Co czuje człowiek w manii?
Co czuje w depresji?
Jak to jest gdy depresja i mania splatają się ze sobą? dlaczego w depresji nie można się wziąć w garść, a w manii opamiętać i zacząć myśleć?
Łatwo to zrozumiesz i poczujesz czytając książkę Terri Cheney “Na huśtawce emocji”
To książka mocna, poruszająca, bardzo wyrazista, miejscami drastyczna. W sugestywnych obrazach, opowiada o objawach i skutkach choroby dwubiegunowej.
Donata Kurpas – psychoterapeuta:
Puszczałeś kiedyś latawce podczas burzy? A może tańczyłaś tango z falami morskiego przypływu? Taki był świat Terri… Sztywny, ale nieprzewidywalny, zawarty w ramach mknącego rollercoastera emocji z Terri jako pasażerką wydziedziczoną przez ukochanego, umierającego na raka ojca… W górę – ku manii, nielegalnemu szczęściu, któremu towarzyszył zapach lilii Casablanca jako złudzenie blasków świata, a potem w dół – ku depresji, „czarnej bestii”, od której śmierć była zaplanowanym wybawieniem, poprzez okrutne stany mieszane, kiedy to ciosy zadawane innym pozostawiały w niej samej głębokie blizny…
Razem z Terri wchodzimy w świat, w którym największe zwycięstwa są kapitulacjami. Zabiera nas ona w Odyseję epizodów manii i depresji składających się na lata Prozacu wśród znikających marzeń, jako elementów puzzli przyszłości. Kolejno przemijają: marzenia o niemowlęcym łóżeczku, białe sztachety płotu, bliskość i jasny horyzont kariery.
Razem z Terri docieramy jednak do niełatwego spotkania z normalnością, której autorka uczy się każdym ze zmysłów, a w której mówienie prawdy okazuje się być sztuką…
Zadziwiająco szczere wspomnienia amerykańskiej prawniczki związanej
z przemysłem rozrywkowym, która przez lata zmagała się depresją dwubiegunową.
W tej wstrząsającej, a zarazem pełnej nadziei opowieści, Terri Cheney przedstawia objawy
i skutki niszczycielskiej choroby, która omal jej nie zabiła.
Borykając się na przemian z czarnymi głębinami depresji i beztroskimi wyżynami manii, autorka doświadczyła ekstremalnych emocji i przeżyć. W swojej książce opowiada
o wielokrotnych próbach samobójczych, stanach bliskich śmierci, nocach w więzieniu, niekontrolowanych ekscesach seksualnych, problemach w pracy i zniszczonych przez chorobę przyjaźniach. Pokazuje swoją walkę o zachowanie równowagi psychicznej – kolejne cudowne leki, ucieczka w alkohol, terapie u psychologów, a wreszcie ratujące życie elektrowstrząsy.
Książka pomaga zrozumieć istotę tej choroby i niesie nadzieję tym, którzy muszą się z nią zmagać.
O autorce
Terri Cheney specjalizowała się w prawnych aspektach własności intelektualnej, pracując dla kilku znanych firm w Los Angeles. W ciągu 16 -letniej kariery reprezentowała takie osobistości, jak Michael Jackson czy Quincy Jones oraz studia filmowe, takie jak Universal Studios i Columbia Pictures. Obecnie poświęca swój talent na rzecz chorych psychicznie. Została członkiem Środowiskowego Zarządu Doradczego w UCLA Mood Disorder Research Program (Programu Badawczego Zaburzeń Nastroju) i prowadzi cotygodniowe spotkania grupy wsparcia w Instytucie Neuropsychiatrii UCLA.
bardzo proszę o pomoc przy mężu zachorowałam na padaczkę potem wpadłam w alkocholizm teraz założył rozwód ja mam dobrowolnie przyznane alimęty kture mi nie płaci podałam do komornika jestem przez niego wykończona psychicznie jade na detoks do szpitala psychjatrycznego czy lekarz jak wykryje u mnie chorobe czy po rozwodzie ma prawo zabrażć mi alimęty on wzioł namnie adwokata bo ma pieniądze jak sobie pomóc mam takie nerwy czasami że niewiem jusz co robie i mówie pomuszcie co dalej robić on mnie nerwowo chce wykończyć
@ania
Trzeba zacząć od tego aby nie pić a jak się wpadło w alkoholizm to może być trudne, kiedy jest stres. Walka o siebie wymaga trzeźwej głowy i pewnego stania na własnych nogach – samej będzie Pani trudno, trzeba zaraz po detoksie, najszybciej, jak się da zacząć terapię odwykową.
