Zwracam się do Pani z wielkim (dla mnie) problemem. Dotyczy on rodziców mojego chłopaka, który jest niestety jedynakiem. Otóż od samego początku były z nimi jakieś problemy. Mój chłopak ma 22 lata, studiuje i mieszka z rodzicami. Jest przez nich strasznie kontrolowany.
Potrafią dzwonić do niego po 5x dziennie, kiedy jest ze mną, z pretensjami, “że ciągle go nie ma w domu” (co jest absolutną nieprawdą, gdyż towarzyski on nie jest, i widuje się głownie ze mną), i że “natychmiast ma wracać”. A widujemy się i tak tylko ok 2,3 dni w tygodniu.
Na domiar złego, nie uważają go za dorosłego, karcą jak małe dziecko. Robią straszne awantury o to, kiedy ma zostać u mnie na noc (mieszkam sama w akademiku), jego mama wymusza to wręcz płaczem, żeby do mnie nie szedł. Ciągle podkreśla, że on mnie nie szanuje i swoim zachowaniem (czyt. tym, że mnie odwiedza i zostaje na noc) doprowadzi do tego, że nie będzie mnie lubić.
Nie daje mu konkretnych argumentów, czemu jest taka przeciwna temu wszystkiemu. O tym, żebym ja została u niego na noc nawet mowy nie ma. On ma przecież 22 lata! Żadne tłumaczenia, że jest dorosły i odpowiedzialny nie pomagają.
Dodam, że jestem spokojną dziewczyną, bez nałogów. Gdy go odwiedzam, jego rodzice wydają się być w stosunku do mnie mili, zwłaszcza jego ojciec. Naskakuje mi, robi herbaty, znosi ciasta i inne rarytasy. A matka.. cóż, w zależności od tego jaki ma humor. Jak dobry to potrafi ze mną pogadać, pośmiać się. Boję się, że ta sytuacja się nigdy nie zmieni. Że jak zamieszkamy w przyszłości razem, jego mamusia będzie do niego wydzwaniać z byle piedołą i codziennie nawiedzać.
Tłumaczyłam mu tysiące razy, że tak być nie może, żeby z nimi pogadał, ale te jego rozmowy z nimi zawsze kończą się kłótnią i wielkim obrażaniem (na mnie). Cierpi na tym nasz związek, ja jestem obrażona, że on co rusz odmawia przyjścia na noc, bo “nie może z powodu rodziców, bo nie chce sie z nimi kłócić”. Ostatnio mieliśmy straszną awanturę, chciałam go już zostawić, bo nie zamierzam się męczyć z jego rodzicami całe życie, ale naprawdę go kocham i tego nie chcę. Proszę o pomoc, bo jestem załamana ;(
Witaj Milla,
Chciałabyś spędzać ze swoim chłopakiem więcej czasu, aby on częściej się z Tobą spotykał, ale napotykasz ograniczenia, wynikające z jego relacji z mamą. Denerwuje Cię, że on nie jest dorosły, że w tej relacji ciągle jest jeszcze w roli dziecka. Mam wrażenie, że w tym poście złościsz się na jego mamę, ale weź pod uwagę, że uniezależnianie się jest procesem, który dotyczy ich obojga. Tzn. z jednej strony mama powinna zacząć godzić się z tym, że jej dziecko dorasta, a z drugiej strony dziecko powinno zacząć wychodzić ze swojej dziecięcej zależności.
On ma przecież 22 lata! Żadne tłumaczenia, że jest dorosły i odpowiedzialny nie pomagają.
Widzisz w tym rzecz, że o dorosłości nie świadczy to, że się o niej mówi. Dorosłość jest czymś, co się dzieje. Rodzicom może być bardzo trudno zobaczyć, że ich dziecko dorosło, jeśli ono jest na ich utrzymaniu i pozostaje w roli dziecka.
Mówisz, że mama dzwoni do niego na komórkę, ale zauważ, że większość nastolatków potrafi jakoś sobie poradzić z “komórkową kontrolą rodziców”.
