Jeśli chcesz naprawdę pomóc alkoholikowi, to musisz zrozumieć jedną ważną rzecz – w tym momencie to Ty masz problem, a nie on.
Oczywiście mówimy tu o subiektywnym poczuciu, że problem istnieje. Ty czujesz wyraźnie, jak bardzo picie komplikuje całe wasze życie, podczas gdy on może mieć tylko mgliste przeczucie że coś się wymyka spod kontroli.
Nie licz na zrozumienie, kiedy zaczynacie dyskutować o tym, że on coś powinien zrobić ze swoim piciem, a już szczególnie kiedy sugerujesz leczenie. Pamiętaj, że on, w sprawie picia funkcjonuje w zupełnie innej rzeczywistości i Twoje emocje wydają mu się niewspółmiernie duże do sytuacji. W jego oczach jesteś kimś, kto się czepia, przesadza, nie panuje nad sobą i jeśli ktoś by miał się leczyć to właśnie Ty.
Możesz się zastanawiać dlaczego on Ci to robi, nie dość że pijąc wprowadza w Twoje życie nieustanny niepokój to jeszcze odmawia jakiegokolwiek zrozumienia dla tego co w związku z tym przeżywasz. Pojawiają się myśli, że może już Cię nie kocha skoro nie chce zrozumieć jak bardzo Cię rani swoim zachowaniem. Czasem nawet przemawiają do Ciebie jego argumenty i sama przyznajesz, że zbyt nerwowo reagujesz i że jakbyś postarała się lepiej go zrozumieć, to on by nie pił tyle. Nie dziwne, że możesz czuć się zgubiona i bezradna. Choć możecie się dogadać i zrozumieć w wielu różnych sprawach to picie wydaje się tematem nie do przejścia.
Dlaczego tak się dzieje?
Odpowiedź może być dla Ciebie zaskoczeniem, choć jest całkiem prosta – on naprawdę nie czuje tego problemu. To nie wynika z jego złej woli, ani z tego, że już Cię nie kocha, albo z tego, że jest złym człowiekiem, tak właśnie działa alkohol i tak właśnie działa uzależnienie.
Alkohol zmienia emocje w sposób szybki i radykalny, dlatego właśnie ma moc uzależniającą. W chwili kiedy się po niego sięga, nie zależnie od tego, co jest potem, doświadcza się zmiany emocji. Ludzie piją alkohol aby nie czuć smutku, złości, nudy, skrępowania, aby zamiast tego poczuć więcej luzu, rozbawienia, spokoju. Alkohol wyłącza jedne emocje i w zamian daje inne, lepsze. To, się dzieje niezależnie od sytuacji, ta się nie zmienia i jeśli człowiek wytrzeźwieje, nadal będzie generować tę samą (albo większą) przykrość jak ta na początku. Stąd jest dość krótka droga do tego, aby znów sięgnąć po alkohol i znów doświadczyć “cudownej przemiany” przykrości w przyjemność. To jest właśnie podstawa uzależnienia.
Mogłoby wydawać się, że nie ma nic złego w tym, że ktoś chce choć na chwilę oderwać się od szarości życia codziennego i poczuć się dobrze. Jednak problem polega na tym, że emocje pełnią w naszym życiu funkcję drogowskazów. One nas informują o tym, co dzieje się w naszym życiu, motywują nas do działania i dają energię. Emocje przykre mówią “musisz coś zmienić” a przyjemne “rób tak dalej, wszystko jest w porządku”. Jeśli pojawiają się w związku z tym, co naprawdę dzieje się w naszym życiu jesteśmy w stanie dobrze funkcjonować, ale jeśli pod wpływem chemii pojawiają się niezależnie od sytuacji to wówczas bardzo mylą. Alkoholik zamieniając swoje emocje na przyjemne utwierdza się w przekonaniu, że jest na dobrej drodze i nie ma ochoty nic zmieniać.
Kiedy trzeźwieje zaczyna odczuwać przykrość i to w większym stopniu niż na przed piciem bo doświadcza różnego rodzaju konsekwencji swojej nietrzeźwości. Może np. obudzić się na ławce w parku bez butów i zegarka. Takie przykre “lądowanie”. To, może być dla niego leczące. Każda taka sytuacja może być małą cegiełką budującą jego poczucie, że picie jednak stanowi problem.
Z czasem tego rodzaju przykre doświadczenia mogą zaowocować podjęciem leczenia i zmianą. Jest to jednak proces długotrwały, ponieważ alkohol, ze względu na swoje właściwości jest bardzo atrakcyjny.
Leczenie oznacza rozstanie się z możliwością szybkiej zmiany przykrości w przyjemność, a to nie jest pociągająca perspektywa. Lepiej jest uwierzyć, że zło, które się stało, miało inne przyczyny. Alkoholik “chroni” i na tysiąc sposobów usprawiedliwia swoje picie. Jak już jest naprawdę źle, może przyznać, że pewne kosmetyczne zmiany są możliwe, np. ograniczenie ilości czy zmiana rodzaju spożywanego alkoholu na słabszy. Jednak, raczej nie licz, że przyzna Ci rację i podejmie jakieś radykalne kroki na dużą skalę – do tego potrzebuje naprawdę wielu silnych i przykrych doświadczeń a nie jednej kłótni, nawet jeśli w jej czasie wykrzyczysz mu, że właśnie odchodzisz i już nie wrócisz.
To co możesz zrobić dla niego to nazywać jego problem i dawać mu go odczuć.
Przyznaję, że to bardzo niewdzięczna rola biorąc pod uwagę, to, że on będzie o to swoje picie walczył, dlatego musisz pamiętać, że zawsze możesz się wycofać i przestać mu pomagać.
Kliknij, jeśli chcesz porozmawiać z psychologiem
Jeśli jednak zdecydujesz się mu pomagać pamiętaj o następujących zasadach:
1. Pomaganie mu to zadanie na lata a nie na jedną rozmowę. Nie licz na to, że on się zmieni radykalnie pod wpływem jakiejś Twojej jednorazowej interwencji.
2. Czyny znaczą więcej niż słowa – jeśli chcesz, aby on coś zrozumiał musisz do swoich słów dołączyć działanie a swoje nadzieje budować na tym co on robi, a nie na tym, co mówi
3. nie naprawiaj tego co zepsuł przez picie – nie tłumacz przed innymi ludźmi, nie lecz mu kaca – pozwól mu doświadczyć bolesnych konsekwencji picia
4. bądź konsekwentna – jeśli powiedziałaś, że coś zrobisz, zrób to, jeśli nie czujesz się na siłach to nie mów, że zrobisz. Pamiętaj nie masz żadnego argumentu, który byłby mocniejszy od jego chęci napicia się.
5. pomocy może udzielać tylko ktoś, kto sam stoi pewnie na swoich nogach – znajdź osoby, które rozumieją z czym się zmagasz i korzystaj z ich wsparcia. dbaj o siebie.
A przede wszystkim:
Pamiętaj, że Twoje życie nie sprowadza się do jego picia czy leczenia, że jest czymś znacznie większym o co warto zadbać.
Ehhhh jestem w podobnej sytuacji tylko ze z bratem. Pije na umór dostaje padaczkę na przystankach… mieszkał z mama, mama go wywaliła z domu bo sama psychicznie nie dawała rady ale mimo tego i tak obie cierpimy niezrozumiały jest świat alkoholika a każdy chce żyć swoim życiem…
Przykre jest to że w Polsce nie ma żadnych konsekwentnych przepisów wobec alkoholików oraz brak pomocy dla poszkodowanej rodziny. Mój tata pije odkąd pamiętam, czyli od 27 lat, wychowywałam się wśród awantur, bicia i maltretowania. Mama jedyna pracująca zawsze starała się załagodzić sytuacje żebyśmy razem z siostrą miały “jako takie” dzieciństwo. Niestety żadne środki, rozmowy, prośby, groźby, ślubowanie abstynencji, nic nie pomogło…
Już nie wiem do kogo zgłosić się o pomoc. Ja i siostra mieszkamy za granicą, mama wyprowadziła się do domu rodzinnego, ojciec został sam w naszym domu. Przepija każdą rentę, powtarza ciągle uparcie że on nie ma problemu, że to my jesteśmy winni, wyzywa ciągle mamę, grozi że ją zabije jak zobaczy ją na mieście, groził że na moim weselu powybija gości w kościele. Zauważyliśmy że coś mu się dzieje z psychiką, stracił rachubę, czasu – ciągle wydaje mu się że jest no środa, albo codziennie jedzie do banku po rentę bo wydaje mu się że codziennie jest 18sty. Czasem nie kontaktuje wydarzeń, próbował mi auto rozbić więc zadzwoniłam na policję (oczywiście spisali go i pojechali) – po 2 godzinach wydzwaniał do całej rodziny że ktoś go wrabia, że była policja i on nie wie po co, wymyśla niestworzone historie, krzyczy że mu nie powiedziałam “cześć” w sklepie mimo że jestem za granicą i go nie widziałam od 3 miesięcy.. Groźby o samobójstwo to standard, zawsze grozi, że się powiesi ale nigdy tego nie robi bo tchórzy. Jest coraz gorzej, na przymusowe leczenie z gminy się nie kwalifikuje bo było za mało zgłoszeń na policji, sam też się nie pójdzie leczyć. Co z nim zrobić… ?
Czytając komentarze wiem, że nie jestem w tym wszystkim sama. Miszkamy zagranicom i Kocham alkoholika… Nie potrafię mu w żaden sposób pomóc. Czekalismy na siebie 35lat i jesteśmy teraz razem od 2 lata. Wyzywa mnie od dziwek, cichodajek i uderzylam go w twarz… Potem były tylko jakieś próby odpychania i obrażanie. W zasadzie to znęcanie słowne. Z wesołej kobiety stałam się nerwowym kłębkiem nerwów. Jestem wrakiem człowieka. On mieszka u mnie i korzysta z moiej nieobecnosci by pić. Cały czas to ja utrzymuje mieszkanie, kupuje detergenty, jedzenie… W Alkoholu mówi coraz bardziej dotkliwe rzeczy… Odchodziłam wiele razy, ale wierzyłam mu gdy zapewniał, że się zmieni. Bardzo bolało, że nie rozumiał dlaczego odeszłam. Nie mam już siły!
Gdy pije upokarza , mówi przykre rzeczy ze jestem debilem, glupia, ze na niczym sie nie znam. Mówi że ja jestem nienormalna, bo dostaje ataku szału albo histerii gdy mnie wyśmiewa i niszczy. Nie wiem dlaczego kocham kogoś takiego… Ta jego agresja narasta. Zaczynam się go bać… Tak chyba nie powinien wyglądać związek. Nie szukam już pomocy nigdzie bo on twierdzi, że robię z siebie męczennicę i ofiarę. Ale nie potrafię tego znieść dłużej… Nie wiem już co robić. Nie rozumiem siebie czemu w tym trwam. Jestem wspoluzalezniona, codziennie płacze, wpadam w złość… Dlaczego on nie widzi jak bardzo mnie krzywdzi?
Wybucham… też nie potrafię się kontrolować. On nazywa mnie patologią bo krzyczę. A to on wmawia mi w żywe oczy że nie pił A śmierdzi od niego na kilometr. przystojny, zadbany… On nie widzi że się stacza! Jak można tego nie widzieć? Kiedyś pił bo był na l4 potem tylko w weekendy, a teraz weekendy i w tygodniu też kilka piw. Jest ciężko… Jestem z dobrej rodziny, prowadzę firmę która w jego oczach jest Chciałam bardzo mu pomóc… też miał problemy w życiu, ale on nie daje sobie nic powiedzieć. Nie mogę nawet wyjść bo mówi, że się szlajam… Nie wiem co robić, proszę o pomoc…
@K.L.
Co robić? natychmiast zacząć leczyć swoje współuzależnienie. W sytuacji takiego krzywdzenia są dwie strony – jedna krzywdząca, w tym wypadku twój partner i druga krzywdzona, w tym wypadku Ty. Problem współuzależnienia polega na tym, że liczysz na to, że on zauważy jak Cię krzywdzi i przestanie to robić. Z tą nadzieją znosisz wszystkie upokorzenia. Problem w tym, że to się nie zdarzy. On nie zauważy jak Cię krzywdzi bo jest uzależniony i pije. Stoczysz się razem z nim, a on tego nie zauważy. Bo właśnie po to pije, aby nie zauważać i nie czuć.
Skoro to się nie stanie to, co zrobić aby nie być krzywdzoną?
Przestań dawać się krzywdzić. Nie czekaj na to aż on coś zrozumie tylko zacznij działać w obronie siebie. Choćby właśnie w ten sposób, że zaczniesz korzystać z pomocy, która pozwoli Ci się wzmocnić i nie dać sobą manipulować.
Zobacz co napisałaś – “nie szukam pomocy, bo on twierdzi, że robię z siebie męczennicę”
Czyli dla Ciebie samej nie liczy się to wszystko co napisałaś, że stajesz się kłębkiem nerwów i masz coraz mniej siły. To co sama czujesz nie jest dla Ciebie na tyle ważne aby temu zaufać a decyzję podejmujesz, na podstawie jego słów. Jego słowa, wypowiadane w pijanym widzie są dla Ciebie bardziej wiarygodne niż to co czujesz…?!
To właśnie sedno współuzależnienia. Jeśli chcesz aby coś w twoim życiu się zmieniło, zacznij pomagać sobie. Wtedy być może pomożesz i jemu.
Jedyne wyjście z takiej sytuacji to spier…ać jak najdalej… leczenie… niezły żart. Człowiek nie zmienia się po alkoholu, on się wtedy staje po prostu sobą. Nie oszukujcie się.
Proszę o pomoc.
Mam 32 lata, jestem od 5 lat w związku. Bardzo kocham swojego faceta. Kiedy nie piję jest naprawdę między nami cudownie. I to nie jest tak, że pije cały czas. Pije po kryjomu. Wielokrotnie mój facet mi wybaczał, znajdując plastikowe butelki z przelanych do nich winem. Nie akceptuje tego i uważam, że jest to z jego strony absolutnie normalne. Pyta mnie za każdym razem dlaczego przelewając to wino nie zastanowię się, że właśnie go oszukuje. Wczoraj zrobiłam znowu to samo. Nie rozumiem czemu ja to robię, skoro na codzień w ogóle nie chodzi za mną alkohol. Wiem, zdaje sobie sprawę, że go stracę, jeśli już nie straciłam, jeśli to się nie skończy, to czyli moje picie. Jak mogę sobie pomoc? Byalm na kilu spotkaniach z terapeutą, ale jak mogę powiedzieć, że mi to pomaga, jeśli ja dalej w jakimś dziwnym szale dopuszczam takie sytuacje do przejścia w rzeczywistość. Czyli, że kupuje to cholerne wino i je pije w ukryciu. Dodam, że mój facet mi nie zabrania pić, że za każdym razem podkreśla, że jak muszę się napić to żeby zrobić to z nim, przy nim, wypić lampkę wina a nie upijać się oszukując go.
@Alka
nie wiem czy chodzisz do terapeuty specjalizującego się w uzależnieniach ale właśnie takiego potrzebujesz. Jeśli będziesz rozmawiać z terapeutą uzależnień, to on nie powinien być zaskoczony, tym, że masz korzyści z picia i że robisz to po kryjomu. Generalnie właśnie dlatego ludzie się uzależniają, że mają doraźną korzyść za cenę późniejszych kłopotów. To jest sedno uzależnienia. Najwyraźniej picie w ukryciu ma ważną emocjonalną funkcję i warto ją zrozumieć. Sama do tego nie dojdziesz, potrzebujesz porozmawiać z osobą, która się na tym zna.
Mam podobny problem poznałam męża i pokochałam wiedząc ze czasami lubi się napić nie jestem święta bo zdarzało ze razem sobie podrinkowalismy ale ilez to można ja dziś się napije rano mam ból głowy i juz nie chwyciła bym się alkoholu niestety moj maz przeciwnie nic nie je tylko wlewa procenty w siebie piwa mówiąc już 2 ostatnie na kaca a potem następne i tak dalej zrobił sobie wszywkę po wszywce zmienił się praca obiad i łóżko to były 3 jego nawyki dzienne jego aktywność zmalała po 8 miesiącach cos mu odwaliło i się napił chociaż nie mógł bo wszywka jeszcze jest w nim a zapomniałam napisać ze po alkoholu sika do łóżka maz znowu pije jest agresywny wszystko mu zawadza jak mu muwie ze ma nie pic tłumaczy ze to juz koniec iż za chwilę znowu ma piwo szuka zwady wyzywa mnie od najgorszej i straszy rozwodem czasami 8 godzin umie mi mówić jaka ja jestem zla kobieta nie wiem co robić juz a jak wytrzeźwieje to przeprasza
Jak ja cię rozumiem…..mój mąż zachowuje się dokładnie tak samo dodatkowo narobił długów na ponad 100tys. Straszę go ze odejdę on obiecuję że się zmieni i głupia daje kolejna szansę. Nie daje sobie już z tym wszystkim rady to jest zbyt wielka jak dla mnie…
Nie wiem co robić . 5 letni związek wielka miłośc i uzależnienie od alkoholu i narkotyków . Wyszedł po 4 miesiącach z monaru bo już nic tam go nie naucza . Mamy syna 2 letniego . I dziś wypił jak mnie nie było , później zapeczeczal . Obrażał poniżał . O wszytsko obwinia …. mówi ze wraca do monaru i nigdy do nas nie wróci . Idą święta . Umarła mi babcia … tak się cieszyłam ze w końcu będzie normalnie …. Myśle o sobie , stanęłam na nogi , kupiłam ziemie zaczynam budować dom , chodzę na kursy rozwijam się . Czy to już tam zawsze bedxie wyglądać ? Znów się tak rozwczrowalam zawiodłam ….
@ Agnieszka
wyjście z Monaru po 4 miesiącach, pod pretekstem “już mnie tu więcej nie nauczą” oznacza przerwanie leczenia. Zdecydowanie, żadne sensowne leczenie odwykowe nie trwa 4 miesiące. W dodatku osoby, które rzeczywiście skorzystały z leczenia i są na drodze do trwałej trzeźwości, raczej tak nie powiedzą, że się wszystkiego nauczyły. Nie będą też składać deklaracji, że już się nigdy nie napiją. Zbytnia pewność siebie, jest raczej sygnałem, że to leczenie raczej nie poszło i trzeba się spodziewać złamania abstynencji. Dlatego nie jest dziwne, że twój partner tej abstynencji nie utrzymał. Dobrym sygnałem jest to, że obiera Monar jako kierunek swojego odejścia. Jeśli mówi że idzie do monaru to pozostaje tylko trzymać kciuki aby rzeczywiście tam się udał i żeby chcieli go przyjąć co nie jest pewne. Jeśli chodzi o deklaracje, że odchodzi na zawsze to warto to przyjmować z dystansem. Bardzo łatwo powiedzieć odchodzą na zawsze trudniej to zrobić.
W każdym razie jeśli by znów trafił do Monaru, to trzeba raczej się nastawić na jego wielomiesięczną nieobecność, bo terapia tam, tak na ogół trwa. Można też leczyć się z uzależnienia w warunkach ambulatoryjnych, mieszkając w domu, ale też to trwa ok. roku.