Witam mam na imie Joanna mam 27 lat. Zachorowalam na chorobe w wieku 17 lat. Zaczelo sie od tego ze moj ojciec mnie zbil tak mocno ze mialam siniaki na calym ciele. Po tym zdarzeniu wariowalam i to sie nie podobalo rodzicom. Wysłali mnie do lekarza do poradni a lekarz powiedzial albo tabletki albo szpital. Wybralam szpital w szpitalu wykryli u mnie chorobe dwubiegunowa. Okazalo sie ze ojciec tez choruje. Ojciec nie bierze tabletek.
Mialam wszystkie etapy choroby. Obecnie chodze do psychiatry i biore depakine chtomo.
Do jakiego lekarza sie wybrac prywatne zeby pomgl mi zrobic badanie dodatkowe i stwierdzil czy jestem chora prosze o odp
jA NIE JESTEM CHORA NA TA CHOROBE TYLKO MOJ MAZ OD 8LAT TOCZYL ZE MNA WOJNY OZ BYLE JAKIEGO POWODU .pRZY SWOJEJ RODZINIE MNIE ZAWSZE IGNOROWAL, W DOMU WYZYWAG O NIC , A POTEM DO SWOICH WYZWISK DODAL PLUCIE MI W TWARZ ,POPYCHANIA ,KOPANIE Z KAZDYM ATAKIEM SWOICH SZALOW BYL CORAZ GORSZY.mAMY 2LATA CORECZKE ZEBY ONA TEGO NIE WIDZIALA MUSIALAM WYCHODZIC Z DOMU ,KIEDY ON BYL ,A PRZYCHODZILAM KIEDY WYJEZDZAL DO PRACY.kAZDA NAJMNIEJSZA RZECZ KTORA STALA SIE TO BYLA MOJA WINA ,DZIECKO ZAPLAKALO ZE ZMECZENIA OBRZUCAL MNIE WYZWISKAMI .BRAK PIENIEDZY TO TEZ BYLA MOJA WINA.nADMIENIAM ,ZE DLA INNEJ SWOJEJ RODZINIE BYL BARDZO HOJNY PIENIADZE MIAL I NIE ZALOWAL .cORCE SWOJEJ NA URODZINY NIGDY NIE MIAL PIENIEDZY ,AZ W KONCU MNIE WYGONIL ,A DO WSZYSTKICH LUDZI OPOWIADAL NAJGORSZE RZECZY .oDESZLAM BO TO BYLO PIEKLO DZISIAJ SADOWNIE MUSI PLACIC ALIMENTY ,JA MAM SPOKOJ A MOJA CORECZKA NARESZCIE MOZE ZYC WSPOKOJU I WSZYSTKO JEJ WOLNO NIE MA GLOPICH POUCZEN ,GLUPICH KOMENTARZY.tO CO WIDZIALAM I CZYTALAM UWAZAM ,ZE MOJ MAZ JEST CHORY NA DEPRESJE MANIAKALNA.pYTANIE CZY DLA DOBRA DZIECKA ZROBILAM WLASCIWA DECYZJE? nADMIENIAM ZE PRZEZ JEGO RODZINE PROBOWALAM ABY PODJAL LECZENIE I TERAPIE ALE ZOSTALAM WYSMIANA PRZEZ NICH USLYSZALAM TYLKO ZE TO JA MAM PROBLEMY .dZIS NIE UTRZYMOJE Z TYMI LUDZMI ZADNYCH KONTAKTOW,NIE WIEM CO ROBI MOJ MAZ ,ALE MNIE TO NIE INTERESUJE ZYJE MOIM WLASNYM ZYCIEM.aLE TA CHOROBA JEST STRASZNA ZWLASZCZA JESLI SIE TA OSOBE DARZY UCZUCIEM.
