Ona jest młoda, atrakcyjna i ambitna. Ona nie wierzy w swoją wartość. Kiedy musi zapytać lub poprosić o pomoc, wyobraża sobie agresywne reakcje i nie wierzy, że ktoś potraktuje to przyjaźnie. Nie wierzy, że może się polubić, jeśli nie będzie tak samodzielna i niezależna za jaką chce uchodzić.
Nie pytając i nie prosząc innych o nic, jest nie tylko samotna ale też zostaje w tyle. Z zazdrością patrzy jak inni bez oporów proszą i biorą sobie to, czego potrzebują. Ona nie może się przełamać. Jak zapyta, poprosi o coś, poczuje swoją słabość, niższość. Spodziewa się, że poczuje,jak druga osoba wykorzystując swoją przewagę pozwali sobie na lekceważenie lub krzyk i pretensje “że przeszkadza, odciąga od zajęć i w ogóle powinna sama sobie poradzić”. Trudno się dziwić, że nie chce podjąć ryzyka.
Czy może przestać się zajmować tym, co myślą i robią inni by zacząć lepiej dbać o swoje interesy?
Oczywiście, że może. Taka zmiana jest możliwa. Musi tylko przestać udawać, bo od tego zaczyna się cały kłopot. Musi zgodzić się na siebie taką jaką jest.
Ona powiedziała coś takiego:
“udawałam ze jestem taka samodzielna i samowystarczalna ale tak wcale nie jest…”
Nie jesteś TAKA samodzielna i wystarczalna, to JAKA właściwie jesteś?
Ona pewnie, w pierwszym odruchu odpowiedziałaby “jestem beznadziejna” lub coś w tym guście. To oczywiście jest tak samo nieprawdziwe jak to, że jest całkowicie samodzielna i samowystarczalna.
Jeśli masz kłopot z poczuciem własnej wartości to z pewnością tak właśnie bujasz się pomiędzy skrajnymi i nieprawdziwymi wizjami siebie. Na ogół coś z zewnątrz napędza tę huśtawkę. Kiedy doświadczasz akceptacji innych, słyszysz pochwały widzisz uśmiechy i otwarte gesty, ktoś Cię przytuli lub gratuluje przyjaźnie poklepując po ramieniu wówczas czujesz jak rozpiera Cię duma i oczami wyobraźni widzisz swoją lepszą przyszłość. Masz w sobie jakiś rodzaj wewnętrznego spokoju i łatwo uśmiechasz się do siebie. To bardzo miłe uczucie ale nie potrwa dłużej niż poklepanie po ramieniu. Dobrze wiesz, że na akceptację innych musisz ciężko pracować i nie możesz się zbyt długo delektować chwilą uznania, musisz gonić po następne i następne.
A, co się stanie, gdy zamiast słów usłyszysz jakiś pomruk, nie miły to i zobaczysz jak ktoś się skrzywi zniknie Twój spokój. Podpadniesz w dogłębną rozpacz – “jestem do niczego” albo zaczniesz złościć się na siebie “jak mogłam coś takiego zrobić, co za kretynka”
W taki sposób reakcje innych stają się dla Ciebie niezwykle ważne, bo od nich zależy to co czujesz i Twój obraz siebie. Nie, w żadnym wypadku nie możesz przejść obojętnie obok cudzego grymasu czy machnięcia ręką. Twoje uszy są doskonale wyćwiczone w słyszeniu tonów akceptacji i odrzucenia w głosie drugiej osoby Twoje oczy widzą wszystkie drgnienia czyjejś twarzy, a umysł nieustannie odpowiada na pytanie “co te reakcje mówią o mnie”.
Masz też pewne pomysły odnośnie tego na co ludzie dobrze reagują i starasz się tak kreować swój wizerunek może to być obraz pod tytułem “osoba samodzielna”; “osoba błyskotliwa” “osoba energetyczna” itp. Boisz się wyjść poza taki schemat, bo nie wiesz jaka będzie reakcja a jak już wiadomo, ona jest niesłychanie ważna dla Twojego dobrego samopoczucia.
Zadawanie pytań i proszenie o coś dla siebie jest taką sytuacją kiedy dobrowolnie wystwiasz się na łaskę i niełaskę drugiej osoby. Pokazujesz jej “ty masz coś czego ja nie mam”. To, jest sytuacja otwarcia się i odsłonięcia słabego “miękkiego miejsca”, a ponieważ masz skłonność do myślenia o sobie w sposób skrajny, cała czujesz się tym słabym miejscem i już nie ma nic mocnego w Tobie.
