Obejrz ten film do końca, mimo iż, być może będzie dla Ciebie trudne, oglądać coś tak nasyconego emocjami. Zobacz go jednak, dobrze pokazuje, że radość życia i poczucie szczęścia są, nie tyle korzystnym zbiegiem okoliczności, co wewnętrzną postawą.
Nick Vujicic – Jak podnieść się z upadku?
13.03.2009 | Rozwój osobisty
8 komentarzy
Prześlij komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi
Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.
dla mnie dużym ciężarem było poznać siebie (i ciągle poznawać), zauważyłem co we mnie sprawia porażki. Dążyłem do tego żeby zobaczyć siebie obiektywnie i mówiąc szczerze znienawidziłem karola którego poznałem. Ale chce zmian, ta nadzieja pozwala mi żyć!
@karol
jak Ci się udało spojrzeć na siebie obiektywnie? Jak to było możliwe?
Mam duże wątpliwości co do tego, że Twoje nowe spojrzenie na siebie jest naprawdę obiektywne. Po pierwsze nie jesteśmy w stanie niczego zobaczyć obiektywnie – możemy spojrzeć na rzecz, w tym też na siebie, pod różnym kątem, ale nigdy nie zobaczymy siebie pod wszystkimi kątami na raz.
To trochę tak, jakbyś chciał sfotografować jakąś rzecz ze wszystkich ujęć jednocześnie – tak się nie da. Zawsze fotografia czy film ujmuje jakiś kadr, odrzucając jednocześnie wszystkie inne.
Więc Twoje nowe spojrzenie na siebie, jest najprawdopodobniej innym sposobem widzenia siebie, również subiektywnym tylko innym.
To co mnie jeszcze przekonuje do tego, że nie jesteś obiektywny wobec “nowego ja” to fakt, że go nienawidzisz.
Gdybyś spojrzał obiektywnie nie byłoby nienawiści.
Myślę, że warto abyś zaczął pracować nad akceptacją faktu, że nie jesteś i nigdy nie będziesz doskonały – zawsze będzie coś, co warto zmienić czy udoskonalić. Przeczytaj może na początek artykuł “Nie wygrasz ze sobą” jest tam opisana postawa, jaką warto przyjąć zaczynając pracę nad własną zmianą.
Powodzenia
@Kalinowska
Źle się wyraziłem. Zrozumiałem że moje problemy w relacjach z ludźmi w znacznej mierze leżą we mnie (kiedyś myślałem że to przypadek, lub inni są źli – nie ja).
Co do nienawiści, to trudno cieszyć się ze swoich wad…ciesze się że moge je widzieć, bo wtedy mogę coś zmienić.
Co do akceptacji siebie, to nie jest to takie proste…moje życie jest po prostu.. nie wiem jak to określić, myślę że noszę w sobie syndrom popychadła czy coś w tym stylu.
A co do Pani, to Pani zawód polega na tym żeby powiedzieć że na pewno nie jest tak źle i że wszystko będzie dobrze..prawda?
Pozdrawim
@karol
kiedy sprawy nie idą dobrze można znaleźć wytłumaczenie tego
1. na zewnątrz siebie – “inni są odpowiedzialni za ten stan rzeczy, ja nie mam nic z tym wspólnego”
lub
2. w sobie – “w jakiś sposób przyczyniam się do tego”
W każdej sytuacji można skupić się albo na odpowiedzialności innych albo na swojej za istniejący stan rzeczy. Kwestia wyboru.
Ludzie często chronią swoje poczucie wartości tym, że unikają brania odpowiedzialności na siebie. Jeśli uznam, że winni są inni ludzie lub np. los. wówczas zachowuje dobre zdanie na swój temat.
Jednak dalszą konsekwencją takiego rozwiązania jest poczucie bezsilności i beznadziei. Jeśli coś nie zależy ode mnie, to pozostaje tylko narzekać, płakać, obwiniać innych, upijać się itd. Można robić różne rzeczy ale sytuacja się nie zmieni, ponieważ nie zależy od “JA”. W konsekwencji skupienia na odpowiedzialności innych ma się poczucie własnej wartości ale pozostaje się bez realnego wpływu na sytuację i nie ma wiele pożytku z tego, że jest się w swoich oczach w porządku.
Taka ślepa uliczka. Wielu ludzi przeżywa swoje życie w stanie zgorzknienia nieustannie budując swoje dobre poczucie siebie na “upadku” innych. Mało to budujące bo to program na samotność.
Można też wziąć odpowiedzialność za coś co nie idzie i sprawdzić “jaki jest mój udział w tej sytuacji”. To w pierwszej chwili może nieść ze sobą poczucie porażki, czy mniejszej wartości ale daje możliwość zmiany. Jeśli jest coś na co mam destrukcyjny wpływ, to znaczy, że w ogóle mogę mieć wpływ, a więc jest to coś, co mogę zmienić.
To pozwala ukierunkować swoją aktywność na zmianę i w konsekwencji na polepszenie sytuacji.
To kwestia wyboru.
Nick Vujicic jest przykładem kogoś kto wziął odpowiedzialność za swoje samopoczucie w sytuacji, która nie zależała od niego. To nie jego wina, że nie ma rąk, ani nóg, ale uznał, że może mieć wpływ na to, jak przeżyje swoje życie. Czy zagłębi się w to na co nie ma wpływu, czy będzie zmieniać to na co może mieć wpływ. Dokonał wyboru.