To, że człowiek uzależniony zaprzecza, że złamał abstynencję i że obwinia swoje otoczenie jest typowe i nie warto się nad tym głębiej zastanawiać. Po prostu tak działa uzależnienie, że człowiek chce wierzyć, że to co robi jest ok a problemy wynikają z tego, że inni się czepiają ich.
Czy tak będzie zawsze? trudno powiedzieć, dopóki on na serio nie podejdzie do leczenia to raczej historia się będzie powtarzać. Jeśli się na to popatrzy z perspektywy czym jest uzależnienie i jakimi prawami się rządzi, to człowiek nie będzie takimi sytuacjami zaskoczony. To zaskoczenie nie będzie tak bolesne, jeśli się będzie przewidywać fakt, że bez leczenia utrzymanie abstynencji jest możliwe na jakiś czas ale nie trwale.
Więc jeśli on wróci za jakiś czas, bo np. nie przyjmą go w Monarze, to nawet jeśli będzie przysięgał na największe świętości, że będzie ok, to trzeba słuchać tego z założeniem, że to jest kwestia czasu. Adekwatnie do tego przewidywania nie należy za bardzo polegać na jego obecności, pomocy, możliwości zrobienia czegoś. Trzeba mieć zawsze plan B. Czyli nawet jeśli on będzie w domu i nawet jeśli będzie trzeźwy w danym momencie, to nie warto liczyć na jego opiekę nad dzieckiem. Warto też rozdzielić finanse tak aby móc poradzić sobie w każdej chwili gdy tylko on znów wróci do nałogu. Po prostu trzeba założyć, że to może stać się w każdej chwili. Może po dwóch latach, po roku abstynencji popartej leczeniem, można by w tym względzie zaufać. Jeśli Pani potrzebuje wsparcia w tej niewątpliwie trudnej sytuacji to zapraszam do umówienia się na bezpłatną rozmowę wstępną aby sprawdzić w jaki sposób możemy Pani pomóc. Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo siły
K.L. pytasz, co robić? Zostawić go na dobre. To jedyne wyjście. Wyrzucić z domu, najlepiej zmienić adres, numer telefonu, odciac sie od wspolnych znajomych. Zrobil z Ciebie wrak czlowieka, jak piszesz. Jesli sama to dostrzegasz, to jest nadzieja, ze wyjdziesz na prosta, ale bez niego. Nie niszcz sobie dluzej zycia, bo jako wartosciowa kobieta powinnas sie cenic i szanowac sama siebie. Trzeba to po prostu zakonczyc by zaczac zyc na nowo. Sama to przeszlam i zostawienie alkoholika bylo najlepsza decyzja w moim zyciu. U mnie bylo jeszcze gorzej, gdyz probowal mnie zabic. Nie czekaj dluzej az i Ciebie to spotka, bo mozesz miec mniej szczescia i nie przezyc…po prostu to zakoncz raz na zawsze i zacznij szanowac siebie i wlasne uczucia. Bo to jest najwazniejsze.
Witaj. Czytam o alkoholizmie i pod artykułem znalazłam twoja wypowiedź o mężu i jego problemie.Minely dwa lata,czy mogę wiedzieć co się zmieniło, została pani czy uwolniła się z tej relacji?…Pytam bo mam podobny problem.
Jestem z mężem 13 lat mamy dwójkę dzieci mąż zaczął przeginac z alkoholem ma długi zrobione ciągle kasy nie ma a on żadnego problemu nie widzi pije co dzień po robocie i się awanturuje do tego nie skończył naszego mieszukania i mieszkamy u rodziców moi rodzice ze albo z nim idziemy albo onie zostanie wywalony. Szczerze to już mam go cholernie dość jego picia mowie tłumaczenia a on nic nie rozumie i ma gdzieś co mówię i ma mnie i dzieci gdzieś a ja już nie mam siły chce żeby podjął się leczenia a on się głupio śmieje i mówi że to ja potrzebuje leczenia bo on nie potrzebuje normalnie juz nie mam sił z nim walczyć pomocy tez on nie chce
Ja mam ten sam problem tylko ze ja juz nie wytrzymałam i go wyzucilam z domu rodziców a on poszedl mieszkać do naszego domu co nie wykończył i szczerze dalej chleje i nie widzi problemu żadnego na chlanie go stać. A co najlepsze ze on nie jest winny tylko my wszyscy wkoło ze go wyzucilismy. Nikt na nie go nie może patrzeć. Ja mieszkam z dziećmi dalej u rodziców a moja budowa jest kilka metrów od ich domu więc widzę go codziennie i co dziennie chleje. Mieliśmy wypadek samochodowy w lipcu i myślałam że się zmieni bo ledwo z życiem uszliśmy mogliśmy zginąć. Nic go nie ruszyło żeby przestał do roboty nie chodził tylko chlał a ja lezaca po wypadku z dziećmi w domu gdzie powinien pomoc wolał łazić do kumpli nocami przyłazić a nas miał i ma nadal gdzieś ale my jesteśmy wszyscy źli i winni nie on on jest święty. Juz tracę nadzieję i sily że przestanie pić on nie widzi żadnego problemu
Chciałam poprosic o rade. Jestem z facetem niecale pol roku. Mieszkamy w Anglii, w dwoch miastach obok siebie i pracujemy w jednej firmie. Spotykamy sie rzadko, poniewaz mamy inaczej ustawiony cykl pracy, w inne dni mamy wolne. Jednak kiedy juz sie spotkamy na kazdym spotkaniu musi byc jakis alkohol. Spotkamy sie przed praca- piwo lub jakis drink w puszce, ostatnio mielismy pare dni dla siebie, bylismy u niego. Mialo nie byc zadnego alkoholu, bo tydzien wczesniej byl spotkac sie ze znajomymi, upil sie do nieprzytomnosci a potem klinowal przez 1,5 tygodnia zeby aby nie miec kaca, zeby poczuc sie lepiej, ale to nic nie dalo i w koncu musial wytrzezwiec, jego siostra z jego szwagrem zmusili go do tego. Mial koszmary senne, omamy, caly sie telepal jak trzezwial, czul sie okropnie i mial moralniaka, tak jakby to byly typowe objawy abstynencyjne. Wtedy obiecal ze nie bedzie pic, przynajmniej przez jakis czas. No ale chcial koniecznie sie ze mna napic winka, bo przeciez on panuje nad alkoholem i wie ile moze wypic. Tylko na jednym winie sie wtedy nie skonczylo jak sie widzielismy. Pilismy to wino przez caly moj pobyt u niego, to jest 5 dni. Na poczatku bylo spoko, jedna butelka wina i starczy, ale nie, bo na nastepny dzien chcial dokupic. Kupil dwie butelki na dzien. Nastepnego dnia znowu, nie chcialam zeby pil bo ostatnio narobil sobie troche klopotow. Troche mi zaczelo majaczyc, ze cos jest nie tak, ale nie potrafilam jeszcze powiedziec czy naprawde ma problem czy to ja przesadzam. Ale jak zobaczylam kolejnego dnia jego juz wstawionego, wiedzialam, ze to nie jest nic takiego i jest wielki problem. Zaczal popijac co troche to wino, zeby podtrzymac sie wstawionym az sie zrobil pijany. Nie wiedzialam co mam robic, wiedzialam ze nie porozmawiam z nim w takim stanie bo to nic nie da. Wczesniej zanim sie upil rozmawialismy troche ze powinien moze porozmawiac z kims,zeby sie dowiedziec czy ma problem, nie wiedzialam jak z nim rozmawiac zeby go nie urazic, ale zeby cos zrobil ze soba. On jednak stwierdzil, ze z tym nie da sie nic zrobic, ze on potrafi wypic kulturalnie troche alkoholu i panuje nad tym.
Znow zaczal klinowac, ale szybko sie uspokoil. Nie wiem czy to organizm juz mial dosc czy on jakims cudem sam juz stwierdzil zeby to przerwac.
Mowil mi, ze przed przyjazdem do anglii (jest tu poltora roku) duzo pil, praktycznie codziennie z kolegami, siostra go sciagnela zeby sie uspokoil z tym piciem)
Jest teraz trzezwy. Chciałabym z nim porozmawiac o tym i przekonac go do leczenia. Chociazby zeby skonsultowal sie z kims, kto mu moglby pomoc. Ale jestesmy w Anglii, mamy problem z angielskim i tutaj nie jest proste zeby pojsc do jakiejs poradni z tego powodu.
Chcialabym mu jakos pomoc, bo zalezy mi ogromnie na nim, nie chce byc wspoluzalezniona i nie widziec problemu, bo ten problem jest. Tym bardziej ze w maju umarl moj chrzestny, wykonczony alkoholizmem, dopiero po jego smierci zorientowalam sie ze byl chory i nikt nie chcial tego widziec i mu pomoc…
Prosze o rade co moge w tej sytuacji zrobic, nie chce byc bierna, nie chce od niego odchodzic, chce mu jakos pomoc, wiem ze jemu ciezko bedzie sobie wyobrazic zycie bez alkoholu, ale przeciez sie da…
Prosze o chociaz wskazowke.
Ewo, masz rację, że da się żyć bez alkoholu jeśli jest się alkoholikiem ale potrzeba do tego świadomości, że się nim jest. Czyli świadomości, że jednak się nie kontroluje swojego picia. Twój mężczyzna tej świadomości nie ma, więc żadne sensowne leczenie i wyobrażanie sobie życia bez picia nie wchodzi w grę. Tej świadomości nie zyska przez rozmowy z Tobą. Same rozmowy mogą tu pomóc jeśli będą poparte doświadczeniem. Jeśli chcesz mu pomóc, potrzebujesz dostarczyć mu jak najwięcej doświadczeń pokazujących że ma problem z alkoholem. Tym doświadczeniem może być odmowa spędzania z nim czasu i rozmawiania kiedy jest pod wpływem alkoholu i kiedy jest na kacu. Odmowa wspierania go kiedy choruje z przepicia. Przekładając to na praktykę życia codziennego w opisanej powyżej sytuacji powinnaś zdecydowanie zareagować na samym początku sytuacji czyli w momencie kiedy zaczął łamać swoją obietnicę nie picia “Wtedy obiecal ze nie bedzie pic, przynajmniej przez jakis czas. No ale chcial koniecznie sie ze mna napic winka, bo przeciez on panuje nad alkoholem i wie ile moze wypic.” W tej sytuacji, ty “kupiłaś” jego pomysł, że on panuje nad alkoholem i wie ile może wypić”. To jest typowe samooszukiwanie się alkoholika, którego myślenie jest zniekształcane przez uzależnienie. Jego umysł broni picia i tworzy takie różne iluzje w które on wierzy.
Jeśli chcesz mu pomóc nie możesz podążać za tą iluzją. Przecież wiesz w jakim był stanie i dlaczego złożył taką obietnicę. Gdyby było jak mówi, gdyby kontrolował swoje picie, nie byłoby takiej sytuacji, w której musi coś takiego obiecywać.
Pomyśl, czy ty kiedykolwiek musiałaś komuś obiecywać, ze nie będziesz pić, przynajmniej przez jakiś czas? Założę się, nie składałaś takiej obietnicy bo nie jesteś uzależniona i po prostu kontrolujesz swoje picie. Zatem sam fakt złożenia takiej obietnicy już pokazuje problem. Ten problem nie znika sam z siebie. To że on chce się napić “winka” to nie jest żaden argument w kwestii kontrolowania.
Co powinnaś zrobić? Po pierwsze powiedzieć, że właśnie chce złamać swoją obietnicę i odmówić picia “winka”. On je pije pod pretekstem “napijmy się razem” więc jeśli nie będziesz pić, zabierzesz mu wymówkę, że jest dobra okazja. Niech pije sam z Twoim komentarzem, że w tym momencie chodzi mu raczej o picie niż o bycie z Tobą. W momencie kiedy w Twoim odczuciu przekroczy granicę tego picia – wychodzisz z komentarzem “nie będę uczestniczyć w tym jak się upijasz” ; “jesteś pijany – wychodzę”
Tak mogłoby wyglądać pomaganie alkoholikowi w praktyce. Jeśli odmówisz mu w uczestniczeniu w jego piciu, mogą zdarzyć się dwie rzeczy: a) on może pić dalej bez ciebie i związek przestanie istnieć b) on może zauważyć związek pomiędzy piciem i brakiem kontaktu z Tobą i zacząć dopuszczać świadomość że ma problem. A więc pojawi się jakaś szansa na to, że coś z tym zrobi.
Poszukaj innego faceta – — alkoholik jest gluchy na argumenty; może być mistrzem oszustwa w ukrywaniu picia a nawet może przestać pić by doprowadzić do ślubu a jak będą dzieci to zacznie pić bez hamulców ;;mój ojciec cale zycie pil zniszczyl emocje mojej siostry i moje – matka sie powinna byla z nim rozwiesc—dzieci alkoholikow nie maja trudnosci z ulozeniem sobie zycia a moze to byc niemozliwe bez konkretnego leczenia
On moze specjalnie szukac osoby z innego miasta by ukryc nieleczalny alkoholim by w czasie kiedy go nie widzisz mogl pic do bolu – to taka strategia “ofiarowania w posagu nieleczalnej choroby alkoholowej”
Nie wiem co mam zrobic mieszkam w angli i czy mam rzucic wszystko dla dziadka ktory jest alkoholikiem? By się nim zająć nikogo juz nie ma.
@Kinga K
“Rzucić wszystko” – to bardzo destrukcyjny pomysł i już widać, że możesz łatwo wpakować się kłopoty. Warto odpowiedzieć sobie na pytanie, co to znaczy “zająć się dziadkiem” i dlaczego on sam nie może się tym zająć? Czy nie może się sobą zająć bo pije, czy nie może się sobą zająć bo jest niepełnosprawny. Jakiej dokładnie pomocy potrzebuje, skąd wynika ta potrzeba i czy Ty w ogóle jesteś w stanie mu w tym pomóc, biorąc pod uwagę, że nie możesz zawiesić swojego życia na kilka lat. To, że on ma potrzeby nie znaczy, że Ty masz zrezygnować ze swoich. Pomagać można w takim zakresie w jakim to nie szkodzi Tobie.
Dzień dobry
Jestem mężem alkoholiczki i nie ma pojęcia jak jej pomóc. Żona ma 42 lata, pije od wielu lat, trzy lata temu po raz pierwszy przyznała, że ma problem z alkoholem. Rozpoczęła terapię i przez pierwszy rok rzeczywiście zaczęła się zmiana, przestała pić, świat zaczął ponownie nabierać kolorów. Żona jednocześnie choruje na depresję i jest pod opieką lekarza, któremu nie powiedziała, że pije (obawa o konieczność odstawienia leków). Po roku ponownie zaczęła pić, najpierw niewielkie ilości i bardzo rzadko, potem coraz więcej i częściej. W chwili obecnej praktycznie pije codziennie. Nie wiem jak jej pomóc, przestała chodzić na spotkania AA.
Witam. Moj tata po ok 20latach picia trafil detoks,ktory teraz konczy i chcial podjac leczenie w zamknietym osrodku. Jednak ze wzgledu na stan jego zdrowia (slaby,ledwo chodzi,malo jadl wiec duzo schudl,slaba psychika,zamulony,srednio kojarzy co sie mowi do niego) odmowili mu przyjecia… gdzie w takim wypadku szukac pomocy? W prywatnych osrodkach twierdza,ze zajecia sa tak intensywne,ze nie da sobie rady…
@Monika
to rzeczywiście trudna sytuacja, bo jeśli tata jest “osłabiony i średnio kojarzy” to rzeczywiście przyjęcie go na terapię nie ma większego sensu. Z drugiej strony teraz ma motywację i pozostawiony sam sobie łatwo może wrócić do picia. Czyli w tym momencie skoncentrować się trzeba na wzmocnieniu taty fizycznie i stworzenie takich warunków, które pomogą mu utrzymać abstynencję. Trzeba by pogadać w prywatnych ośrodkach czy nie przyjęli by go na takich zasadach jak przyjmują ludzi na detoks. Być może on w tym momencie nie kwalifikuje się do detoksu, bo już jest odtruty ale najwyraźniej nie jest dobrej formie, skoro nie kwalifikuje się do terapii. Może w jakimś prywatnym, stacjonarnym ośrodku zgodzili by się go przyjąć z perspektywą, że mógłby przejść na terapię odwykową jak jego stan się polepszy.
Dziekuje za odpowiedz. Dzwonilismy do kilku prywatnych i niestety to samo “nie da sobie rady,prosze go wzmocnic i wtedy zapisac na odwyk”…. przykre to,ze ludzie schorowani nie moga liczyc na pomoc w momencie gdy podjeli ten najtrudniejszy krok o chec walki o swoje zycie…no nic w takim razie mam nadzieje,ze wytrzyma w abstynencji…. pozdrawiam
Jeśli będziecie dzwonić i pytać o przyjęcie na odwyk to rzeczywiście się nie uda, ale spróbujcie od początku pytać o detoks i wyjaśnić sytuację, że właśnie potrzebujecie pomocy w tym wzmocnieniu. Że on nie ma objawów abstynencyjnych bo jest odtruty ale potrzebuje wzmocnić się przed odwykiem. Może ośrodek OLCHA https://olcha.waw.pl mógłby pomóc. Oni mieli kiedyś taki mały stacjonarny oddział, może warto jeszcze podzwonić.
Tylko od razu na wstępie trzeba mówić że chodzi o taki specyficzny rodzaj pomocy, polegającej na wzmocnieniu aby przygotować osobę do terapii. Oczywiście on musi mieć jakąkolwiek motywację do podjęcia terapii odwykowej. Jeśli się nie uda, trzeba będzie go wspierać w warunkach domowych. Warto by się wtedy rozejrzeć za mitingami AA w okolicy i pomóc mu w dojechaniu na takie spotkania. Warto tez poszperać na stronie http://aa24.pl/pl to jest strona AA myślę, że tam można znaleźć jakieś podpowiedzi, co robić.
Na pewno nie trzeba się poddawać, szukać cierpliwie pomocy a ta się znajdzie.
Tylko dożywotnie uczestnictwo w lokalnym klubie AA – musi być dobrze prowadzony bo są też patałachy- lekarz może zaszkodzic bo alkoholik może być antyspoleczny troche i bedzie starał sie przechytrzyć lekarza
Trzeba upaść naprawdę nisko, żeby zrozumieć w jakim bagnie już się siedzi i jak gówniane potrafi być życie… U mnie właśnie tak się stało. Wyszedłem na prostą dopiero dzięki Ośrodkowi Terapii Nefo. Jednak są na tym świecie jeszcze ludzie, którym nie jest obojętny los drugiego człowieka i chcą mu pomóc. Terapeuci to prawdziwi cudotwórcy i potrafią wyprowadzić człowieka na prostą.
