Kiedy skupiasz się na doznaniach płynących z Twojego ciała jesteś w kontakcie z rzeczywistością. Jakby to powiedział trener EST jesteś w sferze przeżywania. Jeśli chcesz czuć się pewnie musisz pozostawać w tej sferze jak najczęściej. Musisz nie tylko wiedzieć czego chcesz, ale też musisz wiedzieć gdzie w tym momencie jesteś. Bez kontaktu z rzeczywistością, z realnym rozpoznaniem swojego TU i TERAZ nie dasz rady zrealizować żadnego przyszłego celu.
Kiedy odrywasz się od rzeczywistości pojawia się lęk. Jeśli chcesz sobie z nim, poradzić musisz zejść na ziemię i skupić się na tym co jest. Oznacza to, że musisz wyjść naprzeciw również swojemu lękowi.
Dlatego droga do poczucia własnej wartości i własnej skuteczności wiedzie przez doświadczenie różnych trudnych emocji – lęku, poczucia winy, pustki, smutku… Uznania swojej niedoskonałości.
Trudno byłoby to znieść gdyby nie to, że Twoja osoba nie sprowadza się do tego co negatywne. To co negatywne jest prawdą ale nie całą. Jeśli zatrzymasz się tylko na tym aspekcie swojej osoby, znów oderwiesz się realności. A zatem uznając swoją ciemną stronę musisz się też zgodzić na tę drugą – jasną i silną.
Potrzebujesz zobaczyć siebie we właściwej perspektywie i zaakceptować to co widzisz.
Ludzie z którymi pracuję boją się jednakowo, zarówno uznania swojej słabości jak i uznania swojej siły. Czują się skrępowani rozmową o swoich mocnych stronach i obawiają się wpaść w nadmierną pewność siebie. Pomniejszają swoje dokonania, natychmiast znajdują kontrargumenty na każdy komplement jaki usłyszą. Nic co pozytywne nie pasuje do ich obrazu siebie i muszą to odrzucić.
Jednocześnie muszą nauczyć się nie widzieć tego co pozostaje po odrzucenia swojej pozytywnej i silnej strony. Wypracowują szereg sposobów, aby nie czuć siebie – używają do tego substancji chemicznych, jedzą, piją palą skupiają się na innych i na ich myślach, potrzebach, oczekiwaniach, napinają mięśnie i są w ciągłym ruchu, w ciągłym biegu albo zamierają przed ekranem i żyją w wyimaginowanym świecie.
To są właśnie sposoby na pozostanie w sferze nieprzeżywania, skutecznie obniżające poczucie własnej wartości, wzmacniające lęk i poczucie bezradności.
Kliknij, jeśli chcesz porozmawiać z psychologiemZatem, jeśli chcesz się poczuć pewniej przyjmij wszystko co do Ciebie przychodzi i nie walcz z tym. Nie próbuj tego wyjaśniać skąd się wzięło i po co, nie walcz z tym i nie opieraj się temu. Przyjmij postawę obserwatora i pozwól przepływać pojawiającym się uczuciom i obrazom.
Kiedy się złościsz, wstydzisz, boisz czegoś skup się na tym, JAK czujesz tę emocję, gdzie ona jest w Twoim ciele, co się jeszcze dzieje z Tobą gdy to przeżywasz. Skąd wiesz, że się złościsz, wstydzisz, boisz, obserwuj to co przychodzi tak jak się obserwuje chmury na niebie.
Każdego dnia wieczorem pomyśl o tym co jest rzeczywiście dobre, w Tobie, w otoczeniu, w sytuacji w jakiej jesteś. Nie oszukuj i nie udawaj, że coś jest dobre jeśli jest złe. Nie chodzi o zaprzeczanie trudnościom tylko o coś, co może być bardzo małe ale jest naprawdę dobre i Ty o tym wiesz.