W którymś momencie rodzice doświadczając trudności w kontrolowaniu swojego dziecka, zaczynają widzieć, że ono dorasta.
Zupełnie inną kwestią jest nocowanie w domu jego rodziców. Tu nie tylko chodzi o zależność syna od matki, ale również o to, że nocowanie obcej osoby w domu, zawsze wiąże się z jakimś ograniczeniem i niewygodą. To, że Wy razem czujecie się w swoim towarzystwie swobodnie, nie znaczy, że jego rodzice, będą czuli się podobnie.
To może być po prostu krępujące dla nich.
Gdy twój chłopak będzie miał swój dom (nawet w postaci wynajętego pokoju) będzie mógł decydować o tym, kogo zaprosi, a tak decydują rodzice.
Do tego rodzice najwyraźniej uważają “nocowania” za niestosowne i nie tylko nie chcą abyś Ty nocowała u nich, ale również żeby on był u Ciebie na noc. To jest najwyraźniej kwestia, wyznawanych przez nich wartości
Ciągle podkreśla, że on mnie nie szanuje i swoim zachowaniem (czyt. tym, że mnie odwiedza i zostaje na noc)
Ona ma takie przekonania, że nie powinniście razem nocować. Ale jeśli chodzi o akademik, to jest to Twoje terytorium i Ty decydujesz, choć jego mamie może się to nie podobać. Na tym właśnie polega dorosłość i niezależność, że człowiek nie potrzebuje już akceptacji i zgody rodziców i robi coś, co uważa za słuszne i dobre dla siebie, nawet, jeśli oni wyrażają swoją dezaprobatę. Oni mają prawo do swojego zadnia na ten temat, a dorosłe dziecko ma prawo do tego, że nie zgadzając się z nimi, robi po swojemu. To może być trudne dla rodziców:-).
Ty martwisz się o przyszłość, że mama będzie się wtrącać. To, że może chcieć się wtrącać nie znaczy jeszcze, że będzie mogła to robić. To już będzie zależało od Was, od Ciebie i Twojego chłopaka, na co pozwolicie mamie, w Waszym domu.
02/06/2009 @ 05:48 Milla
Dziękuję za odpowiedź.
Rozumiem, że jego mama może się czuć skrępowana, kiedy miałabym zostac u niego na noc i to szanuję. Tutaj już nie chodzi o żadne nocowanie (a innego wyjścia, żebyśmy się widywali nie ma,bo rozkład zajęć na uczelni nam w tym przeszkadza – on kończy w południe, ja w południe zaczynam). Ona poprostu chce go zatrzymać przy sobie, mieć pod stałą obserwacją. Gdy wraca do domu poźniej niż 19, zaczynają się telefony, krzyki. To samo dotyczy KAŻDEGO jego wyjścia z domu, czy to na zakupy, czy do kogoś. Jego znajomi się jej boją. Chyba nawet niechętnie patrzy na to, że ktoś go odwiedza i marnuje jego czas, bo “on musi się uczyć”. Przegląda jego plecak, kieszenie, sprawdza zeszyty a potem robi awantury jak znajdzie coś, co się jej nie spodoba. Co do nauki, jest na ambitnym kierunku, a jego rodzice i tak stale krzyczą, że jest leniem, że się nie uczy itd. Co on powinien zrobić, żeby zmienić swoje relacje z rodzicami? Jak ma ustalić pewną granicę? Bardzo proszę o konkretne przykłady. Przecież ma prawo zarówno i do życia prywatnego jak i odpoczynku. Bo widzę, że to męczy zarówno mnie jak i jego
@Milla
“. Co on powinien zrobić, żeby zmienić swoje relacje z rodzicami? Jak ma ustalić pewną
granicę?”
Ciekawe pytanie zadajesz. Ciekawe jest w nim to, że to Ty robisz, a nie on. Dlaczego tak się dzieje, że on nie szuka odpowiedzi na te pytania? Widzisz, jak łatwo zacząć brać odpowiedzialność za kogoś.
