłaś” „tato to przez nią pije” „to ze pije to nie jest zle”. na mnie mowi raz szmata, dziwka raz kochana córeczka.na mamę to samo szmata :( mam tez mysli samobójcze, czy moze jak sie zabije to bedzie lepiej?? prosze pomóżcie mi! jak mam wytłumaczyć ze zle robi i ze ma isc na odwyk.
Witam. Ciągle zastanawiam się czy powinnam tu napisać, czy to jakoś pomoże, czy nie wyjdę na głupią , czy jestem w stanie znowu zacząć od nowa?
Piszę tu, ponieważ chciałabym prosić o pomoc. Nie wiem co się ze mną dzieję. Przez ok. 3 lata mam myśli samobójcze, okaleczam się, nie potrafię myśleć pozytywnie, każda noc jest dla mnie udręką, walczę sama ze sobą. Jeszcze z 3 miesiące temu dawałam radę, potrafiłam opanować czasami okaleczanie się. Dziś, już nic nie czuję. Mam całe nogi, ręce i brzuch pocięty. To już mi nie sprawia bólu. Czuję się coraz gorzej, zaczęłam bardzo dużo pić. I tak naprawdę wiem, że jestem w stanie się już zabić. Później pewnie będę żałować, że napisałam tutaj. Ale w tej chwili chcę się zmienić. I potrzebuje pomocy, bo nie wiem sama co mam już robić???? Nadmienię jeszcze, że byłam w szpitalu psychiatrycznym na obserwacji przez 8 dni, chodziłam do psychologa przez 4 miesiące oraz na grupowe zajęcia, także przez krótki okres byłam u psychiatry który przepisał mi lekki ” Convulex” ( nie pamiętam już tej nazwy) które brałam tydzień, nie służyły mi zbyt dobrze. Proszę o pomoc…..
Pomyśl o bliskich Ci osobach. Nie żyjesz tylko dla siebie. Co tak naprawdę jest powodem Twojej sytuacji?
Dzień dobry ;) .
Chciałabym się dowiedzieć , czy w jakiś sposób jest mi pan wstanie pomóc , doradzić jakiej potrzebuje pomocy ..
Bo już sama nie wiem co mam robić .
Mam 17 lat , za trzy miesiące urodzę córeczkę , jestem z moim chłopakiem od roku i dwóch miesięcy .
Ja i mój partner , na początku dogadywaliśmy się bez problemu , i byliśmy w stanie , stworzyć szczęśliwą rodzinę .. Ale od czasu ( 7 miesięcy ) jest coraz gorzej ..
Stałam się agresywna , gdy się kłócimy chce mi się płakać , tak bardzo go kocham , i mimo że płacze , wyzywam go strasznie , rzucam się do niego , i raz była taka sytuacja , że uderzyłam go żelazkiem mimo że bardzo tego nie chce , nie umiem tego powstrzymać . Doszło już do tego , że zagroził mi rozstaniem , gdy nie będę się leczyć . Za miesiąc wyjeżdżam do Holandi , dlatego nie szukam psychiatry do którego musiałabym iść , tylko takiego z którym będę w stałym kontakcie . Proszę o pomoc , bo już nie wiem co mam zrobić :c
Witam. Potrzebuje rady jak pomoc przyjaciółce. Moja przyjaciolka straciła tate 2lata temu. Nagle z dnia na dzień. Na poczatku płakała była smutna przygnebiona itp. Myslalam ze no pogodziła się z tym i jakoś daje rade. Ale zauwazylam ze ostatnio jak opowiada komuś o tacie to robi to z uśmiechem na twarzy tak jakby chciała trzymać w sobie ten bol i wiem ze w nocy często płacze i ogląda zdjęcia taty. Ale zachowuje się tak jakby była szczęśliwa i wszystko było okey. Ale znam ja i widzę ze jest cos nie tak. Próbowała ja skolonic do domowy wyplakania się itp. Ale ona dusi to w sobie i martqie się ze to może prowadzić do czegoś złego proszę o odpowiedz co powinnam zrobić??? A dodam ze ona też musi coś po sobie widzieć bo ostatnio pytala o psychologów w łodzi i często w historii internetowej jest wyszukiwany psycholog itp. Proszę o odpowiedz jakąś poradę co mogę zrobić martwie się o nią. A może to normalne i tak jest po straci bliskiej osoby?ja nikogo jeszcze nie stracilam i Noe wiem jak to jest i jak przebiega pewnie u każdego inaczej… Ale nie chciałabym stracić jej… :(
Proszę o pomoc, od kilku lat jestem koleżanką osoby z schizofrenią. Rozmawiamy ze sobą głównie o wszystkim i o niczym. Ja ją staram się traktować jak koleżankę, wiem że ona jest bardzo samotna i chcę jej pomóc, ale ona chciałaby więcej niż ja gotowa jestem dać. Chciałaby być moją przyjaciółką, osobą której ja będę się zwierzać. Ja tego nie chcę, bo widzę że gdy ona ma pogorszenie stanu zdrowia wszystko co wie o mnie wykorzystuje do szantażu psychicznego.
Dzisiaj znowu miałam z nią bardzo nieprzyjemna rozmowę w trakcie której zostałam oskarżona o egoizm bo powiedziałam po raz kolejny nie na propozycję bycia przyjaciółmi.
Jestem jedyną osobą nie związaną z jej leczeniem (obecnie jest na oddziale psychiatrycznym) z którą ona rozmawia. Mam wrażenie, że ona traktuje mnie czasami jak podpórkę wokół której chce się owinąć i przy okazji mnie tym dusi. Nie chcę zrywać z nią kontaktów, ale ta sytuacja jest dla mnie coraz bardziej męcząca. Bardzo proszę o poradę.
Witam, moj brat zle o sobie mowi i mysli, ze jest pier..grubasem z krzywym okiem, a to wcale nieprawda, choc schudnac moglby, jak mowimy zeby wzial sie za siebie to zaczyna sie denerwowac i mowi zebysmy sie odczepili, jak mozna mu pomoc? Jego przyszla zona powiedziala, ze wlasnie zle o sobie mowi, ze mniej zarabia, i gra w gierki do pozna…przykro mi, ze sie nie docenia…powiedzialam, ze trzeba myslec o sobie jak najlepiej,w superlatywach, zeby miec dobra energie, ale to nic nie pomaga…
Witam. Mój chłopak miał 4 dni temu wypadek samochodowy. Ma 24 lata i jest załamany. Na szczęście jemu nic się nie stało, ale jego samochód (BMW) nadaje się tylko do kasacji.. Zarabiał na niego ciężko i długo .. Za każdym razem jak próbuję go pocieszyć, to nie udaje mi się to.. nie wiem co mam mu mówić, jak go pocieszać, jak podnieść na duchu.. Wszystko odbija się na mnie.. :(
To tylko samochod, taka odpowiedz otrzymalam jak auto mi tylko porysowali, bylam wsciekla, bo splacam i bede splacac jeszcze dlugo, ale zrozumialam, ze to tylko rzecz materialna, jednego dnia jest, innego moze juz nie byc, zycie i zdrowie jest najwazniejsze, rozumiem ze jest mu smutno, z czasem mu minie:(
Podsuń pomysł ponownego zebrania pieniędzy.Jeśli nie może pogodzić się z taką stratą, zapytaj czy tak samo tęskniłby za Tobą. Szczerze porozmawiajcie, a Ty musisz w końcu powiedzieć, że Tobie też jest przez tę sytuację źle.
Czy wypadek spowodowany był z jego winy?
