Samookaleczanie się jest zamienianiem bólu psychicznego na fizyczny.
Kiedy człowiek nie radzi sobie z emocjami, kiedy ból i cierpienie psychiczne, kieruje przeciwko sobie, wówczas, kaleczenie się przynosi ulgę.
Jest to rodzaj uzależnienia i jak to, w tego rodzaju problemach bywa, samo nie przechodzi. Problem narasta w czasie, ponieważ człowiek doświadczając emocji, z którymi sobie nie radzi, szuka natychmiastowej ulgi.
Możliwość szybkiego rozładowania napięcia jest tak kusząca, że przysłania dalsze konsekwencje.
A są one takie, że człowiek coraz gorzej radzi sobie ze sobą samym i z emocjami. Dodatkowo zaczyna mieć tajemnicę, co sprawia, że zostaje ze swoim problemem sam.
02/07/2009 @ 19:04 Justyna
Witam.
Mam 15 lat. I od m.in. 4 lat się samo okaleczam. Nie potrafię przestać, bo to jest zbyt trudne. Nie radze sobie, a inni również nie potrafią mi pomóc, choć wiele razy próbowali …
Myślałam żeby pójść do psychologa, ale wiem że nie dam rady mówić o tym wszystkim w 4 oczy. Łatwiej jest mi przez neta. Nie wiem co mam dalej robić. Dzisiaj również chciałam ‘po nią’ sięgnąć, ale się opanowałam, chociaż nie wiem co będzie dalej, bo jeszcze cała noc przede mną.
Wszyscy już zrezygnowali z pomocy dla mnie. Powiedzieli że jeśli ja sama się nie zdecyduję, czy chcę z tego wyjść czy nie to oni mi nie pomogą. I chyba mają rację. Tylko jak ja mam chcieć, skoro nie potrafię.?
Justyno, jeśli bardzo Ci zależy na tym, aby sobie z tym poradzić to najlepszym wyjściem jest jednak zgłoszenie się do psychologa pracującego w gabinecie. Samej będzie Ci bardzo trudno coś z tym zrobić, bliscy są za blisko aby sensownie pomóc. Ale z pomocą terapeuty jest to do zmiany na pewno.
Jeśli chodzi o rozmawianie przez internet to najprawdopodobniej nie da to trwałych efektów. Nie wiem czy jest sens, na własnej skórze testować czy to zadziała czy nie.
Ja pracuję zarówno w gabinecie jak i przez internet, dzięki temu mam porównanie i wiem kiedy każda z tych metod ma szanse powodzenia. Są takie problemy, które lepiej leczyć w kontakcie bezpośrednim, w szczególności uzależnienia chemiczne i „uzależnienia” od różnego rodzaju zachowań, w tym też samookaleczenie.
Piszesz:
„Myślałam żeby pójść do psychologa, ale wiem że nie dam rady mówić o tym wszystkim w 4 oczy. Łatwiej jest mi przez neta.
Pewnie, że łatwiej byłoby Ci to opowiadać przez neta – rozumiem to, tylko, że z tego opowiadania nie koniecznie będzie jakiś efekt. Z drugiej strony, nie ma takiej konieczności aby zaraz wszystko, do podszewki opowiadać psychologowi. To też jest normalne, że jak ktoś przychodzi do psychologa, to wcale mu tak wszystkiego dokładnie na „dzień dobry” nie opowie.
Normalne, że najpierw ludzie zaczynają tak delikatnie przedstawiać swoje problemy, zaczynają od tego co najłatwiej powiedzieć, sprawdzają, z kim mają do czynienia. Jak się rozmawia, czego można się spodziewać po takim spotkaniu.
Dopiero jak się człowiek poczuje bezpieczniej to zaczyna coś głębiej opowiadać o tym co się z nim dzieje. I tez nie na jednym spotkaniu, tylko stopniowo, w swoim tempie. To jest w porządku, żaden przytomny psycholog nie będzie oczekiwał, że opowiesz wszystko.
Zresztą na potrzeby zmiany, nie koniecznie trzeba tak szczegółowo wnikać w to jak się tniesz i inne szczegóły. Samo cięcie jest sposobem na unikanie emocji, na zagłuszanie ich, odcinanie się od przeżywania siebie i świata. To jest istotne – to co przeżywasz, jak przeżywasz. Ważne byłoby znalezienie sposobu, na to abyś mogła sobie radzić z tymi emocjami w inny, bezpieczniejszy dla siebie sposób. No i żebyś siebie bardziej polubiła.