Poczujesz swoją siłę dopiero jak spotkasz się z akceptacją tej osoby ale co będzie jeśli ona się skrzywi, mruknie coś pod nosem albo spojrzy z wyższością aż Ci w pięty pójdzie? Dość ryzykowne – prawda?
Kiknij, jeśli chcesz porozmawiać z psychologiem
Co możesz zrobić?
Potrzebujesz stworzyć swój własny mocny obraz siebie, tak żeby reakcje innych ludzi nie burzyły go. Bo reakcje innych ludzi mogą być bardzo różne, raz przyjazne a raz nie i mogą zależeć od rzeczy zupełnie nie dotyczących Twojej osoby. Ktoś, kto się krzywi gdy go o coś zapytasz wcale nie musi wyrażać w ten sposób swojego braku akceptacji, tylko może cierpieć z powodu bólu żołądka albo dlatego, że ktoś inny go zdenerwował. Byłoby głupio źle myśleć o sobie tylko dlatego, że ktoś ma biegunkę, albo miał konflikt z kimś innym.
Jak możesz zacząć budować dobry obraz siebie. Wyjdźmy od udawania – jaką osobę udajesz, choć wiesz, że taka nie jesteś?
Na przykład weźmy, że wiesz, że “nie jesteś TAKA silna, niezależna i samodzielna” jakbyś chciała aby inni Cię widzieli, jaką sama chciałabyś być.
Teraz potraktuj tę cechę nie jako zero-jedynkową, ale jako coś co można stopniować. Nie silna – słaba, ale silna w różnym stopniu.
Są różne stopnie siły, niezależności i samodzielności i może nie masz w sobie tego wszystkiego w takim stopniu jak chcesz pokazać ale w jakiś innym – w jakim?
Pomyśl o swojej sile
O tych sytuacjach w których mierzyłaś się z jakimiś przeciwnościami, kiedy musiałaś się mobilizować, kiedy zrobiłaś coś co zaskoczyło innych i może Ciebie samą też, o tym sytuacjach w które wkładałaś swój wysiłek, jak wiele potrafiłaś znieść, co umiałaś w tych trudnych sytuacjach, że przetrwałaś je. Co miałaś w sobie, że doszłaś w to miejsce w którym jesteś teraz?
A teraz pomyśl o swojej niezależności i samodzielności – co potrafiłaś zrobić sama, bez pomocy innych. W jakich sytuacjach sama sobie radziłaś. Pomyśl o tych wszystkich momentach kiedy byłaś sama, o tym do czego sama doszłaś
Przypomnij sobie te wszystkie momenty swojej siły i samodzielności jak najdokładniej, bardzo, bardzo szczegółowo. Teraz możesz pomyśleć o tej sile jako o czymś co Cię wypełnia, nadać jej jakąś formę, jakiś symbol.
Teraz pomyśl sobie o tym czego nie wiesz, o tym miejscu w którym potrzebujesz pomocy – zestaw je ze wszystkim z czym do tej pory sobie radziłaś – zestaw to ze swoją siłą. Sprawdź jakie są rozmiary tych dwóch obszarów – tego, który już masz za sobą i tego teraz, z którym się zmagasz. Pomyśl też o tym, o co chcesz poprosić jakąś osobę – jaka jest to sprawa, w odniesieniu do tego co już jest w Tobie i odniesieniu do tego czego potrzebujesz.
Jest bardzo prawdopodobne, że to czego potrzebujesz jest znacznie mniejsze od tego z czym sobie teraz radzisz i z czym już sobie poradziłaś. Twoje odsłonięcie, ujawniona słabość nie jest słabością totalną, choć rzeczywiście jest jakimś rodzajem słabości.
Zobacz to we właściwych proporcjach.
Jeśli to wszystko zrobisz, zaczniesz tworzyć swoją własną wizję siebie, opartą na doświadczeniu, na tym co do tej pory robiłaś, na twoich realnych możliwościach i właściwościach. Im mocniejszy będziesz miała swój własny obraz siebie tym mniejsze znaczenie będzie miało to co inni pomyślą i jak zareagują na coś co robisz.