Witam, proszę o pomoc ponieważ chciałabym pomóc swojej przyjaciółce ale już nie wiem jak. Chodzi o to, że mama Kasi (mojej przyjaciólki) powtarza ciągle, że nie wytrzymuje, że się powiesi, płacze po nocach, mówi że mogłaby miec lepsze życie oraz Kasia znalazła u niej tabletki antydepresyjne. Tak mi Kasia się żaliła, ona jest bardzo zorganizowana zawsze, stawia na swoim oraz umie się stawic, zawsze wie co zrobic odważna we wszystkim oraz pełna energii. Teraz więcej płacze i zamyka się w sobie, mówi że nie wie co zrobi bez mamy. Ma trzech braci, ale nie ma ojca od paru lat. Staram się byc przy niej cały czas, wpierac ją i jej pomagac, ale gdy widzę jak ona się marnuje to aż nie daje rady. Nie wiem co mam już robic a jeśli ja jej nie pomogę to nie wiem kto to zrobi, nie mogę jej stracic ani jej przyjaźni. Znam ją na tyle, że gdybym zaproponaowała jej spotkanie i jakąś rozmowę z psychologiem i jej mamie by straciła we mnie wiarę ponieważ ona nie chce słyszec o takich rzeczach. Proszę o pomoc i z góry dziękuje.
chce odejsc
Mało treści czyli? Mogę tylko dodać w tym temacie, że nie kłócimy się o nic innego jak właśnie o granie..
duzo slow malo tresci mw tym temacie a problem jest
Mam 17 lat. Od kilku miesięcy spotykam się z chłopakiem, który ma problem z grami komputerowymi, jest w stanie grać nawet 15h dziennie. Nie zaniedbuje mnie przez to, że gra, bo kiedy mam ochotę zawsze znajdzie dla mnie czas, ale jednak i tak nie jestem w stanie zaakceptować „jego hohobby „,że tak powiem, moi rodzice wiedzą, że ma problem z graniem, dlatego też nie nie popierają w 100% naszego związku. Przekonałam go w końcu, że ma problem z graniem, zrozumiał to, i chce przestać grać, ale nie wiem jaka ma być moja rola w jego życiu, jak mam go wspierać w tym trudnym czasie? Zależy mi na nim, i wierzę, że jemu na mnie też, ale nie wyobrażam sobie wspólnej przyszłości z osobą, która jest uzależniona od komputera.
Witam mam problem z chłopakiem jesteśmy razem już prawie 5 lat. A bywam u niego tylko od świąt np. Boże Narodzenie czy Imieniny jego taty. Zawsze się spotykamy u mnie on normalnie czasami u mnie nocuje ma dobry kontakt z moim rodzeństwem a ja z jego rodzeństwem prawie wogóle, a jak chce do niego jechać to zawsze ma jakieś wymówki a to np. że ma bałagan w pokoju albo ze nie chce bo on dzieli pokój z bratem. Rozmawiałam już dużo razy na ten temat i nic to nie daje kompletnie nic. Poradżcie co mam robić.
a
Mam chlopaka z ktorym sie kochamy, Jest bardzo dobry, chce wszystkim pomagac itd jednak jego rodzina go wykorzystuje, mieszkamy razem, ma on duzy dom, mieszkamy w usa, ma on tutaj tez inne rodzenstwo, ktore ma rodziny, Do niego co roku przyjezdza brat na zarobek, mieszka za darmo, nic nie placi, wyjezdza i jeszcze potem narzeka ze zle, teraz przyjechala matka ktora rowniesz przyjechala na zarobek, robi tylko problemy poniewaz mnie nie akceptuje poniewaz wychowuje sama od poczatku dziecko, z tego co wiem ona nie akceptowala zadnej jego dzieczyny, wyzywa mnie, jemu robi awantury, oraz mieszka u niego jego brat ktory mieszka rok juz za darmo, nic mu nie pomaga, co zarobi to przepije, ciagle problemy, ma on problem z alkoholem, ciagle klotnie bo moj chlopak ciagle jest zly, matka mowi ze ma obawiazek utrzymywac brata, karmic itd brat calymi dniami siedzi przed komputerem i nic nie robi, Jest jeszcze inne rodzenstwo ale ono umywa rece, raz mamie kazal sie wyprowadzic do jego siostry poniewaz ona ciagle mnie wyzywa a nie zrobilam nic zlego, tylko zdecydowalam sie urodzic i wychowac dziecko a nie zabilam go i za to wyzywa mnie od puszczalskich, ona przynajmniej tak twierdzi, ale mama i tak nie chce sie wyprowadzic, tylko chce zniszczyc nasz zwiazek, Mowie ciagle mojemu chlopakowi ze nie moze dac sobie tak wlazic na glowe, tlumacze ze bratu nie pomoze, chcialam zeby z kims porozmawial o uzaleznieniach, matka tez zeby z kims porozmawiala,z ksiedzem bo uwaza sie za wielka katoliczke a ciagle wyzywa mnie i moje dziecko, nienawidzi mnie bo ma dziecko, lepiej dla niej zebym je zabila, zeby ludzie nie widzieli, > Tlumacze chlopakowi ze jezeli bedzie tak ciagle poblazal wszystkim to to nigdy sie nie skonczy, i nigdy nie bedziemy zyc normalnie, slucham duzo o uzaleznieniach, chce zeby zrozumial, zeby nie bral wsztstkiego na swoje barki, on pracuje od rana, utzymuje caly dom, po pracy jeszcze remontuje dom, nikt w niczym mu nie pomaga a jeszcze robi zamet w domu, matka ciagle go wyzywa od najgorszych, bracia, siostry najlepsi, kazdy wyjezdza, przyjezdza i sa najlepsi, onj juz tez widze ze tego nie wytrzymuje, Tylko nie ma odwagi zeby to wszystko zakoncztc tlumacze mu ze jezeli matka mnie wyzywa a on udaje ze nic sie nie dzieje to ona tak bedzie robic, ze brat ma problem, jezeli nie zostawi go zeby poniosl konsekwence tego bo przez to ma sprawy z sadzie, dlugi itd to nigdy sie nie nauczy i bedzie pil i on bedzie musial go do konca zycia utzymywac, Chce zebysmy mieli normalne zycie wreszcie bo to naprawde dobry chlopak, az za dobry a jego rodzina go wykonczy a ja wreszcie nie wytrzymam i odejde
Jak mogę pomuc bliskiej osobie….. która była bardzo szczęśliwa ….. A po urodzeniu dziecka jej mąż się zrobił obojętny wobec dziecka i .Zaczoł ich zle traktować ….bo widzi że dziecko spada z wagi i nawet do lekarza nie chce z nim jechać…bo mówi że tak powinno byc …. A co naj lepsze grozi że zabieże matce dzięcko …… Chciała bym się dowiedzieć gdzie moge znaleśc pomoc dla tej osoby
Dzień dobry :).
Chciałbym w jakiś sposób pomóc swojej mamie. Cierpi na nerwicę i brakuje jej pewności siebie. To odbija się na wszystkich domownikach. Z tego co zauważyłem to wszystkie nerwy są związane z jej rodzeństwem a najbardziej z braćmi, którzy pracują w naszej firmie. Wystarczy, że ktoś cokolwiek o nich wspomni a ona zaraz dorabia do tego czarny scenariusz z nią związany. We wszystkim co robi dalsza rodzina widzi celowe działania przeciw niej. Każdy głupi żart braci sprawia, że jest zdołowana, zdenerwowana przez resztę dnia a czasami płacze.
Sam jestem osobą, która ma problemy przez brak pewności siebie ale potrafię kontrolować swoje nerwy. W pracy nad sobą pomagają mi artykuły coachingowe na ten temat dlatego mam pytanie czy mógłbym pomóc swojej mamie podsuwając jej takie artykuły? Może to pomoże jej zrozumieć siebie i może zacznie kontrolować bardziej swoje negatywne myśli? Czy tylko pogłębię w ten sposób problem?
Czy poprawa mojego zachowania tak by była ze mnie zadowolona może w czymś jej samej pomóc?
Wiem, że dobrze na nią działa to, że chodzi na fitness. Na ten temat można z nią porozmawiać i widać, że lubi opowiadać o tym co robili na ćwiczeniach. Na tym się właściwie kończą bezpieczne i interesujące ją tematy do rozmowy.
Czy moja praca nad sobą, może jej pomóc pokazując możliwości?
Dziękuję za artykuł i pozdrawiam serdecznie.
