Ludzie często zadają mi pytania o psychoterapię:
Jak znaleźć właściwego psychoterapeutę?
Skąd wiemy że człowiek potrzebuje terapii?
Jak ocenić, że to już depresja?
Ludzie chyba nie poddają się terapii bo myślą że “jeszcze za wcześnie” albo… po prostu nie wiedza co się z nimi dzieje. Nie rozumieją siebie
Czy inny człowiek może pomoc siebie zrozumieć gdy ja siebie nie rozumiem?
Skąd wiemy, że człowiek potrzebuje psychoterapii?
Zazwyczaj jest tak, że człowiek napotykając jakieś trudności stara się uruchomić własne zasoby, aby sobie poradzić. Używa znanych sobie sposobów, umiejętności jakie ma, korzysta ze wsparcia bliskich i życzliwych mu osób.
W większości życiowych trudności ma poczucie, że problemy mijają lub się rozwiązują.
Ma lepsze i gorsze dni, ale zawsze jakoś sobie radzi.
Ale bywają sytuacje, że znane sposoby zawodzą, a wsparcie bliskich nie wystarcza. Problemy narastają w czasie i utrudniają normalne funkcjonowanie, np. człowiek ma coraz większe trudności aby wyrobić się w swoich obowiązkach i rolach.
To jest sygnał, że potrzebna jest pomoc z zewnątrz.
Dlatego, właściwym momentem do podjęcia psychoterapii jest chwila, gdy człowiek stwierdza, że sam już sobie nie poradzi.
Ludzie częściej zwlekają z szukaniem pomocy psychoterapeutycznej myśląc, że ich problemy są zbyt małe, żeby móc o nich rozmawiać ze specjalistą.
W moim doświadczeniu nie ma takich sytuacji, aby ktoś zgłosił się po pomoc nie potrzebnie czy za wcześnie.
Jak znaleźć właściwego terapeutę?
Można pytać osób, które korzystały z terapii, czy poleciłyby swojego terapeutę, choć warto z pewnym dystansem podchodzić do poleceń.
Ale podstawową kwestią jest własne doświadczenie. Warto zaufać komuś doświadczonemu, polecanemu. Ważne jest też, aby “dać czas terapii”, żeby ocenić czy to coś daje, trzeba przynajmniej kilku spotkań.
Warto też cierpliwie i wytrwale szukać i pamiętać, że nawet najlepszy terapeuta, nic nie zdziała jeśli człowiek nie włoży w terapię swojego zaangażowania i decyzji o zmianie.
Anonymous mówi:
Czy terapia bywa trudna?
Może bywa. Ja nie miałem z nią większych problemów. Cierpię na nerwicę lękową od ponad 5 lat. Przez pierwsze 4, zażywałem tylko leki, które szybko przyniosły ulgę ale nie prowadziły do wyleczenia.
W trakcie kolejnego „kryzysu” zacząłem się zastanawiać nad innymi możliwościami ratowania swojej „radości życia”. Ktoś w tedy rzucił hasło „terapia”. Zrobiłbym wszystko żeby sobie pomóc, żeby wreszcie przestać cierpieć. Terapia? Niech będzie i terapia… Początkowo miałem problemy z otwartością. Terapeuta dał mi do zrozumienia, że im bardziej będę otwarty, tym skuteczniejsze będzie leczenie ale też jasno komunikował, że powiem mu tylko tyle ile sam będę chciał. Po kilku sesjach opory zniknęły, a z perspektywy roku widzę nie tylko dobre rezultaty działań terapeutycznych ale i korzyści płynące z umiejętności otwartego mówienia o swoich odczuciach, uczuciach i przeżyciach.
Terapia pomaga mi w zmaganiach z chorobą, ponadto dzięki niej uczą się ciągle czegoś nowego dzięki czemu moje życie nabiera nowych blasków i radości nie tylko związanych z pracą, która do tej pory była moją jedyną pasją. Moja farmako i psychoterapia jeszcze trwają ale widzę wyraźną i coraz trwalszą poprawę samopoczucia. Jedyne czego żałuję to tego, że rozpocząłem terapię tak późno. Pewnie gdyby nie 4 zmarnowane lata, proces powrotu do zdrowia byłby znacznie szybszy i łatwiejszy.