Rozumiem, że notka pojawiła się aby zachęcić do sięgnięcia po książkę. Dobrze, że chociaż tak podjęła Pani ten temat. Szkoda, że nie dodała Pani nic od siebie. Mam wrażenie, że to zaburzenie jest pomijane, a jeśli już się o nim pisze to nawiązując tylko do manii i depresji a to przecież nie jedyne objawy tego zaburzenia.
Mania niewątpliwie jest jak huragan, który w mgnieniu oka niszczy wszystko co napotka na swojej drodze. Jednak choroba afektywna dwubiegunowa to nie tylko zupełna utrata kontroli nad sobą, czasem nawet otoczenie chorego nie zdaje sobie sprawy, że ten wpada w hipomanię, zmaga się ze stanami mieszanymi. Czasem znajomi, którzy wiedzą o moich problemach pytają jak to możliwe, że leczę się psychiatrycznie, przecież jestem taka radosna, towarzyska i rozgadana. Albo obrażają się kiedy mój biegun robi w tył zwrot i nie da się ze mną gadać biorąc te zachowania za cechy osobowości.
Mam rozpoznanie choroby afektywnej dwubiegunowej typu II, nigdy nie miałam pełnoobjawowej manii. Mimo to walka z samą sobą przyniosła wiele cierpienia, straconych lat, szans, przyjaźni. Często lekarze sceptycznie podchodzą do mojej diagnozy. Nie dziwi mnie to, ja sama też nie mam pewności co do jej słuszności. Mam z tym problemy bo moja karta choroby pełna jest różnych rozpoznań. Mimo to od 3 lat leczona jestem jak chadowiec. Lekarz, do którego chodziłam przez rok, pisał w karcie, że mam cyklotymię a kiedy pytałam dlaczego zapisuje mi takie a nie inne leki odpowiadał, że tak się “daje” w Chadzie.
Piszę o tym, żeby zwrócić uwagę na trudności diagnostyczne i idące za nimi trudności w leczeniu i funkcjonowaniu chorych. Moje doświadczenie pokazuje,że sami lekarze nie potrafią poradzić sobie z tym zaburzeniem. Potwierdziły to zresztą badania przeprowadzone wśród lekarzy, które dowiodły, że większość psychiatrów nie potrafi tych zaburzeń właściwie rozpoznać i leczyć. Znam osoby, które tak jak ja miotają się między różnymi diagnozami i sposobami leczenia krążącymi raz bliżej a to znów zupełnie daleko od chadu. Rozumiem, że jeśli ktoś ma manię to nie ma żadnych wątpliwości. Co jednak z hipomaniakami? Dlaczego ja i inne podobne mi osoby nie możemy zaznać stabilizacji? Wciąż mam takie same objawy. Wciąż boję się depresji, wciąż huśtam się od euforii po depresję i czuję jakbym była człowiekiem o dwóch zupełnie różnych obliczach.
Miesiąc temu rozpoczęłam czwartą terapię. Tylko ona daje mi wsparcie, uczy akceptacji swojej zmienności, bo chyba nic innego już mi nie pozostało jak tylko zaakceptować to, że przez pół tygodnia żyję a przez drugie pół umieram. I tak w kółko. Terapia pomaga mi poznać siebie, ochronić siebie i innych przed sobą, zmienić w sobie to co zmienić się da, tylko dzięki terapii jakoś funkcjonuję z bagażem przeżyć i żółtymi papierami.
Psychiatrzy mi nie pomogli, namącili mi w głowie, leki spowodowały wiele skutków ubocznych, niewłaściwie dobierane wyłączały mnie z życia, teraz pojawiły się dyskinezy. Mimo to nadal je przyjmuję. Po co? Chyba tylko ze strachu, że bez nich mogłabym dohuśtać się do pełnej manii.
@inka
Bardzo dziękuję z ten komentarz, dała mi Pani i innym czytającym ten wpis okazję do zajrzenia w głąb wewnętrznych przeżyć z jakimi zmagają się osoby z tym rozpoznaniem.