Twoje poczucie własnej wartości nie będzie już w takim stopniu zależało od tego, czy ktoś w odpowiedzi na to co robisz, wykrzywia swoją twarz, przewraca oczami, robi miny, ciężko wzdycha a nawet podnosi głos. Te wszystkie rzeczy wcale nie muszą automatycznie prowadzić cię do myśli “jestem do niczego” równie dobrze możesz pomyśleć, że twój rozmówca dostał porażenia nerwu twarzowego – to Ty wybierasz co sobie pomyślisz.
Nie udawaj takiej jaką nie jesteś, nie staraj się za wszelką cenę uzyskać akceptacji drugiej osoby. Nawet jeśli udając dostaniesz ją, nie da Ci to wiele bo od razu obudzi się lęk, co będzie jeśli prawda o Tobie się wyda. Szukaj prawdy o sobie w faktach ze swojego życia a nie w opiniach innych ludzi.
Sięgnij po poradnik
grafika
Ten tekst jest o mnie, ale jeszcze nie dotyka wszystkiego, co mi dolega. Nie udawać… to jak żyć? Właśnie nie bardzo wiele mam takich momentów, kiedy czułam swoją siłę, a jestem w tym miejscu, którym jestem, bo po prostu życie samo jakoś się toczy, ale tak jak właśnie mówię – samo, ja go prawie nie prowadzę, i nie jestem z niego zadowolona, nie jest takie o jakim bym marzyła. Nie umiem pozbyć się lęku i pragnienia akceptacji. Ja mam w sobie zakodowane, że jestem do niczego, wszystkiego się boję panicznie, boję się pokazywać swojej twarzy by ktoś mnie nie odrzucił.
Dodam jeszcze, że w sumie nie mam innych celów w życiu i dążenia do spełnienia jak tylko ten by być akceptowaną…
Jeśli Twoim celem jest “być akceptowaną” to w większości wypadków, będziesz się czuć niepewnie, nie będziesz wiedzieć co wybrać i jak się zachować, a Twoje poczucie własnej wartości będzie się obniżać. Trudno też będzie Ci “prowadzić swoje życie” będzie Cię ono niosło to tu, to tam. Wszystko dlatego, że swój cel umieszczasz na polu, na którym masz bardzo mało wpływu, jeśli w ogóle jakiś.
Zobacz nawet sposób w jaki określasz swój cel narzuca Ci już bierną postawę – “być akceptowaną” oznacza, że aktywny jest ktoś inny, nie TY. To ktoś inny decyduje o tym, czy będziesz mieć swój cel czy nie. “Być akceptowaną” to nie najlepszy cel.
JA dlatego wyjechałam za granice do Anglii. W Polsce ze mną było to samo .Teraz mam to o czym zawsze marzyłam!!!!!!!
Witam. Mam bardzo duży problem, może odbiega on trochę od tematu, ale bardzo chciałabym poznać Pani opinię.
Od kilku lat mam duży problem z tatą. W tym roku kończę 19 lat, jednak przez mojego tatę czuję się tak jakby “tłamszona” w środku.
Nie wiem co mam zrobić, stał się bardzo wybuchowy, potrafi o wszystko zrobuić awanturę, wyśmiewa się ze mnie, wyzywa, nawet zdarzyło mu się nazwać mnie głupią ci**. Czasami już nie wytrzymuje psychicznie. Ciągle mnie rani, raz zdarzyło mu się mnie uderzyć i to wiele razy w jednym dniu, od tego czasu nie próbował, jednak myślę, że bardziej bolesna jest przemoc psychiczna od fizycznej. Co jakiś czas mam nieprzespane noce, najczęściej wtedy przepłakuję całyą noc, choć wiem że to nie pomoże. Nie wie on nawet że parę lat temu chciałam przez niego popełnić samobójstwo.
Powoli już nie wytrzymuję, a boję się mu postawić bo czasem grozi że jeśli to zrobię to wyrzuci mnie z domu, a przede mną jeszcze studia. Kary, szlabany dostaję zależnie od jego humoru czasami nawet za niewypitą herbatę czy inne tego typu rzeczy. Już powoli nie wytrzymuję psychicznie. A od kiedy mam chłopaka to kara mnie tym, że nie mogę się z nim spotykać. Czy to jest normalne zachowanie rodzica, czy jednak wina jest moja, bo czasami już zastanawiam się że może ja coś źle robię, ale chodzę do szkoły, dobrze się uczę, nie piję, niećpam, nie palę.
Prosiłabym bardzo o Pani wiadomość, będę nieskończenie wdzięczna.