Wiesz, pomysł, żeby iść do psychologa jest naprawdę dobry. Skoro, to przyszło Co do głowy, to idź i sprawdź co będziesz w stanie mu/jej opowiedzieć. Sama mówisz, że nie wiesz, czy dasz radę mówić „ o tym wszystkim” – więc idź i sprawdź. Tym bardziej, że z tego co piszesz, to rodzina pewnie Ci pomoże w tym przedsięwzięciu. Taka decyzja, że chcę iść do psychoterapeuty, jest zazwyczaj dla rodziców, dość jednoznacznym sygnałem, a rozumiem, ze na to właśnie czekają Twoi bliscy.
Trzymam kciuki za wizytę – nie kombinuj z netem – w tej sytuacji to strata czasu.
03/07/2009 @ 10:32 Justyna
Ale kiedy na prawdę ja się boję, obawiam się rozmowy. Nie umiem z nikim rozmawiać patrząc mu prosto w twarz… Dla mnie jest to coś niemożliwego…
Dziękuję za odpowiedź.
Jasne, że się obawiasz, bo to nieznana dla Ciebie sytuacja, to normalne. Z psychologiem nie musisz rozmawiać patrząc mu prosto w twarz, możesz patrzeć w bok
Idź i sprawdź czy potrafisz, możesz też wziąć ze sobą bliską osobę, aby Ci towarzyszyła – często tak ludzie robią.
A poza tym psycholodzy zazwyczaj są naprawdę dość przyjaźnie nastawieni i wyćwiczeni w rozumieniu najbardziej zdumiewających problemów, więc nie sądzę aby spotkała Cię jakaś przykrość.
Bój się i idź – będzie dobrze
03/07/2009 @ 14:16 Justyna
` Dziękuję
Myślę że w przyszłym tygodniu albo troszkę później wybiorę się
Pozdrawiam sedecznie
Jak to zostawisz na później, to się nie wybierzesz. Im bardziej odciągniesz to w czasie tym dłużej będzie trwał Twój problem. Twój wybór jak długo chcesz cierpieć z tego powodu.
No i też zanim pójdziesz do tego psychologa będziesz musiała o tej swojej decyzji powiedzieć rodzicom, oni powinni wyrazić zgodę na tego typu rozmowy.
03/07/2009 @ 19:52 Justyna
` A to rodzice muszą o tym wiedzieć.?
Przecież rodzice wiedzą o Twoim problemie – więc w czym problem?
03/07/2009 @ 21:01 Justyna
` ja nie powiedziałam, że wiedzą.
Fakt, nie powiedziałaś, tego.
Tak zrozumiałam słowa:
Wszyscy już zrezygnowali z pomocy dla mnie. Powiedzieli że jeśli ja sama się nie zdecyduję, czy chcę z tego wyjść czy nie to oni mi nie pomogą.
Teraz już wiem, że Twoja rodzina nie zalicza się do “wszystkich”
Jeśli chodzi o zgodę rodziców na spotkania z psychologiem, to musiałabyś sprawdzić w rejonowej poradni psychologiczno-pedagogicznej, jak oni rozwiązują tego typu sprawy.
W moim Ośrodku nie byłoby możliwości, aby nieletnia osoba przyszła bez rodzica czy opiekuna.
04/07/2009 @ 09:51 Justyna
ale w takim razie, np. może być ktoś z rodziny, ale nie rodzic.?
niech ten Ktoś dowie się szczegółów w poradni psychologiczno-pedagogicznej, tak będzie prościej i łatwiej jeśli najpierw w twojej sprawie porozmawia ktoś dorosły.
Pozdrawiam
04/07/2009 @ 19:32 Justyna
ok.
Dziękuję bardzo.
mam prawie 14 lat i okaleczam się od jakiegoś roku, zaczęłam nożyczkami i cyrklem, później przeszło na maszynkę do golenia i od ok 3 miesięcy żyletką. W sumie to tak jakby się uzależniłam bo kończy się rok szkolny i rodzice są źli bo dostałam jedną 4 i każą mi poprawić. Cały czas tylko na mnie krzyczą że mam mieć lepszą ocenę i mam pytać co mogę zrobić żeby mieć 6. Mi już na tym nie zależy bo po prostu nie mam siły. Nikt nie wie o moim problemie i staram się to dobrze ukrywać np na wf ćwiczę w bluzie pomimo tego, że jest mi gorąco. Dzisiaj pocięłam się na udzie bo jak wyżej pisałam rodzice byli źli na ocenę i jak ćwiczyłam to weszła siostra i zobaczyła moje udo. Od razu tłumaczyłam się że się zadarłam spodniami ale boje się, że powie rodzicom i będą chcieli zobaczyć. Szybko w internecie szukałam co zrobić jak siostra się dowie, że się samookaleczam. Miałam też wiele razy myśli samobójcze i w snach również czasami popełniam samobójstwo. Nie pofrafie sobie poradzić, już nie wytrzymuje. Chce komuś o tym powiedzieć ale nie umiem i muszę nawet okłamywać przyjaciółkę. I boje się pójść do psychologa bo potrzebna jest zgoda rodzica a moi mnie zabiją jak się dowiedzą, że się tnę. Jest mi bardzo trudno i nie wiem co robić. Proszę, pomocy. Jak ktoś może to niech napisze na maila magdalolixx@gmail.com
Witam.