Nie wiesz do końca, czego chce jego mama i właściwie nie potrzebujesz tego wiedzieć, ważne jest to, czego Ty chcesz od niego.
Ty chcesz widzieć się z nim, częściej i to jest w porządku. To jest trudne, ponieważ macie taki a nie inny rozkład zajęć.
Jeśli twój chłopak chce być z Tobą, musi coś zmienić w swoich relacjach z mamą. To jest jego zadanie i Ty tego za niego nie zrobisz. Jeśli on chce być z Tobą, musi znaleźć jakiś sposób, aby móc się spotykać. Ty nie musisz wnikać w to jak on ma to zrobić, bo nie zrobisz tego za niego. Żebyście się mogli spotkać Ty musisz jakoś poukładać swoje sprawy a on swoje. Jeśli masz wrażenie, że on nie bardzo potrafi sobie poradzić ze swoimi zależnościami to możesz podsunąć mu pomysł szukania pomocy, ale nie robić tego za niego. Bo jeśli to robisz zaczynać wchodzi w rolę mamy i jednocześnie zaczynasz z nią rywalizować “o wpływy”.
Pisałaś, że jeśli Wasz związek się rozpadnie to będzie to “wina jego mamy” – tak stawiając sprawy zdejmujesz ze swojego chłopaka odpowiedzialność za to czy jesteście razem czy nie. A przecież to nie mama ma walczyć o ten związek tylko on.
02/06/2009 @ 12:18 Milla
Mam wrażenie, że on faktycznie nie umie sobie poradzić ze swoimi rodzicami. Próbowałam mu już kilkakrotnie podsunąć pomysły co ma zrobić, ale uważa że pozjadałam wszystkie rozumy (oczywiście nie powie tego wprost) i kwituje, że “to jak zawsze jego wina”. Potem tłumaczy, że już próbować coś w tym kierunku zrobić, ale to i tak nic nie daje, że jego rodzice się i tak nigdy nie zmienią itp. A moim zdaniem chyba nic nie robi, albo przynajmniej za słabo się stara. Np. dzwoni jego mama (albo tata) odbiera (zawsze) telefon, spokojnie wysłuchuje ich pretensji, krzyków, tak jakby faktycznie czuł się winny, że coś nabroił, nigdy nie słyszę żadnego słowa sprzeciwu. Wiem, że go ich zachowanie strasznie denerwuje, i chciałby to zmienić,ale z drugiej strony jakoś brak mu brak uporu i konsekwencji ;-(
Nie zmieni ICH zachowania, może jedynie zadbać o siebie w tej sytuacji i zastanowić się jak ON może zaznaczyć swoje granice. To, że ktoś chce rozmawiać nie znaczy jeszcze, że rozmowa musi się toczyć. To, że rodzice chcą w tym momencie z nim rozmawiać nie oznacza, że on musi to robić. On wybiera odebranie telefonu i rozmowę z rodzicami. Wybiera taką a nie inną postawę, w tej rozmowie.
Może on chciałby i nie chciałby zmienić sytuacji, w jakiej jest, z jednej strony znoszenie “takich rodziców” może być irytujące, ale z drugiej może być całkiem przydane – można np. nie brać odpowiedzialności za swoje decyzje.
Mieszkamy na wsi, a matka jest typową “Panią Dulską”. Po prostu mój chłopak nie pojawia się u nas w domu i co za tym idzie (i jest najważniejsze dla mojej matki…) “ludzie nie gadają”. Sęk w tym, że chłopak mojej siostry jest zupełnie niedojrzały, ale… jego ojciec ma firmę budowlaną i jest z okolic. Natomiast mój chłopak jest z miasta, jego rodzice są uczciwymi ludźmi, ale nie mają własnej firmy… On jest bardzo zdolny. Studiuje dwa kierunki na Uniwerku , ale jak to uważają moi rodzice jest “inteligencikiem”, który nie będzie mnie szanował.