Podsuwanie artykułów o rozwoju osobistym nie może w niczym zaszkodzić ani nie pogłębi problemu, najwyżej możesz się spotkać z pewnym oporem ze strony mamy, a jeśli będziesz bardzo mocno naciskać to mogą się popsuć wasze relacje. Warto pamiętać, że osoba, która się złości na innych, szczególnie w momencie kiedy jest bardzo poruszona, ma ograniczone możliwości uznania swojego wpływu na sytuację i poszukiwania sposobów zmiany dla siebie. Raczej koncentruje się na tym, co ktoś inny powinien zmienić. W takiej sytuacji propozycja jakiejś pomocy coachingowej czy terapeutycznej może być odebrana jako wystąpienie w obronie osób, na które się ktoś złości i rodzaj oskarżenia „to Ty jesteś winna”.
mam 17 lat mieszkam w bielsko biala moja siostra ma meza on co dzienie muwi mi ze jeste gruba a waze 66 na 177 czy naprawde jeste az tak gruba
Potrzebuje porady. Chodze z moim chłopakiem od kilku miesiecy , wsystko do tej pory sie układało, az nagle postanowił ze zrobi sobie badania na bezpłodnosc( w poprzednim zwiazku starał sie o dziecko ale sie roztali inna przyczyna) , on marzy o rodzinie ja tez chce miec dzieci ale jeszcze nie teraz. W połowie sierpnia czekaja go badania na płodnosc i na serce( problemy z sercem pojawiły sie po tym jak udał sie do lekaza celem wyznaczenia wizyty dotyczacej bezpłodnosci), niewidujemy sie , mało rozmawiamy a on mnie unika wiem ze sie cholernie boi i wiem ze jesli te badania wypadna źle to on bedzie chciał sie roztac aby mnie nie obciazac ( kocham go i chce mu pomoc), jego stan zaczoł sie mnie udzielac, popadam w depresje…., a znajomi co chwile pytaja co sie ze mna dzieje ze zle wygladam i ze ost. znow schudłam, tak wiec boje sie o niego , a ten strach ogromnie na mnie wpływa, a brak rozmow tymbardziej…
potrzebuję pomocy :( od 3 lat jestem z chłopakiem a od 3 tygodni on nawet mnie nie przytula robi mi awantury z byle jakiego powodu . ostatnio wyczułam od niego papierosy a obiecał że rzuci dla mnie bo wie że tego nie znoszę to specjalnie na złosć znó zaczoł… dzis bylismy umówieni to powiedział ze niby do pracy późna nocą miał jechac w co nie wierzę bo juz jego firma o tej porze nie pracuje… czy on moze mnie zdradzać i mieć jakąś inną dziewczyne ? szczerze mnie to bardzo boli i proszę o pomoc czy mam z nim zerwać czy dawac mu szanse ?
Moj chłopak niedawno mi powiedział ze ma patologie w domu , oczywiście ze z nim nie zerwe bo go kocham ale on mi mówi co sie u niego dzieje to mi sie płakać chce nie zabardzo wiem jak mu pomóc co mu powiedzieć i jak go pocieszyć on ma 16 lat , teraz zaczol pic bo widzę ze sobie z tym nie radzi mówi ze pije dlatego ze przyjdzie do domu pijany to go juz nie obchodzi co sie dzieje tylko idzie spac i ma wszystko w ….. .
Droga Magdo,może w jakiś sposób udowodnij jej że chłopaki lubią jak kobieta nie jest za chuda,(artykuły,internet,koledzy),sam osobiśćie tak uważam że kobiety całkiem szczupłe nie są zbyt atrakcyjne.A przede wszystkim ,ważne jakim człowiekiem jest się w genach,bo to od tego jest zależna nasza atrakcyjność.Z nam koleżanki które się odchudzały i powiem szczerze,wolałem patrzeć na twarz pełną,energiczną,wypełnioną wdziękiem,niż na na kośćiaste policzki,smukłe oczy i bez życia uśmiech,gdzie po za ustami nie wyrażała emocji.Więc jak najbardziej naturalność,jeśli osoba jest genetycznie szczupła lub odwrotnie,tak powinno pozostać -(chyba że jest to nadwaga,to oczywiśćie jest to co innego).Więc trudno dać sobie więcej niż natura dała.Magdo najlepiej zachęcaj koleżankę w sposób jej nie świadomy ,niż bezpośredni-lepiej zadziała.Jeśli nie pomoże może się okazać że będzie potrzebowała pomocy od osoby której ufa!(rodzic,chłopak,psycholog).
Witam potrzebuje rady, nie wiem jak pomoc koledze ktory mowi ze jego zycie nie ma sensu i mysli o samobojstwie, był u psychologa i psychiatry ale nie przynioslo to zadnego rezultatu, twierdzi ze na chwile mu to pomoglo.Jego stan trwa juz okolo 10 miesiecy, od jakis 2 miesiecy przestal chodzic do psychologa, podejrzewam ze odstawil tez leki.Staram sie mu pomoc, poniewaz to wlasnie mi zwyklej kolezance z pracy sie zwiezyl.Prosze o rade!
Moja koleżanka ma 170 cm wzrostu i waży 45 kg. Wciąż twierdzi że jest za gruba. Zaczęła się przez to samookaleczać. Nie wiem jak mam jej pomoc.
Potrzebuje pomocy. Nie jestem tutaj dla tego że chcę zwrócić na siebie uwagię. po prostu pogubiłam się w życiu i mam ochote sie zabić. Już od 2 m-c myślę o samobójstwie tak na powaznie. Mówiłam mojemu partnerowi o swoich problemach a on tylko powiedział jedno żebym przestała tak mówić bo to głupie . w ogóle mnie nie słucha jak bym do ściany mówiła jesteśmy ze soba 10 lat. Nie mam komu powiedzieć o swoich problemach. Nigdy nie myślałam ze bede potrzebować pomocy zawsze byłam nie poprawną optymistką a teraz myśli samobójcze. Nie wiem co mam robić potrzebuje pomocy.
Pani problemy są związane dokładnie z czym … O co chodzi i co to za problemy o których pani pisze dlaczego wybiera pani smierć ???
Witam
Ja mam takie problem że mój facet nie poświeca mi wogóle czasu pracuje po 12 h od poniedzialku do niedzieli jeśli ktos mu złozy jakas propozycje żeby np. wolne zrobic to myśli długo ale się decyduje mówiąc ze cos mu sie od zycia nalezy owszem…jesteśmy razem 4 lata a mieszkamy od 7 miesiecy do neigo przyjechał szwagier i spiskuja miedzy soba ze mna nie rozmawia o powaznych decydujacych sparwach tylko o glupotach nawet ja sie zwierzyc nie moge z moich problemow czy z tego co mnie danego dnia spotkało ze głupoty gadam ktore go nie interesuja chcem odejsc bez pozegniania ale to jest trudne dla mnie obraza sie o byle co ze sie nie odzywam ale kiedy zanczne to historia sie powtarza…a kiedy nei mowie to zly ze nie rozmaiwam nie rozumiem tego . oprocz tego nie odbiera telefonow obiecuje cos a znika na caly dzien nie dajac znac juz nie mowiac o tym ze kazdy sowj wolny czas poswieca rodzinie a rodzine ma taka ze nie pytaja sie obcych czyli mnie i liudzi co tam slychac itp.no i nie obchodza walentynek itp ja od 4 lat nigdy nawet zyczen na urzodziny nie słyszałam a jak sie obronilam to nawet nie wiedzieli a jak sie dowiedzieli to nic nie powiedzieli a powiem ze moj facet jest dobry czlowiek pochodzi ze wsi z ubogiej rodziny ale nie rozumiem jego postepowania pomózcie co o tym sadzicie??????????????:(
Witam!
Mam przyjaciela ktory od jakiegos czasu nie jest soba. Czasami nie chce rozmawiac lub czegos wytlumaczyc slowami tylko robi to pokazujac. Gdy ktos z nim rozmawia to napoczatku zachowuje sie normalnie a w pewnym momecie staje sie agrasywny i mowi o rzeczach o ktorych wczesniej nie rozmawial czsami tez podchodzi do okna i patrzy sie w niebo. Czasami zachowuje sie jak by sie czegos bał. Nie wiem jak mu pomuc. chciala bym zeby ktos mi doradzil ktos kto sie na tym zna. Z gory dziekuje
Witaj ,
Mój chlopak ma problemy z kolanami. W te wakacje bedzie miec trzecią operacje. Problem tkwi w tym, ze ma pasje- Kosz. Kocha to i tylko jak juz powoli powraca do zdrowia spędza cale dnie na orliku. Niestety ostatnio znów poszedl pograc i po raz 3 wyskoczylo mu kolano. Specjalnie przyjechal do miasta by grac w kosza i od 3lat nie moze. Jest to 19letni chlopak. Zamiast grc z chlopakami i robic to co kocha co chwila stawiane sa mu jakies przeszkody. Jestem z nim od 2 lat na początku bylo super, milośc kwitla ale ostatnio zauwazylam ze nie umie sobie poradzic z tą bezradnościa. Chodzi smutny, nic mu sie nie podoba. Czuje ze nawet juz czas spedzony razem go tak nie cieszy. Jest zalamany ze 3raz z rzedu spędzi wakacje w szpitalu. Jak mi pisze ze bola go te kolana to nie wiem co mam juz robic. bo mowiac `bedzie dobrze` widze ze go nie pociesza tylko raczej wkurza. Wiem ze czasem lepiej jest milczeć. Nie umniem patrzec gdy osoba która jest dla mnie najwazniejsza tak cierpi i nie umiem jej pomoc …:( hm może jakies rady? Pokazuje mu ze jestem silna.. ale nie wiem jak dlugo to jeszcze wytrzymam. Ten jego smutek i załamanie rzutuje na nas zwiazek .. jak można temu zaradzic?!
sara moją mamę wyzywa co mam zrobić???