Moja przyjaciółka (14 lat) tnie się od 2 lat. Niedawno się tym dowiedziałam. Dodatkowo psycholog stwierdził u niej depresję i anoreksję… Najgorsze jest to, że ona wcale nie uważa, że potrzebuje pomocy i odmawia regularnego chodzenia do psychologa. Rodzicie siłą zawodzą ją na sesję nie tylko z psychologiem, ale i z psychiatrą, który faszeruje ja lekami, których ona nie chce brać. Nie wiem jak mam z nią na ten temat rozmawiać, ani jak uświadomić jej, że powinna zacząć współpracować z otaczającymi ją ludźmi. Co mam robić? Jak mam sie zachowywać w jej towarzystwie?
Boję się o nią i chciałabym jej pomóc, ale jednocześnie nie potrafię już z nią rozmawiać tak jak dawniej…
Witam,
Mam 15 lat i, co prawda, nie okaleczam się jeszcze, ale jestem tego bardzo bliska. Na ogół jestem zwykłą, miłą, pełną empatii do ludzi i zwierząt dziewczyną, która lubi żartować, lecz czasem popełniam fatalne gafy, mam też momenty „wybuchu”. Jest to wtedy, gdy, najczęściej nieopatrznie, ktoś powie coś, co w aktualnej sytuacji działa na mnie po prostu jak włącznik. Napełniam się wściekłością i chyba jeszcze paroma emocjami, które trochę ciężko mi opisać, i wyrzucam je z sibie w formie słów. W najgorszych przypadkach kończy się płaczem
Nie wspominałam jeszcze, że zdarza mi się to tylko w stosunku do najbliższych, zwłaszcza w stosunku do mamy..(mamę na ogół trudno doprowadzić do płaczu, lecz mi ewidentnie udaje sią to coraz częściej)
Jest jeszcze pewnie kilka rzeczy, które wpływają na mnie i moje zachowanie…Byłoby trochę wymieniania..W każdym bądź razie, moje „wybuchy”, szczególnie te skierowane do mamy chyba zdarzają się coraz częściej…Skutkuje to tym, że nienawidzę się coraz bardzie…Ostanio chyba dwukrotnie miałam już w ręku nóż…Za pierwszym razem…Byłam na siebie tak wściekła, że chciałam się pociąć…Leżałam i płakałam na łóżku, a że leżał obok nóż po krojeniu kiwi, po prostu go wzięłam…Na szczęście był to jeden z tych tępych podręcznych kuchennych noży, więc nic nim sobie nie zrobiłam (brakło mi też trochę odwagi), wzięłam za to szpilkę i podziurawiłam nią sobie naskórek (więc nie na tyle głęboko, żeby ciekła mi krew) na palcu wskazującym i kciuku. To było chyba w ten piątek. Natomiast dziś był drugi raz. Po koliejnym ,fatalnym w skutkach, „wybuchu”, poszłam do kuchni i wyjęłam tym razem ostrzejszy noż. Stałam przez chwilę i patrzyłam na niego, obracając go w rękach. Przemyślałam sobie wszystko i odpuściłam.
Już wcześniej miewałam myśli samobójcze i szczere ochoty, by sięgnąć po nóż. Powiedziałam o tym mamie. O tym, jak bardzo się nienawidzę i o moich myślach samobójczych. To, jak na to zareagowała, można w sumie nazwać wyśmianiem, a przynajmniej ja tak to odebrałam. Powiedziała coś w stylu „ty? to niemożliwe” coś tam chyba jeszcze do tego dodała , a ja w duchu uznałam, że nie ma co więcej wspominać jej o tym wspominać. Może z tego, co tu napisałam wynika, że jest złą mamą czy coś w tym rodzaju. Nie jest. Utrzymujemy dobre stosunki, jesteśmy właściwie jak przyjaciółki. Mama zwykle robi, co może, by nam pomóc, doradzić etc. Jednak nie rozumie chyba jak poważny mam problem.
Ja się za niektóre rzeczy szczerze nienawidzę, czasami naprawdę trudno mi ze sobą żyć..Chciałabym z tym iść na wizytę do psychologa, ale jak już wspominałam, jest ten problem z mamą…ona chyba naprawdę nie rozumie, że ja potrzebuję tej pomocy: poczucie własnej wartości – chyba brak, myśli samobójcze…..