Mówi Pani, że szkoda, że pisząc o książce nie dodałam nic od siebie. Przyczyna jest prozaiczna nie miałabym tu wiele do powiedzenia. Nie miałam okazji pracować z osobami z takim rozpoznaniem, ani z tego rodzaju cierpieniem (naddaktywnością mieszczącą się w społecznie uznanych granicach ale już kłopotliwą… Nawet nie wiem czy dobrze o tym mówię… )
Ta książka zwróciła moją uwagę właśnie dlatego, że pokazała mi jak może wyglądać doświadczenie dwubiegunowości – to coś zupełnie innego niż suche fakty w podręczniku – mnie zawsze ciekawią przeżycia innych ludzi.
Dlatego też jestem wdzięczna, że zechciała się Pani podzielić swoimi i za nie dziękuję :)
Pozdrawiam serdecznie
Dzień dobry.
Chciałabym zapytać jak i czy można samemu leczyć taką chorobę. Z tego co wyczytałam myślę, że jest duże prawdopodobieństwo że jestem na nią chora. Od dziecka jestem drażliwa z błachych powodów, czasem mam stany polegające na euforii z jakiegoś powodu, lub tak po prostu, jestem dobra, promienna, radosna, zadowolona z siebie, a potem z byle powodu nagle wybucham, krzyczę, mam ochotę rzucać czym popadnie, uderzyć drugą osobę, wyładować na czymkolwiek swój ogromny gniew, który sama nie wiem potem skąd się wziął. W pewnym momenicie swojego życia potrafiłam nad tym zapanować i jedynie w chwilach bezsilności krzyczałam lub płakałam i wyłam gdy nikt nie widział. Nawet teraz łzy napływają mi do oczu, że taka jestem. Od jakiegoś czasu coraz trudniej mi się powstrzymywać. Nawet dziś za głupią uwagę starej baby co do mojego psa zwyzywałam ją i mało co a nie pobiłam jej. Potem cała się trzęsłam ponad kwadrans bo jeszcze adrenalina we mnie buzowała. Zaraz będę miała 30stkę na karku i jestem przerażona swoim zachowaniem. Piszę o agresji a nie stanach zadowolenia bo to one mnie przerażają. Myśląc potem o danym wybuchu zawsze dochodzę do jednego wniosku, złość wydobywa się ze mnie pełną parą w ułamku sekundy, jakby ktoś we mnie włączał przycisk “szał”. Boję się że staję się nieobliczalna i stanę się zagrożeniem dla innych i siebie. Coraz trudniej mi się powstrzymywać, boję się i przezto zaczęłam szukać w internecie jakiś porad. Myślałam że może być to padaczka afektywna, ale miałam rok temu robione badanie EEG i tomografię głowy i wyniki były dobre. Proszę o choć drobną poradę czy w jakiś sposób mogłabym zapanować nad sobą.
Z góry dziękuję.
@bajka
Nie da się leczyć choroby dwubiegunowej samemu, bo leczy się ją przede wszystkim lekami i psychoterapią.
Inną kwestią jest to, czy to co się z Panią dzieje, to rzeczywiście jest taka choroba – tu z kolei potrzebna byłaby diagnoza i tego też nie da się zrobić samemu.
A jeszcze inną kwestią jest po co się tak upierać przy tej samodzielności, skoro chodzi o to, że trudno Pani panować nad emocjami.
Witam.
U żony zdiagnozowano chorobę afektywną dwubiegunową dwa tygodnie temu. Najpierw zaczęło się od depresji teraz jest w epizodzie manii. Wyprowadziła się z dzieckiem do swojej mamy i brata, ponieważ mnie w bardzo krótkim czasie znienawidziła. Teraz znienawidziła również mamę i brata i uciekła. Ostatecznie zatrzymała się u brata ciotecznego i jego żony. Problem w tym, że oni nie zdają sobie sprawy z tego, że to choroba i w pewnym stopniu obwiniają mnie. Próbowałem ich uświadomić w czym leży problem, ale nie wiem czy będą mnie słuchać. Wiem tylko, że przyjuje leki, które przepisał lekaż. Proszę o pomoc.
@Mendez
Nie wiem zupełnie jakiej pomocy Pan szuka – jakie jest pytanie.
Jeśli żona jest w manii to będzie podejmować wiele różnych działań, które mogą być dramatyczne w skutkach. Bezpieczniej byłoby, gdyby rodzina wiedziała o chorobie żony i na czym ona polega.