Witam!
Mam nadzieję, że uda się Pani mi pomóc. Szukałam wielu, psychologów, ale niestety nie uda mi się z nimi „pracować”. Zaczynając od początku.
Mam 17 lat, ale mam nadzieję, że weźmie Pani moje słowa na poważnie. Pewna osoba, bardzo mi bliska, od dłuższego czasu boryka się z wieloma problemami. Niestety wyprowadziłam się i nie mogę być przy niej ciałem, a czasem samo wspieranie duchowe nie wystarcza, szczególnie w tym przypadku.
O tej osobie, będę się zwracać jako o K.
Kiedyś K. miała wypadek- mianowicie, próbowała popełnić samobójstwo, skacząc z okna. Nie było mnie już wtedy przy K. Wreszcie, gdy udało mi się nawiązać z K. kontakt, opowiedziała mi, dlaczego próbowała tak postąpić. Jej rodzice nie wspierają jej w problemach. Nie może znaleźć w nich podpory. Wszyscy, którzy byli jej bliscy poodchodzili. Znów straciłam z nią kontakt. Tydzień temu znowu udało mi się z nią skontaktować. Jej psychika uległa diametralnej zmianie. Narkotyzowała się, zaczęła pić i palić. Głównie przez jednego chłopaka, który, jak ona twierdzi: już jej nie zaufa. Próbowałam jej powiedzieć, że to nie jest ostatni chłopak w jej życiu, w końcu ma 20 lat i całe lata przed nią. Ale ona nie chce wierzyć w moje słowa. Uważa, że to jest chłopak, którego kocha- byli ze sobą 5 lat. Znowu próbowała popełnić samobójstwo, zaczęła umartwiać swoje ciało. Jej rodzice też nie pomagają w problemie, robią jej awantury, mimo tego, że już z nimi nie mieszka i jest pełnoletnia.
Gdy mówiłam K., że nie może brać narkotyków i innego rodzaju używek, mówiła, że tylko to pozwala jej przetrwać kolejny dzień.
Kawałek ostatniej rozmowy:
Ja
Przez narkotyki? Narkotyki skracają Twoje życie, a nie przedłużają.
Skarbie, one Ci w niczym nie pomogą.
K.
Fizycznie skracają, psychicznie nadają mi sens kolejnego dnia.
Ja
Nadają sztuczne szczęście. Czyli takie, które następnego dnia Cie zdołuje jeszcze bardziej. Potem weźmiesz kolejną dawkę „sztucznego szczęścia”. Przestaniesz rozróżniac rzeczy rzeczywiste od fikcji. Nie będziesz chciała odczuc smutku prawdziwego świata, więc będziesz brała kolejną i kolejną dawkę.
To na prawdę nie ma sensu, uwierz mi. Gdybym czegoś o tym nie wiedziała, to bym Ci tego nie mówiła
Ja sama tego nie doświadczyłam, ale osoba mi bardzo kiedyś bliska miała problemy, zaczęła cpac i to co wymieniłam na górze to połowa rzeczy jakie się w jego życiu przytrafiła. A życia już nie ma, taka prawda.
Nie odpowiedziała na te słowa. Po prostu je zignorowała. Nie wiem co robić. Bardzo mi na niej zależy, jest dla mnie na prawdę ważna. Proszę o pomoc!
Myślę, że gdyby była taka możliwość, to mogłabyś spotkać się z K. Rozmowa w cztery oczy, gdy jesteś obecna przy niej także ciałem- pomoże jej. Pomyśl o tym.
Cześć. Pokłóciłam się z przyjaciółką. I nie jest to taka zwykła kłótnia, że następnego dnia jest już wszystko okej. Zaczęło się od tego, że moja przyjaciółka zaczęła mnie olewać. To znaczy, po prostu nie rozmawiała ze mną znalazła sobie inną lepszą ode mnie. Nie wiedziałam o co jej chodzi. Byłam strasznie smutna a zarazem zazdrosna. Nie wiedziałam co zrobić. Aż w końcu napisałam do niej. Zapytałam o co jej chodzi czemu mnie unika i nie ma ochoty ze mną przebywać. Próbowałam jej uświadomić, że jest mi smutno i nie miło jak tak mnie traktuje. Ona ku mojemu zdziwieniu powiedziała ,że ma teraz nową przyjaciółkę. I, że jak przyjaźniła się ze mną to czuła się okropnie i ja sobie nawet tego nie wyobrażam. Ona uważa, że ja ją wykorzystywałam tylko dlatego, że nie miałam przyjaciół. Oczywiście to nie prawda. Traktowałam ją jak prawdziwą przyjaciółkę. Ufałam jej wszystko jej mówiłam bo ona zawsze potrafiła mi pomóc. Naprawdę myślałam, że jest to prawdziwa przyjaźń. Dzisiaj uświadomiła mi jaka to ja byłam zła i , że nie zachowywałam się jak przyjaciółka. Wiem, nie jestem idealna ale starałam się poprawić ale ona mówi, że nic nie zauważyła i tylko mnie wyśmiała. Nie rozumiem dlaczego wcześniej mi tego nie powiedziała. Dlaczego wcześniej nie powiedziała mi co robię źle. Przecież ja bym zrozumiała. Poprawiłabym się. Po jej wszystkich słowach zamurowało mnie. Rozpłakałam się i myślałam tylko o jednym. Że nie mam po co żyć. Wiem to głupie i to tylko takie przelotne myśli. Ale najbardziej boli to, że teraz nie mam nawet komu powiedzieć swojego problemu. Bo nie mam przyjaciół. I nie wiem co robię źle, że ich nie mam. Ona mówiła też, że nie byłam jej warta i ,że ona teraz ma nowe lepsze życie z nową lepszą przyjaciółką. Wiem, że ludzie mają gorsze problemy ale , ponieważ jestem jeszcze bardzo młoda to teraz jest dla mnie najgorszym problemem. I chyba najgorszym w całym moim życiu jak na razie. Wszyscy mówią, że mam ją olać i tacy przyjaciele to nie przyjaciele. Ale ja tak nie potrafię. Nie umiem po prostu przestać kogoś lubić tak z dnia na dzień. Bardzo chciałabym znów być z nią i żeby było tak jak dawniej. Ale wiem, że to już nie powróci wszystko przepadło. Ona mnie nienawidzi a ja ją uwielbiam mimo wszystko. Jest mi przykro i smutno, że ona myśli o mnie same najgorsze rzeczy ale i tak ją lubię. Proszę o pomoc. Nie chodzi nawet o odnowienie tej przyjaźni ale o to żeby jakoś pozbyć się jej z moich myśli i żeby nie cierpieć przez nią.
Życie raz jest lepsze, a raz gorsze. Jednak co zrobić gdy nie ma sie żadnych ambicji? Mam przyjaciółkę, która nie ma jakiegokolwiek celu w życiu. Mieszka z mamą, ojczymem i młodszym bratem. Pomimo, że braciszka kocha ponad wszystko, to w swojej rodzinie nie odczuwa wsparcia. Ojczym nie traktuje jej na równi z małym. Podobno rozmawiała na ten temat z mamą, ale ta nie zapewnia jej wsparcia, twierdzi, że przesadza i nie broni jej przed potyczkami słownymi ze strony ojczyma. Ponadto nie ma pasji w życiu. Obydwie uczymy się w bardzo dobrym liceum, ale ona tak naprawdę nie wie co chce robić w życiu. Gdy wraca do domu po szkole siedzi tylko na komputerze albo czyta książki o nieszczęśliwych nastolatkach. Na pozór jakoś nie wydaje się przybita, ale gdy jesteśmy same mówi, że życie nie ma sensu. Że nie ma jakiejkolwiek motywacji. Nie potrafi tez zaakceptować siebie. Zawsze powtarza, że jest za gruba. Do tego ojczym ja w tym utwierdza. Ma też ogromny problem z poznawaniem nowych osób. Boi się, że jej nie polubią albo coś sobie pomyślą. Czyni sobie wyrzuty, że żaden chłopak się nią nie interesuje – a raczej żaden który by się jej podobał. By nie myśleć zaczęła ostatnio pic i palić papierosy na uspokojenie. Nie są to wielkie ilości, ale mimo wszystko. Co mam jej poradzić? W sumie powiedziałam jej by znalazła sobie hobby, ale nic jej nie interesuje. Nie chce się tez uczyć. Ma bardzo niska ocenę swojej wartości i sądzi, że nie ma żadnych przyjaciół. Proszę o radę.