Dziękuję. Klaudia
Cześć Klaudia, bardzo mi przykro, że przez coś takiego przechodzisz (przechodziłaś?). Chyba jesteśmy równolatkami – chciałam tylko powiedzieć, że opisane przez Ciebie rzeczy i zachowania znam z autopsji i wiem jak destrukcyjne są. Mam nadzieję, że udało Ci się skończyć studia i wyprowadzić z domu – mimo że to przerażająca decyzja, bo ciężko zostawić za sobą coś ważnego, co Cię zraniło, bo pragniesz tej akceptacji i ciepła, które powinno być Ci bezwarunkowo dane – to musisz to zrobić dla siebie. Powoli, małymi krokami będzie coraz lepiej. Ściskam ciepło.
Hello there! I know this is kinda off topic but I
was wondering if you knew where I could locate a captcha plugin for my comment form?
I’m using the same blog platform as yours and I’m having problems finding one?
Thanks a lot!
Mam 40 lat. To jedyne co mam. Nie mam pracy od zawsze, tylko dorywcze. Jestem po studiach, chciałam wrócić do zawodu, to nie możliwe.Zawsze robiłam byle co, nie wiem kim jestem. Nie mam mieszkania, stabilizacji, jestem sama i strasznie samotna. Nie mam znajomych. Prawie nie wychodzę z domu. Nigdy nie miałam pieniędzy , nie mogę się rozwijać. Wszędzie mur finansowy. Nie mogę nic. Jestem w rozpaczy. Nie znajduje osoby w takiej sytuacji i tak strasznie nie mającej NIC.
Gala/Gaja jesli masz chec skontaktowac sie to napisz na larix818@wp.pl smutne to co piszesz, jestem w podobnej sytuacji…
Nie znajduję drugiej takiej osoby, która byłaby tak strasznie bez wyjścia. Jestem sama, mam 40 lat. Od 10 lat pracuje tylko dorywczo. Nigdy nie będę miała emerytury. Jestem strasznie samotna, nie mam kompletnie żadnych znajomych. Nie mam mieszkania ani stabilizacji.Nie pracowałam w swoim zawodzie ale teraz usiłowałam wrócić. Jest to nie możliwe. Nie mogę dostać pracy , nie mam żadnych znajomości a w mojej sytuacji innej drogi nie ma. Prawie nie wychodzę z domu. Życie przecieka mi przez palce. Nie mogę nic zrobić, rozwinąć się, działać bo od 10 lat nie mam na nic pieniędzy. Za każdym razem kiedy usiłuję coś zmienić napotykam na ścianę finansową. Jestem zdruzgotana tym jak strasznie nic nie mam. To jest nie możliwe żeby przez tyle lat nigdy nic się nie wydarzyło co zmieniłoby moją sytuację. To jest nie możliwe że to trwa wiecznie i zawsze było tylko jedno-koszmar…
Jaki seksistowski artykuł :)
A poza tym całkiem dobry. Nie odczułem tu typowego chrzanienia i psychologizowania.
@zagubiony
ale fajny komentarz :-)
To ze sobie przemyslimy jacy wartosciowi jestesmy nie wiele nam da poniewaz wiara zakodowana w dziecinstwie ze nie mamy wartosci jest mocniejsza od argumentow.
Duzo natomiast mi dala medytacja i zastepowanie zlych wspomnien wlasnymi obrazami jakie chcielibysmy miec za wspomnienia. W glebszym stanie relaksu gdzie nie funkcjonuja juz analizatory mozgowe takie wyobrazenie wydaje sie byc realne i dolanczaja do niego realne emocje. Te obrazy zachowajmy w naszej psychice jako prawdziwe dla mnie to podzialalo, moje zycie zaczelo sie zmieniac, dzis wiem juz kim jestem. Pozdrawiam was wszystkich i zycze udanej pracy ze swoim wnetrzem.
To jest bardzo ciekawy i przydatny artykuł. Warto dodać, że mężczyźni także cierpią nieraz na brak wiary w siebie, choć częściej artykuły i porady tego typu są skierowane do kobiet.
Udając, ostatecznie oddalimy się tak daleko od siebie, że z powodu tej zdrady poczucie własnej wartości legnie w gruzach.
Dziekuje bardzo za odpowiedz i komentarz.
Moim zdaniem Pani jest psychologiem z powolania.
