Centrum Handlowe, pan w garniturze nawija o zaletach dziwnego narzędzia kuchennego, tu promocja, tam super okazja, muzyka, światła… Niby nic, proza życia i nagle bum… oddech przyspiesza, ręce wilgotnieją, serce łomocze, nagle wszystko się zmienia, dziwnie wgląda, nierealnie jakoś. Przyspieszenie – myśli gonią myśli, coś w środku krzyczy:
– UCIEKAĆ!!! Co się ze mną dzieje…? Natychmiast muszę wyjść
– Uciekać, byle na powietrze, byle szybciej, zaraz zwariuję… umrę…
Raz po raz, w centrach handlowych, pociągach, na zebraniach zespołów roboczych, kościołach, wywiadówkach niektórzy ludzie stają na granicy życia i śmierci, normalności i szaleństwa, doświadczając przerażających napadów, które trudno wyjaśnić w okolicznościach tak normalnych. Ucieczka z miejsca w którym atak nastąpił, przynosi ulgę i człowiek po jakimś czasie wraca do pewnej równowagi, choć trudno to nazwać spokojem. Trudno być spokojnym, mając w pamięci takie silne przeżycie i nie znając żadnego sensownego wytłumaczenia dla niego.
Co mi właściwie jest?
To pytanie w naturalny sposób wraca, przywoływane potrzebą rozumienia siebie, swojego stanu i własnych reakcji.
Wspomnienie ataku to przede wszystkim wspomnienie bardzo niepokojących objawów cielesnych – serce biło za mocno i za szybko, pojawiło się uczucie duszności, drętwienie rąk, nóg, zawroty głowy, słabość, jakby zablokowanie możliwości ruchu, mówienia. W tej sytuacji lęk wydaje się oczywistą konsekwencją bardzo niepokojących objawów, przywodzących na myśl jakieś problemy neurologiczne czy kardiologiczne.
Dobrym rozwiązaniem wydaje się być wizyta u lekarza specjalisty i zrobienie badań. Pomysł może i dobry, jednak w przypadku zaburzeń lękowych – z którymi mamy w tej sytuacji do czynienia – nie oznacza końca problemu, bo wyniki wychodzą na ogół w normie lub lekko zmienione, co w odczuciu lekarza nie jest powodem do niepokoju. Ta, wydawałoby się uspokajająca informacja nie daje ulgi, a wręcz nasila niepokój.
– jak to „nic mi nie jest” a Te objawy, a to uczcie, że właśnie umieram albo gorzej wariuję to niby skąd?
Odpowiedź lekarza jest na ogół krótka i konkretna – „zaburzenia na podłożu emocjonalnym” albo „zaburzenia psychosomatyczne” albo „zaburzenia nerwicowe” – takie wyjaśnienia mogą być przez lekarza używane zamiennie i wskazują na emocjonalny charakter problemu. Tu pacjent, „niedoszła ofiara zawału lub udaru” robi wielkie oczy i utwierdza się w przekonaniu, że lekarz mocno się w swojej diagnozie pomylił
– emocje…! jakie emocje, przecież ja nie przeżywam żadnych emocji, a jeśli w ogóle to przecież nie jakieś traumy, żeby od razu tracić przytomność w zwykłym hipermarkecie lub na zebraniu.
Taka reakcja jest dość oczywista, bo problem lęku dotyka właśnie osoby, które „nie przeżywają emocji” i co za tym idzie, dla których „emocje” nie są żadnym sensownym wyjaśnieniem. Często w tym momencie rozpoczynają oni wędrówkę po różnych medycznych stronach www z informacjami o najrzadszych chorobach świata, stawiają coraz dramatyczniejsze diagnozy, których lekarze („pewnie nie dość kompetentni”) nie potwierdzają. Wszystko to po to, aby skończyć tę podróż na stacji EMOCJE czyli w punkcie wyjścia.
Jeśli ta historia wydaje Ci się znajoma to zdecydowanie im szybciej dojdziesz do tego miejsca, im szybciej uwierzysz, że emocje MOGĄ być źródłem tak silnych objawów fizycznych i Twoich kłopotów, tym szybciej da się coś z tym zrobić.
Odrzucone emocje
Jeśli szukamy przyczyny jakiś zdarzeń to na ogół spodziewamy się, że im większe zdarzenie, tym większa jest jego przyczyna. A zatem kiedy doświadczamy bardzo silnych przeżyć spodziewamy się, że wywołuje je coś równie silnego.