Jeśli czujesz, że masz problem nie trać czasu, idź do specjalisty! Jedyne czym ryzykujesz to parę złotych za wizytę, podczas której najwyżej dowiesz się, że nic Ci nie jest. Gdyby ktoś udzielił by mi takiej rady kilka lat temu pewnie dzisiaj byłbym już w pełni zdrowym człowiekiem.
Parę ładnych lat temu,gdy wszystko już mi się zawaliło,poszłam do psychoterapeuty poleconego mi przez znajomą.Do dziś nie wiem,czy to były stracone lata czy odzyskane..Uzyskałam zrozumienie,głaski i brak osądzania moich postępków.Gdy dostrzegłam problemy z córką,zachęciłam ją również do pójścia na terapię.Teraz się zastanawiam,czy dobrze się stało?Wiem,że terapia doprowadza do zburzenia chorych konstrukcji oraz pomaga budować nowe i zdrowe.Wiem,że własnie z tego powodu dotychczasoe układy rodzinne pozornie “psują się”.Ale to co mi się przydarzyło jest potworne i mnie powoli zabija…Córka rozlicza mnie ze wszyskiego,co jej zrobiłam w dzieciństwie:z biedy,z bicia stosowanego w tamtych czasach jako normalna metoda wychowawcza,z każdej chwili w której nie miałam dla niej czasu lub z mojego zmęczenia.Twierdzi,że jestem powąznie chora i powinnam się leczyć.Tak orzekł jej /nasz terapeuta.Dlaczego tyle o tym?Dlatego,że wielokrotnie w czasie(4 lata) mojej terapiii sugerowałam,że może powinnam się leczyć,iść do psychiatry.Kiedyś wspomniałam o lęku jaki mi towarzyszy.Reakcja terapeuty:czy może pani ostatnio czytała ksiązkę na temat lęku?Sugestia,że przeczytane tematy wskakują do mojej psychiki jako objawy.Poczułam,że moja terapia to jest moje oszukiwanie nie wiem kogo,terapeuty,siebie,dzieci,męża itd.Poczułam się jak oszustka wielkiej klasy.Zrezygnowałam z terapii.
Często tak się zdarza, że bliscy nalegają na terapię członka rodziny, a potem okazuje się, że zmiany co prawda zachodzą, ale nie takie jakich oczekiwali. To rzeczywiście może być trudne.
Jeśli terapia będzie dobrze iść to takie zachowania córki powinny za jakiś czas, ustąpić.
Do tego czasu rozwiązaniem może być wyraźne stawianie granic i określanie tego, czego Pani w kontakcie z córką oczekuje i jakich rozmów nie chce Pani z nią prowadzić. Może Pani odmówić uczestniczenia w rozmowie o czymś, o czym Pani nie chce z nią rozmawiać lub w formie, która jest dla Pani nie do przyjęcia.
Czy terapia bywa trudna? – małe uzupełnienie:-)
Oczywiście NIE JESTEM FACHOWCEM ale z moich doświadczeń z nerwicą lękową wynika, że najlepsze rezultaty dało jednoczesne wsparcie psychiatry (z jego farmakoterapią) i terapeuty. Bez wątpienia jest to kwestia jednostki chorobowej. Niezależnie od doświadczeń Pani piszącej o swoich relacjach z córką zachęcam do szukania pomocy u „speców”. Oczywiście aktualnym pozostaje pytanie kto “specem” jest, a kto nie. Przypomina mi się powiedzenie: po owocach ich poznacie… ale pewnie warto zasięgnąć języka jeszcze przed pierwszą wizytą. Nie wiem czy Pani Elżbieta się ze mną zgodzi ale chyba najlepiej zacząć od sprawdzenia czy terapeuta posiada odpowiedni certyfikat. W moim odczuciu ważne są również relacje z terapeutą. Zaufanie i jeszcze to coś co kolokwialnie nazywa się „nadawaniem na tych samych falach”.
P.S. Jeszcze jedno… zdaje się, że nie każda szkoła terapeutyczna jednakowo dobrze radzi sobie z różnymi chorobami. Do tego na przykład może się nam przydać psychiatra. A tak przy okazji to jakie Pani zdaniem nurty terapeutyczne najlepiej radzą sobie z nerwicą lękową?