Odpowiedzi sa zawsze trafne bardzo konkretne oraz pelne serdecznosci (sadze rowniez po innych komentarzach Pani, ktore sa dostepne do czytania…)
Ciezko jest uswiadamiac sobie swoje wykrzywienia oraz chory czarno-bialy sposob myslenia, ehhhh….
Dziekuje
Bardzo aktualny i trafny artykuł dla wielu ludzi….
Dziękuję Pani Psycholog serdecznie.
Brak poczucia wlasnej wartosci oraz uzaleznienie od reakcji i nastrojow innych ludzi jest wielka i moja balaczka…
Chcialabym sie odniesc do tej kwestii troszke od innej strony i poprosic Pania o sprostowanie.
Zastanawiam sie czy mozna byc szczesliwym i spelnionym czlowiekiem bedac samotnym? Czy to nie uwlacza mojemu czlowieczenstwu, ze nie moge znalezc towarzysza zycia? Czy jestem wartosciowym czlowiekiem nie bedac w zwiazku?
Czasami dopadaja mnie mysli, ze cos jest ze mna nie tak, ze nie jestem warta czyjegos uznania czy czyjejś milosci, skoro tak długo jestem sama.
Moze jestem malo wartosciowym czlowiekiem, zeby wejsc w zwiazek ze mna..?
Tak czy inaczej, moja samotnosc nie dodaje mi pewnosci siebie, a raczej z roku na rok odbiera.
Gdzies w tyle glowy mam takie dziecinne marzenia, ze moje zycie zacznie sie wtedy, gdy spotkam swojego mezczyzne, ze wszytsko nabierze smakow i kolorow, kiedy zwiaze swoje zycie z kims, a poki co jestem “niepelnym” czlowiekiem czyli niewartosciowym….
Przeciez licze sie z tym, ze moze tak zostac do konca i zostane sama (jestem juz po 30-tce)ale czemu nie umiem byc szczesliwa sama ze soba, przezywac to zycie rownie pelnie jakbym byla z kims?
Wiem, ze moje szczescie nie zalezy od nikgo ani od niczego oraz jesli sama nie jestem szczesliwa nikt mnie nie uczyni szcesliwa. Rozumiem, ze to bajki, ale wciaz gdzies gleboko w nie wierze….
Bardzobym chciala nauczyc sie nosic godnie glowe, patrzec ludziom w oczy, czuc sie swobodnie i pewnie w swoich wyborach i reakcjach, nie przejmowac sie opiniami i grymasami innych oraz nie byc zgorzkniala skwaszona zakompleksiona stara panna….
Pani mowi, ze klucz wlasnej wartosci jest w nas a nie w KIMS badz CZYMS na zewnatrz, a dla mnie jest to tak trudno zrozumiec…
jak sobie pomoc?
dziekuje
Pani Ireno, pyta Pani
Ależ ciężkie oceny Pani sobie serwuje, a przy okazji też innym “niesparowanym osobom”, bo nie jest Pani jedyną na świecie samotną osobą. Jest takich wiele, więc odmawiając sobie pełni człowieczeństwa, odmawia Pani jej też innym w podobnej sytuacji. A tak się składa, że nikt się nie rodzi w związku. Tzn, nawet jeśli ten związek zakłada to ma też jakieś życie przed-związkowe. Czyli zgodnie z Pani rozumowaniem nie może czuć się spełniony dopóki nie wejdzie w związek.
Pytanie jakie miejsce w Pani rozumowaniu mają osoby, porzucone, zdradzone, takie które rozstały się z rozsądku lub owdowiałe czy te osoby mają już w Pani oczach szansę na bycie wartościowymi ludźmi? Bywają też osoby, które są samotne z wyboru, ludzie z misją, którzy oddają swoje życie jakiejś ideii innej niż tworzenie pary czy rodziny. Kiedy czytam o ” samotności uwałaczającej człowieczeństwu” przychodzi mi na myśl np. Papież Jan Paweł II, który w moim przekonaniu był człowiekiem jak najbardziej wartościowym, choć nie miał żony.