Mam nadzieję, że da mi Pani chociaż kilka wskazówek, ja już naprawdę nie mogę wytrzymać ze sobą. Nie potrafię się powstrzymać przed kolejnymi wybuchami, po prostu to robię, to silniejsze ode mnie…dopiero po wszystkim dociera do mnie, co zrobiłam…Czuję się taka bezsilna, wściekła na siebie i przez te wybuchy i wszystko inne, co robię nie tak. Nie umiem się zmienić. Przynajmniej bez pomocy, może wtedy coś by sie zdziałało…tymczasem jestem w stanie tylko płakać…..może wkrótce zacznę się ciąć….Proszę o pomoc, mam wrażenie, że każdy mój wybuch rani mamę coraz głębiej…
Okaleczam siwe od niedawna mam duże problemy moja mama nie żyje a tata na mnie krzyczy. Wysuwają się ze mnie w szkole. Chcem się zabićale nie wiem jak ab poradzić. Do psychologa Boję się iść
Przyznam się. Ja także się okaleczam. Nie robię tego żyletka tylko cyrklem. Nie chce popełnić samobójstwa. Ten ból daje mi ukojenie, spokój.
Dlaczego to robię? Nie należę do osób szczupłych i jestem w szkole z tego powodu wyśmiewana. Z jednym z nauczycieli mam poważne spięcia. Twierdzi, ze wszystko robię złe i od razu dzwoni do moich rodziców, a ja za to „dostaje”. A tak naprawdę nic nie zrobiłam. Ostatnio mój tata zauważył rany na moich nadgarstkach. Do tej pory miałam bardzo do ty kontakt z rodzicami. Na początku mówili ze jestem niepoważna i głupia, ze zamkną mnie w jakimś ośrodku. A teraz już w ogóle się do mnie nie odzywają. Przestań się samookaleczac, nie robię tego już 1 tydzień.
Jak mogę poprawić swoje relacje z rodzicami?
Nie chce by ktokolwiek o tym wiedział, a boję się , ze oni komuś powiedzą.
Udaje silna, ale taką nie jestem. Płacze w poduszkę nocami, a jak wstaje udaje szczęśliwa.
Co mam zrobić?
Nie daje rady psychicznie z samookaleczajaca sie corka. Ma 16 lat, mieszkam i pracuje z cala rodzina w Londynie, prowadze szkole jezykowa. Pol roku temu dowiedzialam sie, ze nacina sie od wielu lat w ukryciu. przez wiele miesiecy probuje jej pomoc. Bylismy u psychiatry, bylismy kilka razy do psychologow, dostala tabletki, ale nie chce ich brac. mowi ze nie chce sie leczyc, ze tak jest dobrze i sobie swietnie radzi, podczas gdy nie ma kontaktow z rowiesnikami, pije, pali, probowala narkotykow i zadaje sie z dziwnymi ludzmi.Zawsze miala dobre traktowanie, nic jej nie brakowalo, ale bez przesady, robilismy wszystko tak jak umielismy najlepiej. ona jest skrajna pesymistka, ciagle na wszystko narzeka i marudzi, wsystkiego jej za malo, nic jej sie nie podoba. od czasu ujawnienia swojej choroby szantazuje nas emocjonalnie, grozi samobojstwem, robi zdjecia swoich na naciec. ja sie czuje osaczona, jak zakladnik. Nie wyrabiam, najbardziej boje sie o jej 7 letnia siostre, ktora ja bardzo kocha i zaczyna cos rozumiec, bo ostatnio podrapala sie do krwi i pokazala mi, ze sama to zrobila. jestem wykonczona i przerazona. traktujemy ja powaznie, tlumaczymy, pokazujemy jak ja wszyscy kochamy,pomagamy, ptaktycznie nie ma zadnych obowiazkow, proba egzekwowania czegokolwiek konczy sie klotnia, fochami, uciekamiem z domu. ale przeciez nie moze traktowac siebie jak swietej krowy, ktorej wszystko wolno bo inaczej sie potnie! widze ze nie potrafie jej pomoc, boje sie o nia bardzo, ze sie dziecko stacza, wykolejajac psychicznie cala rodzine…
Na tę sytuację można spojrzeć w dwojaki sposób:
1. córka ma problem z czego wynika, że zmiana powinna być po stronie córki
2. mama ma problem, z czego wnika, że zmiana powinna być po stronie mamy
Jedno i drugie zdanie jest prawdziwe, bo tak jak Pani sama zauważyła, w rodzinie zachowania jednych wpływają na zachowania i samopoczucie drugich a to z kolei znów wpływa na zachowania i samopoczucie tych pierwszych. Nie możemy powiedzieć o jednej przyczynie i jednym skutku bo w rodzinie jest ciągła interakcja i skutki jednych zdarzeń stają się przyczynami następnych.