Czytając komentarze wiem, że nie jestem w tym wszystkim sama. Kocham alkoholika… I nie potrafię mu w żaden sposób pomóc. Jesteśmy razem prawie 2 lata, jestem w 6 miesiącu ciąży, wcześniejsza ciążę poroniłam. Wtedy przy pierwszej ciąży uderzył mnie pierwszy raz w twarz z pięści, bo nie chciałam mu włączyć piosenki w aucie. Tłumaczył, ze uderzyłam pierwsza. Wyzywał mnie od dziwek i machnęlam go w tył glowy… Potem były tylko jakieś próby odpychania i obrażanie. W zasadzie to znęcanie słowne. Z wesołej kobiety stałam się nerwowym kłębkiem nerwów. Jestem wrakiem człowieka. On mieszka u mnie, w każdej chwili ostatnio ucieka do domu rodzinnego by pić. Cały czas to ja utrzymuje mieszkanie, kupuje detergenty, jedzenie… To ja sprzątam, gotuje, opiekuje się zwierzętami, bo są moje. Każdego dnia on mówi coraz bardziej dotkliwe rzeczy… już nie ma znaczenia czy jest pod wpływem czy nie. Odchodziłam wiele razy, ale wierzyłam mu gdy zapewniał, że się zmieni. Bardzo bolało, że nie rozumiał dlaczego odeszłam. Nie mam już siły! Boję się o dziecko… dziś złapał mnie tak pod brodę mocno i trzymał mi głowę żebym na niego patrzyła, kazał iść spać… Potem zaczął mnie popychać, śmiać się, mówić że jestem mu na ch… potrzebna. Gdy pije upokarza mnie przy ludziach, mówi przykre rzeczy ze jestem debilem, glupia, ze na niczym sie nie znam. Mówi że ja jestem nienormalna, bo dostaje ataku szału albo histerii gdy mnie wyśmiewa i niszczy. Nie wiem dlaczego kocham kogoś takiego… Ta jego agresja narasta. Zaczynam się go bać… Tak chyba nie powinien wyglądać związek. Nie szukam już pomocy nigdzie bo on twierdzi, że robię z siebie męczennicę i ofiarę. Ale nie potrafię tego znieść dłużej… Nie wiem już co robić. On wykrada mi pieniądze żeby kupić alkohol, a ja nie mam potem na opłaty czy jedzenie. Nie rozumiem siebie czemu w tym trwam. Jestem wspoluzalezniona, codziennie płacze, wpadam w złość… Dlaczego on nie widzi jak bardzo mnie krzywdzi? Ma już jedno dziecko, jest po rozwodzie. Nie widział się z dzieckiem od półtora roku… Nie chce zabierać mu drugiego dziecka, boję się odejść bo on mnie zniszczy. Będzie opowiadał na mnie niestworzone rzeczy. Ma na mnie haki bo przecież też czasem wybucham… też nie potrafię się kontrolować. On nazywa mnie patologią bo krzyczę. A to on wmawia mi w żywe oczy że nie pił A śmierdzi od niego na kilometr. Na terapię iść nie chce… kiedyś zdarzało się, że gdy zrobił coś okropnego to chwilę próbował się opanować z piciem, ale wszystko szybko wracalo. To nie jest głupi facet, przystojny, zadbany… On nie widzi że się stacza! Jak można tego nie widzieć? Kiedyś pił bo był na l4 potem tylko w weekendy, a teraz weekendy i w tygodniu też kilka piw. Jest ciężko… Jestem z dobrej rodziny, prowadzę firmę która w jego oczach jest nic nie warta i ciągle mi to mówi że przynosi tylko straty bo ciągle mówię że nie mam pieniędzy. Nie jestem już w stanie pracować, źle znoszę ciążę. Mam duże koszty, kredyty, opłaty, czynsze, rachunki… Wszystko wydaje od razu co zarobie. Chciałam bardzo mu pomóc… też miał problemy w życiu, ale on nie daje sobie nic powiedzieć. Czasem mam wrażenie, że gdyby stało się coś naprawdę bardzo złego to może by się ocknąl… Ale już mnie uderzył, obrażał, szarpał, kopnął mój samochód… W zasadzie nie boję się o siebie, ale dziecko… On twierdzi że nie ma problemu, że nie będzie pił A godzinę później jest pijany. Nawet na trzeźwo mnie już obraża i upokarza. Boję się założyć niebieską kartę, wezwać policję… niby nic takiego się nie dzieje. Dlaczego on się tak marnuje? Naprawdę nie widzi tego? Czy coś mogę zrobić? Jest coś co w ogóle mogę zrobić? On zapanował nad każdą jedną rzeczą w moim życiu. Nie mogę nawet wyjść bo mówi, że się szlajam… Nie wiem co robić, proszę o pomoc…
witam, z tych wszystkich osób które tu napisały będę odmieńcem.Jestem w związku partnerskim z kobietą od 13 lat,ja mam 52 moja partnerka 35.Gdy ją poznałam wiedziałam że to jest to po prostu.Zamieszkałyśmy razem,opowiedziała mi historię swojego życia była straszna tak wiele przeszła. Tak bardzo mi zależało że udało mi się wyciągnąć ją z narkotyków. Problem z piciem,chyba nie od początku byłam świadoma że go ma tak bardzo ją pokochałam że tego nie widziałam.Odeszłam od męża który pił,powiedziałam sobie po tamtych doświadczeniach nigdy nie wejdę w taki związek a jednak.Po roku mieszkania razem postawiłam warunek albo ja albo alkohol wygrałam nie piła chyba z rok Potem bywało różnie powolutku po troszku zaczęło się,ale najgorsze trwa mniej więcej od 4 lat.Tak się nie da moje tłumaczenia i prośby nic nie pomagają nie działa też już moja grożba że ją zostawię,słyszę tylko ty mnie nigdy nie zostawisz.Moja partnerka chciałaby mieć dziecko,pytam jak?Jest przy tym agresywna broni się krzykiem czasami wulgarna obwinia mnie że jestem lodowcem nie okazuję uczuć czepiam się o wszystko nie robię nic żeby nasz związek ratować.Co mam robić ?
Sytuacja jest dość typowa jeśli chodzi o problemy uzależnienia. Od strony mechanizmów psychologicznych nie ma większej różnicy pomiędzy problemem narkotykowym a alkoholowym. Mechanizm uzależnienia jest ten sam, różnica polega tylko na substancji, która człowiekowi służy do ucieczki od emocji. Narkomani często wpadają w alkoholizm, alkoholizy w lekomanię czy inne uzależnienie. Jedno uzależnienie wchodzi na miejsce innego. Problem jest nadal. Szansą jest prowadzenie trzeźwego życia bez substancji zmieniających nastrój. Żeby to było możliwe potrzebna jest terapia uzależnienia, która pozwala człowiekowi zrobić porządek ze sobą – ze swoimi emocjami i swoją samooceną, tak aby ucieczka nie była już potrzebna. Jeśli chodzi o Panią i to co Pani może konkretnie zrobić w tej sytuacji, to z pewnością można opracować dla Pani plan działania w tej sytuacji. Proponuję Pani konsultację na skype z Dorotą Niewiadomską z naszego zespołu, która jest nie tylko psychologiem ale też terapeutą uzależnień.
Tak, bardzo ogólnie, nie znając szczegółów Pani sytuacji można powiedzieć, że jeśli Pani robi coś, co złości Pani partnerkę, to prawdopodobnie jest to coś, bardzo właściwiego w tej sytuacji. Najbardziej efektywne i leczące zachowania osób bliskich są tego rodzaju, że uzależniony ich nie lubi. Trzeba mieć w sobie siłę, aby nie dać się przekonać, że to jest coś złego. Im bardziej uzależniona partnerka się na Panią złości tym pewniej jest Pani na dobrej drodze. Zdaję sobie sprawę z tego, że to jest dla Pani badzo obciążajace dlatego uważam, że rozmowa z osobą znającą się na rzeczy i posiadającą bardzo duże doświadczenie w pracy z uzależnionymi, będzie dla Pani naprawdę pomocna. Formularz zamówienia konsultacji znajdzie Pani na stronie https://www.ekalinowska.pl/produkt/pomoc-psychologiczna-przez-skype/ . W uwagach do zamówienia może Pani napisać jakie terminy rozmowy byłyby dla Pani najlepsze, żeby Dorota mogła zaproponować taki, który będzie Pani pasował.
Ojciec od wielu lat jest alkoholikiem. Podejmował kilkukrotnie dobrowolnie terapię. Był okres 7 lat kiedy nie pił. Od około 9 lat pije ciągami po tydzień dwa tygodnie mniej więcej 3 razy do roku. Jego picie wygląda tak że śpi we własnych odchodach rozbiera się do naga. Bez pomocy detoksu nie jest w stanie wytrzeźwieć. Zwykle wzywa się pogotowie które go zabiera po tygodniu lub dwóch picia gdy ma już dość. Co w takiej sytuacji zrobić jak walczyć o takiego człowieka. Nie odczuwa on już wstydu rozumie że picie niszczy mu życie i zdrowie ale po mimo tego nie podejmuje większych starań gdy jest trzeźwy.
To że mąż potrzebuje demonstracji i terapii ja to wiem, tylko jak jego do tego przekonać aby się zgodził. Przecież , jak on to mówi ” to wstyd” iść na odwyk. Ciągle mu powtarzam , a picie to nie wstyd. Wstydzę się ja, dzieci.
Ratuj siebie a nie jego.
Nie czekaj dłużej bo Cię zniszczy.
Ja tez chciałam pomóc mężowi aż doszłam do chwili gdzie zaczął na mnie podnosić rękę.
To prawda, że trzeba zadbać o siebie tylko brakuje mi na to siły. Jak to zrobić skoro nie ma się w nikim oparcia. Każdy tylko wzruszy ramionami i powie to taki juz twój los i radź sobie samą to twój problem. Dzieci chodzą tu do szkoły mają swoich przyjaciół i jak ich odciąć od tego. Nawet dwa miesiące temu przyznał i zaczął mówić do mnie i swojej matki że wstyd mu za to co robi i chce to zmienić. Zgodził się abym kupiła jakieś lęku bo lekarza się wstydzi. Wyczytałam o Korzeniu kudzu , kupiłam, sam brał miałam nadzieję że to pomoże, niestety nie trafiły się okazje do wypicia , wesela, urodziny i co właśnie trawa tygodniowy ciąg. Nie je, nie myje się i wróciło to co było u niego dniem powszednim. Teraz wiem, że skoro w tedy się zgodził na jakieś leki to nie powinnam odpuścić tylko pójść z nim do lekarza. Może jakby ktoś mu nakład do głowy i ten “wstyd” mu przedstawił fachiwo, to może. Raczej nic mu nie pomoże za długo to już trwa. Nie ma silnej woli aby z tym skończyć. A ja nie mam na tył siły by to zostawić. Bo martwię się o dzieci, bo one są dla mnie nnajważniejsze. Nie mam dokąd iść i sama sobie nie poradzę
czytam Twoje wypowiedzi od początku
Uważam że sami sobie nie poradzicie niestety
Jeżeli chcesz możemy pomóc
Mąż potrzebuje detoksykacji a następnie dobrego leczenia terapeutycznego
Nie wiem skąd jesteś ? bo mogę podsunąc adresy miejsc które mogą być przydatne
moj numer to 532 253 769
odwagi
Małgorzata
Kochnana jestes wspoluzalezniona! poszukaj grup dla wspoluzaleznionych nazywaja sie al-anon. jest to grupa krota wspiera sie nawzajem, wszyscy tam maja podobne problemy, uczy jak skupic sie na sobie, pomaga przejsc przez 12 krokow AA gdzie stajesz sie wolna kobieta i dazysz do swoich celow. taki czlowiek “alkocholik” widzac ze zona cos robi dla siebie bedzie chcial isc z toba ale musisz sie dziwczyno zajac soba! bo kontrolowanie alkocholika do niczego absolutnie nie prowadzi. musisz znalezc sily zeby w twoim centrum zaintersowania bylas TY sama i twoje dzieci. przestan skupiac sie na mezu alkocholiku. wkoncu sam zrozumie i podejmie leczenie gdy zobaczy ze nie moze toba ani manipulowac ani grac w te glupie gierki. POWODZENIA
Witam. Trafiłam na forum oczywiście jak każdy…szukając pomocy.
Jesteśmy z mężem od dwudziestu paru lat razem i niestety od kilkunastu z alkoholem.
Nie mogę pogodzić się z piciem męża. Próbuję walczyć z jego nałogiem i swoją słabością do
niemożności podjęcia stanowczych i dobrych decyzji. I niestety mi to nie wychodzi.
Ciągle stoję w miejscu… cierpię i nie potrafię obronić się przed niszczącym mnie wpływem alkoholu.
Nie będę opisywać szczegółowo. …pewnie jak w wielu przypadkach można byłoby napisać książkę…..
Mąż od trzech lat corocznie się “zaszywa”…wiem że to nie leczy problemu. Nie przyznaje się do problemu…… więc po co to robi? W ubiegłym roku w akcie desperacji i poszukiwania Ratunku zgłosiłam męża do gminnej komisji.
Stawił się na spotkanie raz…..i na tym się skończyło gdyż znów się zaszył. A ja wycofałam sprawę gdyż pani w urzędzie doradziła abym chwilowo tak zrobiła gdyż podjął próbę i sąd nic nie zrobi. Nie wiem czy to dobrze ale rok minął i znów wszystko powraca i nie wiem czy ponowić sprawę?.
Do tej pory chciałam ratować nasz związek…. pomóc mężowi ale i sobie. Niestety mąż zmienił się… stał się zatwardziały, nie da sobie nic powiedzieć choć konsekwencje picia są konkretne: Zdrowotne, finansowe, prawne- zabrane prawo jazdy w Niemczech….i przede wszystkim wpływają na rodzinę. Nie potrafię iść na żaden kompromis. Po prostu doświadczenia z tych ciężkich lat spowodowały że nie”trawię” alkoholu w ustach męża i jego zachowania po nim.
Próbowałam coś ze sobą zrobić rozmawiając kilkakrotnie z terapeutą współuzależnień jednak z powodu konieczności brania urlopu na każde spotkanie musiałam zaprzestać spotkań.
Wiem że mam problem , nie radzę sobie z niczym. Coraz bardziej izoluję się od znajomych i nie potrafię cieszyć się z życia.
Co robię źle…jak pomóc sobie ale i Jemu. Proszę o pomoc. Agnieszka.
Trudno jest przyznać się do współuzależnienia, ale niestety jest ono tak samo destrukcyjne jak samo uzależnienie od alko. Jeśli jeszcze masz siłę i chęć by pomagać, zrób to ale tylko sobie!!! Alkoholik musi upaść samotnie na samo dno, by w ogóle dostrzec problem i ma wtedy tylko dwa wyjścia, podjąć leczenie i terapię, która może pomóc mu się podnieść, albo tkwić w tym bagnie póki zdrowia wystarczy… Wiem doskonale jak jest trudno, ile razy wierzy się w obietnice bez pokrycia, ale za każdym razem masz wciąż nadzieję że to jest właśnie ten moment, kiedy przestanie pić na zawsze i będziecie już tylko wieść sielankowe życie. Uwierz mi każda kobieta, żona, matka alkoholika chce w to wierzyć i tak też się dzieje… do kolejnego ciągu, który z każdym razem mocniej boli, rozrywając Ci serce i duszę na miliardy cząstek, które i tak chcesz skleić. Dość Skarbie, pomyśl o sobie, On o Tobie nie myśli w ogóle, a Ty wciąż próbujesz… Ja też, w akcie pomocy mężowi napisałam wniosek do Gminy i co wtedy zrobił mój mąż, jedyny żywiciel rodziny… wyjechał za granicę, bo przecież zrobiłam mu wstyd, piekło, którego on biedny nie był w stanie znieść. Uwierz mi, pierwszy raz nie bolało!! To tak trochę jakby śmieci same się wyniosły, choć zostałyśmy bez dochodów, to i tak uważam że była to najlepsza opcja. Myślisz bo czujesz, czujesz więc myślisz, bo to w końcu ponad 20 lat, ale czy wspólnych? Dziś nie martwię się czy wróci na noc, czy nie zabił kogoś po pijaku prowadząc auto, itd… Zrób co Ci rozum podpowiada, bo serce niestety osoby współuzależnionej działa jak mózg alkoholika! Zdrowia i siły Ci życzę
Dziękuję za słowa szczere i ciepłe…trafione w sedno. Zdaję sobie sprawę, że też mam problem….ale próbuję być konsekwentna wobec siebie. Na ile mogę i umiem.
Powoli pokazuję swoje emocje i uczucia i bunt przeciwko nałogowi męża i wiem, że na tym etapie nie chcę ustąpić. Co z tego wyjdzie się okaże się …. pewnie niedługo.
Też mam przeczucie, że mąż stchórzy i zrezygnuje z nas niestety …nie z piwa. Ale to będzie jego decyzja. Pogodzę się z nią….. choć będzie bolało….ale pewnie nie mniej niż teraz.
Pozdrawiam
Witam Was, od 21 lat jestem w związku z alkoholikiem. I wszystko o czym piszecie przechodzę i ja. Znam te wszystkie triki, kłamstwa i powody do picia. Z roku na rok jest coraz gorzej. Mam 17-letnią córkę i kredyt. Sama nie pracuję, przeszłam kilka operacji, mam umiarkowany stopień niepełnosprawności ale żadnego świadczenia z tego tytułu. Jestem w pełni uzależniona od męża i kiedy nie pije zarabia dość dobrze, prowadzi własny interes i nadrabia ten stracony czas pracą ponad normę. Niestety ciągi zdarzają się coraz częściej i coraz dłuższe. Każda próba o której piszecie tj. psychoterapia, psychiatra, kończą się po 1 max 2 spotkaniach. Był już pozew – odwołany, wyprowadzka do rodziców-masakra, bo juz nie da się żyć z rodzicami(70 i 76 lat) którzy mają zupelnie inny tryb niz my i tylko to dodatkowe męczarnie emocjonalne, milony pytań i idiotycznych wręcz pomysłów. Nie mam możliwości wynajęcia mieszkania, a i strach przed egzekucją komornicza i utratą tego co dotychczas udało się ogarnąć paraliżuje moje decyzje o odejściu. Wiele z Was boryka się z takim problemem i tak na prawdę to próżno prosić o pomoc kiedy zawsze znajdzie się jakieś ale by tkwić przy alkoholiku. Nie proszę o rady chcę tylko przestrzec te wszystkie młode dziewczyny, które piszą o swoich facetach – ZOSTAW NIE LITUJ SIĘ ,ON NIGDY SIĘ NIE ZMIENI, OBIETNIC NIE DOTRZYMA!! DZIŚ JEST CI TRUDNO TO POMYŚL CO BĘDZIE ZA 20 LAT! Wspólne dzieci, wspólny kredyt, i o zgrozo ubezwłasnowolnienie finansowe. Błagam nie!
Co zrobić, gdy zaczyna pić matka? Samotna, na emeryturze, na dodatek pracująca dorywczo, więc niezależna finansowo? Pije regularnie, ukrywa się, nie chce iść na terapię, bo uważa że problemu niema. Zaczęła pić regularnie chyba dwa, trzy lata temu, w każdym dopiero wtedy się zorientowałam. Nie mam żadnej możliwości nacisku, przecież wiadomo, że matki nie zostawię. Co robić??? Rozmawiałam wiele razy, twierdzi, że nie ma problemu.