Albo np, taki człowiek jak Nick Vujicic >>>
Wartość czegoś nie jest czymś obiektywnie przypisanym do tej rzeczy – czy suchy chleb albo woda mogą być więcej warte od diamentów? Czy płakała by Pani po stracie szyszki? Czy obraz chroniony przez kuloodporną szybę w muzeum zwróciłby Pani uwagę, gdyby był wystawiony na rynku miasta przez malarza amatora? Skąd wiemy czy coś ma wartość czy nie? To jest jedynie kwestia hierarchii wartości jaką każdy z nas ma w sobie. To człowiek nadaje wartość rzeczom, sprawom. Wartość rzeczy i spraw jest w nas, nie w tych rzeczach, one są obojętne, nie mają znaczenia
Zatem jeśli Pani mówi o braku wartości stanu wolnego albo swojej osoby, to jest to ocena jaką Pani sama nakłada na rzeczywistość, zgodnie ze swoimi przekonaniami. Pani poczucie wartości może się zmienić jeśli zmieni się Pani sposób myślenia i hierarchia wartości.
W świcie obiektywnym ta zmiana może pozostać niezauważona bo Pani nadal pozostanie sobą, a stan wolny nadal będzie oznaczał życie w pojedynkę.
Jest jeszcze inny aspekt w stawianiu takich pytań jak powyżej.
Tak sformułowane pytania pokazują, że ma Pani przekonanie, że znalezienie “towarzysza życia” zależy jedynie od Pani. “Uwłacza mojemu człowieczeństwu, że nie mogę znaleźć” – czyli jest tu ukryte założenie, że jeśli byłaby Pani jakoś pełniejsza to by Pani tego towarzysza znalazła ale przecież związek to dzieło dwojga ludzi. Jeśli Pani jest sama to nie tylko znaczy, że Pani nie znalazła ale też, że on nie znalazł Pani i że były jakieś okoliczności, które nie pozwoliły na tego rodzaju spotkanie. Samotność czy bycie w związku nie wynika wyłącznie z cech czy działania jednej osoby. Po prostu to nie do końca od Pani zależy.
Może Pani pomóc ew, spotkaniu towarzysza życia ale nawet jak Pani zrobi wszystko co w Pani mocy, to może nie wystarczyć. Np. wiadomo, że aby znaleźć mężczyznę, to trzeba być gdzieś, gdzie taki mężczyzna mógłby się znaleźć, w swoich 4 ścianach Pani go nie znajdzie. Zatem wyjście z domu, wyjście “do ludzi” jest czymś co może Pani zrobić, ale gwarancji to Pani nie da. Do nawiązania znajomości potrzeba by tez pewnego otwarcia na innych i oderwania się od myśli co inni myślą o MNIE, zobaczenie drugiego człowieka, a nie oglądanie siebie jego oczami. Jednak nawet takie poczucie własnej wartości, które pozwala na zainteresowanie innymi nie gwarantuje związku.
Pisze Pani
odpowiedź na to pytanie może tkwić w tym, że odkłada Pani życie na potem kiedy już będzie związek
Trudno się dziwić, że jeśli życie nie ma smaku i koloru, jeśli jest zawieszone na kołku do czasu aż ktoś Panią “uwolni z wieży”, to trudno Pani poczuć się szczęśliwą. Na dodatek przyzwyczaja Pani samą siebie do tego stanu zawieszenia i jeśli się pojawi jakiś związek to takie podejście do życia Pani wniesie jako swój wkład. To może być trudne doświadczenie dla Pani partnera.
Co można zrobić? zacząć od czegoś małego – np. pofantazjować co będzie Pani robić inaczej jak już będzie ten upragniony związek, spisać sobie to a potem sprawdzić, co z tego co będzie wtedy już dziś jest możliwe, i zacząć to robić
Wspaniałe są Pani rady. Mam 24 lata i zmagam się z ogromnym deficytem poczucia własnej wartości ze względu na wydarzenia, które miały miejsce w dzieciństwie. Mam ogromne ambicje, plany, ale ciężko mi je realizować, ciągle prokrastynuję w kwestii spełniania swoich pragnień i dążenia do “wymarzonego życia”. Udało mi się skończyć studia prawnicze i zrobić kilka fajnych rzeczy, co uważam za mały cud, kiedy sobie przypomnę jak często wstaję z łóżka z poczuciem beznadziei. Walka o inne, lepsze myśli o samym sobie, walka o relacje, o marzenia. To cholernie ciężka tyra. Ale takie artykuły pomagają. Dziękuję.
Nigdy nie warto udawać kogoś kim się nie jest… może to być dobre na chwile ale nie na dłuższa metę.
