Czasem, rodzice nie zauważają, że ich dziecko jest już dorosłe i wcale nie są zainteresowani, aby ono zakładało swoją nową rodzinę, aby “wyleciało z gniazda”.
Jednym z przejawów dorosłości “dziecka” jest to, że nie potrzebuje ono takiej zgody na wyjście z domu. Jest dorosłe, gdy potrafi wyjść mimo, że rodzic może tego nie akceptować i nie pochwalać.
08/06/2009 @ 10:30 giovi
proszę tylko się nie śmiać-dla mnie to naprawde poważna sprawa:(
Moim problemem jest toksyczny, wiecznie niezadowolony ojciec! mam 28 lat,mam męża, wkrótce na świecie pojawi się Nasze Dziecko a ojciec traktuje mnie jak małą dziewczynkę a czasami jak zwykłego śmiecia.
Taka jest prawda…wiecznie mu coś nie pasuje, stale krzyczy i czepia się dosłownie o wszystko.A to sąsiad za głośno się śmieje a to pies szczeka ITP.ITD.Nie liczy się, ze mam własną rodzinę,że mam do tego pełne prawo, że taka jest kolej rzeczy,że dzieci opuszczają dom rodzinny! NIC –ja mam mu cały czas usługiwać(Mama moja jest chora-podłoże psychiczne, na stałych lekach)
Wiem, że Mama jest za Nami(za mną i Mężem) ale niewiele może,gdyż najzwyczajniej się go boi.Podejrzewam się o lekką nerwicę ale nie da się z nim rozmawiać,,,,on zaraz się obraza, gada,że my nie możemy już na niego patrzeć,że ciągle nam przeszkadza,że nam ustąpi itd…a ja głupia mam z tego powodu wyrzuty sumienia.
Zawsze on jest najmądrzejszy a reszta to pijaki..kur… itp.Tylko jak załapuje “tygodniówki” to jest wszystko w porządku!Wspomnę jeszcze ze codziennie się modli (żegna przed jedzeniem-żałosne) i co niedziela chodzi do Kościoła—tylko zastanawiam się po co,skoro tak wyniszcza ludzi! Potrafi przygadywać mnie i mojemu Mężowi-robi to w taki sposób,że my niby mamy nie słyszeć ale odpowiednio głośno.
Jestem teraz na zwolnieniu lekarskim to tatuś skwitował to tak-“no teraz masz wolną rękę to możesz robić co będziesz chciała”ja oczywiście wybiegam ze łzami a on się cieszy,że znowu mi przygryzł!…za to on już pół roku siedzi bez pracy i nikt mu nic nie wymawia….!Jeśli chce jakiejś pomocy od nas to musimy wszystko rzucać a gdy ja chciałam żeby nam troszkę pomógł w gospodarstwie(truskawki)powiedział_”ja się na ziemię nie żeniłem”
I to jest OJCIEC????którego zasranym (przepraszam)obowiązkiem jest pomoc dziecku(jestem jedynaczką)a nie go niszczyć i maltretować psychicznie???!!!! Myślę,że najlepszym rozwiązaniem będzie wyprowadzka od rodziców-w trosce o Moje Dziecko ale strasznie mi żal Mojej Mamusi….Jeśli jesteście w stanie mi w jakiś sposób pomóc…BłAGAM!!! A…
Witam, ma Pani 28 lat, ale wciąż jest Pani w roli dziecka. Pisze Pani:
“I to jest OJCIEC????którego zasranym (przepraszam)obowiązkiem jest pomoc dziecku(jestem jedynaczką)a nie go niszczyć i maltretować
psychicznie???!!!! Myślę, że najlepszym rozwiązaniem będzie wyprowadzka od rodziców-w trosce o Moje Dziecko ale strasznie mi żal Mojej Mamusi….”
Pisze Pani jak bezradne dziecko, które nie ma wyjścia i bez opieki rodziców nie da rady.
Pani ojciec, jak to się popularnie mówi, nie jest łatwy we współżyciu, ale Pani jest już dorosła i po pierwsze nie potrzebuje Pani opieki ojca, a po drugie może Pani sama decydować, co będzie Pani robić. Nie potrzebuje Pani do tego, ani jego zgody, ani akceptacji – na tym właśnie polega dorosłość i niezależność.
Nie liczy się, ze mam własną rodzinę,że mam do tego pełne prawo, że taka jest kolej rzeczy,że dzieci opuszczają dom rodzinny! NIC –ja mam mu cały czas usługiwać
Tak, ma Pani prawo do własne rodziny i do opuszczenia domu rodzinnego. Wygląda na to jednak, że Pani sama sobie nie daje prawa do tego.
Ojciec domaga się usługiwania. Nie jest to z pewnością miłe, ale z faktu, że ktoś się czegoś domaga, nie wynika jeszcze, że on to dostanie. To od Pani zależy, czy zacznie Pani posłusznie mu usługiwać czy powie Pani NIE.