Terapia nie musi być długo trwała, to w części zależy od tego w jakim nurcie psychoterapeutycznym pracuje terapeuta, a w części od osoby, która się leczy.
Psychoanaliza będzie trwała znacznie dłużej niż terapia krótkoterminowa.
Każda ze szkół psychoterapeutycznych podąża ku celowi terapii inną drogą i trochę co innego stawia sobie za cel.
Z badań nad psychoterapią, wynika, że metoda psychoterapii jest mało znaczącym czynnikiem jeśli chodzi o jej efektywność. Najistotniejszy jest kontakt klienta z psychoterapeutą, dobra relacja, dobre dopasowanie. Reszta jest już wtórna.
A więc terapie krótkoterminowe są równie skuteczne co te długoterminowe.
Jeśli chodzi o długość pracy po której widać efekty, to też zależy od klienta – od jego gotowości na zmiany, a także od determinacji i zaangażowania.
Pracując tą samą metodą z różnymi osobami uzyskiwałam bardzo różne efekty. Od 10 sesji, po których nie było już powodu dalej się spotykać, po roczne czy półtoraroczne terapie.
Pierwsze efekty, drobne zmiany pojawiają się zazwyczaj po dwóch sesjach. Często pierwsza daje rodzaj ulgi w czasie i zaraz po, ale to jest krótkotrwały efekt.
Pierwsze zmiany są zazwyczaj nietrwałe i to jest normalne, choć dość “dołujące”. Zmiana przypomina takie falowanie – do przodu, do tyłu, do przodu, do tyłu – w ogólnym rozrachunku do przodu.
Terapie grupowe są bardzo skuteczne, zwłaszcza takie, które “uruchamiają” ciało.
Prowadziłam kiedyś taką grupę z elementami choreoterapii i było to bardzo skuteczne.
Niemniej jednak, jeśli taka grupa bardzo koliduje z normalnymi obowiązkami, warto poszukać czegoś innego.
Jeśli chodzi o to, czy można wyjść z lęków bez terapii, odpowiedź jest twierdząca. Do tego samego celu, można dojść na wiele różnych sposób, a terapia jest jednym z nich.
Jeśli ktoś nie jest przekonany, że w jego przypadku to ma sens, jeżeli jakieś jego własne działania dają dobre efekty, to warto je kontynuować. Zazwyczaj jednak terapia wiele przyspiesza i ułatwia. To trochę tak jakby wybierać pomiędzy podróżowaniem na piechotę, a samochodem.
Czasem można i na piechotę, zwłaszcza jak dystans jest krótki i pogoda ładna (jak problemy nie są bardzo nasilone, a osoba ma np. wsparcie w swoim otoczeniu)
W niektórych przypadkach jednak podróż zajęłaby zbyt wiele czasu, a zmęczony nią człowiek, mógłby w ogóle z niej zrezygnować i nigdy nie dotrzeć tam, gdzie się wybierał.
czy to znaczy ze alkoholik jest bezkarny i moze niszczyć cala rodzine i nie mozna go leczyc pszymusowo?
Tu są dwie zupełnie różne kwestie – karanie i leczenie
Leczenie alkoholizmu nie jest karą za destrukcję jaką wprowadza się przez picie do domu i nie da się alkoholizmu leczyć przymusowo.
Przymusić można alkoholika do tego aby się fizycznie zgłosił do ośrodka – w ostateczności policja może go w takie miejsce zawieźć, ale nie da się go zmusić do zmiany własnych przekonań̉ czy stylu życia.
Natomiast jeśli chodzi o pytanie czy alkoholik jest bezkarny – nie nie jest bezkarny tylko powstaje otwarte pytanie kto i w jaki sposób ma go karać. Z pewnością nie zrobi tego lekarz ani psycholog – może to zrobić sąd, policja, rodzina.
Możemy porozmawiać?