Dziękuję! Zaczynam odkrywać, że przez całe lata budowałam swoje poczucie właśnej wartości na chęci podobania się innym (teściowej, przełożonym w pracy, osobom o silnym charakterze). Chciałam być przez nich doceniona, zauważona, szanowana. Nie powiem, że teraz tego nie pragnę, bo to jest we mnie, ale wiem, że muszę nad tym popracować i to zmienić.
Też mam takie wrażenie, że ten artykuł jest o mnie i to napawa mnie radością :-), że chyba nie jest ze mną tak źle, skoro są już jakieś “naukowe” opracowania na ten temat …
Zastanawiam się nad jednym … pracuję wśród osób o zupełnie innych poglądach, wartościach i spojrzeniu na życie (mówiąc ogólnikowo). Źle się w tym środowisku czuję, a może to dlatego, że chcę uzyskać ich aprobatę, a nie jestem przekonana do tego, by być jak oni (wioeczne imprezy, obgadywanie innych za ich plecami, wyśmiewanie, drwiny, kpiny, itp.)
Hmmm … ważne, żebym ja była SOBĄ i siebie lubiła … muszę nad tym pracować …
Dziękuję i pozdrawiam …
Podobnie jak Koleżanka miałam wrażenie, że ten artykuł jest o mnie. Taka krzywa mina, o której Pani pisze potrafi mi zepsuć cały dzień. Gdy kogoś o coś zapytam, a ta osoba z grymasem i niechęcią mi odpowie, chodzę czasem cały dzień tak smutna, jakby umarła mi bliska osoba. Jestem na siebie zła, że zapytałam. Mąż dopytuje co się stało,a ja wstydzę się przyznać, co tak bardzo mnie zraniło, więc milczę i go unikam i jestem jeszcze bardziej zła, bo wiem, że tak naprawdę nic się nie stało i chyba każdy, by to zignorował tylko ja się przejmuję. Chcę się zmienić, nie wiem tylko jeszcze jak się do tego zabrać, ale cieszę się, że przeczytałam ten artykuł i wiem, że nie tylko ja taka jestem.
Do pewnego momentu zdawało mi się, że post jest o mnie. Aż gdy autorka napisała by przypomnieć sobie coś, co się w życiu udało. No i w tym jest problem, bo osoby, nie pewne siebie, zakompleksione, tak jak ja nie mają tej siły by doprowadzić jakiejkolwiek sprawy do końca. Nic co w życiu zaczęłam nie przyniosło żadnego efektu bo nigdy tego w życiu nie skończyłam. Może poza drobniutkimi sprawami życia codziennego jak zakupy w sklepie spożywczym. Czekam na materiał, który takim ludziom, jak ja pomoże.
@Aneta
Pomyślę, o tym żeby napisać coś o osobach, które nie doprowadzają rzeczy do końca i dlatego trudno im zobaczyć swoja siłę. Mówisz, że nic w życiu nie skończyłaś poza może czymś naprawdę małym i codziennym. Tu jest właśnie klucz poczucia wartości aby zacząć skupiać się właśnie na tym, co jest, nawet jeśli to jest małe. Właśnie musisz zacząć zauważać te małe drobne rzeczy, które jednak doprowadzasz do końca i nie czepiać się siebie, że małe, tylko dać wartość temu, że “do końca” wyjść od takich małych spraw. Jak to jest możliwe, że właśnie to doprowadzasz do końca co masz w tej sytuacji, z jakiś sił swoich korzystasz w tej drobnej sprawie.
To jest właśnie to, nie zobaczysz swojej wartości i siły dopóki kierujesz wzrok tam gdzie jej nie ma. To właśnie robisz – mówisz “tu się nie wyrobiłam, i tu się nie wyrobiłam i tu też” tu się wyrobiłam ale to nie ważne, bo małe. Czyli inaczej mówiąc tu jest jakaś moja siła ale nie zajmujmy się nią bo jest mała. To nie dziwne, że czujesz jakby jej w ogóle nie było. Weź to małe i doceń, nie wyrzucaj ze swojej świadomości, przyjrzyj się temu. Na tym właśnie możesz budować – nie ważne, że to jest małe. Widziałaś żołędzia – też jest mały, w ręce się zmieści a powstaje z niego coś naprawdę dużego.
Dziekuje bardzo za ten artykuł :) Pani jest jak wróżka, dokładnie Pani wie jaka jestem i co czuje, choć powiedziałam tylko,że nie potrafie prosić. Dziekuje jeszcze raz.