Objaw paniki jest zdarzeniem z „górnej półki”, w odczuciu osoby przeżywającej to coś na krawędzi życia i śmierci, więc przyczyna MUSI być potężna, stąd poszukiwania naprawdę poważnych i rzadkich chorób. Wyjaśnienie lekarza, że źródłem dramatu są emocje, wydaje się bez sensu, ponieważ musiałby to być jakieś wyjątkowo silne emocje.
Jeśli słyszysz taką diagnozę robisz szybki przegląd niedawnej przeszłości pod kątem traumatycznych zdarzeń i kiedy ich nie znajdujesz mówisz, że to nie możliwe aby emocje wywołały takie objawy. W dodatku jest bardzo prawdopodobne, że uważasz się (a Twoje otoczenie może to potwierdzić) za osobę całkiem spokojną, więc wyjaśnienie emocjonalne nie przekonuje Cię za bardzo.
Problemy z lękiem, paniką dotykają właśnie osoby „świetnie radzące sobie” – z wewnętrzną dyscypliną, nie pobłażające sobie, odpowiedzialne, opanowane, z jakimś rodzajem twardości i odporności życiowej – przynajmniej na zewnątrz. Otoczenie mówi – „jaka ona opanowana”, Ty jednak wiesz, że choć sama uważasz, że taka powinnaś być, to jednak nie całkiem jesteś.
Doświadczasz różnych emocji ale w większości postrzegasz je jako słabość, coś co raczej przeszkadza w życiu, czyni je zbyt kłopotliwym i bolesnym. Ideałem wydaje Ci się życie racjonalne, zdystansowane i spokojne. Ujawnianie emocji oddala Cię od tego wzoru, więc chowasz je w sobie, bo nie pasują do obrazu siebie, jaki chcesz stworzyć.
Dlatego otoczenie widzi Cię jakby pozbawioną emocji, podczas gdy w środku, w sobie masz porcję emocjonalnych doświadczeń, z którymi nie za bardzo wiesz co zrobić, a które kojarzysz ze słabością ( z jakiś powodów, o których innym razem zakazujesz sobie słabości). Uważasz, że powinnaś być silna więc usilnie starasz się, aby nie czuć emocji, a jeśli już są to jakoś je w sobie stłumić, upchnąć i udawać nawet wobec siebie, że ich nie ma i nie było.
Fakt, że zamykasz swoje emocje i nie dajesz im za wiele uwagi, sprawia, że z czasem Twoja zdolność odczuwania ich staje się coraz mniejsza. Emocje z trudem przedostają się do Twojej świadomości, a jeśli w ogóle tam trafią, są mało wyraziste, trudno je nazwać i powiązać z tym, co rzeczywiście się dzieje.
Emocje, których starasz się nie zauważać żyją własnym życiem, ich energia działa na Ciebie i odczuwasz ja w postaci różnego rodzaju dziwnych sensacji – jakiegoś napięcia, zmęczenia, objawów Twojego ciała, nagłych ataków lęku czy smutku. To właśnie jest przyczyna, owych dziwnych ataków – ukryte życie Twoich emocji, ich zepchnięcie do najciemniejszych zakamarków twojego JA. Niekoniecznie jakieś jedno dramatyczne przeżycie czy emocja (choć i tak się zdarza, w pewnych okolicznościach – PTSD) ale całe Twoje funkcjonowanie emocjonalne. To, co robisz ze swoimi emocjami, jak ich używasz i czy akceptujesz siebie jako osobę emocjonalną.
Zapisz się, aby otrzymywać informacje i materiały do auto-coachingu, które mogą zmienić Twoje przeżywanie lęku i innych emocji:
Witam U mnie już minęły 3 lata jak wystąpił atak duszności na podłożu nerwicowym, duszność się zmniejszyła ale nadal jest Czy jest szansa że jeszcze te objawy ustąpią,czy już się tak utrwaliło że stało się nawykowe.
Tak, objawy mogą ustąpić nawet jeśli są już nawykowe. Każdy nawyk, nawet najbardziej utrwalony można zmienić, tylko trzeba wiedzieć jak się za to zabrać i cierpliwie nad tym pracować. Nie jest to proste i warto mieć przy tym pomoc. Taką pomoc można uzyskać podejmując współpracę z dowolnym psychologiem z naszego zespołu.
Poza tym objawy nerwicowe są efektem tłumienia emocji oraz negatywnej postawy wobec samego siebie. Dlatego będą się utrzymywać tak długo jak długo nie zmieni się podejście do siebie i do emocji. Tak czy inaczej zapraszam do umówienia się na bezpłatną rozmowę wstępną, na której psycholog będzie mógł dokładniej określić dlaczego objawy nerwicowe się utrzymują i co trzeba w tej sytuacji zrobić.