Witam, mam pewien problem. Nie wiem z kim o nim porozmawiać. Więc może postaram się streścić ostatnie 2 lata mojego życia. Odkąd jestem w gimnazjum (na dzień dzisiejszy 2 klasa) byłem zawsze lubiany. Nie miałem problemów z szukaniem nowych znajomości, nikt się ze mnie nie śmiał, a jak już to raczej się tym nie przejmowałem. Od 2 tygodni mam chyba depresję. Nic nie chcę robić, wolałbym cały dzień siedzieć w domu. Od tych 2 tygodni rzeczy, którymi kiedyś się nie przejmowałem nagle zacząłem. Przejmują mnie byle błahostki. Kiedyś pisanie po moim zeszycie mnie nie denerwowało, ale teraz dostaje ataku szału. Ale tłumie to w sobie. Wyglądam wtedy tylko na przygnębionego, a na prawdę w sobie mam ochotę iść do domu, płakać. Ciągle chce mi się płakać… Ale nie robię tego. Apetyt trochę zmalał, ciągle w sobie czuje takie… nieprzyjemne uczucie. Nie mam ochoty na nic. Wolałbym po prostu siedzieć w domu i z nikim się nie spotykać. Nie wiem co mam zrobić, wolałbym z kimś porozmawiać o tym na jakimś czacie, nie wiem. Pewnie nikt mnie nie rozumie, ale liczę, że ktoś mi pomoże.
Pozdrawiam
Ja przeszłam jedną psychoterapię i nadal choruje,po czasie zapomina się wskazówek i na nowo traci kontakt z emocjami.Ja najlepiej chodziła bym zawsze co jakiś czas,bo nie umiem się nauczyć szybko tych wszystkich potrzebnych rzeczy,szybko na nowo się gubię,dlaczego? czy jest jakas szansa że to kiedykolwiek wyzdrowieje.Zażywam leki ale one są czasem dokuczliwe,czuje się na nich ciągle smutek,złość lub buja w obłokach i jakoś traci się swoje dobre cechy i wartości.
Witam,
Czy psychoterapia jest naprawdę taka dobra na depresję?
Wiele osób poleca tego typu wizyty u psychoterapeuty, jednak czy one coś na prawdę dają czy to strata czasu?
Czy psychoterapia jest dobra na depresję?
Jeśli popatrzymy na badania nad skutecznością psychoterapii to okazuje się, że zarówno leczenie farmakologiczne jak i psychoterapia są skuteczne w leczeniu psychoterapii. Skuteczność każdej z tych metod jest niższa niż skuteczność terapii łączącej leczenie lekami i psychoterapię. Zatem kierując się wynikami badań można powiedzieć, że najskuteczniejsze jest połączenie leków i psychoterapii.
W czym może pomóc psychoterapia osobie z depresją – mówiąc bardzo ogólnie depresja jest problemem emocjonalnym. Jest efektem pewnego szczególnego, bardzo eksploatującego i obciążającego radzenia sobie z emocjami. Osoby doświadczające depresji na ogół w przeszłości to osoby sprawiające wrażenie bardzo odpornych emocjonalnie, silnych. To osoby, które nie poddają się emocjom, radzą sobie bez marudzenia z różnymi ciężkimi doświadczeniami, nie rozczulają się nad sobą i nie ujawniają swojej złości. Zewnętrznie zachowują się jakby emocji nie miały. To się zgadza na ogół z ich myśleniem o emocjach jako o rodzaju niedozwolonej słabości. Często tak bardzo nie zgadzają się na nie i na siebie doświadczających jakiś przeżyć, że przestają je świadomie czuć. Nie tylko osobom z zewnątrz wydają się silne i opanowane ale też same o sobie tak myślą. Spychanie i zaprzeczanie emocjom nie sprawia, ze one znikają, gromadzą się poutykane po “kątach duszy i ciała” i z czasem “bokiem wychodzą” w postaci jakiś niezrozumiałych stanów emocjonalnych czy dolegliwości fizycznych.
Leki mogą te stany trochę wyrównać, podreperować, tak jak można z powodzeniem leczyć wrzody na żołądku. Jednak jeśli nie zmieni się sposób radzenia sobie z emocjami i człowiek znów będzie upychał swoje przeżycia gdzieś głęboko w sobie, depresja wróci tak jak odnawiają się zaleczone choroby psychosomatyczne. Psychoterapia pozawala dokonać bardziej systemowej zmiany, właśnie na poziomie radzenia sobie, czy jak teraz coraz częściej się mówi “zarządzania emocjami”.