Mam problem z mężem , alkoholizm postępował u niego stopniowo , popijał codziennie ale małe ilości, nigdy nie podejrzewałabym , że straci nad tym kontrole i będę go musiała leczyć. Aktualnie szukam ośrodka odwykowego, zgodził się na terapie. Myślę nad Starymi Juchami – ośrodek terapii uzależnień. Ma ktoś może jakieś pomysły w jaki jeszcze sposób można mu pomóc ? Albo jakiś inny doby ośrodek na odwyk ?
zanim pójdzie na terapię zamkniętą-powinien przejść koniecznie detoksykacje i w jej trakcie wykonać wszystkie badania labolatoryjne( żeby ocenić stan narządów wewnetrznych) ,nastepnie konsultacje psychiatryczną,i badania lekarskie.Potem z pełną diagnozą można szukać terapii długoterminowej zamkniętej.mogę pomóc.
Witam.maz po terapii jest bardzo nerwowy.myslalam że teraz będzie wszystko dobrze a jest gorzej niż jak pił.myslalam że wróci przeprosi i będzie ok.A on oświadczył że na terapii uświadomił sobie że kompletnie do siebie nie pasujemy i najlepiej dla mnie i dla dzieci a przede wszystkim dla niego będzie jak się rozejdziemy.poniewaz musi być teraz samolubny i dbać tylko o siebie inaczej terapia pójdzie na marne.dziewczyny czy tak miałyście?
Myślę że to taka forma obrony. Natłukli mu głowę, że Cię krzywdzi jak pije co jest oczywiście prawdą. A on nie jest pewien czy wytrwa w abstynencji, boi się że znów do tego wróci i zacznie znów wszystko niszczyć. Nerwy są dlatego że ciągnie go do alkoholu i ciężko ma sobie z tym poradzić.
Alkoholizm to choroba na całe życie, on zdaje sobie z tego sprawę. Uważa że lepiej będzie Wam bez niego bo może w każdej chwili do tego wrócić.
Jeśli namówiłaś go na terapię to nie zmieniaj zdania, pozostało Ci tylko cierpliwie czekać.
Witam Przeżyłam z alkoholikiem 25 lat .Przez ostatnie 18 lat nie pił po terapi ,ale niestety od 2 miesięcy znów zaczął pić i to po kryjomu .Twierdzi że może w każdej chwili przestać pić ,ale ja już mu nie ufam .Co dalej będzie nie wiem czuję się bezradna .Przez tyle lat walczyłam o każdy trzeźwy dzień.
nie czekaj aż wejdzie w ostry długi ciąg alkoholowy! Jak Najszybciej na detoks i dalej na terapie nawrotową
Witam mam 13 lat jak mogę pomóc swoiej mamie jak cały czas pije alkochol nie mam juz siły z nia rozmawiać moje siostry sa male i tylko cierpią
Natalko nie pomoże rozmowa z mamą.
radziłabym Ci porozmawiać o tym z psychologiem w swojej szkole
jeżeli mama bedzie pijana z wami w domu
wykrec 112 i powiedz ze jestescie w domu z mama ktora sie upija
szukaj pomocy
nie wstydz sie o tym mowic
mozesz ratować siebie i siostry
Witam mam 13 lat jak mogę pomóc swoiej mamie jak cały czas pije alkochol nie mam juz siły z nia rozmawiać moje siostry sa male i tylko cierpią
Dziewczyno, zamiast 20 butelek pije 10?
Ograniczenie nic nie daje. Uzależnienie to uzależnienie. Z czego on jest dumny? Że pije mniej?
Chce pić więc i tak dalej pije. Mój jeszcze mąż też tak próbował, albo tylko mnie oszukiwał. Oficjalnie kupował 3 piwa, a resztę miał schowaną. Odbierał dziecko ze szkoły i zanim ja wróciłam z pracy już był wypity. Nawet nie mam pewności czy po dziecko nie chodził wstawiony. Potem wieczorem wychodził po 2 piwka oficjalnie. W zasadzie i tak wypijał więcej i myślał że uda mu się mnie oszukać. Takie zachowanie tylko go utwierdza w tym, że nie ważne ile wypije i co zrobi ty zawsze będziesz przy nim i na wszystko się godzisz.
Ja też tak robiłam, ograniczyłam spotkania z rodziną i znajomymi bo myślałam że jak nie będzie okazji to on nie wypie. Niestety alkoholik zawsze ma okazję do wypicia, pije sam w ukryciu, myśli że ty nic nie zauważysz. Z czasem nic poza alkoholem nie będzie go interesować. Mój mąż kiedyś we wszystkim mi pomagał, teraz ma wszystko gdzieś. Chce pic to pije, 2 lub 3 dni czasem nawet więcej. Chce to na 2 dni robi sobie przerwę i znowu to samo. Całą winę za wszystko przerzuca na mnie. On jest przecież w porządku. I nie ma dla niego znaczenia, że po wypiciu jest wulgarny, rzuca wyzwiskami. Juz nie piszę o pieniądzach bo nie da się tego przeliczyć.
Ja bardzo długo zbierałam siły na to żeby powiedzieć dość. Teraz właśnie przed świętami postawiłam warunek, albo alkohol albo rodzina. Na razie pije. Wiedziałam że tak będzie, ale już dłużej nie mogę trwać w takim związku. Albo się ogarnie albo nie. Trudno. Dzieci są najważniejsze. Zbyt długo godziłam się na takie życie. Zbyt długo go pilnowałem i prosiłam by przestał. Zbyt długo zaniedbywałam przez niego dzieci.
Niech w święta zostanie sam i poczuje co traci. Jeśli sam sobie nic nie postanowi to nikt go do niczego nie zmusi. Dorośli ludzie sami dokonują wyborów.
Bez faceta też da się żyć. Na nich świat się nie kończy.
Koniec z litowaniem się i oszukiwaniem siebie. Trzeba walczyć o siebie i dzieci.
Samotna. Opisujesz identyczną historię z mężem alkoholikiem jak moja.Też kłamie niby że wypił piwko a pochowanych jest całe mnóstwo. Nie mogę patrzeć w każdym konciepuste butelki i jeszcze cwiarteczki wódki. PRZYWIEZIE dziecko ze szkoły i już uczta. Zdarza się że przywozi po pijaku. Ciągle pretensje. Jesteśmy potrzebne do gotowania postrzegania uprawnia zajęcia się domem i czasie do łóżka. Nie mam na tyle siły aby z tym skończyć. Groźby nic nie dają. Chyba większość z nas jest skazana na życie z alkoholikiem.
Nie wolno dawać gróźb jeśli wiesz że i tak tego nie spełnisz. To go utwierdza w przekonaniu, że może robić co chce.
Ja postawiłam warunek, ale bardzo długo się z tym zbierałam. Teraz czekam na reakcję. Na razie próbuje mnie przewziąć ale jestem nieugięta. Nie gotuje mu, nie rozmawiam, nie daje się sprowokować, śpię z córką.
On jest przekonany że nie pojadę bez niego na święta do rodziców bo się będę wstydziła. Jest w błędzie.
Zawsze ukrywałam przed całą rodziną, że jest taki problem. Tylko teściowa wie, w zasadzie to ona mnie wspiera i już dawno namawiała żebym założyła sprawę o rozwód. Wiem, że mało kto ma po swojej stronie teściową – to bardzo duże wsparcie. Ona przechodziła to samo. Teraz jest sama, w końcu ma czas dla siebie.
Widze ze jestesmy w podobnej sytuacji…u mnie tez wie tesciowa i przyjaciolka :/
Wszystkie te historie niby inne ale takie same. Mój były chłopak też jest alkoholikiem ciezko mi go nazwać byłym bo po kilku miesiącach rozłąki bardzo za nim zatęskniłam i zaczeliśmy znowu rozmawiać, ale o co chodzi…
jak sie poznaliśmy 2 lata temu widziałam że lubi wypić ale widziałam tez że robi to z nudy i robił to jak miał za dużo wolnego czasu. jak zaczeliśmy sie spotykać to było róznie ale bywało że pil za duuużo. po rozmowach ograniczył picie, ale nie zrezygnował z niego całkowicie. I teraz się zastanawiam czy jest szansa, że jest w stanie ograniczyć picie do minium? nie mówię już o abscynencji bo w dzisiejszych czasach to chyba wszyscy piją (wiecie o co mi chodzi urodziny, święta, stres w pracy itp ale zachowane sa przy tym jakieś normy) ale ja widzę różnicę, kiedyś jak zaczynał pić w piątek po południu to kończył w niedziele w nocy a w ręku zawsze miał butelkę piwa a teraz w piątek po pracy raczej nie pije a w weekend zamiast 20 butelek wypiją w sumie może połowę tego. wiem że picie to i tak picie, ale nie mogę żądać zmiany ot tak od razu. może małymi krokami z 10 piw zrobi się 5 a potem 1-2? miał ktoś przykład, że komuś sie udało
on nie chce się leczyć a ja już nie chce prosić o terapię, on uważa że i tak mniej pije i jest to dla niego sukces jakaś prawda w tym jest bo zawsze choć jedna butelka to juz sukces. chce go jakos wspierać i ciesze się z tych małych kroczków, on też się cieszy że są sytuacje kiedy umie powiedzieć nie, ale no nie zawsze to sie udaje, ja juz wiem że to choroba i mimo, że gdzieć w środku on bardzo chce powiedzieć NIE! nie umie dlatego kiedy po wizycie u znajomych nie pije albo wypił dwa drinki a nie pół litra wódki to widzę jak się cieszy i mówi że jest z siebie zadowolony a ja z niego i mu to pokazuję. czy metodą małych kroków uda się jeszcze cos zdziałać? zna ktoś taki przykład?
Mów o tym całej rodzinie,powiedz o rozwodzie .Wyprowadź sie do rodziców.Myśl o sobie i dziecku .Niestety jak nie chce sie leczyc nic nie zrobisz.Uwolnij sie od niego bo ci zniszczy dziecko i Ciebie.
Widziałam to na przykladzie w rodzinie.Zycie jest piekne tylko bez alkoholika.
Cześć mam problem mam męża alkoholika i nie wiem jak sobie z tym poradzić była już u nas wizyta z gminnego ósrodka pomocy społecznej ale oczywiście on problemu nie widz a ja już nie wiem jak mam do niego dotrzeć ciągle kłutnie awantury a do tego jeszcze to wszystko widz nasz piecioletni synek pomocy bo czasami zastanawiam sie czy nie skończyć z sobą ale trzyma mnie przy życiu synek
Alkoholizm jest to wybór z własnej ale nie przymusowej woli,nie ma czegoś takiego jak choroba alkoholowa po prostu chcesz to pijesz nie chcesz to nie pijesz i juz.Moi rodzice wykonczyli się alkoholem pili gorzale litrami potem długi i te sprawy mieli wszystko w dupie starałem się jak mogłem wylewalem wódkę do zlewu nic nie pomagało w końcu któregoś dnia odpuscilem i powiedziałem do nich ze najwyżej grabarze zarobią i tak tez sie stało. Teraz mam problem z bratem jest menelem mając 27lat śmierdzi od niego na kilometr pije codziennie po 8-10 piw jak nie więcej był na odwyku i nic to nie dało teraz juz nie chce się leczyć,wiec tez mówię mu to samo ze skończy jak rodzice grabarz zarobi interes się kreci przepraszam ze tak pisze wiem niepowinienem ale jestem szczery jeżeli ktoś nie chce dac sobie pomóc to dajmy mu spokój i niech robi sobie co chce ze swoim zyciem.
Moja kuzynka ma męża alkoholika juz 30 lat. Teraz
juz tylko czeka na jego eksmisje. Nie wpuszcza go do domu bo jest caly oblepiony fekaliami I pijany spi w piwnicy. Z zadnego leczenia nic nie wyszlo nie chcial. Niestety ale chcę sie od niego raz na zawsze uwolnic.sprzedam mieszkanie i wyprowadzka do innego.
Nie wolno odpuszczać. Teraz to wiem. zrobilam błąd że nie byłam stanowcza i nie odeszłam ok. 10 lat temu. Teraz jest pewny ze tylko staszyłam i robi co chce. Ngorsze jest to że wszyscy są winni tylko nie on. Wszyscy są przeciw niemu., a przecież nic złego nie robi. Dzieci się do niego nie odzywają, wstydzą się co. Ja się wstydzę za niego. Po pijaku jeździ. Kłamie aby znaleźć tylko okazję do picia. Na picie mu nie szkoda wydawać kasy, A tak to szczędzi na wszystkim. Szkoda mi tych straconych lat. Szkoda mi dzieci. Nie mam już siły. PPróbowałam nie prać nie gotować. Nic to nie daje. Tylko później pretensje o wszystko.
Wg . mnie tylko rozwod o jego winie. A potem zobaczysz co będzie. Moze sie otrząsnąć. Walcz o siebie i o dzieci.
Anna. Skoro mieszkacie teraz osobno, to ja bym przy tym pozostala. Córcia jest malutka, jak zamieszkacie razem, będzie Wam tylko gorzej. On pije, na leczenie nie poszedł, szans na zmianę nie widac. Potem trudniej będzie Ci podjac decyzje o wyprowadzce, a moze teraz postawic warunek, leczenie i trzeźwośc, albo zostaniesz u rodziców.
Swietny artykuł, dziękuję! Mam natomiast pytanie jak alkoholika traktować kiedy jest trzeźwy, a jak kiedy jest pijany? Mam na myśli, ze jak jest pijany to zawsze mnie wyzywa, poniza, czasem szarpnie, przestraszą sie dzieci, itp. Potem na kacu zwykle nadal jest agresywny, potem trzezwieje i chce przytulać itp. Nie wiem jak powinnam się zachować. Mowie mu co zrobił, nagralam go ale nie ma szans by tego wysluchal… Ale czy moge byc mila, przytulic, dac obiad itp? Kocham go i nienawidzę. Mamy dwojke malych dzieci, ja na bezpłatnym wychowawczym, on bardzo dobrze zarabia.
Witam.
Widze ze duzo kobiet walczy i poklada nadzieje w swoich partnerach dajac im szanse, z jednej strony szanuje to z drugiej czuje zmieszanie. Poniewaz jestem w podobnej sytuacji. Poznalam kilka lat temu swojego chlopaka. Od pOczatkt lubial sobie wypic,
z czasem pil sam flaszke na glowe. Ja osobiscie nie pije bo nie lubie, ale sila moich uczuc chyba nie pozwalała mi dostrzec prawdy.
Zaszlam w ciaze. Przezucil sie z wodki na piwka, najpierw po 2, potem 4, 6. A potem do piwek dokupywal male buteleczki wodki.
Urodzilam coreczke, mialam nadzieje ze nastapi przelom. Jak to stwierdzil dalam mu sens zycia.
Dzis malutka skonczyla roczek, On dalej pije. Codziennie. Nie ma znaczenia czy pracuje czy ma wolne, wypija albo owocowa wodke 35% pol litra sam. Albo kilka piw i wodke. Ma 27 Lat. trzesa mu sie rece czasem a zeby usnac musi sie napic.nie ma zadnej kontroli, zadnego umiaru, jego znajomi juz sie skarza ze sie zmienia ze jego nalog poteguje…..
Niby dobry czlowiek, kocham go bardzo, ale to co odstawia po alko mnie przeraza. Jego rodzina nie chce pomoc, mowia ze widzialy galy co braly. Zawsze mieli go w dupie. Nie reaguja wrecz przeciwnie nawet z tata sobie piwkuje. Po wojarzach alkoholowych nie kontroluje co mowi i co robi i zazwyczaj nic nie pamieta albo przekreca rzeczywistosc.
A najgorsze w tym wszystkim jest to ze uwaza ze nie ma problemu ze wszyscy pija itd itd. A moje spokojne i rzeczowe rozmowy w tym temacie zazwyczaj koncza sie tym ze sie obrazi, robi swoje dalej i tyle.
Teraz Uwaga!! Na wiosne mamy razem ponownie zamieszkac, teraz juz nie sami a z cudowna coreczka, mamy tworzyc rodzine juz pod wspolnym dachem, (obecnei musialam zamieszkac z rodzicami jak urodzilam corke bo nie ogarnal nam mieszkania a mnie nie bylo juz na nie stac) i mam teraz pytanie!
Czy moze ktos wpada na rozwiazanie tej sytuacji? Jak mam do niego dotrzec? Co moge zrobic by mu pomoc? Nie chce zabierac mu dziecka,a z drugiej strony bardzo sie boje co bedzie jak zamieszkamy razem…. PROSZE WAS KTO TYLKO MOZE NA ODPOWIEDZ DO MOJEGO WPISU… Jestem strasznie zagubiona…. P.S, Świetny artykuł. Pozdrawiam i zycze wszystkim duzo sily!!!
kochane dziewczyny, może moim wpisem dodam wam trochę nadziei .
mój po 2 mcach walki ,chlania,długów,wylądował u mnie na detoksie …
w tej chwili sytuacja jest taka,ze on jest u mnie , a nie ja u nas, pracuje spłaca długi, wszywka,terapia uzaleznien,leki
nie powiem wam jak to zrobiłam bo nie wiem …po prostu wierzyłam w niego i walczyłam o naszą rodzinę
jesli jest jakakolwiek szansa ze mozna to walczcie,mnie to kosztowało kupę zdrowia, jestem na terapii u psychologa,terapię u psychiatry zakonczyłam …podniosło mnie to i dodało sił ,a przede wszystkim zdałam spbie sprawę ze jestem współuzalezniona ….i od tego momentu zaczeła sie walka o mnie samą .Od tego momentu zaczełam zdrowieć a nie myslec o nim. Zmieniłam się przede wszystkim ja !on musiał sie dostosować i poki co idzie nam wszystko w dobrym kierunku .Ja przeszłam przez pieklo jak wiele z was … wiem jak to jest ,zostałam sama z dziecmi, bez kasy, bez rodziny,bez pracy, dosłownie na bruku, a on chlał,….do tego poroniłam co tez było przyczyną jego picia, wierzcie mi inwestujcioe w siebie tylko w siebie a w koncu staniecie na nogi . Ja też mysłałm ze zycie mi sie skonczyło….miałam rozne mysli ,teraz jest ok ale co bedzie za rok, tego nie wiem, ale wiem ze dałam rade wtedy przejsc przez piekło .to teraz dam sobie rade tym bardziej, pozdrawiam was mocno ,walczcie o siebie !
Czy po tylu próbach walki zostawienie takiej osoby to dobry wybór? Czy jest to pójściem na tzw łatwiznę… odchodzę od zmysłów jak dalej postępować.