Tak naprawdę on jest pierwszym człowiekiem, który mi pokazał, że choroba nie jest wyłącznie moim problemem. Bardzo mi pomaga:)
Moi rodzice nie rozumieją, że mam ochotę czasami wyjść z domu do kina, bo po co? Ja jestem bardziej “ciekawa świata” chce korzystać z życia. Moja siostra siedzi przed komputerem, albo telewizją i rodzice mają ją na oku. Pochwalają to, że moje koleżanki podróżują, a mi z tego powodu robią afery, grożą wyrzuceniem z domu… Potem pokazują jakie to one są “światowe”, a ja zupełnie bez ambicji… Czuję się ograniczana przez nich.
Tak samo denerwuje mnie sprzeczność w tym co mówią. Jeżeli miałam jakiś problem i o coś pytałam, mówili, że jestem dorosła, mam radzić sobie sama. Kiedy chce wyjść na miasto ze znajomymi (lub co gorsza z moim chłopakiem) jestem gówniarą i co ja sobie wyobrażam. Potem znowu są pretensje, bo co ludzie powiedzą… Boli mnie też to,że ukrywają, że jestem chora i niepełnosprawna ruchowo. Dodatkowo ten mój chłopak… Zawsze mi wypominają ile to oni wstydu muszą się przeze mnie najeść.
Lekarz, który leczył mnie przez ostatnie cztery lata traktował mnie zawsze bardziej ciepło:) Kiedy po raz pierwszy trafiłam do szpitala przez miesiąc nie przyjechali, nie zadzwonili. Nawet kiedy potrzebowałam zgody rodziców na badanie, nie przyjechali…
Mojej Pani Doktor powiedzieli, że nie mają czasu. Nie mogłam czekać, więc badanie odbyło się bez ich zgody, a zamiast mojej matki była obok mnie Pani Doktor. Było mi wtedy przykro, mimo że próbowała mi pomóc oswoić się z tym, że jestem chora i nie będzie łatwo… To nie było ICH przy mnie.Do tej pory sama zmagałam się z chorobą. Ale znalazłam faceta, który pomaga mi w każdej sytuacji. Może tak bardzo przejmuję się ich zdaniem i czuję się winna dlatego, że jestem szczęśliwa, bo zawsze chciałam, żeby mnie zaakceptowali? Wiem, że być może to wszystko brzmi śmiesznie, ale bardzo mnie to wszystko przytłacza.
@Monika,
Moniko, rozumiem, że sytuacja w jakiej jesteś jest trudna, przytłaczająca i bolesna dla Ciebie, pytanie tylko, czego Ty chcesz teraz. Chcesz aby oni się zmienili, czy chcesz abyś Ty się zmieniła. Na co masz nadzieję pisząc o sobie?
Wcześniej bywało tak,że matka wyzywała mnie od kurew i dziwek, czasami biła po twarzy i poniżała. Teraz też są wyrzuty i przeszukiwanie moich rzeczy pod moją nieobecność( nie są one potem na miejscu). Może nie jest to zabranianie wprost… Raczej pokazywanie,że im się to nie podoba.
@Monika
wygląda na to, że mama jakby “spuściła z tonu”, że nadal się sprzeciwia ale jakoś inaczej. Jak myślisz co takiego się stało, że ona przestała Cię wyzywać i bić, a przestawiła się na takie nie wprost pokazywanie, że jej się nie podoba.