Czy pomoże Pani coś na to, odnoszę wrażenie, że największym moim lękiem jest to, że mogłoby się udać. Na przykład wiem, że mam niską samoocenę i dlatego to wszystko sobie czytam (i parę innych rzeczy również), i odczuwam ogromny dyskomfort podczas czytania, napinają mi się wszystkie mięśnie “nieprzyjemności” (tak je nazywam, bo są też te od przyjemności, które gdy się napinają jest mi dobrze). Wydaje mi się, że napisane tu słowa budzą we mnie rozmaite emocje, i odnoszę wrażenie, że moja głowa wpada w panikę na myśl o zmianie. Odbieram to tak jakby życie w realnym świece, z normalną samooceną było wyjściem z jakiegoś świata, którego nie wiem czemu nie chcę opuszczać pomimo tego, że mam receptę na szczęście na wyciągnięcie ręki. I co teraz? Mam też podobną sytuację z moją pasją. Wiem, że mam potencjał i zdolności w tym co robię, jakbym się uparła to osiągnę pewien cel ( mam takie małe-duże marzenie), ale na myśl o tym, że mogłoby się udać, aż mnie wszystko boli, gryzę palce i drapię się. A na myśl o trudach jakie mnie podczas tej drogi czekają nawet nie zamierzam zacząć. Jednak w wypadku samooceny nie myślę o trudach, ale odczuwam lęk na myśl o byciu szczęśliwym, spełnionym człowiekiem. I gdy pytam siebie: czego się boisz, w odpowiedzi słyszę: nie wiem. I jak sobie z tym poradzić, a właściwie ze sobą w takiej sytuacji?
Dziękuję za odpowiedź, dała mi dużo do myślenia a nawet troszkę rozjaśniła spojrzenie na siebie. Tak, często chciałabym zmiany natychmiastowej, bo każdy sukces dodaje skrzydeł i pomaga iść dalej. Cały czas uczę się cierpliwości do samej siebie, bo o dziwo do innych mi jej nie brakuje. Ale mimo wszystko ciesze się każdą nawet najmniejszą zmianą, bo nawet te najmniejsze wymagają wiele pracy, ciesze się, że zaczynam to dostrzegać i nazywać. Dziękuję za pomoc :) Dalej gram na skrzypcach, wcale nie jest to takie łatwe jak mi się wydawało, ale daje dużo zadowolenia z siebie :))
“…jeśli chcesz się poczuć pewniej przyjmij wszystko co do Ciebie przychodzi i nie walcz z tym…” – no właśnie, dobre stwierdzenie, ale jak to zrobić w praktyce? Pewne mechanizmy wypracowywane przez dłuższy czas, często nieświadomie, same się włączają. Ja nie potrafie zapanować nad swoimi emocjami najczęściej negatywnymi, muszę je “czymś” zagłuszyć, inaczej jest “żle”. Próbuje, może i jest już troszeczkę lepiej, mam większą świadomość siebie, ale i tak często nie daję rady. Ciągle muszę coś robić, udawadniać sobie że potrafie, że dam radę. Ostatnio kiedy podjęłam taką konsekwentną pracę nad sobą, to ciężko mi nawet odzielić to co lubie robić, co muszę, co jest moim obowiązkiem, od tego co jest właśnie takim mechanizmem do zagłuszenia swoich emocji. Np ostatnio wpadłam na pomysl żeby nauczyć się grać na skrzypcach(a gram już na trzech innych instrumentach), z jednej strony lubie to robić, sprawia mi to dużą przyjemność, a z drugiej strony widzę to jako ucieczkę od “rzeczywistości”, wtedy kiedy mi trudno, kiedy nie radzę sobie z emocjami, gram, gram i gram, trace przy tym poczucie rzeczywistości. Jak do tego wszystkiego podejść, gdzie są te bezpieczne granice?
@Aneta
Witaj Aneto, dziękuję Ci za ten komentarz, bo bardzo dobrze widać w nim drogę zmiany. Napisałaś “Pewne mechanizmy wypracowywane przez dłuższy czas, często nieświadomie, same się włączają /…/ Próbuje, może i jest już troszeczkę lepiej, mam większą świadomość siebie, ale i tak często nie daję rady” – tak dokładnie jest ze zmianą i tak ma być. najpierw odkrywasz, że Twoje automatyczne reakcje nie służą Ci najlepiej i chcesz je zmienić na inne. Podejmujesz decyzję, próbujesz wprowadzić to w życie. Napotykasz trudność bo stare schematy są automatyczne i przychodzą szybciej niż nowe, których się uczysz. To jest naturalne i nie warto się złościć na siebie z tego powodu. Trzeba wytrwale łapać się na tych starych reakcjach i zastanawiać się na czym w tym momencie by polegało to nowe. Wyobrażać sobie siebie tak reagującą i starać się wcielić to w życie następnym razem. Cierpliwości tu trzeba i wielu, wielu powtórzeń nowej reakcji aby mogła się stać automatyczna. Przypomnij sobie jak uczyłaś się pisać. Umiałaś już rozpoznać nową literę, wiedziałaś jak się ja pisze, ale musiałaś wiele, wiele razy ją napisać żeby teraz móc pisać bez zastanowienia. Ile lat zajęło ci pełne zautomatyzowanie takiej czynności jaką jest pisanie. Pomyśl też sobie, że nie musiałaś mieć tak świetnie wyrobionego pisma jak masz teraz, żeby móc już całkiem sprawnie pisać.