Dlaczego mam wyrzuty sumienia mimo, że mieliśmy umowę? Mój partner pił w ukryciu i oklamywal mnie przez pół roku… kolejne pół minęło na kłótniach i groźbach z mojej strony że odejdę.. oczywiście był płacz i przepraszanie. Pewnego dnia zastałam w domu meline (nie było mnie cały tydzień wróciłam na weekend, butelki po wódce walaly się po całym mieszkaniu). Po tym powiedziałam dość i odeszlam… zadzwonił parę dni później że jest na odwyku, że chce zmienić swoje życie bo wie ile zła wyrządził i kocha mnie tak bardzo że bal się mnie stracić na zawsze… prosił o wybaczenie… wybaczylam, ale umowilismy sie ze to ostatnia szansa, ze jedna jego wpadka i odchodze na zawsze…Dwa miesiace bylo jakby alkohol nigdy nie istniał.. . Aż do zeszłego tygodnia… znów zaczął pic a ja chcac go otrzezwic dotrzymalam slowa i go zostawilam… tylko ze teraz mam wyrzuty sumienia ze zostawilam go kiedy miał problem a z drugiej strony chce żeby dostrzegł że za podjete dzialanie czasem trzeba poniesc jakieś konsekwencje… Czy jestem przez to złym człowiekiem?
Ja mam podobnie. Non stop przepraszanie, obietnice po czym po kilku dniach znow popija i doprowadza się do takiego stanu… nie wiem co robić. Mówi, ze jak odejdę to nie ma po co żyć i się zapije. A na co dzień i tak łazi do sklepu z byle błachego powodu. Na leczeniu był, ale po 3 dniach zrezygnował. Stwierdził, ze tam sama patologia. Nie mam już sił. A sumienie nie pozwala aby go zostawić.
A co zrobić, gdy pić zaczyna osoba starsza, na emeryturze? Moja mama zaczęła pić kilka lat temu. Nie przyznaje się do nałogu, nie chce się leczyć. Wiem, że ze względu na stan zdrowia powinnam się nią zająć, zaopiekować na “stare lata”, ale jak tu postępować z taką osobą? Jest finansowo niezależna, samotna, coraz bardziej potrzebuje pomocy – nie jest w stanie zająć się domem, ale nie przez wzgląd na picie, tylko stan zdrowia. Gdy do niej przyjeżdżam pije codziennie, a ja nie umiem funkcjonować jakby nigdy nic. Z drugiej strony od męża można odejść, a mamy nie mogę zostawić całkiem samej na starość. Czuję się w potrzasku.
Dlaczego tak jest?Wiem, że z nim nie będzie dobrze i nie będzie przyszłości,szkoda mi dzieci,wiem że to jest bez sensu,że można inaczej żyć,lepiej a mimo to nie potrafię odejść.A najbardziej mnie wkurza to jak jest po alkoholu to ciągnie go do seksu,dla mnie jest to obrzydliwe, nie potrafię tak,
Jeśli nie będzie miał silnej woli to mimo że był na odtruciu nie da rady tym bardziej że tak jak piszesz w domu jest alkohol. Aalizujac swoje życie i małżeństwo teraz po 20 latach wiem że jeśli trafiają się okazję do picia to alkoholik będzie sięgał. Przed ślubem mój mąż też lubił wypić, myślałam że to nie jest problem, ale z roku na rok to się pogłębiało i teraz chyba jest już za późno bo bo ciągnie do picia i robi to całymi tygodniami. Nie widzi problemu. Czasem obiecuje że z tym skończy Ale tylko obiecuje dopuki nie sprubuje. Próbowałam różnych sposobów – nie podałam nie gotowalam, ignorowalam, itd. Nic to nie daje. Okazuje ze w końcu to ja jestem winna. Czepiam się. Tyle wspólnych lat i coraz to gorzej, nie wiem co będzie dalej. Jak sobie dam radę i moje dzieci .
Witam
Poznałam chłopaka który nie pił od 4 miesięcy, niestety zapił ( tydzień pił). Sam zgłosił się na detoks, mówi że po tym pójdzie jeszcze raz na terapię, że wie że ma problem, że jest chory i że nie chce już pić.W jego domu rodzinnym pojawia się alkohol.
Jak mogę go wesprzeć i pomóc? Zależy mi na nim, ale wiem że nic na siłę.
Mój mąż popija od kilku lat. Na początku w każde wolne. Teraz zaczyna już wpadać w ciągi. Pije kilka dni, potem jeden dzień przerwy. Od 3 tygodni może tylko przez 3 dni był trzeźwy. Często są awantury, jak wypije to mnie prowokuje, jest wulgarny, potrafi niszczyć rzeczy w domu. Na początku próbował walczyć z problemem, wytrzymywał kilkanaście dni, nawet mówił że ma wyrzuty że źle mnie traktuje. Od roku przyznaje otwarcie, że pije bo lubi i będzie pił. Nie ma w nim już jakiegokolwiek poczucia winy, że robi coś złego. Mówi nawet że nie zależy mu na mnie i dzieciach, że są spore i sobie poradzą ( dzieci chodzą do szkoły podstawowe). Podejmowałam tysiące rozmów, mówiłam jak się czuję wtedy gdy pije, co czują dzieci.
Po pijaku twierdzi że nie chce już tak żyć, mówi że odejdzie i da nam spokój.
Chciałabym żyć normalnie. Chciałabym żeby był taki jak kiedyś. Nasze życie kręci się tylko wokół jego picia i humorów. Nie mogę sie już na niczym skupić, w pracy mi nie idzie, zaniedbuję dzieci bo go ciągle pilnuję. Myślę tylko o jego piciu i o tym co będzie dalej, ile przepije.
Mówię mu ze jest super facet i się marnuje, że niedługo sięgnie dna. I że zmarnuje wszystko na co ciężko pracował przez wiele lat.
Kocham go i nienawidzę jednocześnie. Jestem bezradna, czuję że jestem w sytuacji bez wyjścia. Boję się odejść i tego ze jak go zostawię to popłynie totalnie i już nic z niego nie będzie.
Boję się samotności i przyszłości. Nie wiem jak żyć i jak mu pokazać że możemy być szczęśliwi tak jak parę lat temu.
Nie wiem jak wpłynąć na męża i uświadomić mu że ma ogromny problem …
Cześć kochana.Mozesz podać jakiś namiar do Ciebie?
Mój jeździł po pijaku i zabrali prawko na 3 lata,do tego grzywna
Nie wiem czy dam radę, Ale postanowiłam nie sprzątać w jego pokoju , nie prać. A w pokoju syf. Jedzenie będę szykować tylko takie które lubią moje dzieci i ja a którego on nie znosi. Nie wiem czy to pomoze . Ale srubuje. Puki co wiele nie je bo ciagle pijany. Najgorsze jest ze ma “ratowników ” którzy mu dostarczą piwko jak nie jest w stanie jechać do sklepu sam. Moze macie jeszcze jakieś sposoby. Trzymajcie za mnie abym dała radę tym razem bo nieraz postanowiłam coś a później odpuscilam
Załamana M dokładnie tak jest u mnie też rodzinka męża milczy.jak coś się żale teściowej to wysłucha i zaraz dzwoni do córki że to ja marudzę.nie pozwala mi nawet dzwonić na policję jak się bardzo awanturuje,tylko cicho nie kłóć się z nim,zaraz usnie itp.. ale to ja cierpię i dzieci,ona udaje że jest ok,jak jest pijany mocno,to zamyka drzwi żeby do niej nie przyszedł,bo chce mieć święty spokój
Witam , czytając te wszystkie wpisy to jakby to były jedne i te same historie . Ja mam identyczną sytuacją z moim mężem . Ostatnio nie pił prawie miesiąc , oczywiście wcześniej mówił że skończy z piciem ,miała jakiś promyk nadziei , ale tylko miałam….. od czterech dni pije, nic nie je tylko od rana zaczyna pić i tak do wieczora. Prześpi się, nawet się nie myje i znów. Wieczorem gdzieś pójdzie, wróci w nocy jeść że lepiej napięty i tak w koło. Nie mam już siły, nie moge sie skupić w pracy. Szkoda mi tylko dzieci. Najgorsze jest to że nie mam z ni nad pomocy. Rodzinka męża milczy, nie widzi problemu, niektórzy nawet uważają że nie ja jedna tak mam. Mąż oczywiście nie chce słyszeć o leczeniu. Twierdzi że ” o coś mi chodzi, przecież nic mi nie mówi nic domenie nie chce.” Ale ja już nie mogę sobie z tym poradzić
Dziękuję za odpowiedź. Jestem na etapie opuszczania. Maz wie że może na mnie liczyć ale juz nie będę naciskać narzucać się. Musi spaść na dno i właśnie dziś to zrobił. W tej chwili zespół odstawienia. Dalej nie rozumie że wymaga pomocy medycznej dalej wypiera. Dziękuję za ten wpis. Trzezwa ocena sytuacji jest w tej chwili najbardziej potrzebna. Nie uleganie emocjom
Karola wiemy. Instynkt samozachowawaczy mówi uciekaj… A serce swoje walcz. Możesz napisać jak udało Ci się pozbierać? Jak poradziłas sobie z tym wszystkim?
To jest tylko pozorna sprzeczność pomiędzy instynktem samozachowawczym a sercem. Bo walka o trzeźwość Twojego kochanego alkoholika to jest między innymi pozwolenie mu aby doświadczył wyraźnie konsekwencji picia a to czasem znaczy że musisz odejść. Najlepiej walczysz o niego słuchając swojego instynktu samozachowawczego. Jeśli tego instynktu nie słuchasz to nie tylko pogrążasz siebie ale tworzysz też warunki do tego żeby Twój alkoholik dalej się oszukiwał. Nie licz na zdrowy rozsądek u alkoholika – niby skąd ma go wziąć? Jeśli pije widzi rzeczywistość skrzywioną, kiedy jest na kacu – widzi rzeczywistość skrzywioną, kiedy wytrzeźwiał i chce nadrobić to co schrzanił wcześniej nadal widzi rzeczywistość skrzywioną. Alkoholizm uszkadza psychikę człowieka nie tylko w momencie kiedy ten jest w ciągu picia i skutkuje tym, że taki człowiek w ogóle ma mniejszą zdolność do samokontroli, do wytrwania, do radzenia sobie ze stresem życia codziennego itp
Alkoholizm to problem, który daleko wykracza poza samo upijanie się.
Przeczytajcie dziewczyny ten artykuł: http://www.ekalinowska.pl/jak-pomoc-alkoholikowi/
Tam piszę jak odpowiedzieć na wołanie serca, które mówi: “walcz o niego”
Uciekajcie dziewczyny wiem ze to nie jest proste ale nic lepszego nie wymyslicie. Wygnac alkoholika albo odejść nie wierzcie w zmiany po terapiach
Tak poczucie własnej wartości umarło,w sumie to co ze mnie za matka jak dzieci chcą odejść od taty pijaka,to na co ja jeszcze czekam,bo napewno się nie zmieni,a będzie jeszcze gorzej.
Agatko. Wiem jak ci ciężko bo jestem w podobnej sytuacji. Ratuj siebie dziewczyno nie jego. Poczytaj o wspoluzaleznieniu. Gdy mnie chwyta czytam historie kobiet które radzą co robić i jak dalej żyć. Mój mąż wybrał swoją drogę…. Jeśli do mnie napisze to mu pomogę ale nie wrócę do niego choć wciąż go kocham. Po prostu dopóki nic nie zrobią te nasze alkoholiki to nie ma sensu ich ratować. Oni tylko na to czekają.jesli chcesz pogadać bo zawsze to jakaś pomoc to podaj e maila. Jestem w trakcie terapii psychiatra i psycholog. Może rodzina ci pożyczy na początek, może chorobowe,? Ratuj się. Nie pozwól by doszło do tragedii żaden facet nie jest tego wart. I choć kocham… I czekam na tego SMSA przygotowuje się na najgorsze… Tylko że w głębi duszy wiem że on wybrał już swoją ścieżkę….
I udało się Tobie, Wam?
Najgorsze a może właśnie to jest problemem że mąż jest lekarzem…. Wie jakie są konsekwencje. Nie pił 5 lat. Jaki sens walczyć z kimś kto pomocy nie chce? Dziewczyny ratujcie siebie i swoje dzieci. Też jest mi strasznie ciężko. Wyje nocami w poduszkę boję się o niego ale postawiłam granice. Jeśli nie poprosi… Trudno. Musimy żyć dalej. Kocham go bardzo ale tak mnie wymeczyl psychicznie przez dwa tyg że się ogarnęłam i powiedziałam dość. Jestem wspoluzalezniona. Dopóki nie zrozumiałam byłam chora jak on. Teraz zaczynam na nowo budować swoje poczucie godności i wartości samej siebie.
Odejść. Ja odeszłsm 2 tyg temu z dwójką dzieci. Pożyczyłam pieniądze na życie i wynajem mieszkania. Maz pije 2l wody dziennie. Nie chcę pomocy. Wszystkie instytucje to fikcja…. Nikt nie chce pomóc bo chory musi chcieć… Kocham go i cierpię. Jestem w trakcie terapii ale musiałam się wyprowadzić bo podniósł na mnie rękę… Byłam w ciąży i poronilam. Wmówil sobie i wszystkim ze pije przez moje poronienie bo on stracił dziecko bo to ja jestem psychiczną i mam się leczyć. No to poprosiłam o pomoc… Psychiatra psycholog. Nie wiem co będzie dalej. Rozmawiał z psychiatra o mu powiedział żeby mnie poprosił o pomoc. Nie zrobił nic….
Witajcie.rowniez mam męża alkoholika,zawsze lubił wypić,teraz jak go obserwuje 5 lat pije codziennie,systematycznie,zawsze musi być piwo ,nie wytrzymuje bez chociażby jednego.zauwazylam że jak nie wypije to dostaję nerwa,ma biegunkę,pozniej wypije i jakby ręką odjął.od października nie pracuje,spi do 10,czasem coś złapie jakaś lewuche i tyle,rachunki nie płaci,teraz mu prawko zabrali miał 1,8 promila.jak jest pijany to najmądrzejszy,dzieci tego nie znoszą,boja się,czesto popycha,grozi że się zabije,wymaga seksu,czesto mówi że jak nie ma seksu to on dlatego pije przeze mnie.cala rodzina mi radzi odejść,mam gdzie pójść.czemu to takie trudne odejść,ja go nie kocham.boje się.asystent rodziny do nas przychodzi że względu na alkoholizm w domu.ale to jej gadanie raczej nie pomaga,on obarcza wszystko i wszystkich a on pije bo mu się należy.mam świadków jak poleciał w pole i chciał się powiesić,jak rozbijal szyby , dzieci też dużo widzą.najstarsza ma 15 lat.i mówi żeby odejść,co to za życie pijany ojciec,zaszczane łóżku,nerwy,klotnie
Co mam zrobić?
Witam, mam 23. Moj narzeczony ma coraz poważniejszy problem z alkoholem. Między nami jest 7 lat różnicy, wiec jesteśmy tak na prawdę jeszcze młodymi ludźmi. Ciągnie się to od 2 lat ale jest coraz gorzej. Choć wcześniej był uzależniony od marihuany. Sam z niej wyszedł ale zastapił ja alkoholem. Codziennie musi wypić z 2 albo 4 setki. A na weekend zazwyczaj kończy się piciem przez dwa, trzy dni. Potrafi nawet wsiąść za kółko po pijaku. Udało mi się namówić go na wizyty u psychologa i psychiatry. Nie przyniosło to skutków. Stwierdził ze on poradzi sobie z problemem sam. I ze pije głównie przez prace. Choć podjął kroki ku temu aby ja zmienić. Kiedy jest pijany staje się agresywny, brak mu szacunku wobec mnie, potrafi powiedzieć ze jak się nie podoba to mam się wynieść. Mimo problemów alkoholowych w rodzinie i śmierci bliskich osób z powodu alkoholu nie daje mu to jakiś barier. A ja już nie wiem jak mam mu pomoc. Jestem na skraju cierpliwości i siły. Każdy wokół powtarza mi ze on się nie zmieni i nie powinnam dawać się tak traktować. Kiedy trzeźwieje płacze i obiecuje ze się poprawi, ze jak go zostawię to noe ma już po co żyć i ze sobą skończy a potem znów to samo. Jego mama przeżywa to chyba jeszcze bardziej. (Choć jej interwencje jeszcze bardziej go denerwują.) Mama nie chce stracić kolejnego syna z tego samego powodu. A ja nie wiem czy jestem w stanie mu pomoc… choć bardzo bym chciała. Bardzo proszę o poradę…
nawet był w otwocku na odwyku 6 miesięcy jak się spytałam go czy chce wrócić tam albo że jak tak dalej będzie to że sama go oddam to powiedział że nie chce tam iść więc nie wiem już sama jak mam z nim rozmawiać skoro on tak do mnie mówi raz tak raz tak doradźcie mi coś
Zostaw go jeżeli był na odwyku i to nie pomogło to nic nie pomoże.Niektóre dziewczyny się łudzą że jak dziecko się urodzi to się zmieni.Uciekaj i nawet się nie oglądaj za nim póki funkcjonujesz prawidłowo, ja po 22 latach z alkoholikiem, który twierdzi że nie ma problemu jestem zrujnowana psychicznie i fizycznie.Mogłabym książkę napisać co przeżywam.Zniszczył mnie do tego stopnia ,że nie wierzę, że są na świecie normalni faceci.
Ty jesteś młoda i znajdziesz człowieka, który będzie Cię szanował i doceniał.
Związek z alkoholikiem i manipulantem to piekło na ziemi,nawet ciężka praca tak nie wykańcza.
Zostaw,uciekaj i nie wracaj do tego co było.Zakochaj się na nowo radzę ci jak matka mam 3 córki.
Mam problem z swoim chłopakiem on jest dobry chłopak ale jest alkoholikiem i chciałabym mu pomoc ale nie wiem jak dużo z nim na ten temat rozmawiałam ale chyba nie pomoże bo jesteśmy za granicą i jak ma dużo dni wolnego bo przeważnie jak wypadnie jakieś święto to napije się tak że potem gada bzdury takie że poniżają mnie a ja w tedy nie mam nic do powiedzenia mówił ile razy że nie będzie pił i że jak pójdzie do kolegi to nie będzie pił a po kilku godzinach przychodzi pijany .Jak jest strzeżmy to większości mówi tak a za parę minut co innego albo że nie powiedział tego nie wiem sama co mam robić już w tym przypadku do radzie mi coś co mam robić
Iwona powyzej zadala wazne dla mnie pytanie – czy mowic rodzinie o problemie alkoholowym. Siostry meza wiedza, powiedzialam im. Zreszta same widzialy co nieco. Martwia sie, bo juz jednego brata stracily. No i maz ma do mnie wielkie pretensje, ze nasze sprawy wychodza poza sciany domu. Wlasnie sie obrazil, smutek zapil i poszedl spac. Uzala sie nad soba okropnie. Moj maz pije nalogowo. Zawsze kochal piwo, wiec pil je raczej regularnie a wodke okazjonalnie. Wszystko to wydawalo sie nie byc problemem. No ale organizm sie uzaleznil i od ok 2 lat pije na zmiane wodke i piwo. Pije sam a alkohol chowa w przerozne miejsca a mozliwosci ma duze, bo mamy dom. Juz nie szukam, nie wylewam, bo kupi nastepny i szkoda pieniedzy. Jestem w zlym stanie emocjonalnym, nie radze sobie z tym. Jedyna pociecha jest fakt, ze nie jest agresywny i gdy popije idzie spac. Jest emerytem, wiec przynajmniej nie musze martwic sie o jego prace. Martwie sie, ale nie robie sobie nadziei na lepsze, bo oczywiscie maz nie przyjmuje do wiadomosci, ze jest chory.