Mam podobny problem do Maćka. Mam 20 i niestety nie mogę uniezależnić się zupełnie od rodziców ze względów finansowych. Studiuję zaocznie, bo nie pozwalają mi się wyprowadzić. Nie mogę nigdzie wyjść ze znajomymi, spotykać się z chłopakiem ( mimo,że moja dwa lata młodsza siostra owszem ). Ograniczają mnie. Od ponad czterech lat choruję. Nie pomogli mi w ogóle kiedy się o tym dowiedziałam. Nawet rozmową… Wtedy mój świat się zawalił, ale odbudowałam go na nowo:) Poza tym do tej pory nie mam od nich wsparcia. Pod względem psychicznym i w walce z biurokracją. Cały czas mnie tylko krytykują, nie zauważając, że choroba pozwoliła mi dużo szybciej dorosnąć. Brakuje mi kontaktu z rówieśnikami. Mm dosyć radzenia sobie z tym wszystkim i bycia traktowaną jak dziecko…
@Monika
Co to znaczy Monika, że oni nie pozwalają Ci się spotykać z chłopakiem – czyli dokładnie co robią?
@Milla – mogę Cię jedynie pocieszyć, że mam identyczną sytuację.
Też mamy po 22 lata i rodzice mojego chłopaka bardzo go kontrolują.
Z tą różnicą, że to ja jestem jedynaczką (wyjechałam z domu na studia i wynajmuje mieszkanie), a on ma 26-letnią siostrę.
I ta siostra kontroluje go bardzo podobnie do matki.
Właściwie siostrę znoszę jeszcze gorzej – jej nieustanne telefony – bo nie potrafi zrobić tego, tego i jeszcze tamtego. Chce, żeby mój chłopak gdzieś z nią pojechał, coś jej załatwił, spędził z nią czas(!), etc.
Np.: potrafi zadzwonić do niego 5x gdy jesteśmy w kinie – wie o tym, a potem po jego oddzwonieniu stwierdzić, że chce, żeby kupił jej ciastka.
Podkreślam, że nadal wszyscy mieszkają razem.
Oczywiście jego matka również do niego wydzwania z pretensjami, pytaniami, kiedy będzie w domu.
Męczy mnie to już od ponad dwóch lat naszego związku – szczególnie, że ja jestem już samodzielna, pracuje, studiuje, oczywiście pomagają mi rodzice, jednak mimo tego, że jestem jedynaczką, oni pozwolili mi dorosnąć – cieszą się, że kiedy spędzam czas z moim chłopakiem, nie przeszkadza im, że on u mnie nocuje i wręcz kibicują mi w w tej trudnej sytuacji z jego rodzicami:)
Oczywiście temat nocowania u mnie jest dla jego rodziców ogromnym problemem.
Pewnie w przyszłości zamieszkamy razem, jednak na razie musi to jeszcze potrwać – kwestia jego finansowej niezależności .
Piszę to wszystko tak spokojnie, jednak uwierz mi, że kosztuje mnie to dużo nerwów.
Nasz czas nie jest naszym czasem, tylko dzielony jest na telefon od mamy, siostry…
I mój chłopak też absolutnie zawsze je odbiera(chyba, że nie usłyszy) i poświęca czas na rozmowę, nawet jeśli my jesteśmy wówczas w restauracji, oglądamy film, albo sami prowadzimy ważną rozmowę.
@Kalla
na tę sytuację można też spojrzeć od strony odpowiedzialności i decyzjności Twojego chłopaka. One co prawda dzwonią do niego nagminnie ale on tu też ma coś do powiedzenia. To on odbiera te telefony i on wybiera ile czasu poświęci na tę rozmowę. Można skupiać sie na jego rodzinie i na tym, jak bardzo go ograniczają, a można spojrzeć na to co on może i chce w tej sytuacji. Myślę, że o ile nie masz większego wpływu na jego rodzinę, to możesz powiedzieć mu o tym, jak się czujesz z tym, że nie dba o Wasz wspólny czas i o tym, czego od niego byś oczekiwała w tej sytaucji.