@Aneto
przyjacielska pomoc takiej osobie nie polega na doradzaniu, mówieniu co ma robić. Sam fakt, że ona ma się do kogo wyżalić, powiedzieć o tym co ją boli jest ważny. Mówienie do kogoś o swoich problemach pozwala się do nich zdystansować, łatwiej sobie radzić z emocjami gdy się o czym może opowiedzieć. Może być tak, że Ty nie będziesz świadoma tego, że jej to jakoś pomaga bo doświadczasz w tej rozmowie jej smutku, a już nie masz dostępu do ulgi jaką to może jej przynosić. Na takim słuchaniu jednak nie można poprzestać, bo wtedy relacja staje się jednostronna i jałowa. Warto żebyś Ty również się z nią dzieliła tym co Cię boli, co jest dla Ciebie trudne. Dla kogoś kto czuje się słaby wyjście z roli tego „z problemem” i wejście w rolę osoby pomagającej doradzającej jest bardzo ważnym doświadczeniem. Jeśli Ty zaczniesz opowiadać jej o swoich trudnościach pokażesz jej, że wierzysz że ona jest silna, że ma też Tobie coś do zaoferowania.
To co jeszcze możesz zrobić to poszukać wspólnie z nią jakiś interesujących zajęć. Czy innym jest rada „zajmij się czymś” a czym innym propozycja „choć zrobimy to czy tamto”.
Serdecznie dziękuje za pomoc. Rzeczywiście sporo pomogło. Dużo dało tez to, że w końcu się bardziej otworzyła i mówi mi praktycznie o wszystkim. znalazła tez nowego przyjaciela, więc świat nabrał kolorów. Wciąż ciężko mi uwierzyć, ze wystarczyło pozwolić mówić, kompletnie nie oceniać, nie radzić, a tylko być by pomóc. Jeszcze raz serdecznie dziękuje.
Witam.
Mam pracę, której nie lubię. Jestem zmuszana tam pracować aby zarobić na studia, aby pomóc rodzicom bo finansowo nie dajemy rady. Ciągle brakuje tych pieniędzy. Mój ojciec jest alkoholikiem. Jestem wyzywana, wyganiania przez niego z domu. Nie mam chłopaka bo w dotychczasowych związkach nie byłam szczęśliwa. Unikam wręcz facetów..nienawidzę swojego ojca. Chciałabym się wyprowadzić, znaleźć inną pracę. Ale nie mogę się przełamać, boję się zostawić mamę i rodzeństwo. Boję się że nie dadzą sobie rady. Potrafię siedzieć.. płakać..po prostu „zastygam” nie ma mnie. Najgorsze jest też to, że nie widzę siebie szczęśliwej.. nawet w tej przyszłości gdybym znalazła nową pracę, mieszkanie.. nie widzę szczęścia ;( jestem załamana. Mam dosyć tej rzeczywistości.. tego wszystkiego. Nie daje rady.. :(
witam serdecznie!
Byłam z chłopakiem 3 lata. Dwa miesiące temu rozstaliśmy się. Powodem byo to, że on nie czuł się meżczyną, jak nawet sam mi powiedział, czuł, że jest nikim. Ma prace, która kompletnie nie daje mu satysfakcji. Skrzywdził mnie bardzo, ale ja go nadal kocham i zawsze będzie kimś ważnym w moim życiu. Konatktu nie mamy żadnego ze sobą, Wiem co u niego, ponieważ przyjaźnie się z jego siostrą. Ogólnie sytuacja wygląda tak,że on ma chyba depresję. Zawsze był osobą usmiechniętą, uwielbiał ludzi, a teraz po pracy wraca do domu i spi. Zamienie dzien z nocą. Nie wychodzi do ludzi, unika ich.Uważa , że chce dotknąc dna, żeby się od niego odbić. Chciałabym mu pomóc strasznie, ale nie wiem jak. On mnie o pomoc nie poprosi, ja nie chce mu się narzucać, z drugiej strony to była jego decyzja o rozstaniu. Wiem, że nie będziemy razem, ponieważ on ma problem sam ze soba nie jest szczęśliwy , także ja tym bardziej nie będe z nim szczęśliwa. ale chodzi o pomoc jako człowiekowi, który się pogubił. Nie moge go niego pojechać i zaprowadzić go do specjalisty, Czuję się z tym źle, ponieważ widze jak ten człowiek się stacza. POMOCY!!
Witam.Mam 19 lat.Z moim chłopakiem jestesmy juz prawie 2 lata.On ma problem a ja nie wiem jak mam mu pomóc.Uważa że nic mu sie nie udaje,ze nic w zyciu nie osiagnął.Że ja zasluguje na kogos lepszego.Moje zapewnienia ze jest inaczej nic nie daja.Czasem probuje na powaznie o tym porozmawiac ale wtedy on twierdzi ze kiedy indziej,nie dzisiaj.Na chwile o tym zapomina i problem pojawia sie od nowa.W domu tez nie ma dobrych stosunków z domownikami,wydaje mi sie ze po czesci tez tak uwazaja ze on jest nieudacznikiem,ze nic nie osiagnal, wiec tym bardziej przez to on czuje sie zle.Probuje mu pomoc ,przekonywac go ale to nie przynosi efektów,nie wiem jak mam zmienic jego sposob myslenia o sobie.
Witam!!
Mam taki mały problem aczkolwiek moja koleżanka uważa że jest z Nią coś nie tak. Po prostu nie może zaakceptować siebie. Staram się jej pomóc ale nie wychodzi to najlepiej. Czy mogę liczyć na jakieś porady?
@Anonim
Problem koleżanki rozgrywa się na jej polu, w jej wnętrzu – ONA uważa, że coś z NIĄ jest nie tak. Nikt z zewnątrz nie może tego zmienić, bo nikt nie ma dostępu do tego co Ona uważa i dopóki ona nie zechce uważać inaczej to nic się nie zmieni.
Pomoc takiej osobie polega na tym aby zaakceptować tę osobę z jej niskim mniemaniem o sobie, bez próby zmieniania jej. Jeśli Twoja pomoc będzie koncentrować się na tym, żeby ona coś zmieniła w sobie, będzie jednocześnie komunikatem potwierdzającym jej myśl, że „coś z nią nie tak”. A więc pomaganie wzmacnia problem.
Prawdziwa pomoc polega na tym, że się zaakceptuje tę osobę i będzie z nią nawet jeśli ona myśli źle o sobie. Jednocześnie warto uważać aby nie zacząć traktować jej jako swego rodzaju „inwalidy psychicznego”, któremu należy się specjalne traktowanie i nie można jej np. powiedzieć słowa krytyki.
Najbardziej przydatna w kontaktach z tego rodzaju osobami jest umiejętność pozostawiania odpowiedzialności za swoje emocje tej osobie, która je przeżywa i nie branie jej na siebie.
Witam! Chciałabym pomóc przyjaciółkom, które dają się poniżać. Ja widzę, że bardzo cierpią, choć nie pokazują tego bezpośrednio, ich zachowanie odbieram jako krzyk rozpaczy i prośbę o pomoc. Wszystko zaczęło się jakieś pół roku temu, kiedy półprzytomne straciły dziewictwo z tym samych chłopakiem. od tamtego momentu jest coraz gorzej, dają się upokarzać na imprezach (znikają i tam one uprawiają seks oralny, z jakimiś obleśnymi typami i oni traktuje je jak szmaty). Dowiedziałam się o tym niedawno, prawie przez przypadek. Nie mogłam w to uwierzyć, ale teraz wiem, że to prawda. Jak im pomóc? Bo moje moralizowanie i pokazywanie, że tym gardzę nie przynosi efektu.
Proszę o pomoc!
@mola.n
Trudno się dziwić, że to nie przynosi efektu, ponieważ uderza w godność tych osób, którym się chce pomóc. Żeby komuś pomóc, trzeba najpierw zaakceptować tę osobę, w takiej sytuacji w jakiej się znalazła, zrozumieć ją nawet jeśli sama jest autorem trudności w jakie wpadła. Raczej słuchać niż cokolwiek mówić, nie wywierać żadnego nacisku na zmianę.
Żeby pomóc trzeba okazać swoje pozytywne uczucia do tej osoby. Oczywiście trzeba też wcześniej mieć w sobie takie uczucia, bo jeśli się ma wyłącznie złość i oburzenie, to lepiej się nie brać za pomaganie. Jeśli zauważasz ich krzyk rozpaczy i prośbę o pomoc to znaczy, że jest coś w ich zachowaniu co Cię niepokoi, co wywołuje Twoją troskę – okaż im to. Zapytaj jak one widzą swoją sytuację i powstrzymaj się od oceniania ich.