Kiedy się czyta różnego rodzaju porady, łatwo można ulec złudzeniu, że te zmiany powinny zachodzić szybciej, wręcz na zasadzie przełącznika “od dziś będę już zawsze robić inaczej”. Bo tak to jest napisane w artykule “przyjmij…., nie walcz…., zacznij…..” . W artykule to zajmuje jedną, dwie linijki ale w życiu to może trwać miesiącami. Na taki artykuł warto patrzeć jak na drogowskaz. Są takie drogowskazy z nazwą miejsca gdzie się zmierza ale bez kilometrażu. To, że napisane jest na tabliczce “Iksikowo” nie znaczy, że już do tego Iksikowa wjeżdżamy, oznacza to raczej “do iksikowa w tamtym kierunku nie wiadomo jak daleko”. Zatem tytuł tego artykułu “Połącz siłę i słabość” można odczytać jako zrób to w jakimś dobrym dla siebie czasie i włóż w to swój wysiłek tym większy im szybciej chcesz mieć efekty”
Gra na skrzypcach jest bardzo konstruktywnym sposobem na uspokajanie się. Muzyka działa na układ nerwowy w znaczący sposób – więcej o tym możesz przeczytać w artykule “Co nam w duszy gra”>>> Gdzie jest jednak granica pomiędzy konstruktywnym uspokojeniem a uzależnieniem? Myślę, że na tę granicę składa się kilka rzeczy – czy masz też inne sposoby uspokajania się, czy traktujesz emocje jako informacje i czy słuchasz tych informacji czy też jesteś nastawiona wyłącznie na ich odreagowanie, czy z powodu grania nie zaniedbujesz innych ważnych dla siebie spraw.
B. podoba mi się to realistyczne pisanie o afirmacjach. Dotąd spotykałam się z rozumieniem tego na sposób “wmawiania sobie nie prawdy”, na co się nie godziłam. Bo to ogromny fałsz i krzywda osoby, którą się do tego zachęca. Dlatego dziękuję za ten REALIZM i wyjaśnienie faktycznej AFIRMACJI, konieczności uznania mocnych i słabych stron oraz pewności siebie w kontakcie z realnością. “Teraz gra” ;)
To co piszesz bardzo mi się podoba, ja przez wiele lat nie uznawałam w sobie poczucia wartości jako człowiek, teraz to się zmieniło ale kosztowało mnie to wiele pracy nad samą sobą, pozbycia się lęków, obaw przed powiedzeniem sobie samej, że jestem wartościową osobą.
beda jeszcze jakies ‘kroki’ czy na tym koniec?bo co dzien zagladam tutaj i jak na razie nie ma nic niwego.
pozdrawiam
@ola
Zamierzam Olu napisać jeszcze o “czytaniu” w cudzych myślach i próbie budowania swojego poczucia wartości na spełnianiu oczekiwań innych ludzi i ich zdaniu o nas. Wiem, że długo nic się tu nie pojawiało nowego – to taki trochę mój wyrzut sumienia ale wszystko to powstaje w chwilach wolnych od pracy a tych jest coraz mniej. Dziękuję Co za wytrwałość, jak dorzucę tu nowy artykuł to Cię osobiście poinformuję mailem. Serdecznie pozdrowienia :-)
Ile słabości tyle siły,czy tez więcej we mnie jest słabosci a siła jest ukryta głeboko pod powłoka strachu i złosci,gniewu i negatywnego myślenia.Czasem mysle,czy starczy mi sił by walczyc z soba kazdego dnia…bo walka ta jest ogromna.Pisze Pani by nie walczyc z tym wszystkim ,co do nas przychodzi.Jak łatwo powiedziec a jak trudniej wykonac podczas gdy zycie kladzie kolejna kłode pod nogi.Wiem po sobie,ze zycie,doznane przykrosci,ból,rozpacz umocniły mnie na tyle,ze teraz smiało moge WALCZYC.Nie bawi mnie pociąg do alkoholu oraz innych uzywek…wiec jak sobie radze?Analizuje kazde za i przeciw,wiem ze robie sobie taka analiza tylko bałagan w głowie…ale inaczej nie potrafie.Czasem pytam,dlaczego ja?A głos wewnątrz odpowiada..a dlaczego nie?kolejny raz dzwigniesz sie i dasz rade.