Witam
Mam podobny problem. Mam 19 lat, a moi rodzice traktują mnie dokładnie tak samo jak w wieku 12. Do domu codziennie muszę wracać najpóźniej o 21. W innym wypadku tata dzwoni do mnie, pyta się, czy o czymś sobie nie zapomniałem i mam wielką awanturę. Nie wiem, czy to prawidłowo, ale moi 15-16-letni znajomi mogą wracać do domu później i nie ma z tym żadnego problemu. Jak wychodzę z domu, to rodzice zawsze krzywo patrzą, chcieliby, żebym cały czas siedział z nimi. Mój tata nie pozwala mi zapuścić włosów tak, jak sam chciałbym. Jak przychodzi do jakiegoś wyjazdu, czy dłuższego wyjścia, to moi rodzice martwią się o to 100 razy bardziej niż ja, męczą mnie długi czas w stylu “a czego to jeszcze nie wziąłeś, na pewno czegoś zapomniałeś”.
Z moimi rodzicami nie ma żadnej dyskusji. Mój tata mówi, że jestem gówniarzem i nic nie mam do powiedzenia, mam się słuchać i nie pyskować. Kiedy dochodzi już do ostrzejszej wymiany zdań, to rodzice zaczynają mi wypominać jak to oni nie pracowali, jak się nie poświęcali, a ja ich teraz nie szanuje. Żeby była jasność: nie umniejszam ich ciężkiej pracy, bo faktycznie nie było im lekko, ale chyba coś jest nie tak w tym sposobie.
Mój tata mówi, że dopóki jestem na ich utrzymaniu, mam się słuchać i nie pyskować. Dlatego szukam jakichkolwiek prac, żeby trochę zarobić, bo mam perspektywę wyprowadzki. Uważam to za trochę nieodpowiedzialne (po prostu nie spotkałem się nigdy z wyprowadzającym się “na swoje” 19-latkiem), ale konieczne.. I chcę jeszcze dodać, że jak sobie teraz to przeczytałem, to brzmi to bardzo śmiesznie, dziecinnie, ale to jest mój problem.
@Maciek
dla to co napisałeś nie brzmi dziecinnie – wygląda na to, że masz dość dorosłe podejście do sytuacji – “jeśli nie mogę mieć tego, czego mi potrzeba będąc zależnym od rodziców, to szukam sposobu, aby się od nich uniezależnić.
A co by się stało, jeślibyś zapuścił włosy mimo, braku akceptacji taty – naprawdę potrzebujesz jego zgody na to aby wyglądać i ubierać się jak chcesz?
Na ogół takim wyraźnym sygnałem dla rodziców, że ich dziecko dorasta jest uczucie bezsilności wobec tego, że ono zaczyna realizować jakieś swoje pomysły bez pytania o zgodę. Oni mogą się złościć na Twoje włosy, mogą różnie to oceniać i nazywać, ale nie mogą nic zrobić, dopóki Ty sam nie zdecydujesz się ich ściąć.
Mam problem z życiem
witam, nawet nie wiem czy tu powinnam napisać…mam problem sama ze sobą, właśnie wkraczam w życie dorosłe,a może już wkroczyłam.Ciągle czuje się nieszczęśliwa, jest mi strasznie smutno, nie chce mi się nawet wstać z łóżka, czasami myślę,że najlepiej gdybym nie istniała.mam 21 lat, pracuje ale nie lubię tej pracy, bo muszę pracować w święta i weekendy- wtedy kiedy mój chłopaka, rodzina ma wolne,chciałbym jak najwięcej czasu spędzać z chłopakiem, tak jak kiedyś, zwiedzać,dostawać kwiaty, wiersze itp.do tego jeszcze studiuje to już w ogóle ogranicza mój czas, nawet nie mam kiedy przygotować się na studia, zawsze jest coś do zrobienia, mieszkam z chłopakiem więc trzeba dom posprzątać, obiad zrobić, chciałabym spełnić się w roli pani domu a zarazem się uczyć i to wszystko mnie przerasta, te życie, dorosłość wszystko i chociaż chłopak mnie wspiera, tłumaczy mi wiele rzeczy to ja i tak popadam w tzw. doły.potrzebuje pomocy, rady