Witam! A czy prowadzą Państwo konsultacje w związku z depersjonalizacja ? Czy atak paniki może wygladac właśnie jak silny lek przed utrata zmysłów bez innych dolegliwości somatycznych, pozdrawiam
Jakbym o sobie czytal. Ja tez na początku nie wiedziałem, co mi jest, byłem nawet u neurologa. Dopiero po czasie dowiedziałem się, co się dzieje i co mi dolega. Na początku było mi trudno to zrozumiec i w to uwierzyc. Z racji mojego zawodu zawsze musialem tlumic prawdziwe emocje. Ich pokazywanie świadczyło o słabości i braku profesjonalizmu. Bez względu na wszystko zawsze musialem być spokojny i pogodny. Z czasem przeniosłem to również w zycie prywatne. Tlumione emocje i stres przez cale lata nie mialy ujscia, zadnego zaworu bezpieczeństwa, nic…. Dodatkowo cale zycie w biegu, na wysokich obrotach. Sztuka odpoczywania również była mi obca. Myslalem, ze wystarczy „odespac” wszystko w sobote i będzie ok. Ktos madry porównał kiedys tłumione emocje do pileczek na basenie, które probuje wepchnąć pod wode, żeby nie było ich widac. Poki jest ich malo wszystko się udaje, ale z czasem ich przybywa i coraz trudniej je utrzymac pod powierzchnia. W koncu, w najmniej spodziewanym momencie wszystkie wyskakuja z duza sila i wylewaja się po calym basenie, bez zadnej kontroli. Najlepsze jest to, ze już duzo wczesniej miałem sporo objawow nadmiaru stresu, ale nic z tym nie robilem, bo i po co. Przeciez twardziele nie odczuwaja stresu…
Bardzo dobry artykul, pozdrawiam.
Wszystko fajnie póki jest to czysty strach/lęk, który mogę sobie zracjonalizować “nic mi nie grozi, nie ma niebezpieczeństwa, tylko cośtam kiedyś się stało i odbija się na mnie w ten sposób”. Wystaczy udawac ze nic sie nie dzieje, oddychac na siłe i wyjśc. Gorzej, gdy dochodzi hiperwentylacja, omdlenia, wymioty, bezsennosc. Inwestowac w rozwiązania farmakologiczne? Kiedy nawet nie wiem jak, bo strach przychodzi niespodziewanie, w momencie gdy w sumie nic się nie dzieje, ani nie mysle o niczym “traumatycznym” czy trudnym, nie moge się przygotowac. Czy zamiatanie emocji pod dywan moze sie aż tak wybijac?
Witam, kolejny świetny artykuł:) Czytałam o sobie:) przez ponad pół roku zmagałam się z tym problemem, trafiłam w końcu na psychoterapię. Objawy dotyczące lęku minęły więc jest super, ale obawiam się że teraz wpadłam w stan depresyjny, nie wiem co lepsze. Podczas ataków wiedziałam przynajmniej że żyję, a teraz… pozdrawiam
Stan depresyjny od strony mechanizmów psychologicznych nie musi się specjalnie różnić od stanu lękowego. Oba wskazują na problem z rozpoznawaniem, akceptacją i wykorzystywaniem swoich emocji. Taką szczególnie “podejrzaną” emocją jest tu złość, gniew.
Złość domaga się postawienia granic, wystosowania jakiegoś żądania lub sprzeciwiania się czemuś, jeśli z jakiś powodów człowiek ma trudność z takimi sytuacjami, wówczas jego nieświadomość chroni go przed tą kłopotliwą emocją i zamienia ją na takie, które nie prowadzą do konfrontacji np. lęk czy smutek. Zachęcam do poobserwowania swojej złości i zastanowienia się nad tym, jak można by zacząć ją konstruktywnie wyrażać
Bardzo dziękuję za odpowiedź:) pozdrawiam
Dajcie jakiś lek, bo mam to i moje życie wisi na wlosku.
Dobra wiadomość jest taka, że od tego się nie umiera – panika wbrew pozorom jest do przeżycia i są skuteczne metody aby ją osłabić, choć to wymaga pewnej odwagi. Panika jest mechanizmem ratującym życie więc nie może być przyczyną śmierci
Dla mnie ta wiad. nie jest dobra, bo są metody, ale nie osiągalne dla mnie.
O wiele trudniejszą sytuacją jest zorientowanie się, że kontakt pacjent-lekarz może mieć charakter relacji określanej kolokwialnie jako ‘prowadzenie ślepego przez głuchego/kulawego’. Sytuacja nie mieszcząca się w kategoriach diagnostycznych.