Duzo pomogły mi pozycje o pozytywnym mysleniu oraz naszej podswiadomosci.Korzystam z nich od dwóch lat,są jakby moja pomoca gdy dopada mnie dół.A teraz goszcze tutaj.
Pozdrawiam serdecznie
@Aleksandra
Aleksandro piszesz o codziennej walce ze sobą – zastanawiam się na czym polega wygrana w tej walce i kto wtedy przegrywa.
Witam,
Pyta Pani na czym polega wygrana i kto w tej walce przegrywa?
Dla mnie wygraną jest kazda negatywna mysl zamieniona na pozytywną.Kazdy dzien bez katastroficznych mysli,wtedy jestem szczesliwa i wiem,ze dzisiaj moj dzien zakonczył sie 1:0 dla mnie.
A kto/co przegrywa?Przegrywa mój strach,moje chore mysli,moje wmawianie sobie,ze [pomimo ze jestem uwazana za silna psychicznie osoba] jednak nie nadaje sie do niczego.Trudne to bardzo…przeciez nikt nie powiedział,że zycie jest bajka i rajem.
Wiem jedno bez walki nie mam szans.Moze posłuze sie swoim przykładem.Od 18 lat zmagam sie z nerwica serca.Od “zatykania” w gardle bez moznosci oddechu az po paraliz twarzy i ciała,trwajacy do kilku sekund.Człowiek i do tego moze sie przyzwyczaic…ale po tylu latach i taka nerwica moze sie znudzic.Zaczyna przeszkadzac,bo ilez razy mozna zniesc ból żółądka i zwiazane z tym nastepstwa.[nie bede wdawac sie w szcegóły,mozna o tym poczytac].Jak długo mozna tak zyc,kiedy inni smieja sie z Ciebie,ze pewnie histeryczka jestes albo palisz papierosy i dlatego zatyka.Tylko szkoda,ze nikt nie chce “wejsc” w taki umysł i dusze i zrozumiec zycie.Jedyna osoba w moim zyciu był i jest mąż.To On kazdego dnia tłumaczy mi,ze to tylko mysli..ze jesli bede tak negatywnie czuc,,,to tak bedzie.I teraz nie ma dnia i nocy..bym NIE WMAWIAŁA SOBIE,ze to wszystko zło co nagle mam w głowie…jest tylko w głowie.Ze gdy zaczyna kołatac mi serce i czuje,ze nie dam rady…zaczynam powtarzac…jest ok,to tylko umysł,który powinien zajac sie czyms innym.Skomplikowane to u mnie wszystko jest,całe zycie.
Pani wie o czym pisze,rozumie mnie Pani.
Wiem jedno, poddac sie nie poddam słabosciom..bo mam dla kogo zyc i mam sporo do zrobienia.
Rozpisałam sie..ale przynajmniej poczułam sie ciut lepiej.
Pozdrawiam słonecznie
@Aleksandra
Pani Aleksandro to co Pani robi
to jest podstawa – uwierzyć, że objawy płynące z Ciała nie są sygnałem choroby ciała. “To tylko umysł”. To jest bardzo trudne dla osób przeżywających poprzez ciało, swoje emocje. Takie cielesne przeżywanie emocji dotyka osób, które mają skłonność do “upychania” w sobie emocji, zbierania ich z różnych sytuacji. Przez otoczenie są na ogół spostrzegane, właśnie jako osoby niezwykle opanowane, spokojne i silne. “Nie płaczą z byle powodu”, “nie dostają histerii” w chwilach słabości mówią sobie “weź się w garść” i to robią upychając kolejną porcję żalu, złości i smutku na dnie duszy. W ten sposób emocje odrywają się od sytuacji, od kontekstu w którym powstały i zaczynają się wyrażać w jakiś “dziwny” sposób w postaci objawów z ciała, nagłego lęku, paniki… Zapraszam do poczytania w artykule “Skąd ten nagły lęk”
kiedy czlowiek chce sobie poradzic z trudnymi dla niego emocjami zaczyna np. pic, palic czy w moim przypadku obgryzac paznokcie; kiedy jednak korzysta z Pani wskazowki zaczyna patrzyc, obserwowac te swoje trudne emocje – czyli przestaje w tym momencie zajmowac sie np. tymi paznokciami? jak to dziala? jesli jestem zla czy zdenerwowana powinnam skupic sie na sobie, na tych emocjach i zle zachowania mina?
poza tym probowalam to bardzo trudne, zaczynam obserwowac emocje a za chwilke zdaje sobie sprawe, ze mysle o czym innym.