Iwona, ze mną było podobnie. Mój partner zachowywał się podobnie, w końcu powiedziałam dość. Nie było innego wyjścia jak terapia alkoholowa. Nie oszukiwaliśmy rodziny ani znajomych – po prostu pojechaliśmy do poleconej nam kliniki “Tu i Teraz”, więc uniknęliśmy na szczęście takich niezręcznych sytuacji – wtedy wszystko już było jasne. Oprócz męża, terapia obejmowała także mnie oraz inne osoby współuzależnione. Uważam to za wielki plus, że organizowane tam były spotkania, ponieważ mąż nie pije, a rodzina jest znowu razem. Moim zdaniem taka terapia na pewno wam pomoże, a już na pewno pod okiem Pana Wacława.
Witam. Ja mam problem z mężem. On pije weekendowe, upija się i wszczyna awantury. Jest agresywny. Boję się go wtedy. Po ostatniej awanturze powiedział że już nie będzie pił wódki tylko piwo, bo po wódce dostaje ,,białej gorączki,, mówi że musi unikać spotkań gdzie jest alkohol na razie. Nie wiem jak mu pomóc. Czy rodzina powinna się dowiedzieć jaki ma problem? Denerwuje mnie to że gdy pójdziemy do jego rodziców teść odrazu proponuje piwo lub drinka jeśli mąż odmówi to teść dalej nalega.pomoz co mam robić.
A co jeśli ktoś pije, choć już nie chce, a boi się wytrzeźwieć? Nie boi się bólu psychicznego, tylko fizycznego i związanymi z tym efektami odstawienia? Czy możemy mu jakoś pomóc? Czy ktoś z Państwa spotkał się z taką sytuacją, jak lęk przed wytrzeźwieniem? Dodam, że mówi o tym otwarcie. Dziękuję za pomoc.
@córka
tak, lęk przed wytrzeźwieniem jest bardzo typowym zjawiskiem. Wielu alkoholików w pewnym momencie trwa przy piciu właśnie dlatego, że boją się wytrzeźwieć. Wiedzą już że mają problem, już nawet nie bardzo temu zaprzeczają ale nadal nic z tym nie robią, z takiego to właśnie lęku.
Pewnym rozwiązaniem jest tu skorzystanie z “detoksu” lub inaczej “odtrucia”. Takie dwie nazwy funkcjonują zamiennie. To nie jest leczenie uzależnienia tylko właśnie pomoc w tym przerwaniu picia i przeżyciu objawów odstawienia (abstynencyjnych).
Chodzi o to, że organizm osoby uzależnionej, w momencie kiedy poziom alkoholu we krwi się obniża, zaczyna szaleć. W skrajnych przypadkach osoby w takim stanie mogą dostać padaczki lub halucynacji. To dość niebezpieczny stan i w związku z tym wymaga pomocy medycznej. W cięższych przypadkach można się zgłosić na oddział detoksykacyjny w szpitalu (na ogół są takie przy oddziałach odwykowych, w szpitalach psychiatrycznych), w lżejszych przypadkach można skorzystać z pomocy lekarza, przychodzącego do domu.
Leczenie polega na podaniu odpowiednich leków (uspokajających, przeciwbólowych, obniżających ciśnienie), witamin oraz kroplówek nawadniających organizm.
Po takim detoksie powinno nastąpić leczenie odwykowe, ponieważ w przeciwnym razie to trochę nie ma sensu, jeśli człowiek odtruty wróci do picia i znów się zatruje.
Zatem pomoc bliskiemu mogłaby w tej sytuacji polegać na pomocy w znalezieniu (ew. opłaceniu) i dotarciu na detoks pod warunkiem zobowiązania się osoby chorej do podjęcia leczenia odwykowego po tym detoksie.
Na zasadzie “pomogę Ci wytrzeźwieć, pokonać ból z tym związany pod warunkiem że podejmiesz później właściwe leczenie uzależnienia”
Związałam się z alkoholikiem nie wiedząc o tym, pił po kryjomu do pewnego momentu. Jego rodzice ciągle mówili, że chorował, ale skojarzyłam to z innymi dolegliwościami na które się skarżył, nikt w domu nie mówił o alkoholizmie, temat tabu. Na wiosnę trafił na odwyk, niestety po trzech dniach na własne żądanie wrócił do domu, na początku wydawało mi się, że nie pije jednak z czasem znów w różnych miejscach pojawiały się puste butelki, teraz nawet ich nie chowa. Moje argumenty do Niego nie trafiają, nie wiem co robić, przeczytałam wiele na ten temat, ale chyba brak mi sił i determinacji by walczyć, bo On ma świadomość problemu a nic z tym nie robi. Odnoszę wrażenie, że jestem przykrywką dla Jego nałogu. Przed Jego rodzicami nic nie mówię(to staruszkowie ) i martwię się, że wiadomość, że Ich syn nadal pije zabiła by Ich.
Kocham Go, jest dla mnie ważny, ale muszę myśleć o sobie, bo nie chcę reszty życia spędzić z osobą dla której najważniejsza jest wódka.
Czy jest tutaj ktoś komu udało się wyjść z nałogu? może gdyby mój partner nawiązał znajomość z trzeźwym alkoholikiem, porozmawiał, może zacząłby się leczyć.
Co zrobic jesli jest alkocholokiem zneca sie psychicznie a jesli mowisz ze odejdziesz to sie zabije prosze mi odp bo juz odchodzilam I nie dalam rady bo sie o niego bałam I wracałam
Pani Elżbieto, artykuł świetny, ale jak radzić sobie z czepianiem się, prowokowaniem awantur , złośliwością i totalnym egoizmem u alko, który nie wierzy, że ma problem i wszystko to robi, będąc trzeźwym? (Po raz kolejny zachowuje abstynencję w tygodniu, a popija w weekendy – nie zawsze, bo stara się po raz kolejny udowodnić światu, że nim nie rządzi alkohol.). Jego słowa i zachowania ranią – boli strasznie. Czuje sie bezkarny. Zachowuje się, jak totalny burak, choć znam go jako wrażliwego, czułego faceta. Nie pomaga mówienie mu, że to boli, że jest mi przykro – w odpowiedzi słyszę “To TOBIE jest przykro”.. Mąż jest alkoholikiem wysokofunkcjonującym, pijącym “tylko” piwo od lat, nie wierzy, że ma problem. Przez całe lata byłam, jak ta zatarta płyta: mówiłam, prosiłam, płakałam, gniewałam się (nigdy nie sprzątałam po Nim, ani Mu nie pomagałam, kiedy był pijany) – nie zdając sobie wówczas sprawy, że to choroba. WTEDY było to dla mnie tylko irytujące popijanie. Od ok. 2 lat mąż wszedł w fazę kolejną: pojawiła sie agresja psychiczna (były epizody fizyczne, ale zagroziłam policją i się pilnuje, bo wie, że jestem konsekwentna), są problemy z pamięcią, zmiany w osobowości, straszny egoizm, złośliwość, palimpsesty, zdrada fizyczna i emocjonalna i… kolejne próby udowodnienia sobie i światu, że to on panuje nad alkoholem, a nie na odwrót. W międzyczasie mąż – niezauważalnie wręcz – wpędził mnie w poczucie winy – nawet za zdradę. Poszłam do terapeuty – tak się złożyło, że trafiłam na specjalistę leczenia uzależnień i to on po raz pierwszy nazwał mojego męża alkoholikiem. Kiedy i ja dojrzałam do tej świadomości, poważnie rozmawiałam z mężem, ale wyśmiał mnie i wyszydził. Leczyć sie nie chce, bo i z czego, przecież to JA mam problem, a nie On (wiem, to klasyk). Teraz picie poważnie ograniczył, ale jest niedobry i czuje się w tym, co robi bezkarny. Znam mechanizmy, wiem, dlaczego jest czepliwy i egoistyczny aż do nieprzyzwoitości i będąc facetem po 40-ce zachowuje się jak rozkapryszony nastolatek, ale JAK SOBIE RADZIĆ z takim zachowaniem na bieżąco??? Czuję się bezsilna. Przecież nie będę ani się z Nim kłócić, ani głaskać po głowie za szyderstwa i egoizm. A ignorowanie doprowadza do tego, że wyśmiewa mnie.
Mam podobną sytuację.Z tym, że mój mąż doskonale zdaje sobie sprawę ze swojego alkoholizmu ale obarcza winą mnie i swoją najbliższą rodzinę. My wszyscy mamy problem bo go nigdy nie sluchamy…przyznam że ciężko słucha się kogoś kto tylko ci ubliza i ma zapędy aby uderzyć. ..zawsze ma rację. ..ale staralam się go słuchać i już prawie doszlam do momentu w ktorym uwierzylam,że naprawdę coś źle robię. ..staralam się ale skutek tego jest taki że on w nosie ma wszystkich i wszystko.Ja mam mu pomóc choc ta pomoc ma polegać na tym,że. …właściwie nie wiem na czym…mam byc cicho zamknąć mordę bo gdy powiem coś co mu się nie spodoba już jest problem bo w naszym domu nie ma wolności słowa. ..niee przepraszam jest..ma ją tylko mój mąż. Gdyby nie ten kredyt hipoteczny juz dawno by mnie przy nim nie było bo mam już dość poniżenia, zwalania winy na mnie…Żadna terapia nie wchodzi w grę bo on nie uznaje żadnego autorytetu…żadnego i o ironio mnie prosi o pomoc by pokazać mi tylko że nie daje sobie rady i znow moja wina…
Niestety to standard w tego rodzaju problemach – wszystko wokół jest winne, tylko nie “moje picie”. To jest element uzależnienia. Umysł alkoholika chroni picie czyli tak pracuje, żeby nigdy przenigdy nie wyszło że jest się odpowiedzialnym za swoje picie, bo wtedy trzeba by przestać pić. A to jest dla alkoholika przerażająca perspektywa, że trzeba by wyrzucić alkohol z życia. Dlatego uzależniony umysł tworzy takie wyjaśnienia rzeczywistości aby oddalać od siebie odpowiedzialność. Bo jeśli to jest tak, że “gdyby nie ta zołza żona to już dawno bym przestał” to wtedy żona jest odpowiedzialna i wtedy to ona musi coś zrobić ze sobą. A dopóki nie zrobi, można pić. Czyli żona słyszy “gdybyś tyle nie gadała o piciu, to bym nie pił, piję przez Ciebie”. Zaczyna myśleć, a może rzeczywiście, gdybym nie gadała to by nie pił i próbuje cicho siedzieć. Oczywiście wtedy odpowiedzialność może znów spaść na nią, bo “Ty się już mną nie interesujesz, masz mnie gdzieś to piję”
Po to właśnie jest żonom terapia współuzależnienia żeby się nie łapały na takie teksty, żeby umiały znaleźć dystans do tego co mówi ich alkoholik i wzmocniły się aby nie brać na siebie tego co on wrzuca na barki.
To bardzo jest trudne, żyć z alkoholikiem.
Dzien dobry moj maz popija od kiedy z nim jestem jeszcze dzieci nie miałam to znecal sie bylam gupia I zistalam z nim myslalam ze dziecko cos zmieni ale jeszcze gorzej jest bo nie wraca do domu po pare dni go nie ma I w dzien dzien pije jestem kompletnie sama z tym kazdy mi radzi odejsc ale nie mam gdzie 3 dzieci jest ciezko tez tak robi smieje sie ze mnie nie pracuje nie opiekuje sie dziecmi duzo do pisania co robic?
Witam,
Mój mąż jest alkoholikiem, czasem się zdarza, że zauważa swój problem. Myślę że byłabym w stanie namówić go na terapię, tylko że tu jest problem. Jest obcokrajowcem i słabo mówi po polsku, komunikujemy się po angielsku. Od kilku dni szukam jakiejś odpowiedniej pomocy dla niego, niestety bezskutecznie. Naprawę nie wiem już co robić. Proszę o radę.
Potrzeba poszukać terapeuty który może pracować po angielsku i zna się na problemach uzależnień być może ktoś z Centrum Terapii Skoncentrowanej na Rozwiązaniach będzie w stanie pomóc albo Tomasz Świtek z Centrum PSR http://centrumpsrwd.nazwa.pl/instalator/wordpress/?page_id=112 na stronie nie ma oferty terapii ale jest adres mailowy do Tomka – wiem że kiedyś pracował terapeutycznie po angielsku
No właśnie, dokładnie tak postąpiłam jak wymienione przez Panią porady w punktach. Usłyszałam “Kochanie od jutra nie piję…” Następnie za 3 dni zaczęło się od nowa. Tym razem oznajmił mi, że zarabia na to, żeby pić i niech się nikt nie waży tego kwestionować. Kiedy wytrzeźwiał postanowiłam z nim porozmawiać. Usłyszał ode mnie, że ja mam tego dość i bardzo mnie krzywdzi takim zachowaniem. Nie będę tolerować jego picia co wekend i trzeźwienia do wtorku. Nie życzę sobie, żeby mnie dotykał, przytulał się, ani też rozmawiał ze mną. Skoro ja mam szanować picie co tydzień, chcę, żeby on szanował moje zasady. I co? I zaczęło się wygadywanie, co tydzień, że to moja wina, bo ja go nie przytulam, nie martwię się o niego, on wszystko dla mnie robi a ja tylko patrzę na pieniądze i leczę ile przepił, a on jest biedny i pokrzywdzony, bo ja go nie rozumiem. Przez to jest złośliwy i nieznośny. I co mam teraz zrobić?
@Joanna
to jest bardzo ważne aby pamiętać, że alkoholizm to jest choroba i że nie ma takiej możliwości aby ją wyleczyć jakąkolwiek jednorazową akcją. To co Pani opisuje jest standardową sytuacją. Po pierwsze jeśli on obiecał “od jutra nie piję” i to już jest wszystko co postanowił zrobić w swojej sprawie, to od razu wiadomo, że za dłuższy lub krótszy czas (na ogół krótszy) wróci do picia.
Więc to, że zaczęło się wszystko na nowo po 3 dniach to jest w tej chorobie normalne i nie dlatego mówimy alkoholikom, o tym, że ich picie to wielki problem, że wierzymy, że to ich uleczy. Gdyby to było wystarczające, terapia uzależnienia nie trwałaby rok i nie byłaby powtarzana po dwa, trzy razy, bo na ogół po tylu podejściach do terapii zaczyna to wszystko owocować trwałym niepiciem. Nie było by też nawrotów picia po długich abstynencjach liczonych w latach. Znam wiele takich przypadków, że ktoś wrócił do picia ciągami po 7-10 latach trzeźwienia.
Warto to wiedzieć aby rozumieć z jaką skalą problemu mamy do czynienia i nie tworzyć sobie złudnych nadziei że jedna rozmowa coś trwale i radykalnie zmieni.
Po co więc mamy w ogóle rozmawiać.
Po pierwsze dlatego że to może pomóc w tym, że alkoholikowi zacznie chwiać się komfort picia a to jest niezbędne do tego aby w ogóle zaczął myśleć że ma problem.
Tak jak pisałam w artykule, alkoholik nie dostrzega problemu związanego z piciem. To jest element tej choroby i każdy alkoholik zaczyna od tego, że zaprzecza jakoby to był problem. Problemem jest wszystko w okół a nie alkohol. Problemem jest czepiająca się żona ale nie alkohol. To jest taki mur, chroniący picie. Im więcej bomb rzucimy w ten mur tym bardziej go osłabimy ale od jednej on nie padnie.
Czym są bomby? – to są wszystkie konkretne rzeczy które możemy powiedzieć alkoholikowi wg, w/w schematu ale to też są wszystkie zachowania które konfrontują alkoholika z jego problemem i pozostawiają jemu konsekwencje upicia się. Np. nie przywożenie pijanego męża z miasta do domu.
To jest dość oczywiste że jeśli bombardujemy komuś mur, który stworzył aby chronić największą wartość swojego życia to ten ktoś nie będzie tak miło i spokojnie tego przyjmował. To dość oczywiste że nie będzie ani miły, ani spolegliwy. Będzie walczył o to swoje picie jak lew o zdobycz, która mu umożliwia przetrwanie.
Co robić? dalej to samo. Jak zdarta płyta powtarzać to samo, trzymać się swojej wersji, że to picie jest problemem. Pamiętać, że on nie jest wiarygodnym źródłem oceny co w kwestii picia jest słuszne a co nie. Nauczyć się spokojnego i rzeczowego rozmawiania oraz skutecznego wychodzenia z rozmowy. Na te zarzuty odpowiadać w stylu “Masz rację nie przytulam Cię gdy jesteś pijany, chętnie przytulę jeśli nie będziesz śmierdział wódą. Nie przytulam bo pijesz a nie pijesz bo nie przytulam. Nie to nie prawda, że się o Ciebie nie martwię, gdybym się nie martwiła pozwoliłabym Ci pić na umór i odeszłabym nie zastanawiając się co z Tobą będzie -jak widzisz nadal tu jeszcze jestem więc jesteś dla mnie ważny. Tak masz rację, nie rozumiem Ciebie gdy pijesz i tęsknię za czasem kiedy byłeś trzeźwy. Teraz jesteś złośliwy i nie zamierzam rozmawiać gdy do mnie tak mówisz” takie komunikaty.
One są łatwe do wymyślenia jeśli człowiek potrafi się oddzielić od tego co mówi alkoholik, kiedy się pamięta, że on mówi różne rzeczy aby chronić picie a nie dlatego, że ma jakieś obiektywne oceny do powiedzenia.
Jeśli on zaczyna pić w piątek wieczorem a trzeźwieje do wtorku rano to mu pozostaje dwa pełne dni trzeźwego umysłu w tygodniu. Czyli częściej jego umysł jest pijany niż trzeźwy, więc trochę trudno zakładać że ma jakiś trzeźwy osąd rzeczywistości
Czy można nie gadać z alkoholikiem – można nie gadać.
W tego rodzaju relacjach jest ważniejsze co się robi niż co się mówi. Znacznie mocniej działa nie przytulanie bez wcześniejszych zapowiedzi “nie będę Cię przytulać” niż mówienie tego a potem robienie czegoś co przeczy tym słowom.
Można też słysząc deklarację “od jutra nie piję” od razu zacząć rozmawiać o jego zgodzie na pójście do terapeuty jeśli nie uda mu się samemu przestać pić. W takiej sytuacji jak najszybciej warto zrobić rozpoznanie gdzie jest najbliższa poradnia odwykowa i zacząć rozmawiać o takiej zmianie konkretnie. Nie poprzestawać na obietnicach, bo te nie działają.
Pani Elu czy moze Pani polecic sprawdzony ośrodek do leczenia wspóluzależnienia w Trojmiejscie?