Naturalną sprawą jest, że rodzice widząc problem u dziecka poszukują pomocy dla niego. Gdyby córka współpracowała z waszą chęcią pomocy, prawdopodobnie jej zachowanie by się zmieniło a Pani nie czuła się jak zakładnik, druga córka też prawdopodobnie nie przejawiałaby zachowań autoagresywnych. Byłoby to dobre rozwiązanie, ale tak się nie stało. Pani córka nie współpracuje w kwestii zmiany czegokolwiek, co przemawia za tym, aby zmienić swoje podejście do sytuacji i inaczej zdefiniować problem.
Pani działała do tej pory wg. pierwszego schematu: córka ma problem -> zmiana powinna być po jej stronie
Skoro to nie działa, nie warto tego ciągnąć dalej tylko zacząć robić coś nowego i zacząć postępować wg. schematu: ja mam problem -> zmiana powinna być po mojej stronie.
ważne jest określenie tego na czym polega Pani problem. Z tego co Pani napisała widać, że z jakiś swoich emocjonalnych powodów jest Pani podatna na manipulację za strony córek. Zachowanie młodszej dobrze to pokazuje, najwyraźniej autoagresja jest skutecznym narzędziem manipulacji Panią. Dzięki temu córki rządzą a Pani jest w roli ofiary, to od nich zależy co się będzie działo. Zadanie dla Pani jest odzyskać władzę rodzicielską a na pytanie jak to konkretnie zrobić, możemy sobie odpowiedzieć w rozmowie prywatnej, nie na stronie. Odpowiedź na pytanie „JAK?” wymaga głębszego wejścia w Pani sprawy, a to nie jest dobre miejsce. Jeśli jest Pani zainteresowana indywidualną konsultacją ze mną, proszę zajrzeć na stronę główną i wybrać formę rozmowy oraz postępować wg. wskazówek na stronie
Witam,
mam problem… Mam 16 lat i od 6 klasy okaleczam się. Ostatnio moi rodzice zauważyli ślad na nadgarstku [próbowałam popełnić samobójstwo] Moi rodzice powiedzieli że jestem nienormalna i jeszcze raz zauważą to, to mnie wyślą do jakiegoś ośrodka… chciałabym iść do psychologa ale nie chcę o tym rozmawiać z rodzicami. Proszę mi pomóc, pozdrawiam
Witam. Mam 20lat i mam problem ze zgrzytaniem zębami przes sen i nie czuje tego ani nie kontroluje czasami obudzi mnie mocny zgrzyt ostatnio zdarzyło się nawet, że zlamał mi się ząb (2) jak tak dalej pójdzie to nie starczy mi oszczędności na koronki u protetyka. Niewiem co mam z tym robic. Bardzo proszę o pomoc.
@Nicola
Dentysta może dopasować taką szynę, którą się nakłada na zęby w nocy, zapobiegającą nadmiernemu zaciskaniu zębów w czasie snu – nie wiem czy do tego tematu można podejść psychologicznie, nie pracowałam psychologicznie z nikim, kto by miał taki problem
Moja siostra jest psychologiem i mówi że wszyscy się boją do niej chodzić że będą niby wyśmiewani i.t.p. ale psycholog jest po to aby z nim porozmawiać jak z kimś bliski moja koleżanka też miała problemy i poszła do psychologa od tej pory jej nie poznaję zaczyna cieszyć się życiem i powoli zapomina o tym co ją spotkało. Radzę Ci żebyś się niczego nie bała i trzymam za cb kciuki ;***
Mam wrażenie, że mam źle i nie mam po prostu już siły walki. Niedawno dowiedziałam się, że jestem chora na crohna(pół roku temu) właśnie wtedy gdy zaczęłam się podnosić z moich starych problemów(samotność, nietolerancja w klasie kl 1gim, wyprowadzka w kl 5podst i utrata znajomych). Obecnie mam 16lat . Przez całe gimnazjum musiałam siedzieć w domu. Nie umiałam sobie znaleźć znajomych, a jak już znalazłam to przyjaźń okazywała się oszustwem. Potem wkroczyłam w bliższy świat papierosów z jedną starą przyjaciółka z podst. Nie paliłysmy dużo. I wtedy po pół roku dowiedziałam się o chorobie. Zresztą od zawsze coś się działo ale nikt nie widział co. Nawet teraz nikt nie powie na sto procent. Po wyjściu ze szpitala wpłatalam się z ta przyjaciółka w bandę jej chłopaka i wprowadziłam jeszcze dwie nadawno poznane koleżanki. Całe wakacje balanga. We wrześniu wszystko się wydało. Z dnia na dzień musiałam żucic wszystko. Było mi dobrze. Zalany umysł nie myślał o problemach, i mimo ,że wiem ,że mógł to być mój gwóźdź do trumny to jednak wolałabym umrzeć w pięknej nie świadomości niż płakać z cierpień i tych psychicznych i fizycznych. Czasem chce sobie coś zrobić, kiedyś pocięlam się do krwi ale nie wiele mi to pomogło dlatego raczej tego nie robię choć zdaża się. A moje pytanie. Co mam zrobić by zmienić swoje życie?