W kazdym razie bede probowac i dziekuje za kolejny ‘krok’
dziwnie sie czuje, bo widze ze moje pytania zosly zlekcewazone, a na pytania poprzedniczki odpowiada Pani chetnie, ciekawa jestem tylko z czego to wynika. Pozdrawiam
@ola
Z kilku powodów, cieszę się, Olu, że napisałaś o swoich odczuciach w związku z brakiem mojej odpowiedzi na Twój komentarz. Daje to nam okazję do wyjaśnienia tego, co się tu zdarzyło. Twój post “nałożył się” na mój wyjazd i bycie poza zasięgiem internetu, po przerwie zajęłam się tym, co pojawiło się w ostatnim czasie. Czytając też Twój komentarz nie miałam poczucia, że pytania, które zadajesz wymagają odpowiedzi – zasugerowałam sie końcówką wpisu. Tak czy inaczej, brak odpowiedzi był podyktowany moimi ograniczeniami a nie czymś, co jest związane z Tobą czy treścią tego, co piszesz. Tak jak piszę w artykule każdy z nas ma w sobie i siłę, i słabość. Nawet psycholog ma swoje ograniczenia :-)
Jeśli chodzi o pytania jak działa obserwowanie emocji, to jest tak: emocje zmieniają się w czasie. Kiedy np. się na coś złościsz to siła tej złości będzie się zmieniać, ponieważ nie możesz czuć czegoś cały czas tak samo. Jeśli stosujesz walkę z emocjami, próbujesz je powstrzymywać, to sprawiasz tylko, że one na chwilę się wyciszają, żeby zaraz wypłynąć ze zdwojoną siłą. Jeśli nie walczysz, tylko pozwalasz sobie je odczuwać, to po jakimś czasie ich siła słabnie. Ważne jest też, aby przeżywając emocje odpowiedzieć sobie na pytanie co ta emocja sygnalizuje i w związku z tym coś zrobić.
Tak jak w tej naszej sytuacji z brakiem odpowiedzi. Kiedy się jej nie doczekałaś, zapewne pojawiły się emocje. Były one sygnałem, że coś jest nie w porządku i dały energię do działania “naprawczego”. Gdybyś pozostała tylko na poziome przeżywania, pojawiałby się wciąż na nowo, sygnalizując konieczność Twojej reakcji. Mogłabyś wtedy skupić się na ich rozładowywaniu ale działałoby tylko na chwilę.
Jeśli chcesz pozbyć się nawyku obgryzania paznokci musisz zastanowić się na czymś, co będziesz robić zamiast tego. Zmieniamy się dodając coś do swojego zachowania a nie odejmując. Wyobraź sobie co będzie, co jeszcze zmieni się kiedy pzrestaniesz obgryzać paznokcie. Jak inaczej będziesz “zarządzać” swoimi rekami w stresie?
Dziekuje za wyczerpujaca odpowiedz:D bardzo mnie ucieszyla, bo choc Pani mnie osobiscie nie zna, chyba brak tej odpowiedzi potraktowalam osobiscie i dlatego poczulam ze moje pytanie nie bylo wystarczajaco waze czy ciekawe by na nie odpowiedziec. W kazdym razie teraz wiem , ze tak nie jest:)
Gdybym przestala obgryzac paznokcie mozebym zaczela sciskac lub grysc palce, moze bym wziela cos do reki i tym sie ‘bawila’ , wiem ze musialabym w tym czasie cos robic bo trudno mi wyobrazic sobie ze ja je potrafie ‘zostawic w spokoju’, w ogole chyba we mnie jest za duzo energi bo zauwazylam ze dosc czesto gdy siedze trzese noga tzn sa to takie drgawki jakby.
Pamietam ze kiedys postanowilam sobie , ze ostatecznie z tym kacze, i wytrzymalam tylko 1,5 tyg. i pamietam doskonale ze w dzin w ktorym je obgryzlam robilam to swiadomie, choc sie tego wstydze i bylo we mnie tyle tej energii ze nie potrafilam nad tym zapanowac, po prostu musialam to zrobic.
@ola
Olu czyli obgryzanie paznokci, ściskanie palców, zabawa czymś – ogólnie “niespokojne ręce” pozwalają Ci dać upust Twojej energii – prawdopodobnie są to jakieś emocje, które w sobie zatrzymujesz. Może warto abyś je nazwała – co Cię niepokoi, czego się boisz, na co jesteś zła ale nie wyrażasz tego. Myślę, że może warto by było gdybyś porozmawiała z psychologiem w szkole lub poradni psychologicznej.
Jestem pełna uznania, dziękuję:)