Mam pytanie..jak moge odp tej dziewczynie?
http://www.photoblog.pl/niegadajglupot/72651490
Mysle ze ma ona duzy problem z sama soba….co swiadcza o tym jej noty …hmmm…help!
+prosze o kilka slow po takich ludziach…
Proszę o pomoc bo znalazłam się w bardzo złej sytuacji. Nie wiem co mam robić. Mój chłopak chce się zabić dlatego że możliwe że „wpadliśmy” i mogę być w ciąży. On nie chce dziecka. Mowi że nie damy rady.Mamy dopiero 17 lat i dlatego jesteśmy za młodzi na dziecko. Wiem ze nieodpowiedzialnym było dopuszczenie do tego żebyśmy „wpadli”. On chce się zabić jeszcze przed tym jak się dowiem czy jestem w ciąży. Wmówił sobie ze mamy dziecko na 100%. Mam telefony w ktorych mówi że bardzo kocha i chodzi juz po lesie z nożem. juz tak jest od tygodnia. On chce się zabic po to żeby te pieniądze co szły wcześniej na niego, szły teraz na dziecko. Boję się bardzo. Żadne argumenty do niego nie trafiają. Ja osobiście uazam że dalibyśmy rade je wychować. Proszę pomóż mi. Nie wiem co mam już robić a on może się zabić w każdej chwili
@Kasiula
Zajrzyj może na początek przeczytaj „Mój przyjaciel chce popełnić samobójstwo” wraz z komentarzami, jest tam dużo wskazówek odnośnie tego jak rozmawiać z osobą, które mówi o takim zamiarze.
To jest oczywiście pomysł, który w żaden sposób nie rozwiązuje problemu „nie damy rady wychować dziecka”
Oczywiście, że dacie radę jak się postaracie, a we dwójkę to będzie łatwiejsze. Możesz pokazać mu, że uciekając od odpowiedzialności pod hasłem „nie damy rady” stawia Ciebie w znacznie trudniejszej sytuacji, niż gdyby podjął to zadanie, jakie sami sobie przed sobą postawiliście.
Niemowlak nie potrzebuje aż takich wielkich nakładów finansowych, potrzebuje obecności obojga rodziców, miłości i ciepła. Może mieć używane ubranka, przez pół jedzenie nic nie kosztuje, spać może z mamą, więc łóżeczka nie potrzeba, nie potrzebuje wymyślnych kremów, wystarczy tani linomag itd.
Tu wcale nie chodzi o pieniądze. Nie mówiąc też o tym, że te pieniądze „które teraz idą na niego” wcale nie muszą być automatycznie przeniesione na jego dziecko jeśli on się zabije.
Tak rozmawialiśmy na temat tego wesela! Powiedział że boi się bo nigdy na trzeźwo nie potrafił się bawić i teraz kiedy nie pije myśli że zmarnuje mi zabawę, że nie będzie się dobrze czuł i bawił! Że ludzie nie zrozumieją dlaczego nie pije!! Z drugiej strony nie chce mi sprawiać przykrości,ograniczać mnie! Ja chciała bym tylko wiedzieć czy mój mąż może uczestniczyć w takich imprezach i to w dodatku tak szybko?
@Ewa
Zalecenia terapeutyczne są takie nie może uczestniczyć w takich imprezach jeśli chce prowadzić trzeźwe życie. Alkohol nigdy już nie będzie mu obojętny i właściwie jeśli będzie chciał być trzeźwy to będzie musiał bardzo świadomie sobą kierować już zawsze. Znam trzeźwe osoby uzależnione, które nawet po 20 latach abstynencji bardzo uważają w jakich sytuacjach biorą udział i jeśli się zdarzy, że są w obecności osób pijących, to nie pozostaje to, potem bez wpływu na późniejsze samopoczucie. Przez te lata w drodze intensywnej pracy nad sobą, nauczyli się radzić sobie z różnymi stanami emocjonalnymi związanymi z alkoholem, ale wciąż takie sytuacje nie przechodzą u nich bez echa.
Twój mąż w tym momencie jest ciągle jeszcze w bardzo chwiejnej abstynencji – właściwie to dopiero zaczyna swoje trzeźwienie. Więc w żadnym razie takie wesele nie będzie dobre dla niego.
Pytanie czy Tobie zależy na tej zabawie i tu jest właśnie miejsce na to, o co wcześniej pytałaś „jak mogę pomóc” – no np. rezygnując z nim z takiego wesela, a także stając solidarnie przy nim, gdy ktoś to komentuje lub pyta o to.
Myślę, że możesz razem z nim tworzyć dom, w którym się nie pije, razem uczestniczyć w jakiś imprezach trzeźwościowych.
On mówi, że nie umie bawić się na trzeźwo – takie ruchy abstynenckie jak AA czy Kluby abstynenta służą właśnie temu, aby się tego uczyć.
Być może też jest jakaś możliwość kontynuowania terapii teraz już w systemie ambulatoryjnym, bo takich problemów jak ten z weselem, będzie prawdopodobnie więcej.
Dziękuję! Po tej odpowiedzi rozjaśniło mi się nieco w głowie! Dostałam też odpowiedź na pytanie które pojawiło się dzisiaj! Przyjaciółka zaprosiła Nas na swoje wesele i dręczyło mnie trochę to czy powinniśmy w nim uczestniczyć? Czy mój mąż poradzi sobie, czy mogę tego od Niego wymagać! Nasze małżeństwo jest dla mnie ważniejsze więc uznałam że muszę jej odmówić!!!!! Możesz podpowiedzieć mi czy to jest dobra droga którą chcę obrać?????
@Ewa
Piszesz o tej decyzji jakby to była głównie Twoja decyzja, czy macie jechać czy nie. Wygląda to tak jakby on dalej był kimś, kto nie uczestniczy w ważnych sprawach, a on ma zacząć też decydować.
Czy Ty go w ogóle zapytałaś o to, co on myśli o tym weselu? Czy on w ogóle chce tam jechać?
Zapytaj go, o jego pomysł na tę sytuację.
Witam! Mój mąż za kilka dni wychodzi do domu po 6 tygodniowej terapii w Ośrodku leczenia uzależnień! Chciała bym mu jakoś pomóc w tym Jego trzeźwieniu, co mogę zrobić? Czy w jakiś sposób może pomóc mu lektura „Największego kupca Świata” Og Mandino? podpowiedzcie mi coś!!!!
@Ewa
To, co napewno może być pomocne, to uważanie, żeby trzeźwienie nie stało się bardziej Twoim, niż jego zadaniem. Jeśli on ma za sobą czas picia, który doprowadził go do leczenia, to oznacza, że Ty miałaś wiele okazji w Waszym wspólnym życiu do przejmowania odpowiedzialności za niego. Być może próbowałaś nawet pilnować aby on nie pił za dużo, może nawet byłaś w tym aktywna.
Warto pamiętać, że im bardziej Ty jesteś aktywna i odpowiedzialna za jego sprawy, tym mniej on sam ma pola do własnej aktywności.
Jeśli Tobie „Kupiec” wydaje w jakiś sposób cenną lekturą, to oczywiście pewnie warto się tym podzielić z mężem. Trzeźwe życie, ma być normalnym życiem, a w tym mieści się też wymienianie poglądów i polecanie lektur. Różnych nie tylko tych „tematycznych”. Więc możesz mu powiedzieć o tym co Tobie podoba się w tej książce i polecić mu ją, ale też dać prawo do tego, że on nie będzie chciał jej czytać.
Jego trzeźwienie nie zależy od tego co on będzie czytał, tylko od tego co on będzie robił i na ile zmieni swój styl życia. Pewnie lepiej byłoby gdyby nawet nie czytał ale chodził np. na AA lub do klubu abstynenta.
To co może mu też pomóc to, Twoje zrozumienie dla tego, że on już nie pije alkoholu i wspieranie tego, że na przyjęciu nie będziecie stawiać alkoholu na stole, że nie będziecie uczestniczyć w przyjęciach, gdzie jest alkohol, że Ty również nie będziesz piła alkoholu (w szczególności przy nim).