Witam!
Nie wiedziałam który temat wybrać, ostatecznie zdecydowałam się na ten, ponieważ samookaleczanie też mnie dotyczy…
Zacznę od tego, że od kilku lat (ok.4) boli mnie prawie codziennie głowa. Udałam się z tym do neurologa, ale ten nic nie znalazł, za to powiedział, że da mi skierowanie do poradni zdrowia psychicznego, bo „mam obniżony nastrój” i uważa że to może być depresja.
Z tym, że mam obniżony nastrój to się zgadzam, ale obawiam się tej wizyty, ponieważ mam 17 lat i nie wiem – czy będę musiała być w gabinecie z rodzicem? Czy też to zależy od placówki?
To strasznie mnie męczy, ponieważ nie mam dobrych stosunków z rodzicami i mówić przy psychologu, że się okaleczam i mam nastrój jaki mam, nie wchodzi w grę. Nie chcę by wiedzieli, nigdy się mną nie interesowali i niech tak pozostanie… Jak się dowiedzieli, że dostałam skierowanie to tylko mnie wyśmiali, nie mam zamiaru z nimi być w tym gabinecie. Cała ta sytuacja jest chora.
Tak ogólnie to miewam właśnie te kosmiczne bóle głowy, bóle serca, obniżony nastrój, szybko się męczę – o 14 godzinie chce mi się spać i jak mogę to idę, ale nie mogę się wyspać, jestem jeszcze bardziej zmęczona. Do tego znowu mam jakieś chore lęki i chore urojenia, zaczynam się wszystkiego bać, doszło do tego, że przestaję chodzić na lekcje bo po prostu się boję, pytają mnie dlaczego się nie uczę a ja po prostu nie dam rady… Nie mogę powiedzieć że w domu ledwo wytrzymuję, te kłótnie..zawsze moja wina, czego by nie dotyczyło..ja najgorsza… Cały stres z domu przenoszę do szkoły, nieraz podnosiłam głos rozmawiając z nauczycielem. Bo oni mnie się pytają, dlaczego nic nie umiem, a jak sobie pomyślę jak to jest w domu to od razu robię się jakaś agresywna, bo co oni mogą wiedzieć?!
Ale wracając do tematu.. Czy rodzic musi być w gabinecie skoro nie jestem pełnoletnia? I jak wygląda taka pierwsza wizyta?
Strasznie się boję.
Pozdrawiam.
@Goszka
nie to nie jest tak, że będziesz musiała mówić o wszystkich swoich trudnych sprawach przy rodzicu. Potrzebna jest tylko zgoda rodzica na Twój regularny kontakt z psychologiem w poradni. Psycholog jest zobowiązany do tajemnicy i nie informuje rodziców o treści rozmów. Jeśli jest coś, co uzna, że dobrze, żeby wiedzieli Twoi rodzice to omówi to z Tobą i raczej pomoże Ci w tym, abyś Ty sama mogła im powiedzieć o tym. Każda taka sprawa będzie najpierw omówiona z Tobą i dopiero jak wyrazisz zgodę rodzice mogą być poinformowani. Wyjątek stanowi tylko zagrożenie Twojego życia – np. jeśli byś chciała popełnić samobójstwo a psycholog by wiedział o tym, jest zobowiązany poinformować rodziców nawet bez Twojej zgody.
Jeśli masz skierowanie do poradni psychologicznej od neurologa to przypuszczam, że rodzice wiedzą o tym skierowaniu lub będzie im to łatwo powiedzieć. Nie musisz mówić rodzicom o tym, że TY się zgadzasz z tym, że to skierowanie jest uzasadnione. Ludzie często mają objawy fizyczne np. bóle głowy z powodów emocjonalnych a jednocześnie nie czują, żeby mieli jakiś problem z emocjami (często w ogóle słabo czują emocje – na tym właśnie polega ten problem). Więc myślę, że zgodę rodziców na spotkania w poradni możesz łatwo dostać, powołując się jedynie na skierowanie.
Czy widok krwi łagodzi ból w sercu?