Witam ja mam podobny problem z rodzicami ciągle muwią zebym traktował
ich z szacunkiem i szanował ich decyzje przyczym nie szanują mojego
zdania. Mam 25 lat mając 18 lat związałem się z pewną dziewczyną i
przez cały ten czas aż do teraz rodzice próbowali wyperswadodować mi
dować mi ją z głowy (objawiało się to zakazami, mówieniem jakiś
niestworzonych rzeczy jaka to ona nie jest czy jej rodzina
oczywiście wszystko wyzsane z palca teraz skończyłem studia i
pomogłem z racji na prace w budowlance wybudować rodzicom dom
przyczym ja w zamian za to że razem z dziadkami zgodziłem się sprzedać
dziakłę zamiast mieszkania zostałem w mieszkaniu w którym mieszkali
wcześniej czyli
oni mieszkają sobie a ja sobie w mieszkaniu które jest na ich nazwisko
ale to ja płace rachunki jednak nie potrafią traktować mnie jak
dorosła osobę wchodzą do mnie bez pukania i zapowiedzi owszem
korzystam z ich pomocy (jakieś zakpupy żywności ) bo ze swojej pensji
w pełni bym się nie utrzymał. Uważam się za osobę dorosłą w moim
związku była pewna przerwa rozstaliśmy się ale teraz chcielibyśmy
wrócić do siebie jednak moi rodzice robią problemy mówią że chodzi
im tylko o nią żebym nie był z nią ale wiem że do innej mojej znajomej
też dzwonili żeby się mną nie interesowała ( od matki usłyszałem kiedyś
że nikt dla mnie nie jest dość dobry. Moi rodzice posuwają się nawet do
tego że mówią że jeśli do niej wrócę to wyrzucą mnie z mieszkania.
Grożą i nie szanują moich decyzji myślą że wiedzą lepiej co powinienem
zrobić żeby być szczęśliwy. Najgorsze jest jednak to że nie da się im
wytłumaczyć że nie pozwolę sobie drygować moim sercem, bo moje serce
to moje wybory i nie mają na nie wpływu. Jednak dyskusja zawsze kończy
się tym że puki mieszkasz w moim mieszkaniu ( nie warzne że to ja płace
rachunki) puty masz się nas słuchać a ona nigdy nie zamieszka w
naszym mieszkaniu. Co zrobić w takiej sytuacji bo
odnoszę wrażenie że robią to z miłości ale ta miłosć jest toksyczna.
Nawet jeśli dokonam złego wyboru wracając do mojej byłej to to powinna
być moja decyzja a nie wybór rodziców.
Przecież ich powinno interesować jedynie to czy jestem szczęśliwy,
a nie groźbami wymuszać to bym żył wedle ich decyzji a nie swego
sumienia i własnych wyborów.
To co pozwala rodzicom utrzymać kontrolę nad Panem i daje uzasadnienie do wchodzenia “bez pukania” jest to, że mieszka Pan w ich mieszkaniu. Ich mieszkanie, wiec mają prawo do niego wchodzić. To jest ten punkt styczności, który wywołuje zależność. Rodzice stawiają sprawę w ten sposób – “skoro korzystać z naszej pomocy musisz się liczyć z naszym zdaniem, nie możesz być w pełni niezależny”.
Jeśli zależy Panu na niezależności, oznacza to rezygnację z pomocy rodzicielskiej – wiem, że to może oznaczać trudny wybór, ale tylko na polu takich wyborów ma Pan wpływ na tę sytuację. Raczej trudno oczekiwać po rodzicach zmiany postawy – choć można spróbować. Wymagało by to jasnego postawienia sprawy, o czym chce Pan z nimi rozmawiać a o czym nie. Może Pan np. odmówić omawiania czy ten związek jest dla Pana dobry czy nie. Po prostu nie podejmować tego tematu w rozmowie z nimi.
Oni mają prawo myśleć, że Pana wybór jest zły, Pan ma prawo dokonać takiego wyboru jaki Pan uzna za właściwy. Nie potrzebuje Pan zgody rodziców na bycie z tą czy inną kobietą.