@ola
:-) mam nadzieję że te wróżby będą choć trochę pomocne – dziękuję za materiał do artykułu – pozdrawiam
to jest piekne
Czy rzeczywiście zawsze jest na czym budować, czy każdy fundament mażna uznać za dobry? Ja cały czas buduje, skończyłam studia jedne, drugie, mam dobrą pracę którą bardzo lubię, ale niestety mimo tego zawsze przychodzi czas, że ta moja budowla zaczyna się rozpadać, wszystko się wali. Ostatnio zauważyłam, że to co ja buduje opiera się tylko na osiągnięciach, na tym żeby coś mnieć, być “kimś”, a zupełnie na bok odchocą moje uczucia, pragnienia, wszystko to co dotyczy mnie. Czyli nie mam fundamentu, buduje na niczym, dlatego się rozpada? Mam już 36 lat, a więc chyba dużo do kopania żeby postawić albo odbudować fundament.
Aneto, wszystko co przychodzi z zewnątrz dziś jest a jutro tego nie ma – to nie zbuduje TWOJEJ wartości. Jeśli chcesz być “kimś” to w czyich oczach chcesz być tym kimś. Podziw i akceptacja innych ludzi zależy od mnóstwa różnych rzeczy nie mających z Tobą wiele wspólnego. Ktoś może Cię dziś odtrącić nie dlatego, że Ty masz małą wartość jako osoba ale dlatego, że mu się to jakoś opłaca, albo przerzuca na Ciebie jakieś zebrane po drodze od innych napięcia. Nie poczujesz się silną osobą, jeśli odsuwasz na bok swoje uczucia i to co dotyczy Ciebie.
Pomyśl, czy chciałabyś przyjaźnić się z osobą, która tak Cię odrzuca – nie liczy się z tym co czujesz i czego pragniesz a realizuje jakieś cele uznane przez innych za sensowne. Sama siebie tak traktujesz – mówisz sama sobie “nie liczy się to co czujesz, myślisz i to jaką jesteś osobą ważne żebyś zdobyła NAGRODĘ”
Traktując tak siebie nie możesz poczuć się wartościowa.
Masz w sobie siłę, choćby tę, która pozwala Ci tak konsekwentnie dążyć do celu, tylko, że używasz jej przeciwko sobie
Dziekuje za ten artykul utwierdzil mnie w tym czego mi byla brak. Wiele lat cierpialam z powodu braku wiary w siebie. Wszystko co pszeczytalam jest bardzo trafne. Jestem na dobrej drodze do wiary i potecjalu jaki posiadam .Zapewniam wszystkich poszukujacych ze to mozliwe. Dziekuje i zycze wszystkim zagubionym odnalezienia szczescia jakie jest w Tobie samej.
To wszystko o czy mowa w tym artykule jest bardzo prawdziwe, ale niestety bardzo trudne – trudno jest żyć nieakceptując siebie, ale także trudno z tym walczyć, kiedy nie ma na czym budować.
A może nie walczyć tylko zaakceptować siebie właśnie taką???Stworzyć własną, bardzo realną wizję siebie to moje ogromne marzenie, droga którą muszę przejść aby znaleźć siebie, swoją tożsamość. Czy to możliwe??? Czy starczy mi czasu, żeby choć na chwilę poczuć się wolnym??? Czy to naprawdę możliwe???
@Aneta
Aneto, tak, masz rację nie walczyć tylko zaakceptować siebie taką jaką jesteś, ale żeby to zrobić, trzeba najpierw mieć trochę bardziej realny obraz tego jaka jesteś. To jest trudne, bo jeśli masz jakąś wizję siebie, to masz też skłonność do zauważania tego co do niej pasuje i nie przywiązywania uwagi do tego, co jest z nią sprzeczne. Jak ktoś o sobie myśli “jestem nieudacznikiem” to będzie pomniejszał znacznie momentów kiedy się coś udało a wzmacniał te które potwierdzają bycie nieudacznikiem. Czyli patrzysz na rzeczywistość przez filtr swoich przekonań, aby zacząć widzieć siebie inaczej, musisz otworzyć się na informacje, które do tej pory pomijałaś. Nadać znaczenie temu co Ci się wydaje mało ważne. Do tego bardzo pomocny może być kontakt z psychologiem-coachem który pomoże Ci zacząć zauważać te znaczące drobiazgi. Zawsze jest na czym budować, tylko trzeba to uznać za dobry fundament.