Mam 21 lat, 5 lat okaleczalam sama siebie, dlaczego ktos zapyta? Otoz jeden pije drugi bierze prochy a trzeci jeszcze cos innego.. Kazdy sposob na radzenie sobie z problemami jest chyba dobry. Zaczelam jak Justyna w wielu lat 15, dlaczego? Otoz czułam sie samotna, osaczona.. moja mama mna sie nie interesowala a tata mnie chyba nienawidził. W kazdym razie.. probowalam prochow, alkoholu ale nic mi nie pomagalo.. coraz bardziej mi sie wydawalo ze spadam w dziure na samo dno.. Na co dzien wesola przyjazna a w domu moim przyjacielem byla żyletka. Ranilam sobie rece, kostki, brzuch. Nie czulam bólu ale satysfakcje- z czego? Nie wiem. Bylo mi znacznie lepiej. Trwalo to 2 lata. Z tygodnia na tydzien coraz wiecej coraz glebiej.. az raz przecielam za mocno. Celowo nie przypadkiem. Patrzylam na swoje dlonie jak cieknie po nich krew. Po moim ciele przechodzily ciarki a ja z usmiechem lezalam na łozku czekalam az zasne.. Znalazla mnie matka. Mialam wtedy 17 lat. Po powrocie ze szpitala zajal sie mna psycholog ale.. nic to nie dalo poniewaz moja mama znienawidzila mnie tak bardzo ze sie wogole do siebie nie odzywalysmy a jesli juz to tylko i wylacznie krzykiem po ktorym obie lądowałyśmy w pokoju z płaczem.. Tak chcialam ze soba bardzo skonczyc.. Minal ro przestalam chodzic na terapie. Kazdego dnia myslalam ze nareszcie to moj ostatni. Nie szukalam pomocy. W wieku 19 lat poznalam przez internet chlopaka. Pakistanczyka. Po kolejnej z klotni z matka nie mialam co zrobic ze soba, spakowalam sie i polecialam do Irlandii, bo tam mieszkał. Teraz mam 21 lat. Mieszkam z nim jetesmy małzenstwem od roku. On mnie wycagnąl z tego bagna w jakim bylam. Pokazal mi zupelnie inny swiat. Miedzy nami jest mnostwo milosci, ale rowniez mnostwo roznic.. Jestem szczesliwa moge powiedziec teraz. Lecz patrzac na przeszlosc.. zastanawiam sie.. dlaczego to robilam dlaczego nadal mimo ze nie okaleczam sie wiecej nadal mnie do tego ciagnie.. Moze tak juz musi byc. Bo tak jak blizny na rekach tak bledy mlodosci pozostaja na cale zycie.
@lastchance
to nie tyle są błędy młodości co trudność z radzeniem sobie z emocjami. Ból fizyczny wydaje się łatwiejszy do zniesienia niż psychiczne cierpienie. To co dzieje się w emocjach jest trudniej uchwytne, trudniej sobie z tym poradzić. Autoagresja jest sposobem na odzyskanie kontroli, na zapanowanie nad tym co boli. Jeśli sytuacja się zmienia i trudnych emocji jest mniej wówczas łatwiej sobie radzić, ale problem nie znika, bo nie da się usnąć ze swojego życia różnych przykrości. Dlatego można już się nie okaleczać, ale nadal chcieć to robić. Można panować nad swoim rekcjami, można w jakiś inny sposób unikać emocji ale to nie sprawi, że one znikną, że problem się rozwiązał. To rzeczywiście jest podobnie jak z uzależnieniem – żeby sobie z nim poradzić nie wystarczy tylko nie pić albo nie brać prochów. Głębsza zmiana jest potrzebna aby to było trwałe i „nie ciągnęło”. Jednak rozumiem, że wszystkie zmiany w naszym życiu mają swój czas.
Pozdrawiam
Mam problem bo nie nawidze mojego psychologa w szkole bo mnie posądził i powiedział,że jestem kłamczuchą a wcale tak nie jest.Niewiem wlaśnie jak mu to wytłumaczyć że go nienawidze bo mnie zranił i to bardzo aż za bardzo(skrzywdził mnie psychicznie)
@marzenka1998
tak, to może być trudne wyjaśnić psychologowi, że się go nienawidzi bo zranił.
Zastanawiam się nad tym, co chciałabyś uzyskać w ten sposób – co by się zmieniło, gdybyś potrafiła mu to wytłumaczyć? po czym byś poznała, że mu wytłumaczyłaś?
Witam:)
Mam 16 lat..i mały problem troche nie wiem jak sobie z nim radzic dlatego zdecydowała się napisać.Mój problem może wcale nie wydawać się problemem,ale dla mnie to ważne…Otóż chodzi o to że nieraz z błachego powodu się czerwienie…Ktoś w klasie powie coś na mój temat a ja robię się czerwona…mam chłopaka ostatnio przez kolegów z klasy nawet przy nim robie się czerwona…nie wiem z czego to wynika,chyba boję się żeby nie puścili jakiegoś głupiego komentarza albo czegoś w tym rodzaju…Kompletnie nie wiem jak sobie z tym radzić.Pewnie pomyśli Pani,że nie mam innych problemów albo coś,ale dla mnie to naprawdę ważne..Bardzo proszę o pomoc.Chciałabym być bardziej pewna siebie ale nie wiem czy to możliwe.
Nie mam pojęcia co robić…moja znajoma okalecza się. Sama nie da rady
przestać, mówi że nie możne się powstrzymać…bardzo
martwię się o nią, bo robi to coraz mocniej..do tego często wspomina
śmierci..widzę że coś sie dzieje ale nie chce mi nic powiedzieć.