Z jakiś powodów Pani się nie sprzeciwia, nie stawia granic, nie mówi “na to się zgadzam, a na to nie”. Robi Pani najwyraźniej to, czego on się domaga i jest Pani zła na niego. Ale to od Pani zależy czy będzie Pani temu ulegać czy nie.
Chciałaby Pani, aby on sam rozpoznawał, na co Pani chce się godzić, a na co nie. Albo marzy się Pani, aby mama mogła się za Panią wstawić (rozumie Pani jednak, że to nie możliwe, bo mama się boi). Tak czy inaczej cały czas kieruje Pani uwagę na zewnątrz siebie, że to ktoś ma zadbać o Panią w tej sytuacji. Ale tutaj może Pani liczyć na siebie i jeśli Pani sama o siebie nie zadba, nie zrobi tego nikt inny.
“ale nie da się z nim rozmawiać,,,,on zaraz się obraza, gada,że my nie możemy już na niego patrzeć,że ciągle nam przeszkadza,że nam ustąpi itd…”
No właśnie, jak Pani stawia granicę, to on się obraża. Trudno mu zaakceptować granicę, ale to nie znaczy, że Pani natychmiast musi się wycofać. Ok. skoro uważa, że powinien “ustąpić”, “skoro czuje, że przeszkadza”, to może to wcale nie jest takie złe, aby się wycofał. Przecież w sumie to jest właśnie to, o co Pani chodzi. W tym momencie oboje się zgadzacie ze sobą. Więc skąd te poczucie winy? Czy Pani celem jest usamodzielnić się i zająć się własną rodziną, czy chce Pani zadowolić tatę, żeby mu nie było przykro?
Pani zakłada, że to jest źle, że mu jest przykro i stara się, aby on był zadowolony. Ma Pani program na zadowalanie ojca, a jednocześnie jest Pani na niego wściekła, bo on należy najwyraźniej do osób chroniczni niezadowolonych – a co by się stało złego, jakby mu Pani pozwoliła na to niezadowolenie?
. Jestem teraz na zwolnieniu lekarskim to tatuś skwitował to tak-“no teraz masz wolną rękę to możesz robić co będziesz chciała”ja oczywiście wybiegam ze łzami a on się cieszy,że znowu mi przygryzł!…za to on już pół roku siedzi bez pracy i nikt mu nic nie wymawia….!
Nie rozumiem tego “oczywiście”, – dlaczego Pani tak się poruszyła na te słowa. Rozumiem, że myśl, że będzie Pani sama decydować o swoim czasie spowodowała w Pani poczucie “jestem nie w porządku”.
Pani tak zareagowała jakby była Pani “niesłusznie posądzona” – tylko, o co? O niezależność? Coś jest złego dla Pani w tym, że ma Pani wolną rękę i może Pani robić to, co się żywnie podoba? Przecież to jest prawda. Może Pani np. przeleżeć cały dzień na kanapie – to Pani decyduje, na co chce Pani wykorzystać swój czas i to jest w porządku.
Jeśli chce jakiejś pomocy od nas to musimy wszystko rzucać a gdy ja chciałam żeby nam troszkę pomógł w gospodarstwie(truskawki) powiedział “ja się na ziemię nie żeniłem”
Nie, to nie jest tak, że Pani musi wszystko rzucić żeby mu pomóc. Może Pani zadecydować czy chce pomóc, czy nie. Może Pani mu odmówić. Powołując się choćby na zasadę wzajemności – “skoro nie mogę liczyć na twoją pomoc, nie będę tez tobie pomagać”. Znowu nie będzie zadowolony, – ale pytanie, czy jego zadowolenie jest rzeczywiście dla Pani największą wartością w życiu. Jeśli tak, to może warto zweryfikować swoją hierarchię wartości, bo najwyraźniej nie jest to, człowiek, który byłby z czegokolwiek zadowolony. Więc może nie warto aż tak strasznie się starać go zadowalać. Może lepiej rzeczywiście samej zacząć myśleć o swojej rodzinie i swoim dziecku.
Myślę,że najlepszym rozwiązaniem będzie wyprowadzka od rodziców-w trosce o Moje Dziecko ale strasznie mi żal Mojej Mamusi
Jasne, może być żal mamy, która chora i boi się taty, ale to jest Pani decyzja, czy zostać w domu w imię dobrego samopoczucia Mamusi, czy też wyprowadzić się i stworzyć lepsze warunku do rozwoju własnej rodziny. Pani złości się na tatę, że nie daje Pani odjeść, opuścić domu rodzinnego, ale czy Pani rzeczywiście chce z niego odejść, czy też chce Pani całe życie poświęcić swoim rodzicom – jedno chronić, drugie zadowalać. Pani decyzja, ma Pani 28 lat.