Witam…jak wszyscy tutaj również mam problem.Otoz mój partner jest uzależniony i oczywiście nie widzi w Tm nic złego, twierdzi ze 80%populacji pije bo po to przecież jest akochol .Jest cudownym człowiekiem. ..opiekuńczy zaradny ,inteligentny.Spedzamy cudnie czas jak nie pije lub wypije jeden dwa drinki,niestety zdarza się gdy przeholuje to wtedy zaczyna pić umor. Nie ma limitu nie potrafi przestac,robi się wtedy nieznośny uszczypliwy wredny.Bardzo go kocham i chciałabym mu pomóc lecz nie wiem jak.Na terapię nie chce iść bo twierdzi ze mu nie potrzebna..czy jest coś co nam pomoże metoda żeby do niego dotrzeć żeby zrozumiał ze jest źle ..
Hmmm. zastanawiam się nad tym komentarzem i podobnymi do niego. Pytanie jest “jak pomóc alkoholikowi”. Mnie się wydaje, że właśnie artykuł jest odpowiedzią na to pytanie. I teraz nie wiem, czy po prostu ktoś nie czyta artykułu i szuka porady czy też artykuł ma jakąś wadę. Może jest zbyt ogólny, a może trudno z niego wyprowadzić radę dla siebie…
Dla mnie to bardzo ważne dowiedzieć się jak to jest, więc z wdzięcznością przyjmę, wasze wypowiedzi na ten temat.
@Angeliko – jeśli przeczytasz tę odpowiedź, proszę podziel się ze mną, tym, czy czytałaś artykuł i czy on nie odpowiedział na Twoje pytanie?
Jeśli chodzi o radę dla Ciebie w tej sytuacji to:
1. zacznij od tego że sobie napiszesz w jaki sposób jego picie jest dla Ciebie raniące. Co takiego się dzieje z TOBĄ kiedy on pije na umór. Co konkretnie robi, co jest dla Ciebie problemem i dlaczego to jest problem.
Np. kiedy się upija, chodzi za mną, czepia się wszystkiego i mówi, że jestem do niczego. Czuję wtedy wielką złość i potem płaczę w poduszkę, nie mogę zasnąć. Boję się kiedy widzę jak zaczyna pić drinki bo nie wiem czy tym razem wyhamuje i czy historia sie nie powtórzy. To sprawia, że robię coraz bardziej nerwowa.
2. jak to już sobie spiszesz, najważniejsze rzeczy, to wybierz czas na rozmowę. Dobry czas to taki, w którym jest miło a on nic nie wypił. Nie ten moment kiedy się kłócicie ale ten moment kiedy on jest najcudowniejszym facetem na świecie
3. powiedz mu, że prosisz go aby Cię wysłuchał uważnie od początku do końca i nie przerywał bo masz mu coś ważnego do powiedzenia.
4. poczekaj na jego zgodę że Cię wysłucha – nie zaczynaj bez tej zgody
5. powiedz mu, jak bardzo go kochasz, jak ważną osobą jest dla Ciebie i jak zależy Ci na tym związku
6. następnie powiedz, że to jest właśnie powód dla którego chcesz mu to wszystko powiedzieć, bo liczysz, że jemu też zależy na tym abyście mieli fajny związek i że liczysz, że jesteś dla niego ważna
7. następnie powiedz mu o tym wszystkim co przeżywasz kiedy on pije na umór, powiedz o tym jaki Ty masz problem z jego piciem i na co liczysz wyobrażając sobie wspólną przyszłość. Jak sobie wyobrażasz wasze bycie razem i zasady odnośnie picia alkoholu w waszym związku
8. Nie daj sobie przerywać w czasie gdy mu to powiesz a także nie wchodź w dyskusję na ten temat po tym jak wszystko powiesz.
9. Jeśli będzie chciał dyskutować powiedz, że to co powiedziałaś miało na celu żeby on to wiedział ale nie chcesz go do niczego przekonywać i nie chcesz aby on teraz Cię do czegoś przekonywał
10. Jeśli wróci do argumentów, że inni piją powiedz, że to nie ma znaczenia, bo to, co mu powiedziałaś nie dotyczy innych tylko Ciebie, jego i tego jaki związek robicie.
To jest jedna rzecz, którą możesz zrobić. Możesz pokazać dlaczego jego picie jest problemem w waszym związku i czego od niego oczekujesz. Jeśli on to oleje to powstaje pytanie na jakich zasadach on chce budować związek i czy olewanie Ciebie to jest coś co Ci pasuje. Nie każdy związek ma sens, nawet jeśli czasem jest pięknie i nawet jeśli Ty czujesz, że on jest świetnym facetem.
Druga rzecz jaką możesz i powinnaś zrobić, to obrona siebie w sytuacji kiedy on jest upity i Cię atakuje. Dobrą strategią jest odmawianie jakichkolwiek kontaktów z nim kiedy on jest upity a także wracanie do tematu kiedy wytrzeźwieje i mówienie mu o tym co on robił i co Ty czułaś kiedy to się działo
To oczywiście nie jest recepta na spokój w waszym związku,bo chwile kiedy jest między wami fajnie, będziesz wykorzystywać na mówienie o tym, co było niefajne ale spokój w związku jest tym, co w tej sytuacji nie jest właściwe i co podtrzymuje problem z piciem
Z jednej strony współczuję, a z drugiej niestety cieszę się, że taki “dom” mają inne osoby. Wiem straszne… mam 25 lat i jestem córką alkoholika. Niestety moja mama wyszła za mąż za mojego ojca jak sama powiedziała “z miłości i litości” :(. Mój ojciec przeżył piekło przez swoją rodzinę. Uważa, że jak nie jest agresywny fizycznie, gdy się upije to nie ma problemu. Robi wszystkim na złość, jest wredny. Gdy jest trzeźwy zachowuje się jak kochający ojciec i mąż oraz chwali mnie, że obroniłam się (mam tytuł inżyniera), twierdzi że jest dumny. Gdy się napije zrzędzi na moje wykształcenie, że “wymądrzam się” chociaż, gdy się upije nawet nie nawiązuję z nim konwersacji. Chodzi i szuka “słownej” zaczepki, gdy wszyscy wychodzą z pokoju w którym jest. Wiem, że robi to ze stresu ale ja z siostrą i mamą nie pijemy pomimo zaistniałej sytuacji. Po wytrzeźwieniu przeprasza, obiecuje (przez tydzień nic nie pije, bardziej angażuje się w domu) – ja nie jestem głupia, wiem że robi to dla siebie, mianowicie oczyszcza swoje sumienie. Ale jestem jego córką i niestety ulegam jego emocjonalnej grze. Co jeszcze jest gorsze on nie chce się leczyć, a matka sama kupuje mu piwa, gdy jest lepiej (!!), bo przecież przyjdzie zmęczony z pracy co zrobić? Wódkę, którą dostaję w prezencie wylewam do kranu, piwa które kupuje mama a jak je zauważę wylewam. Wówczas jest lepiej, ale czy o to chodzi aby chować każdą ciecz posiadającą etanol, bo on jest słaby? Nie piję, brzydzę się alkoholu. Niestety nie mogę się wyprowadzić, bo szkoda mi mojej mamy i niestety mamy problemy finansowe, czyli pomagam i nie stać mnie na wyprowadzkę? Do tego zauważyłam coś strasznego mam już dwa symptomy DDA 1 – nienawidzę mężczyzn przez co miałam jednego chłopaka w życiu i tradycyjny model rodziny traktuję jako wyzysk kobiet przez mężczyzn, 2 – wszystkich mężczyzn skanuję zanim pójdę na “kawę”, 3 – chcę się opiekować mamą, bo uważam że sobie sama nie poradzi w sensie emocjonalnym (zawsze może na mnie liczyć). Co gorsza czuję się winna, kiedy mówię mu twardo że jest alkoholikiem, bo pamiętam że był dobrym ojcem (on sam stosuje ten szantaż emocjonalny wspominając dobre czasy). Nie jestem w tym aspekcie asertywna – tego zazdroszczę mojej siostrze. Co zrobić? Nie wierzę, aby on się zmienił, ale jak “powolutku” wyjść z tej patologi i nie czuć poczucia winy. Niestety ze względu na pracę i brak finansów nie mogę chodzić na zgrupowania DDA. Są jakieś darmowe?
Dziękuję za artykuł u mnie ojciec od lat ukrywał się z piciem. Nigdy nie widziałam go pijanego pił ” po kobiecemu” małe ilości ale jak przypuszczam ciągle. Co gorsze z lekami na nadciśnienie. Udało mu się nas przekonać że przestał. W piątek film mu się urwał jak prowadził samochód, na szczęście nikt nie zginął we krwi 1,6 promila. Nadal nie widzi problemu i całą energię wkłada w zamaskowanie sprawy. Ma nadzieję że sprawa przyschnie. Podczas dyskusji że ma problem twierdzi że przestał pić a alkohol we krwi to wpływ leków i wszelkich znanych wpływów okoliczności. Jak namówić go na terapie (nadal nie widzi problemu).
witam, mam pytanie i bardzo prosze o jakas porade, moja sasiadka – czesto widdze ja pijana , byla nawet u nas policja pytac czy sa jakies libacje i problemy z tym zwiazane, chce jej pomoc ,ale na odleglosc, nie chce zeby wiedziala ze to ja, lubie ja , czasem sobie pomagamy, ale jezeli juz jest pod wplywem czestym alkohoolu to nie chce tego robic oficjalnie, z roznych powodow, i bynajmniej tu nie chodzi o nie branie odpowiedzialnosci za drugiego czlowieka, czy sa jakies fundacje, osrodki ktore pomagaja albo doradza co w takiej sytuacji zrobic?
W zasadzie to nie wiem co Pani by chciała zrobić w ramach pomocy sąsiadce. Co Pani rozumie jako pomoc. Na ogół to co jest rzeczywiście pomocne (w znaczeniu “leczące”) jest postrzegane przez taką osobę, jako krzywdzące. Pomocne jest uświadamianie problemu, mówienie czegoś w rodzaju “widzę że pijesz”, co oczywiście nie spotyka się z wdzięcznością.
Fakt, że sąsiadką i jej piciem interesuje się policja może świadczyć o tym,że ktoś jej już pomaga – prawdopodobnie uruchomił procedurę sądowego zobowiązania do leczenia. Powiedzenie jej o tym, że policja pytała Panią o jej picie i o tym, że Pani ja czasem widuje pijaną, i martwi się Pani tym, byłoby pomocne. Ale mogłoby zniszczyć wasze relacje, przynajmniej do czasu kiedy ona nie zacznie ze swoim piciem czegoś robić.
Oczywiście nie da się tego zrobić zaocznie.
Jeśli chodzi o fundacje i ośrodki pomagającej alkoholikom to jest wiele takich miejsc. Wszystkie je łączy jedno – trzeba do nich przyjść i poprosić o pomoc, chcieć nie pić.
Witam przeczytałem wszystkie komentarze i chciałbym też znaleźć receptę na picie mojego ojca. Mam 30 lat odkąd żyje ojciec pił. moje dzieciństwo to ko był koszmar pamiętam najczęściej jak wpatrując się w okno zawsze czekałem w jakim stanie wróci mój ojciec.jak pijany to wiadomo ostre lanie np. Za to ze dziś padał deszcz albo za to że kapcie leżą nie tam gdzie trzeba. Naprawdę uwierzcie mi ze nikt nie miał na to wpływu bo mama też by oberwala jakby się sprzeciwiala. Zapomniałem dodać że mam brata o rok starszego którego nie omijaly te cyrki przez całe dzieciństwo. Gdy z bratem podroslismy ojciec się uspokoił względem agresji ale za to zaczął więcej pić. Potrafił w roku być pijanym 200 dni to ponad pół roku!!!! Pomagalismy mu pomóc wysłaliśmy na terapię ale to tylko dla wybrańców on stamtąd uciekł mówi że tam nie pasuje. Wszywki???? Przepil ich już z 10 ostatnia w 2015roku w marcu. Od tamtej pory może był 3miesiące trzeźwy do końca roku. Nie ma sposobu na pomoc jest zebrakiem który się prosi o alkohol pod sklepem wybiera kiepy z popilniczek.nie myje się po miesiącu czas wyobraźcie sobie jak on cuchnie dobrze ze w czasie tych dni ma oddzielne miejsce do spania w.domu ale w.zamian boję się że spali dom.sika gdzie popadnie ww każde miejsce jak szczeniak.boże jakie to jest dla rodziny trudne Co zrobić???
Dałem se spokój wyjechałem z kraju mam teraz żonę i nigdy nie pozwolę na to żeby alkohol zniszczył moja rodzinę bo w maju urodzi mi się córka szczerze????czy chce żeby moja córka poznała dziadka? On ma to w dupie nic go nie obchodzi to ja jestem problemem bo się czepiam dlatego jego interesuje tylko procenty procenty i tylko procenty……. Wiem że nie mam serca ale czy on kiedykolwiek dał mi swoje?
Pozdrawiam serdecznie i współczuję wszystkim kto ma w rodzinie alkoholika
Tak, to bardzo trudne doświadczenie a zadbanie o siebie, o swoje życie i swoją rodzinę, często jest jedyną sensowną rzeczą jaką można zrobić. Nie każde cierpienie da się usunąć ze swojego życia.
Witam was. Jestem córką alkoholika. Pisze o porade. Ja moja siostra oraz mama już nie radzimy sobie psychicznie… ojciec pije… pije na umur… do nieprzytomności. Nie pracuje… lezy cale dnie a gdy mama wychodzi do pracy idzie do sklepu, gdy drzwi są zamknięte ucieka przez okno… w domu było robione wino własnej roboty… podczas naszej nieobecnosci urwal wąż od prysznica i sciagal wino z baniakow. Gdy wrocilam do domu z siostra leżał pijany na podłodze. , w lazience było zbite lustro na podłodze oraz inne polki polamame. Lezal w swoich odchodach i wymiotach. Kompletnie nie wiem co robic jak pomoc mojej mamie… jak to wszystko ogarnąć. .. ona ciagle płacze… ojciec jest agresywny… dziś malo mnie nie pobil w drzwiach jak wrócił pijany. Najgorsze jest to ze on nic w tym zlego nie widzi. Nie chce zostawic mamy samej bo moglabym sie wyprowadzic ale nie chce tez tu zostac i patrzec na ten syf co robi w domi nie mowiac juz nie nie moge nikogo przyprowadIc do domu bo śmierdzi od niego z odległości. Nie myje sie z tydzien czasu wiec wyobraźcie sobie jak człowiek w odchodach musi smierdziec. Nie wiem jak to jest z prawem bo chcialybysmy zeby sie wyprowadzil ale jak to zrobic zeby dal nam swiety spokoj… prosze o ppmoc juz nie daje rady…
Jak leży w takim stanie to zróbcie mu zdjęcia, ja bym na bieżąco wywieszala mu kilka kopii nad łóżkiem aż zobaczy ze jest obrzydliwy w tym co robi i zobaczy problem a to ze będzie w międzyczasie dla was agresywny i będzie się denerwował to co przecież cały czas taki jest więc warto zastosować takie radykalne środki skoro słowa nic tu nie znaczą dla niego.
Jak może niby pani psycholog podejmować taka drastyczna decyzję …mówią mi ze pisali i spotykali się …bo chcieli wzbudzic zazdrość u mnie …on jest alkoholikiem a ona twierdzi ze przesadzam ….bo ma firmę ..i go zna …
Mąż mojej kuzynki dostał sądownie eksmisje za znącanie sie nad nia, kilka razy była policja to troche trwa,Oczywiście są po rozwodzie z jego winy.Nie wolno mu przychodzic i gdzies zapadł sie juz 3 miesiac,Ma spokoj.
Ale powiem wam …ze podjęłam decyzję o nauce może za późno…nie będzie mi łatwo znaleźć pracy bo mam 50 lat chodź nie wyglądam na te lata …jestem uśmiechnięta …kobietka…bardzo …chodz wiele przeplakalam….a
Nigdy nie pracowałam zawsze byłam z moimi dziećmi…jestem na jego utrzymani…od zapoznania niby panią psycholog stwierdził że nie będzie dawał mi na mogę zachcianki …tylko jakie zachcianki …nie rozumie…Nie raz były interwencję policji ze robił mi awantury …i nie żałuję tego…wiecie co najgorsze jest w tym …ze tak bardzo kochał …ale nie szanować …i jego słowa do mnie …Chciałbym żebyś umarła to ułożył bym sobie życie …oj boli i to bardzo …A niby jego pani psycholog mówi ze pisząc do niego miłosne SMS kochanie tygrysku mój dziękuję ze jesteś …itd…mówi mi ze podjęli taka decyzję żeby wzbudzic zazdrość . To chore podejście
Witam …mój mąż pije juz ok…15 lat ..wzywał ok kurew dźwięk szmat nic wartej ..Mamy piątkę dzici 3 synów dorosłych ..syna nastolatka i córkę do przyjęcia .wiele razy mu przebaczal am..W końcu podjęłam decyzję ze całkiem się od niego odbieram. ..nie śpię juz 2 lata…zapoznał tak mówi panią psycholog …i piszą do siebie miłosne SMS …ze kochali się …a pani niby psycholog twierdzi ze zrobił to sspecjalnie żeby wzbudzic w mnie zazdrość …przecież to śmieszne …jak można tak robić …
Witam …mój mąż pije juz ok…15 lat ..wzywał ok kurew dźwięk szmat nic wartej ..Mamy piątkę dzici 3 synów dorosłych ..syna nastolatka i córkę do przyjęcia .wiele razy mu przebaczal am..W końcu podjęłam decyzję ze całkiem się od niego odbieram. ..nie śpię juz 2 lata…zapoznał tak mówi panią psycholog …i piszą do siebie miłosne SMS …ze kochali się …a pani niby psycholog twierdzi ze zrobił to sspecjalnie żeby wzbudzic w mnie zazdrość …przecież to śmieszne …jak można tak robić …
Moj maz pije po kryjomu. Pije w pracy i w domu. Przede mna to ukrywa. Slyszalam od jego wspolpracownikow ze dolewa sobie wodke do herbaty.podczas pracy pije do 8 piw
Jak zaczym rozmawiac z nim na ten temat to zaraz wpadavw zlosc. Zaczyna krzyczec albo wychodzi. Stal sie agresywmy i zmieszany. Mamy 2dzieci nie chce od niego odejsc bo sie boje ze cos sobie zrobi. Niewiem co juz mam robic. Pomocy
mój mąż pije 10 lat .trzeżwy to anioł pijany jest chamski obrzydliwy potrafi przyjść tak pijany że robi wszystko pod siebie mamy 9 letnią córkę jest znerwicowana agresywna .mam dość .pomoc państwa i psychologa to fikcja .masa upokorzeń dla mnie od roku jest na skierowaniu na leczenie przymusowe ale to sie tak odbywa jedzie do lekarza ten wypisuje kartke że sie leczy i sprawa załatwiona .dziś dzwoniłam do prokuratury kolejny raz żeby przyśpieszyć terapie zamkniętą to sie dowiedzałam że musze go oskarżyć o znęcanie to go zamkną na pół roku .tylko czy ktoś pomyślał jak on będzie się znęcał za to że go zamknęli po wyjśćiu .bardzo żałuje że go nie zostawiłam odrazu jak zaczł pić może łatwiej było by mu przestać a teraz ja nie widze szansy na jego trzeżwość.on gdy jest trzeżwy jest bardzo zdziwiony że jestem nerwowa nie chce z nim gadać niechce z nm spać
Chodziłam razem z mężem na terapię, odpuściłam , gdy okazało się, ze terapeutka mówiła do mojego męża “Pan może pić i kontrolować się, musi tylko w to uwierzyć”. Od tamtej pory mąż nie chce słyszeć choćby o nie piciu przez miesiąc. Pozwać takiego psychologa do sądu?