Pomiędzy nienawiścią siebie i a radością ze swoich wad, jest tysiące innych bardziej użytecznych postaw wobec własnej osoby. Jeśli nienawidzisz siebie za swoje wady to jest w tym założenie, że nie powinieneś żadnych posiadać, a to wygórowane oczekiwanie. Masz wady, miałeś i będziesz mieć, bo jesteś człowiekiem i z założenia nie jesteś doskonały -możesz się za to nienawidzić, możesz to zaakceptować i dążyć do zmiany.
A co do mojego zawodu to on wcale nie polega na mówieniu ludziom, że wszystko będzie dobrze – przypuszczam, że gdybym takie mówienie uczyniła swoim zawodem szybko bym umarła z głodu. Mój zawód polega na “przyspieszaniu” pożądanych zmian. Kiedy mówisz, że wiesz co powinieneś zmieniać, to jeszcze nie znaczy, że wiesz jak to robić skutecznie. Mój zawód polega na tym, aby znajdować z drugą osobą sposoby na skuteczną zmianę. To zdecydowanie nie polega na głaskaniu po głowie i mówieniu nie “martw się” :)
A jednak są też tacy, którzy wolą złożyć odpowiedzialność za swoje szczęście i zadowolenie z życia w ręce innych ludzi (lub losu).
To pozwala myśleć, że inni są winni temu, że się źle czuję.
Tak też można, tylko, że to ślepa uliczka, bo zyskując w danej chwili “winnego” i zdejmując z siebie odpowiedzialność, traci się jednocześnie jakąkolwiek szansę na zamianę swego “losu”, szansę na szczęście.
Bo kiedy moje szczęście zależy od czegoś na co nie mam wpływu to nie jest, to zbyt ciekawa perspektywa.
..jak ważną sprawą jest życie każdego człowieka jego afirmacja.Przykładem jest nasz bohater pomimo niesprawności fizycznej,radosny, cieszy się życiem.Jest celowe sensowne.Wolny od osądzania i winy.Akceptuje siebie.
Osobowy rozwój, świadomość,;
– ja jestem sprawcą moich wyborów i tak naprawdę ode mnie zależy nadanie sensu memu życiu;
-jestem zdolny do oceny tych wyborów, pozwalają mi przeżywać zadowolenie,radość poczucie szczęścia lub smutek.
-i tak naprawdę to ode mnie zależy czy chcę zmiany,a ona wiąże się z wysiłkiem,trudem samodyscypliną, podjęciem pracy nad sobą poznaniem samego siebie urzeczywistnianiem “ja”-odkrywanie swego potencjału dobra,piękna który nosimy w sobie.Jest to zadanie przed którym stoi każdy człowiek i nikt nie może go zwolnić z tego obowiązku rozwoju-to nieustanne stawanie się człowiekiem.
Iza, dziękuję Ci za komentarz i za zwrócenie uwagi na to, jak wiele możemy zrobić dla siebie nawet wtdy, gdy rodzice nie przekazali nam “pełnego wyposażenia” w siłę.
Możemy się rozwijać w każdym momencie nawet wtedy gdy już dawno opuścimy swój dom rodzinny.
Ktoś, kiedyś powiedział “szczęście to decyzja”
Historia Nicka porusza mnie, bo pokazuje jaki to rodzaj decyzji, jak ważna jest determinacja i wytrwałość w dążeniu do tego czego pragniemy.
Witam, możliwości człowieka są OGROMNE!Tylko trzeba je dostrzec i do nich dotrzeć. Jednak najważniejsza jest miłość rodziców, bo to daje dużo siły wewnętrznej i umiejętności akceptacji siebie, bez względu na to, czy jesteśmy sprawni, czy niesprawni, np. fizycznie.
Pokazują to również badania wśród dzieci z mózgowym porażeniem dziecięcym. Okazuje się, że poziom samooakceptacji wśród tej grupy dzieci bywa wysoki, nadzieja i radość z życia również. Zawdzięczają to przede wszystkim swoim rodzicom, bo od nich dostają poczucie własnej siły.
Są też osoby sprawne, którym można powiedzieć, niczego nie brakuje, a czują się nieszczęśliwe i nie widzą w sobie mocy i potencjału, np. na zmianę własnego życia. Ten brak wiary we własne możliwości może wynikać np. z faktu, że ich rodzice nie potrafili wyrażać pozytywnych uczuć, bo z kolei oni, będąc dziećmi na poczuli miłości swych bliskich…
Wszystko tkwi w naszych duszach. Człowiek najczęściej wykorzystuje zaledwie kilka % możliwości swojego umysłu, a co z resztą? Leży w odłogu, bo często nie potrafimy dostrzec, czy dotrzeć do własnych, często ogromnych możliwości! Często patrzymy na siebie oczyma naszych rodziców, czy innych znaczących osób. Ale czy oni mieli zawsze rację? Dziecko myśli,że pewnie tak, i jeszcze jako dorosłe może tak myśleć. W rzeczywistości nierzadko tak bywa, że rodzice dostrzegają naszą siłę i możliwości, ale z jakiegoś powodu nie potrafią tego wyrazić. Często dlatego, że z kolei ich rodzice nie potrafili wobec nich tego okazać.
Jeśli trudno nam samym zobaczyć swoją własną SIŁĘ, może pomóc nam w tym taki symboliczny rodzic, np. przyjaciel, babcia, ksiądz, nauczyciel, czy właśnie psycholog. Taki jak np. właścicielka tego bloga.
Bardzo mnie wzruszyła postawa Nicka i bardzo wzruszył mnie wpis autorki.
Pozdrawiam
Iza