Od dłuższego czasu chodzi ciągle smutna, strasznie chudnie, mówi że
nie może spać. Naprawdę nie wiem co zrobić w takiej sytuacji.
Będę bardzo wdzięczna za odpowiedź.
@Zrozpaczona
najlepiej byłoby pomóc znajomej w znalezieniu profesjonalnej pomocy – pokazać, że jeśli jest tak źle, że sama nie może sobie poradzić ze swoimi zmartwieniami, jeśli radzi sobie z emocjami za pomocą autoagresji, to tego rodzaju pomoc jest już potrzebna. Pomocna byłaby tu z pewnością psychoterapia, dzięki której znajoma zaczęłaby sobie lepiej radzić ze swoimi uczuciami. Być może wskazane byłoby leczenie lekami – przez psychiatrę.
Wspierając znajomą może Pani np. zaproponować, że pójdzie Pani z nią do specjalisty, aby zmniejszyć jej lęk, przed nieznanym miejscem i osobą.
Dziękuje za odpowiedź.
Już dawno poszłabym do psychologa szkolnego ,ale boję się że o
wszystkim zostaną powiadomieni rodzice a tego właśnie chcę uniknąć..
@Megg
psycholog nie powiadamia rodziców natychmiast jak, tylko się do niego zgłosisz. Najpierw z Tobą porozmawia aby pomóc Ci określić co właściwie się z Tobą dzieje i co można zrobić, aby to zmienić.
Określi też na czym by mogła polegać jego (jej) pomoc, jak by to w ogóle mogło wyglądać. Jeśli by ta propozycja pasowała Ci i chciałabyś takiej pomocy, wówczas byście wspólnie zastanowiły się jak by mogło wyglądać poinformowanie rodziców. Psycholog nie może prowadzić terapii osobie nieletniej, bez zgody rodziców. Jednak psycholodzy pracujący z młodzieżą zdają sobie sprawę z tego, jak trudna dla młodego człowieka jest to kwestia. Istnieją tu różne możliwości i różne sposoby na poinformowanie rodziców i psycholog może je z Tobą omówić – sprawdzić co byłoby dla Ciebie rozwiązaniem do przyjęcia. Na pewno nie zrobi tego bez Twojej wiedzy i zgody.
Tak więc możesz zgłosić się do psychologa, porozmawiać (taka rozmowa może być prowadzona bez zgody rodzica) i zobaczyć co z tego wyniknie. Myślę, że warto spróbować.
Jeśli byś po tej rozmowie chciała dalej z nim (nią) pracować nad tym problemem, wówczas potrzebna byłaby zgoda rodziców. Psycholog nie ma prawa prowadzić terapii osobie nieletniej bez zgody rodziców.
Psy
Mam 16 lat i od kilku lat okaleczam się…chciałabym przestać ale to
silniejsze ode mnie…nie potrafię przestać.TO JEST TAKIE SILNE…!
Boję się że kiedyś z tym przesadzę…Jak coś mnie wyprowadzi z
równowagi to nie mogę się powstrzymać…i za każdym razem jest coraz
gorzej-więcej i bardziej głębokich ran…nie potrafię powiedzieć sobie
nie.Czasami mam ochotę po prostu przestać istnieć…boję się swoich
wybuchów agresji na sobie..nie wiem co zrobić..
Będę wdzięczna za odpowiedź
@Megg
To okaleczenie się jest sygnałem Twoich problemów emocjonalnych. Nie radzisz sobie z emocjami i zamieniasz ból psychiczny na fizyczny. Ból fizyczny wydaje się czymś „bardziej namacalnym” więc sprawia wrażenie, że łatwiej to ogarnąć i poradzić sobie. Okaleczenie się daje ulgę ale tylko na chwilę. Problem z emocjami nadal pozostaje, ale w danym momencie jest jakby łatwiej.
Trudno Ci przestać, bo żeby to zrobić, trzeba by znaleźć jakiś inny sposób na swoje emocje. Dopóki tego nie znajdziesz, dopóki nie zaczniesz sobie radzić inaczej z lękiem, smutkiem, złością, dotąd będzie Ci bardzo trudno wytrwać w postanowieniu zmiany.
Z drugiej strony pozostaje pytanie, jak zacząć sobie inaczej radzić, skoro właśnie z braku innego sposobu to robisz… i tu otwiera się przestrzeń w której potrzebna jest pomoc kogoś z zewnątrz. Kogoś, kto wie jak można inaczej sobie radzić z uczuciami. Myślę, że bardzo przydatna mogłaby okazać się pomoc psychologa. W tego rodzaju problemach, pomoc on-line nie działa zbyt dobrze, więc dobrze byłoby się zgłosić do poradni lub psychologa szkolnego.