Pomocne może być też uczestniczenie razem z nim w spotkania AA, jeśli on by tego chciał, lub/i w spotkaniach AL-Anon (spotkania dla bliskich żyjących z uzależnionymi).
wiem, że bardzo dużo bym chciała, ale moja mama kiedyś była nawet w gorszej sytuacji i sama wlcząc ze sobą, z czasem się przemogła i dzięki czemu nigdy mnie nie uderzyła, w przeciwieństwie do tego, co ją kiedyś spotkało. Myślę, że to jest realne, by w przyszłości nie ukazywała tego, jak bardzo została skrzywdzona,tylko potrzebuje dużo wewnętrznej siły.Nie jestem jednak pewna, czy sobie sama z tym poradzi. Nie jestem pewna, czy właśnie tego by chciała. Czasem mi się wydaje, że chciałaby, żeby cały świat widział, jak jest jej ciężko.Jakby w czymś pomagało bycie 'wiecznie
nieszczęśliwą i bezradną’. Nieraz postępuje też zupełnie bezmyślnie. Jakby nie zależało jej na byciu dobrym człowiekiem. Nieraz mówi, że dlaczego komuś ma (przykładowo)-coś dawać, jeśli
ona nigdy tego od kogoś nie otrzymała. Wydaje mi się też czasem, że przez ten
brak poczucia wartości, czy myślenia, że też jest 'fajna’, po prostu staje się
mną. A w takich sytuacjach, gdy się chce jej czegoś poradzić, to w sumie usłyszę to samo, co sama sądzę, nic nowego, zero.Żadnej kreatywności, nawet z metalu, przeszła na mój rodzaj muzyki, co jest nie do pomyślenia(słucham starych polskich piosenek, zazwyczaj o miłości). Szczerze, to wolałam, jak była sobą, choć mamy tak różne upodobania i przeciwne sobie tryby życia. Staram się nie narzucać jej własnego zdania, wiec nie wiem, z czego to może wynikać. Z lenistwa, czy z chęci podpasowania do otoczenia? W sumie to całe nasze otoczenie słucha raczej ciężkiej muzyki… A co do tego 'bycia fajną’, to nie wiem, czego mi zazdrości…ona ma więcej znajomych, często ma okazję z kimś wyjść na miasto. To ją uważają za towarzyską i rozrywkową dziewczynę. Ja mam tylko ją, kolegę tylko na wieczorne spacery z psem, i to sporadycznie…Trudno mi jest w takiej przyjaźni, bo też mam problemy, z których chciałabym się jej zwierzyć, ale zawsze zanim to zrobię, myślę, czy napewno ją tym obciążać. Często nawet jeśli jej o czymś powiem, to ona mi opowiada, jak to ona ma źle w domu. Właśnie dlatego w poprzedniej wiadomości zapytałam się, czy mam jej tak samo odpowiadać, bo jeszcze nigdy tak nie zrobiłam. Ale też chciałabym usłyszeć jakąś poradę z jej strony…Czasem mam wrażenie, że ta przyjaźń działa tylko w jedną stronę, choć nie zawsze, bo ostatnio pomogła mi bardzo, czego jej nie zapomnę.
@Klaudia
Zawsze gdy rozmawiam z osobami, które angażują się w pomoc komuś „Takiemu Biednemu co Ma Problem” dochodzimy do takiego momentu jak teraz w tym poście. Że takie ciągłe pomaganie, takie nastawienie na to nieustanne bycie pomocnym jest w jakiś sposób przykre i rodzi bunt.
Bo to jest relacja, w której się ciągle daje, a nie bierze. Często dlatego, że nie ma się odwagi brać od kogoś, kto taki cierpiący jest. Dokonuje się takiego porównania skali jej problemów i swoich, porównania jej siły i swoich, i wychodzi, że nie ma co się wyrywać ze swoim sprawami, bo są za małe i „w ogóle ja sobie poradzę”.
Myślę, że spokojnie możesz być bardziej otwarta w kontakcie z nią. Mówisz, że czasem masz wrażenie, że ona się zachowuje jakby jej nie zależało na byciu dobrym człowiekiem – skoro masz takie wrażenie, skoro to są jakieś konkretne przykłady, to możesz jej to powiedzieć. Dziwisz się, czemu nie słucha swojej muzyki – zapytają ją o to. Powiedz, że wydaje się Tobie to dziwne, że wolałabyś aby ona była sobą. Powiedz jej, że nie wiesz, czego on Tobie zazdrości i opowiedz czego Ty jej zazdrościsz. Powiedz jej, że też chciałabyś jej opowiedzieć co Cię boli – jeśli ona powie w tym momencie że ona ma źle w domu, to przecież możesz jej powiedzieć, o tym, że zawsze kiedy chce Ty słuchasz o jej problemach, a teraz chciałabyś aby ona posłuchała o Twoich, bo chcesz żeby on Ci coś poradziła, bo na tym polega przyjaźń.
Traktuj ją normalnie, jak normalną przyjaciółkę nie jak zgniłe jajko. Nie chcesz jej obciążać swoimi problemami, ale chciałabyś aby ona wierzyła w siebie. Myślę, że szybciej pokażesz jej, że jest wartościową osobą, przyjaźniąc się z nią na normalnych zasadach, a nie robiąc nieustannie za pogotowie wspierające.
Nie odpisywałam tak długi czas, ponieważ miałam nadzieję, że znajdzie się okazja, by szczerze porozmawiać z Agnieszką, ale taka się nie przytrafiła…Jednak gdy tylko będę mogła, zaczepię o ten temat, gdyż nie chcę teraz niepotrzebnie wywoływać niechcianej kłótni, która może mieć miejsce. Jednak dziękuję za dotychczasowe rady i mam nadzieję, że mogę liczyć na dalszą ewentualną pomoc z Pani strony. Pani mail’e naprawdę mnie wsparły i pomogły mi zrozumieć. W końcu spojrzałam na to wszystko z innej perspektywy i już nie muszę się martwić i rozmyślać nad tym, co czasem mi mama mówi:’uwolniłabyś się w końcu z tego toksycznego związku’. Ja go za taki nie uważam i nie mam zamiaru nawet zacząć tak uważać. Wreszcie pojawił się inny punkt widzenia i za to jeszcze raz Pani dziękuję.
:)
Sama nie wiem…to nie wystarcza do tego, żeby sama zaczęła w siebie wierzyć…wiem, że z rodzicem nie wygra, jeśli to w ogóle można nazwać grą, ale chciałabym, żeby Agnieszka nabrała poczucia własnej wartości…żeby to, co teraz dzieje się w jej życiu, nie miało wpływu na jej zachowanie w przyszłości…teraz mówi, że ona nigdy nie będzie taka dla swoich dzieci, ale jak wiadomo-ludzie się zmieniają i ich psychika także… chciałabym dla niej jak najlepiej, choć czasem czuję się bezsilna, tak jak ona i nie potrafię jej powiedzieć żadnego słowa pociechy, prócz tego, jak bardzo jej matka jest głupia… a moją pomoc będzie widać w jej codziennej radości…
Głupio się też czuję, gdy Agnieszka mówi, jak bardzo mi zazdrości: że jestem jedynaczką, że moja mama codziennie pyta się, jak było w szkole, że chodzi na wywiadówki, że mogę jej wszystko powiedzieć, co leży na sercu… Aga czuje, jakby jej rodziców wcale nie obchodził jej los, że oni jej potrzebują tylko do tego, żeby na kimś wyładować swoją złość i żeby było kogo do sklepu wysłać… a ja nie wiem, co jej wtedy powiedzieć… ‘nie martw się, jeszcze za Tobą kiedyś zatęsknią?’, a może- ‘nie tylko Ty masz w życiu źle’? Chciałabym, żeby doceniła to, co teraz ma. Jeśli nie ma oparcia w rodzicach, to niech go poszuka w rodzeństwie… żeby stali za sobą murem, choćby nie wiem co, bo nie zawsze ja będę mogła przy niej być…
@ Klaudia
Mówienie o tym, że jej matka jest głupia nie pomaga w budowaniu poczucia własnej wartości – jest pewnie rodzajem wsparcia ale trafniejsze byłoby to, że ona jest chora.
Również mówienie „nie tylko Ty masz w życiu źle?” nie działa zbyt dobrze – bo w sumie to nie jest zbyt pocieszające, to trochę tak jakby pomniejszać jej ból. Pomysł aby skierować jej uwagę na to co ma w życiu jest dobry – jeśli ma dobre relacje z rodzeństwem to warto jej to pokazać. Do tego nie jest potrzebne mówienie „nie tylko Ty masz w życiu źle”.
Jeśli Tobie jest źle bez rodzeństwa – to lepiej powiedzieć o tym, co Ty czujesz w tej sytuacji. Taki tekst typu „a wiesz, zazdroszczę Ci, że masz brata/siostrę i możesz na nich liczyć” może być znacznie bardziej budujący niż takie „nie tylko Ty masz źle”.