Artykuł jest super, to wszystko prawda, bolesna ale prawda.
Jestem z mężem od 10 lat,pije okresowo,ostatnio coraz mniejsze przerwy. Nie jest agresywny,nie ma kłopotów w pracy ani z prawem,ale zawala tyle rzeczy,obwinia mnie o wszystko, nawet o jego picie-bo nie potrafie sie przystosować!, nie odzywa się, obojętny,zimny,daleki, i tak bardzo się zmienił, czepliwy,nerwowy,wredny. Tylko psychiczny terror- wie gdzie uderzyć żeby bolało.
Też ma pretensję jak sie od niego odsuwam jak niby jest OK, ale ja już nie potrafię się zbliżyć ,nie ufam mu,nie umiem
Neguje chorobę, nie chce się leczyć- jemu nic nie jest,to ja potrzebuje psychologa. Chodziłam kiedyś na psychoterapię, teoretycznie wszystko wiem, ale tak trudno sie zdecydować.
Jestem w dokładnie takiej samej sytuacji, wszystko tak jak piszesz…najgorsze jest to że nadal go tłumacze…że dzieciństwo miał cięzkie że to że tamto…z cała świadomością że to irracjonalne, i czuję ciągłą odpowiedzialność za niego, strach że coś sobie zrobi, strach jak zareaguje nasz syn nadal wpatrzony w ojca jak w obrazek, STRACH….chyba to słowo najdobitniej oddaje co jest teraz paliwem mojego życia
Mój mąż także pije praktycznie codziennie. Żadnej pomocy , obiecuje przestać ale to działa 1 ,2 dni.Czasami pięściami bije w ścianę i bardzo wulgarnie się odnosi do mnie.Mozg mu zzarl ten alkohol. Nikt mnie nie wspiera,
.Nie wiem już co robić. ….Ręce opadają. .
I do końca życia trzeba się z nim męczyć? Przecież on nigdy nie zrozumie, że powinien się leczyć. Jesteśmy małżeństwem 20 lat, zawsze pił, ale mniej, od jakiś 10 lat pije codziennie. Raz mniej raz więcej. Nie ma agresora, bo wie, że jeżeli zacznie podskakiwać nie zawaham się wezwać policji (już to zrobiłam kilkanaście lat temu), ale za to psychicznie doprowadza mnie do szału. Chwilami mam ochotę zrobić mu krzywdę. Nie mogę patrzeć na niego. Oczywiście wtedy przytula się i ma pretensje, że ja się odsuwam i nie chcę jego miłości, ale nie umiem, po prostu nie umiem. Chodzi mi po głowie rozwód, ale już wiem, że rozwód z powodu choroby alkoholowej, to nie przyczyna, a wręcz przeciwnie, a drugie, to już wiem, że on na złość mi będzie chciał popełnić samobójstwo (odważyłam się wyrzucić go z domu i niestety zabrałam do domu, bo próbował to zrobić). Głupia jestem, wiem, powinnam wtedy wezwać policję, tym bardziej, że był pijany, ale cóż mądry polak po ….. i co dalej? co robić dalej?
Droga joasiu jak czytam to jak bym o swiom zyciu czytala jakie to zycie jest trudne i mimo ze ja wzywalam policje mam niebieska karte ,dwa miesiace byl w pschychiatryku nic nie chce zrozumiec ,tez niewiem co dalej duzo czytam ,chodze na wizyty z pschychologiem szkoda mi bo dzieci niedlugo sie usamodzielnia moze opuszcza dom a ja co..boja sie o mnie ajego im jest zal to madry czlowiek prowadzi firme 20 lat ale nie umie sie cieszyc zyciem bez alkoholu i kolegow ,nie przepija pieniedzy ale napic sie musi a reszta podobnado twojego opisu
Co to takiego ten korzeń kudzu.
Trzeba dodatkowo podpierac sie dobrymi, naturalnymi srodkami Jak Kudzu Root czyli korzeń Kudzu. Prosze sobie poczytac i pomagac dodatkowo ludziom uzaleznionym. Ja zastosowalam u wielu znajomych, rezultaty super, wygasza nałog i poprawia zdrowie
Do niczego się nie nadaje.Nie kupujcie bo szkoda kasy.Nie działa wogule.
ja również mam problem z codziennie nadużywającym alkoholu pijakiem moim mężem jesteśmy trzy lata po ślubie ale od półtora roku mąż jest nie do poznania ciągle pije awanturuje się często się przez to kłucimy tak naprawde to ja już nie wiem jak moge mu pomóc próbowałm chyba wszystkich znanych mi metod ale to jakby do niego nie docierało mamy dwoje dzieci które codziennie patrzą na to co sie dzieje ja naprawde nie mam już siły poddaje sie
Najbardziej szkoda mi rodzin alkoholików… Nikomu, ani niczemu nie zawiniły a musza się męczyć.
Ja sie ciagle mecze z bratem alkocholikiem i nie mam juz sily,pomagalam,krylam,wykupywalam,bylam obita i molestowma psychicznie i fizycznie.Zaden mezczyna nie traktowal mnie tak zle i czasami chcialabym sie tego uwolnic bo juz nie mam sily,jednak kocham to marne zycie. i wolalabym aby on ze soba skonczyl a nie ja.
O ile narkoman może leczyć się sam w ośrodku i detoksem to z alkoholikami jest już ten problem że w jego leczenie musi się włączyć cała rodzina… Przykre..
a ja bym w tej chwili oddała wszystko zeby uwolnic sie od mojego alkoholika.a mamy troje dzieci,a Ty kobieto jesli ten słodki człowiek nie jest ojcem twego dziecka to zrob to dla dziecka i wygon go w diabły i nie patrz na miłośc…… ostatnio przeczytałam super tekst;kazdy alkoholik kiedys przestanje pić ,niektórym udaje sie to nawet za życia,,,,,,,,,madre-piekne-straszne i p[rawdziwe……..
To prawda, że niektórym udaje się przestać pić, co na ogół nie oznacza końca problemów – nie raz spotkałam się, z tym, że rodziny trzeźwiejącego alkoholika, mówią coś w rodzaju “już wolę jak pił” albo czekają na to kiedy on znów zacznie. Trzeźwość dla całej rodziny to wyzwanie. Często zdarza się, że małżeństwa rozpadają się właśnie wtedy gdy alkoholik trzeźwieje.
Mój partner jest uzależniony od alkoholu. Pije ciągami. Tydzień czy dwa trzeźwy potem trzy cztery dni pijany. Każdy mi się dziwi dlaczego chcę budować przyszłość z alkoholikiem….. Gdy jest pijany jest koszmarny, czepliwy, nerwowy, wmawia sobie i innym różne rzeczy, wchodzi w konflikt z prawe. Ale gdy jest trzeźwy jest najlepszym partnerem na świecie. Jest kochany, czuły, pomaga mi we wszystkim, sprząta, gotuje, bawi się z moim synkiem, który go kocha bardziej niż ojca. Daje mi wiele ciepła i miłości. jak jest trzeźwy to jeszcze nigdy się nie pokłuciliśmy, nawet nie posprzeczaliśmy.Jest spokojny, nie podnosi głosu. Jest wręcz idealnie jak w bajce, a potem znowu przychodzą te trzy okropne dni gdy wychodzi z domu pić, a ja w nerwach wydzwaniam, patrzę przez okno, wypytuje znajomych. Martwię się i płaczę, że coś mu się stało, że zrobił coś złego, że został zaresztowany. Nie wiem co mam robić. Tak bardzo go kocham , że nie umiem go zostawić. To dobry wręcz wspaniały człowiek, ale alkochol sprawia, że staje się inną osobą. Chcę mu pomóc, ale nie umiem. On chce przestać pić, ale nie umie. Za każdym razem jak się upije to płacze i przeprasza. Byle stres powoduje że sięga po alkohol. Nie wiem co robić
@basia
Tu nie ma co płakać tylko trzeba się leczyć z uzależnienia. Czasowe abstynencje, postanowienia, że się już “nie napiję” na dłuższą metę nie wystarczą, bo jak sama piszesz “byle stres wystarczy”. Twój mąż nie przestanie pić jeśli nie nauczy się inaczej radzić sobie z emocjami, a może to zrobić z pomocą kogoś z zewnątrz, bo jak się czegoś nie umie, to trudno zacząć to umieć, tak samemu z siebie.
Mówisz, że alkohol sprawia, że on staje się inną osobą – masz rację, przy czym ta inność obejmuje nie tylko czas kiedy jest pijany ale też czas kiedy jest trzeźwy. Gdyby Twój mąż naprawdę uporał się z uzależnieniem nie byłby taki, ani jak w okresach picia, ani taki jak w okresach kiedy jest trzeźwy.
Mówisz, że się nie kłócicie – tata bezkonfliktowość jest możliwa wyłącznie wtedy, gdy jest też możliwość odreagowania w piciu. Jeśli przestanie pić, przestanie też być taki bezkonfliktowy na trzeźwo. To jest zazwyczaj dużym zaskoczeniem dla rodzin, które na ogół sądzą, że jak ich alkoholik przestanie pić to będzie taki cudowny jak w okresach czasowej abstynencji
Mam ojca alkocholika nie jest zly nie robi awantur ale jak zaskoczy to pije tygodniami puki nie zlapie dobrej delirki i sam odstawi na pare miesiecy alkochol.probowalam straszenia sadami placzu klutni ale on niby rozumie obiecuje i robi swoje dalej ;(najgorsze jest to ze nie moge patrzec jak on sie sam wykancza tym piciem jak potem sie czuje .nie chce miec kiedys wyrzutow ze nic nie zrobilam i mu nie pomoglam ale jak mam pomoc skoro on nie chce sam;(kocham go bo jest dobrym czlowiekiem i nawet po pianemu potrawi mowic ze kocha mnie jako corke itp .jestem dorosla osoba a wiecej sie martwie o niego niz o siebie .wiele ludzi uzaleznionych sa zlotymi ludzmi a poprostu alkochol ich zmienia;(
A co jeśli pije , zeby zapomnieć o swojej byłej miłości mimo , ze ma przy sobie osobe która chce mu pomóc zapomniec, chce pomóc mu dalej żyć.
Warto pamiętać, że krzykami, błaganiem nic nie załatwimy. Nawet jeśli zagrozimy odejściem możemy się zdziwić co wybierze nasz partner. Trzeba być czujnym i konsekwentnym oraz pilnować siebie w tym co robimy i co mówimy.
Alkoholik zawsze bedzie alkoholikiem .nawet jesli czlowiek stara sie mu pomoc to odrzuca .prubowalam juz na wszelkie sposoby nic nie pimoglo siedze w tym razem z nim .nie potrafie sie uwolnic albo moze nie umiem chodz bardzo bym chciala nie mowie o pozuceniu i zostawieniu na lodzie choc alkocholik pijac sam zostawia wszystkich swoich najbliszych .jak zyc z alkocholikem i malym dzieckiem tak sie nie da dziecko nie ma zadne dobrego przykladu strach nie pikuj od malego nie jest spokojny dziecinstwem .wiele razy obiecal ze ostatnivraz .prosilam go zebyy przestal .zeby poszedl na aa nawet chcialam is z nim .alkohalik m a wachania humoru oraz potrafi prowokowac i oklamywac innych co robic ?;(
Alkoholik zawsze bedzie aki sam
Gadasz glupoty czlowieku
Ja zaczęłam terapię dla wspoluzaleznionych. on na razie nie chce terapii. Uczę się jak stawiać granice i być konsekwentna. Czytam książkę “Koniec wspoluzaleznienia. Jak przestać kontrolować życie innych i zacząć troszczyć się o siebie” M. Beattie. Choc jest tam wiele przykladow to czuje ze wszystko jest o mnie. Bardzo mi pomaga ta ksiazka. Muszę walczyć dla siebie i dla dzieci…
Jeśli macie dzieci to polecam też filmik “Fragile children monster parebts” czy jakoś tak.
Alkoholizm to problem nie tylko chorego/uzależnionego ale również jego najbliższego otoczenia, z pozoru czasem niewinne zachowania mogą doprowadzić do uzależnienia z biegiem lat… A leczenie jest strasznie ciężkie i nigdy nie jest na 100% – to zostaje do śmierci…
Napisane bardzo przystępnie i konkretnie. Przyda się oczywiście.
Pozdrawiam
Jestem osobą po przejściach , wychowywałam się w domu gdzie tato pił a mama była agresorem i zwyczajnie mówiąc biła mnie. Byłam zaniedbanym dzieckiem , chodziłam głodna , brudna zawszawiona , zaczęła interesiwać się naszą rodziną opieka społeczna, zaczął przychodzić kurator przez chwilę sytuacja w domu się zmieniła gdy mama zaszła w kolejną ciążę , gdy miałam 5 lat urodził się mój brat który urodził się niepełnosprawny intelektualnie zapewne przez to że mama też czasem wypiła . Zostałam obarczona opieką nad dzieckiem tzn moim bratem bo mama była bezradna . Wiecznie przyjeżdżała policja i było nie zaciekawie . Gdy miałam 9 lat urodziła się moja siostra i ona jako jedyna miała z nas najlepiej bo nas wtedy zabrano z rodzinnego domu . Ja i siostra trafiłyśmy do rodziny zastępczej do mojej ciotki , tam byłam dosłownie mówiąc ,, kopciuszkiem” jej córka nie robiła nic kompletnie , przestało mi się to podobać i zaczełam się buntować po 5 latach ciotka oddała mnie do domu dziecka , tam byłam źle traktowana ,, silniejsi” bili mnie była tam wprowadzona hierarchia . Zaczełam z tamtąd uciekać przez co nie opuszczałam szkołę , wdałam się w złe towarzystwo i wylądowałam w ośrodku socjoterapii dla młodzieży . Gdy wyszłam z ośrodka poznałam chłopaka , zakochałam się na zabój ,, bawiliśmy się razem świetnie” , aż do momentu gdy zaszłam z nim w ciążę . On stchurzył i mnie zostawił , dom dziecka chciał się mnie pozbyć do 18-stych urodzin brakowało mi 3 miesiące od mojego porodu . Dom dziecka dopiął swego wysłał mnie do mojej kuzynki która stała się prawnym opiekunem mojej córki aż do uzyskania przezemnie pełnoletności. Tam też były problemy , kuzynka lubiła wypić kilka win z przyjaciółką wieczorem przez co budziła mi dziecko. Mając 18 lat wyprowadziłam się od niej do mojej babci , lecz i tam nie mieszkałam długo bo właścicielka kazała wynieść mi się z małym dzieckiem . Żeby nie zostać na ulicy wyjechałam do Niemiec do mojego pierwszego chłopaka z którym byłam zanim poznałam tatę córki . Byłam tam 3 miesiące w tym czasie zbliżyliśmy się do siebie, może dlatego że czułam się sama , niechciana , że nikt mnie nie chce . Zaszłam w kolejną ciążę i znów zostałam sama , wyrzucił mnie i kazał wracać do Polski . Załamana , zadzwoniłam do cioci która znalazła mi mieszkanie do wynajęcia . W tym samym dniu co wrociłm z Niemiec zamieszkałam owe mieszkanie i pospisałam moją pierwszą umowę najmu. Tata syna nie pomagał mi , było bardzo ciężko z małym dzieckiem w ciąży , utrzymywałam się z pieniędzy z ops po opłaceniu rachunków , zakupieniu podstawowych rzeczy dla córki zostawało mi 200 zł na przeżycie. Nie raz chodziłam głodna nie stać było mnie na witaminy dla kobiet w ciąży . Musiałam jeszcze opłacać szkołę zaoczną którą w tym czasie rozpoczęłam . Tata syna obudził się że jestem w ciąży gdy byłam w 8 miesiącu . On został bez pracy i przyjechał do mnie . Na początku było super , starał się zastąpić prawdziwego tatę mojej córce znalazł szybko pracę i finansowo było już lżej . Aż do czasu gdy nie zaczął pić . Pił bardzo dużo , piwo , wódkę , niszczył mieszkanie , wyprowadzałam się z dziećmi z własnego domu , ale za każdym razem wracałam . Bałam się zostać sama , uzależniłam się od niego . Z czasem zaczął mnie bić na oczach dzieci , nie zgłaszałam tego nigdzie bo się bałam . Z pomocą przychodziła czasem mi rodzina gdy przychodził do domu pijany i się awanturował. Po 4 latach w końcu odeszłam na dobre . Lecz długo znów nie byłam sama . Mój mąż którego poznałam już bardzo dawno temu lecz dzieliły nas kilometry przyjechał do mnie , zamieszkaliśmy razem miałam klapki na oczach i szybko wyszłam za niego za mąż . W czerwcu zeszłego roku musieliśmy opuścić mieszkanie i wynająć inne . Już wtedy mój mąż znalazł mieszkanie na wsi z dala od mojej rodziny i zaczęło się picie … i tak dzień w dzień . Próbowałam wszystkiego , też odchodziłam , mówiłam , tłumaczyłam , prsiłam i nic . Znosiłam upokorzenia , wyzwiska poniżania . Teraz mnie nie wyzywa bo jestem w 8 miesiącu ciąży ale co będzie gdy urodzę nie wiem . Mąż ma ogromny problem , zasypia na ławkach , na trawie , przy stole , na podłodze , na siedząco , na krześle . Od jakiegoś czasu zaczął sikać pod siebie bądź po kątach myśląc że tam jest toaleta . Wypiera się wszystkiego na drugi dzień . Zaczełam robić mu zdjęcia , nagrywać go . Pokazuje mu to co robi . Przyznaje że ma problem , lecz w żaden sposób nie daje sibie pomóc , nie chce iść do specjalisty , na leczenie nic nie pomaga . Obwinia mnie że jestem słaba bo nie potrafię mu pomóc . I tak jest , czuję się winna . Jestem słaba , zmęczona tym wszystkim. Boję się co będzie gdy zacznę rodzić a on będzie pijany . Co z dziećmi kto z nimi zostanie nie wezmę ich na porodówkę przecież. A co będzie jak mała się urodzi też tak będzie pił … Boję się że znów zostanę sama. Nie po to brałam ślub żeby teraz się rozwodzić . Bardzo proszę o pomoc nie wiem co mam robić . Jestem z tym wszystkim sama nie mam nigdzie i w nikim pomocy . Jetem więźniem własnego domu . Chyba o to mu chodzilo żeby być z dala od wszystkich , żeby nikt nie widzial jak pije , żebym stała się jego służąca .
Bardzo ciekawy i ważny artykuł. Pozdrawiam:)