Jeśli mówisz o swoich odczuciach, to jest to coś, czemu ona nie będzie mogła zaprzeczyć. O ile można dyskutować kto ma gorzej, o tyle nie da się dyskutować z tym, że Ty jej „zazdrościsz”.
Gdy czytam co napisałaś po czym poznasz, że Twoja pomoc jest skuteczna to widzę jak ambitne i nie realne zadanie przed sobą stawiasz. Chcesz sprawić aby ona w bardzo trudnej i bolesnej dla siebie sytuacji była na co dzień radosna, chciałabyś aby ona wierzyła w siebie i żeby to czego doświadcza nie wpływało na jej przyszłość.
Baaardzo wysoko umieszczasz tę poprzeczkę – jeśli to chcesz osiągnąć to jesteś skazana na doświadczanie bezsilności.
Widzisz to jest tak, że w bardzo trudnej sytuacji, kiedy nie ma oparcia w najbliższej rodzinie, ma przynajmniej bliską przyjaciółkę, którą obchodzi to, co się z nią dzieje. Kogoś, kto jest gotów stanąć zawsze po jej stronie i słucha jej. To jest bardzo dużo.
To nie sprawi, że jej problemy się rozwiążą ale przynajmniej nie jest tak całkiem sama.
Myślę, że warto abyś popatrzyła trochę realniej na swoje możliwości i doceniała to co dajesz. To jest ważne po to, abyś nie zaczęła się w którymś momencie na nią złościć o to, że jednak nie jest taka radosna jakbyś chciała, i nie jest taka pewna siebie jakbyś chciała.
Ona taka nie będzie ale może mieć przyjaciółkę i od Ciebie zależy, czy Ty to uznasz za wartość.
Witam. Mam 17 lat i piszę, ponieważ bardzo chciałabym pomóc przyjaciółce i już nie daję sobie sama rady. Jej problem istnieje w rodzicach, a w zasadzie w samej mamie(czytaj, ciocia). Dla mnie jest ona bardzo miła i w ogóle, ale Aga często się na nią skarży, niekiedy nawet przychodzi do mnie wieczorem i się wypłakuje, że ona już tam nie wytrzyma. Problem jest tego typu: oboje rodziców pracuje, chodź nie są najbogatsi. Oprócz Agi, mają jeszcze dwóch synów-Adriana(14 lat) i Andrzeja(8 lat), którzy traktowani są szczególnie. Mianowicie-kiedy ciocia wróci z imprezy(u Renatki-wielkiej towarzyszki) i jest pijana, to pierwszą rzeczą, jaką robi, jest krzyczenie, nawet bez powodu, oczywiście tylko na Agnieszkę. Klnie przy tym bardzo i wyzywa ją od kurw, szmat, dziwek, cip, nieudaczników, itd., nie hamując się nawet, gdy w pokoju jest najmłodszy brat(a zazwyczaj jest, ponieważ Aga dzieli z braćmi pokój).Nigdy jej nie uderzyła, ale na swoje zachowanie ma wytłumaczenie, że jej ojciec kiedyś tak ją wyzywał i ona też będzie i niech jej Aga nie mówi, jak ma postępować wobec swoich dzieci, bo nie ma takiego prawa! Ostatnio była taka sytuacja, że ciocia jak zwykle przyszła wstawiona od Renaci, po czym wpadła do pokoju. Krzyczała, że dlaczego cały czas jest włączony komputer, choć i tak używany był tylko do odtwarzania muzyki. Wkurzona, odłączyła urządzenie bezpośrednio z gniazdka, psując przy tym kabel. Aga zapytała się, dlaczego już z wejścia wszystko psuje, a ciocia na to, że to jej komputer(choć nie umie go nawet włączyć) i będzie z nim robić, co jej się podoba. Później ‘niechcący’ coś trąciła, co spowodowało, że wylał się tusz na świeże projekty(razem chodzimy do szkoły plastycznej, a to była nasza praca domowa), po czym wychodząc z pokoju zepsuła rozsuwane drzwi. Wkrótce, ciocia się rozpłakała, wzięła na kolana Andrzeja, zaczęła go głaskać i mówić, że jego i tak najbardziej kocha, że on nie sprawia mamie takiej przykrości, i że ta ‘dziwka’ się jeszcze kiedyś doigra. Aga, słysząc to, krzyknęła, że jeszcze zapomniała dodać-kurwa, szmata, pizda, itd…(bo jak sama twierdzi-ona już przez te wszystkie lata się do tego przyzwyczaiła i już ją to nawet nie rusza, ale ja w to nie wierzę)…i że jak tak wszystko lubi psuć, to niech jeszcze modem zepsuje, bo to przecież też jej. Ciocia powiedziała, że tak zrobi, a Aga(pod nosem) dodała, że niech sobie też głowę rozwali i przyszła do mnie. Płacząc mówiła, że pewnie nie pójdzie następnego dnia do szkoły, a mama może kiedyś zrozumie, że przez własne zachowanie sprowadza dzieci na złą drogę, ale ja jej tłumaczyłam, żeby nigdy nie udowadniała nic swojej mamie, tylko sobie. I żeby robiła wręcz przeciwnie-dobrze się uczyła, chodziła do szkoły, spotykała się ze znajomymi-żeby tym właśnie kiedyś pokazała mamie, że nigdy nie udało jej się zdominować własnej córki i że można też żyć inaczej… Nie dzieje się tak u nich na co dzień, ale jak już się zdarzy taka sytuacja, to ciocia ma zawsze jakieś wytłumaczenie. Jednym z wielu jest na przykład, że jej mąż też nieraz przychodzi napity do domu to ona też może. Tyle że z Agi opowiadań wynika, że ‘ojciec jak się napije, to od razu idzie spać, a następnego dnia jest chociaż miły, a matka zawsze musi się wydrzeć’. Wiem, że i tak nikt nie powstrzyma ciotki, ale ja chciałabym pomóc Agnieszce. Żeby umiała patrzeć na świat również z innej perspektywy i żeby się nie dała złamać swojej mamie. Żeby pokazała jej, że można również żyć godnie i bez naruszania czyjejś godności, ale boję się, że ona tak naprawdę nigdy siebie nie zaakceptuje i będzie ciągle żyła w dołku…I otrzymując odpowiedź, nie chciałabym napotkać się ze zdaniem w stylu: ‘po prostu z nią bądź i ją wspieraj w tym, co robi’, bo próbuję tego już od dawna i widzę, że to już nie wystarcza…Pomocy!
@Klaudio,
Tak jak mówisz Agnieszce, ona mamy nie zmieni – mama ma problem z alkoholem i nie kontroluje swojego zachowania. Jeśli ona tego nie kontroluje, to i Agnieszka będzie wobec mamy bezsilna – nie sprawi aby mama się „opamiętała” i zmieniła swoje zachowanie. Słusznie jej mówisz, że nie ma sensu szkodzić sobie, aby wzbudzić w mamie poczucie winy. Jeśli Agnieszka przestanie chodzić do szkoły to ona na tym straci, a mama będzie miała jeszcze jedną rzecz, którą będzie mogła zarzucić swojej córce – „nie dość, że jest taka, owaka, to jeszcze się nie uczy”.
To co robisz jest dla niej pomocne, choć jak rozumiem to Cię nie zadowala.
Mówisz „to nie wystarcza” do czego nie wystarcza? Jakie Ty masz oczekiwania? po czym Ty poznasz, że to co robisz pomaga jej?
Dzień dobry. Mam problem- nie wiem jak być wystarczającym wsparciem. Bliska mi osoba ma depresję. Są dni (większość), gdy czuje się załamana, gdy mówi o samobójstwie, opisuje je (z resztą dobrze wiemy, że mówi poważnie, wiemy też dlaczego tego nie robi). Co wtedy odpowiedzieć?
Tego stanu nie zmienimy. Psycholog i psychiatra? Ta osoba chodziła na terapię, przestała, potem- koronawirus.
Jak być wsparciem? Ta osoba wie, że ja zawsze jestem, proponuje spotkanie, rozmawiamy codziennie. Ale ja już nie wiem co odpowiadać. „Jestem z Tobą”? No i co z tego? „Nie rób sobie krzywdy”? I tak zrobi. „Musimy coś z tym zrobić. Damy radę. Zawsze jestem, dzwoń kiedy chcesz, zadzwonię rano, przytulam, przyjadę.” Tylko ile razy można to powtarzać? Ja chcę pomóc. Ale już nie wiem jak..